Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXXVII

To nie tak, że miał jakiś chory fetysz i niebywałą przyjemność sprawiało mu marznięcie wieczorem, gdzieś w ciemnej uliczce. Nawet jak na niego, to było już zbyt powalone. Jednak jako odpowiedzialny chłopak, przecież nie mógł pozwolić, by Lim wracał do domu sam, prawda? Cóż... Zazwyczaj tylko on tak uważał, a Changkyun, zamiast być wdzięczny, gnoił go za praktycznie za każdym razem.

-Jesteś moim chłopakiem, czy stalkerem?- Zapytał śmiertelnie poważnie. - Wybacz, ale jakoś nie mam pewności.

-Czekałem na ciebie- uśmiechnął się szeroko.

-Widzę- westchnął. - Twoje życie musi być strasznie nudne, skoro tutaj jesteś- zażartował.

-Miałeś dzisiaj zły dzień, co?

Changkyun milczał chwilę, po czym ruszył nieco do przodu, by móc zamknąć za sobą wejście, które prowadziło na zaplecze kawiarni, w której pracował. Nie chciał, by ktokolwiek mógł usłyszeć ich rozmowę, a tym bardziej widzieć to, co miał zamiar zrobić. Bez słowa podszedł do swojego chłopaka, a kiedy był już w odpowiedniej odległości i przytulił się do niego, uprzednio zarzucając mu ręce na szyję. Joo mimowolnie uśmiechnął się na ten gest, choć zdradzał on, jak wykończony dzisiaj musiał być młodszy chłopak.

-Mam dość tego miejsca- wyżalił się. - Przychodzę tutaj prosto ze szkoły, pracuje za psie pieniądze i muszę użerać się z ludźmi- wyliczał.

-Dlaczego nie pójdziesz gdzieś indziej?

-Gdzie?- Zaśmiał się cierpko, wtulając nos w szyję swojego chłopaka. - To jest najlepsza oferta jaką mogłem dostać.

Joo wzmocnił swój uścisk w pasie, choć w ten sposób chciał pokazać swoje wsparcie dla Changkyuna, nawet jeśli byli parą, to byli zbyt młodzi, by móc zdziałać coś w pojedynkę. Nie byli żadnymi marzycielami wierzącymi, że jeżeli zamieszkają razem, to wszystko się ułoży. Ich życie nie było takie proste.

-Nie możesz poprosić swojego ojca o pieniądze?

-Masz dzisiaj dzień naprawdę kiepskich pomysłów, wiesz?- Stwierdził posępnie. - Nie chcę go o to prosić- wyznał cicho. - Niedługo urodzi mu się dziecko, więc lepiej żeby miał za co je utrzymać. Słyszałem, że w dzisiejszych czasach to jest strasznie drogie.

-Przecież jest twoim ojcem, mógłby...

-Właśnie przez to, że jest moim ojcem- przerwał mu. - Właśnie dlatego nie chcę mu tego robić.

Z talii chłopaka przeniósł dłoń na jego włosy, które delikatnie przygładził. Znał go i wiedział, że ten gest pozwoli mu się uspokoić. Miał racje, ponieważ dosłownie chwilę później na nagiej skórze czuł, jak oddech Lima się wyrównuje.

Kiedy się zeszli... Byli zwykłymi dzieciakami, które nie miały wizji na przyszłość. Dokładnie pamiętał, jak bardzo zagubiony był wtedy z własną seksualnością. Wówczas bał się tego, że może lubić mężczyzn. Nie widział swojego miejsca na świecie, gdyby miał podążać tą drogą. Pewnego dnia, całkowicie przypadkiem spotkał Lima. Chłopaka jeszcze młodszego od niego, który z tak niesamowitą łatwością przełamywał wszystkie strachy. Był tym kim był i był w tym naprawdę świetny.

To, że dzisiaj mogą być razem jest całkowitą zasługą Changkyuna. Kiedy było trzeba wykazał się wystarczającą odwagą, a także czułością, by sprawić, że Joo zaakceptował sam siebie. Nigdy mu tego nie zapomni, nawet jeśli nie będą już razem. Obydwoje nie wierzyli w miłość na całe życie.

-Może chcesz wpaść do mnie?- Zaproponował. - Skoro miałeś dzisiaj zły dzień, to chociaż wieczór powinniśmy spędzić milej. Potem mogę cię odprowadzić do domu.

Chłopak delikatnie się odsunął, przy okazji wygładzając swoją białą koszulę, która była częścią jego uniformu. W jego wzroku widział, że ta propozycja spotka się z odmową i zapewne nie chodziło tutaj o brak chęci ze strony Lima, a o coś znacznie większego.

-Nie mogę- odpowiedział skruszony.

-Dlaczego? Dawno nie spędziliśmy czasu razem i... tęsknię.

Changkyun mimowolnie się uśmiechnął, przenosząc dłoń na zmarznięty policzek swojego ukochanego.

-Ja też bardzo za tobą tęsknię, ale...- Skrzywił się nieznacznie. - Moja matka urządziła mi naprawdę wielką awanturę za pofarbowanie włosów. Nie chce jej się dodatkowo narażać, wracając późno do domu.

Farbowanie włosów, ubiór, kolczyki, zmiana fryzury, czy po prostu styl bycia. To wszystko mogło się spotkać z naprawdę nieprzyjemną krytyką ze strony własnej matki, a w tym ona i rodzice Hyungwona byli niezwykle podobni. Mieli plan życia dla swoich dzieci i za wszelką cenę zamierzali go wykonać.

-W takim razie pozwól się przynajmniej odprowadzić- mruknął.

-Jesteś zły?-Zapytał cicho.

-Może...?- Podrapał się po policzku. - Ale nie na ciebie- wyjaśnił. - Denerwuje mnie to, że nie możemy spotykać się kiedy chcemy. Potrzebuję cię.

Nie powinien mówić mu takich rzeczy, ale już na początku swojego związku ustalili, że będą sobie mówić absolutnie o wszystkim, nawet jeżeli miałby być to najpaskudniejsze rzeczy na świecie. To sprawiało, że na wiele mogli sobie pozwolić i rozumieli naprawdę wszystkie zachowania tej drugiej strony. Oczywiście nie zawsze łatwo było przełknąć gorycz, po dowiedzeniu się niektórych szczegółów, ale radzili sobie. Razem.

-Idź się przebrać- polecił mu. - Odprowadzę cię do domu- uśmiechnął się lekko.

Changkyun chwilę badał czujnym spojrzeniem jego twarz, po czym jedynie przytaknął i z powrotem wrócił do ciepłego lokalu.

Kiedyś sprawi, że będą mogli być razem, a wtedy absolutnie nikt nie będzie miał prawa, by mówić im jak mają żyć. W przeciwieństwie do dzisiaj, nie będzie musiał się zastanawiać, czy może złapać go za rękę, pocałować, czy wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo jest zakochany.

Nie wiedzieli ile jeszcze będą ze sobą, ale Joo miał jakieś dziecinne marzenie, by dotrwać do momentu, w którym będzie mógł się budzić przy tym chłopaku każdego dnia. To nie była zbyt wygórowana nadzieja, dlatego mocno wierzył w jej spełnienie.

-Minhyuk-hyung mówił ci coś o tym spotkaniu z moim hyungiem?- Zagadnął, kiedy powoli zbliżali się do domu młodszego.

Specjalnie wybrali tą mniej przyjemną opcję, w której skład wchodziła ciasna uliczka bez oświetlających ją lamp. Droga była nieco dłuższa i mogli spokojnie trzymać się za ręce. W mroku i tak nikt by tego nie dostrzegł.

-Nie pytałem go- przyznał skruszony. - Byłem zbyt zajęty Kihyunem i wjeżdżaniem na niego- przewrócił oczami. - Ale jeżeli chcesz, to mogę zapytać Hyungwona. On jest taki ciekawski, że na pewno wie już wszystko ze szczegółami- uśmiechnął się lekko. - Dlaczego pytasz?

-Bo znam całą jedną wersje wydarzeń- zaśmiał się. - Jestem ciekawy, jak to wszystko widzi Minhyuk-hyung.

-Teraz zacząłeś używać form grzecznościowych? -prychnął. - Do mnie nigdy nie mówisz „hyung".

-Bo ty mi nie każesz tak siebie nazywać- prychnął. - Ciągle tylko „mów mi oppa, mów mi oppa". - Tłumaczył zdegustowany.

-To nie moja wina, że mówisz to tak uroczo- zaśmiał się.

-Jeszcze raz powiesz, że coś we mnie jest urocze, a wrócisz do...- Przerwał, szybko puszczając rękę swojego chłopaka.

Kobieta stojąca przed furtką, rozglądała się nerwowo, co chwilę sprawdzając godzinę w telefonie. Jeszcze ich nie widziała, ale to była jedynie kwestia zaledwie kilku kroków, by para wyszła z cienia, dając się oświetlić latarniom.

-Masturbacji- wysyczał przez zaciśnięte zęby.

-Jesteś brutalny- szepnął.

Co mieli zrobić? Nie mogli się przytulić, czy pocałować na pożegnanie. Pozostał im jedynie uścisk dłoni i wymowne spojrzenia.

~~~

Witajcie

Dzisiejszy rozdział był w barwach Jookyunowych

Jakby ktoś jeszcze tego nie zauważył xD

Pamiętam jak wielką ochotę miałem swego czasu na właśnie ten ship

A potem miałem takie

"Te ałtor... Przecież masz ich w swoim ff"

I tak oto powstał ten rozdział

Prawda, że fantastyczna opowieść?

Też mi się podoba

Wiecie, że to jest przedostatni rozdział w tym roku?

Ostatni będzie w... Jego ostatni  xD

Zabawnie się złożyło

Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność~

Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro