Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXXVI




Myślicie, że coś na chwilę odebrało mu rozum? Że był pijany i kompletnie z niczego nie zdawał sobie sprawy? Wolne żarty! W rzeczywistości, po rozstaniu z Shownu nie wypił już ani kropelki. Odczekał, aż Son oddali się na odpowiednią odległość, by z jakimś dziwnym zacięciem ruszyć w stronę mieszkania swojego dawnego przyjaciela. Z perspektywy czasu, zdecydowanie wolałby go wtedy nie spotkać.

Czy był na siebie zły? Owszem. Żalu, który zżerał go od środka nie można było porównać do niczego innego, co czuł dotychczas w swoim życiu, a do tego ten cichy głosik z tyłu głowy, który mówił mu, że... Całkiem mu się to podobało. Dotyk, smak ust Minhyuka. To było zupełnie inne, niż te wszystkie razy, kiedy miał okazje całować się z kimkolwiek.

Kompletnie nic nie rozumiał i chyba nie chciał tego robić. Pierwszy raz tak bardzo bał się wniosków do jakich może dojść.

Tamtego dnia, kiedy zauważył idącego w swoim kierunku Jooheona, wiedział, że to nie może skończyć się dobrze. W ostatnim czasie mieli sobie naprawdę dużo do powiedzenia i bynajmniej nie były to żadne pieszczotliwe słówka. Obydwoje żywili do siebie żal, ale który z nich tak właściwie miał racje w tym wszystkim? Joo, który chciał tylko bronić przyjaciela? A może Kihyun, który chciał go odzyskać?

-Twoje spierdolenie osiągnęło już chyba szczyt, co?- warknął.

Zdecydowanie nie powinien godzić się na rozmowę na osobności z tym chłopakiem. Jakoś tak bez Shownu u boku, czuł się znacznie mniej pewniej, niż poprzednimi razami. Naprawdę mógł zakładać najgorsze scenariusze. Jooheon zazwyczaj był ciepłą kluchą, ale bardzo łatwo jego ognisty temperament, mógł sprawić, że straci nad sobą panowanie, wtedy zamieniał się w ludzką wersję, bomby atomowej.

-Nie wiem o czym mówisz- odwrócił wzrok.

-Nie poniżaj się bardziej, co?- prychnął. - Naprawdę nie możesz dać mu spokoju? Co złego w tym, że jest gejem, co? Nagle wyrosły mu piórka z tyłka i zaczął macać wszystkich dookoła? Dlatego się na niego uwziąłeś, czy jak?

Yoo momentalnie się ożywił, słysząc wypowiedź swojego rozmówcy. Teraz poniekąd miał pewność, co do swoich przypuszczeń.

-Tak bardzo chcesz go przede mną bronić, że nawet zacząłeś wymyślać jakieś bzdurne kłamstwa? Kto z naszej dwójki jest bardziej żałosny?

-Myślę, że w tej dziedzinie, to akurat nie mam z tobą szans- wzruszył ramionami. - I nie muszę ci się tłumaczyć z tego, co mówiłem Minhyukowi, ale radziłbym się zastanowić, czy to na pewno byłem ja- prychnął.

Czym była ta nutka niepewności, którą poczuł w tamtym momencie? Minhyukowi przecież skądś musiały się wziąć te wszystkie chore rzeczy w głowie. Ktoś ewidentnie musiał mu je wpoić do głowy, a jeżeli nie był to Jooheon, to... Kto to mógł być?

-Co mu ostatnio rozbiłeś, co? Co zjebałeś tym razem?- Zapytał.

-Nic nie zrobiłem! On...- Urwał. - Rzucił się na mnie! Chciał mnie pocałować- warknął.

Huh? Dlaczego tak się stało? Dlaczego wypowiedział właśnie te słowa? To było oczywiste kłamstwo, które w bardzo łatwo sposób można było wykryć. Ten nikły uśmiech na twarzy Jooheona, zdradzał, że nawet przez chwilę nie uwierzył w tę wymówkę. Musiał znać prawdziwą wersję wydarzeń i w obecnej chwili nawet Kihyun bardziej zaufałby Minhyukowi niż samemu sobie.

-Zniknij z jego życia, dobrze? Nie mieszaj mu w głowie i nie psuj jego związku- przymknął na moment oczy. - Daj mu po prostu być szczęśliwym.

Poczuł prawdziwy cios w potylice, miał wrażenie jakby na chwilę go coś zamroczyło. Prawda była jednak taka, że nie spodziewał się usłyszeć tego, że Minhyuk zdążył już znaleźć sobie pocieszenie, nie chciał do niego startować, ale... Naprawdę szybko się pozbierał, jak na taki wielki zawód, który rzekomo przeżył.

-Nie wierzę ci- odpowiedział pewnie.

Jooheon skłamał raz, więc mógł zrobić to jeszcze wiele, wiele razy.

-Nie musisz mi wierzyć- wzruszył ramionami. - Ale jeśli jest w tobie coś z tego Kihyuna, którego znaliśmy i kochaliśmy, to naprawdę powinieneś się od nas odpierdolić. To nie jest takie trudne- uśmiechnął się lekko. - Teraz masz jego, tego całego Shownu i jego psychopatycznego znajomego. Tworzycie razem naprawdę wyjątkową paczkę. Trzymaj się ich.

-Co tutaj robicie?- Usłyszeli ostry, stanowczy głos.

Kihyun poczuł, jakby ktoś zdjął właśnie wielki kamień z jego barków. Ponownie mógł odetchnąć.

Obydwoje, niemalże w tym czasie odwrócili się w kierunku Hyunwoo, który wyglądał na naprawdę przejętego zaistniałą sytuacją. Nie patrzył on jednak na Kihyuna, swój ostry wzrok miał utkwiony w Jooheonie, który odwrócony w jego stronę, uśmiechał się z czystą satysfakcją. To przywodziło na myśl, że ta dwójka musiała mieć ze sobą jakieś powiązania... I zdecydowanie nie chodziło o ich ostatnie stracie, którego był świadkiem. W tym było zdecydowanie coś więcej.

-Nie musisz się bać- odezwał się po chwili Joo, odstępując od Kihyuna. - Będę się już zbierał do mojego pedalskiego znajomego- posłał wymowne spojrzenie w kierunku Yoo. - A wy...- Przerwał, spoglądając na Shownu. - Samce alfa, możecie sobie rozmawiać, romansować, czy cokolwiek chcecie tam robić.

Nie było trudno zgadnąć, dlaczego Lee zdecydował się na zakończenie tutaj tej wymiany zdań. W pojedynku z Sonem i tak nie miałby żadnych szans, więc jedyną opcją było odstąpienie. Jednak odchodził od nich jako wygrany z tego starcia, zasiał jakąś dziwną niepewność w sercu Kihyuna. Sprawił, że zaczął wątpić, czy rzeczy, które uważał za pewniki. Na pewno nimi są.

-Wszystko dobrze?- Usłyszał nad sobą, głos swojego dzisiejszego wybawcy.

-Czuję się jak księżniczka uratowana przed złym smokiem- zaśmiał się cierpko.

-O czym rozmawialiście?- Zapytał ostrożnie.

Widać było po nim zmartwienie, za które Kihyun był najzwyczajniej w świecie wdzięczny. Obecnie znajdował się w sytuacji, w której stracił swoich znajomych. Minhyukowi przecież odwaliło po tym jak został odrzucony, Jooheon stał się jakimś czarnym charakterem, a Hyungwon... Jego utrata bolała najbardziej, bo paradoksalnie, to na niego Kihyun liczył najbardziej. W zamian dostawał jedynie wiadomości bez odpowiedzi.

W rezultacie pozostał mu Shownu, który zawsze zjawiał się, kiedy był potrzebny. Oferował swoją pomoc, nie pytał i nie oceniał. Po prostu był obok. Był tym wszystkim co Yoo utracił, a za czym tak szaleńczo tęsknił.

-Minhyuk znowu zaczął wariować- wyznał, krzywiąc się. - Jooheon myślał, że to moja wina.

- A jaka jest prawda?

Kihyun milczał przez chwilę, by posłać najszczerszy uśmiech w stronę swojego rozmówcy.

-Prawda jest taka, że znowu mu się coś uroiło- jego spojrzenie momentalnie stało się smutniejsze. - Lepiej będzie jak dam sobie z tym spokój- zadecydował, zrównując się z Shownu.

-Mądra decyzja- pokiwał głową, obejmując go przyjaźnie ramieniem.

~~~

*Rzuca wszystko*

No ja nie wiem!

Naprawdę nie wiem...

Witajcie!

To przede wszystkim

Święta, święta i ten... Po nich

Mam nadzieje, że spędziliście je naprawdę wyjątkowo

Pozdrawiam moją wenę, która kopnęła mnie w momencie, w którym zdecydowanie nie powinna była tego robić

Cudowna jest

Ale wracając do początku!

No ja nie wiem!

Dlaczego ciąży na mnie taka straszliwa klątwa?

Dlaczego muszę żywić nienawiść do każdego z moich głównych bohaterów?

(Minhyuk, jakby ktoś miał wątpliwości)

Losie... Czemu?

Wszyscy są jacyś tacy rozmemłani, miękcy jak kluchy jakieś

(Wonho x2 i teraz Minhyuk)

(Jakby ktoś nie wiedział xD)

(Kocham pisać oczywiste rzeczy)

(Kocham też dawać dużo bezsensownych nawiasów)

Ugh!

Może się stresują, bo praktycznie są na świeczniku?

Kto wie >.<

Wiem!

Zabije go po prostu ^ ^

Dzięki za podpowiedź

Wiedziałem, że mogę na Was liczyć

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro