Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXV




Czy był samotny? Był.

Miał tylu wspaniałych znajomych, bo przecież Minhyuk, Jooheon, a wraz z nim i Changkyun, a nawet zapewne i Kihyun. Z pewnością pośpieszyliby mu z odsieczą, gdyby tylko im pokazał, jak źle się czuje. Byli osobami niezaprzeczalnie dobrymi, o czystych sercach i doskonale zdawał sobie sprawę, że dla żadnego z nich nie byłoby kłopotem tutaj przyjechać. Nie ważne, którego z Państwa Lee by o to zapytał, stanęliby u jego drzwi po kilku sekundach.

Wybrał jednak milczenie. Ciszę, która każdego wieczoru doprowadzała go do szaleństwa, wolał rozpraszać ją włączając wszystkie posiadane przez jego rodzinę telewizory, czy radia i nawet nie poświęcał czasu na przystanięcie przy nich czy posłuchanie. Chodziło tutaj o to pozorne uczucie czyjejś obecności. Również tę samą taktykę stosował w przypadku wielkiego domu, położonego na obrzeżach miasta, który pogrążony w mroku, stawał się prawdziwym i zimnym zamczyskiem. Co więc takiego wymyślił sobie wtedy, niespełna dziesięcioletni Hyungwon? Gdy tylko Pani Oh kończyła praca, zaraz przed tym jak zaczęło się na dobre ściemniać. Chodził po domu, zapalając wszystkie światła. Ten sam zwyczaj stosował po dziś dzień.

Chciał czuć, że nie jest sam. Bał się być sam.

To wszystko oczywiście brzmiało strasznie depresyjnie i stawiało Hyungwona w świetle osoby skrajnie skrzywdzonej i nie radzącej sobie z otaczającym go światem. Jak jednak mylne było to wrażenie. Do wszystkiego podobno dało się przyzwyczaić, a Hyungwon przecież wiecznie samotny nie bywał. To dom zionął tak straszną pustką, sprawiając, że zazdrościł każdemu ze swoich znajomych, którzy wraz z przyjściem na świat otrzymali jeden z najcenniejszych darów. Rodzinę.

Można powiedzieć, że mimo chwil zwątpienia i napadającego go smutku, radził sobie całkiem dobrze.

Tamtego wieczoru padało i gdyby nie fakt, że znajdował się gdzieś obok drzwi, to zapewne nie usłyszałby dzwonka wideo-domofonu, który sprawnie zostałby zagłuszony przez działające sprzęty. Bez jakichkolwiek większych uprzedzeń podszedł do urządzenia, które raz jeszcze wydało z siebie ten irytujący dźwięk.

Hoseok... Tego człowieka ze wszystkich innych spodziewał się tutaj zdecydowanie najmniej. Uniósł lekko brew do góry, jeszcze przez chwilę obserwując jego przemoczoną osobę, krople kapiące z jego włosów, drżącą szczękę i dłonie pocierające, zapewne zmarznięte, ramiona. Chłopak ubrał się naprawdę lekko, jak na panującą pogodę, czy zbliżającą się porę roku.

-Co tutaj robisz?- Zapytał zimno.

Shin drgnął lekko zaskoczony, spoglądając w obiektyw, obserwującej go kamery.

-Mam dla ciebie... dokumenty ze schroniska- mruknął.

To zawahanie wcale nie uszło uwadze Hyungwona. Widział jakąś dziwną niepewność na jego twarzy, zirytowanie mieszające się z czymś czego nie potrafił określić.

-Pani Kim mogła do mnie zadzwonić- stwierdził. - Mogłem przyjechać na miejsce, nie musiałeś się tutaj fatygować- ciągnął. - I jakie dokumenty może mieć dla mnie schronisko?

-Nie wiem- warknął agresywnie. - Po prostu miałem ci je przynieść i sobie pójść, nic więcej.

-Wrzuć je do skrzynki w takim razie.

-Zmokną- stwierdził błyskotliwie. - Wszyscy mówią, że jesteś jakiś supermądry, ale widzę, że ja mam więcej oleju w głowie niż ty.

Hyungwonowi lekko drgnęła brew na tak odważne stwierdzenie. To nie tak, że po prostu uważał swojego rozmówce za głupiego. Uważał go za niewychowanego, głupiego troglodytę, a to już zmieniało postać rzeczy.

-Nie pobije cię przecież- przewrócił oczami.

-Jeżeli chciałeś mnie tym przekonać, to ci się nie udało.

-Powinieneś grzeczniej zwracać się do starszych - prychnął.

-Powinieneś szanować gospodarza domu do którego chcesz wejść- odpyskował.

-Nie chcę tam wchodzić- zaprzeczył szybko. - Chcę po prostu dać ci te pieprzone dokumenty i iść do domu- wyglądał na naprawdę wściekłego. - Zresztą, mam to gdzieś- stwierdził błyskawicznie i znacznie łagodniej w stosunku do poprzednich słów. - Zostawię ci je tutaj i będzie po sprawie. Nie mam czasu się z tobą użerać.

-Dobrze- westchnął. - Wpuszczę cię- mruknął, zrezygnowany. - Ale jeżeli coś ukradniesz, to...

-Za kogo mnie masz?- Oburzył się. - Nie jestem złodziejem.

Chae jednak nie ustosunkował się do tych słów, a jedynie nacisnął guzik, otwierając furtkę, przed którą znajdował się jego rozmówca. Nie był przekonany czy dobrze robi, ale chciał mieć to już z głowy. Poza tym, jeżeli to faktycznie były jakieś dokumenty ze schroniska, to może rzeczywiście należałoby na nie jakoś zerknąć. Nawet jeżeli wiązało się to ze stanięciem twarzą w twarz z Hoseokiem.

-Ja pierdole- zaczął, Hoseok, kiedy tylko Hyungwon otworzył frontowe drzwi. - Zabieraj te pieprzone papierzyska- rozkazał, wyjmując spod bluzy, lekko przemoczoną już teczkę.

-Są mokre- stwierdził smutno.

-Gdybyś mnie łaskawie nie przepytywał, to może byłby nieco bardziej suche, geniuszu- prychnął. - Będę spierdalał stąd... To nie na moje nerwy.

-Czekaj- poprosił, łapiąc swojego rozmówcę za rękaw przemoczonej bluzy.

-Czego?

Wszystko w nim krzyczało, że to zdecydowanie nie jest najlepszy pomysł, na jaki kiedykolwiek wpadł, ale jednocześnie... Nie mógł go puścić w takim stanie na zewnątrz, chłopak i tak już cały się trząsł i ociekał wodą i jeżeli spędzi choć chwilę dłużej na dworze, to z pewnością nabawi się jakiś nieprzyjemności. Nawet jeżeli wyrządził mu tyle krzywd, to czy naprawdę Hyungwon powinien mu odwdzięczać się tym samym? Obydwoje byli przecież ludźmi.

Wiele odwagi kosztowało go, by zebrać się na wypowiedzenie następnych słów. Wierzył jednak, że Hoseok w najlepszym przypadku po prostu go zbeszta i nie dojdzie do żadnych rękoczynów.

- Nie chcesz może napić się czegoś ciepłego? Zjeść?- Odezwał się cicho, spuszczając wzrok. - Mogę też wysuszyć twoje ubrania... Chociaż nie...

Shin wyglądał jakby coś ciężkiego uderzyło go w tył głowy. Zapewne ta propozycja zdziwiła go bardziej niż samego Hyungwona.

-Nie uważasz, że za mało się lubimy, żeby robić takie rzeczy?- Zaśmiał się krótko. -Musisz być zdrowo walnięty proponując to.

-Potraktuj to jako spłatę długu- poprosił.

-Nie wydaje mi się, żebyś miał jakikolwiek dług wobec mnie- zmarszczył brwi, krzyżując ręce na piersi.

-Styczeń... Rok temu- powiedział, prawie mechanicznie. - Wiem, że...

-Słuchaj!-Warknął, niebezpiecznie się zbliżając. - Nie wiem co sobie wyobrażasz, ale...

-Proszę- szepnął. - Tylko tyle -jego oczy momentalnie zrobiły się wilgotne i nie było możliwości, by Hoseok tego nie zauważył.

-Ja pierdole- odsunął się, warcząc pod nosem. - Jesteś zdrowo powalony, wiesz? Powinieneś mnie wyrzucić z tego domu, nie gadać ze mną, a jeszcze ty tworzysz jakieś bajeczki i prosisz, żebym tu został- wyliczał łagodniejąc. - Co jest z tobą właściwie nie tak, co? Masz jakieś problemy z głową? Uderzyłem cię kiedyś za mocno? A może masz syndrom sztokholmski, co?

Hyungwon kulił się z każdym kolejnym zadanym pytaniem, jakby Hoseok rzucał w jego stronę dobrze naostrzonymi nożami. Spodziewał się czegoś takiego, ale i tak czuł się naprawdę źle z tego powodu.

Jego niezapowiedziany gość, nie trudząc się jakimkolwiek pożegnaniem, otworzył gwałtownie drzwi, spotykając się z deszczem, który nieprzerwanie padał. To był ten moment kiedy się zawahał i jeszcze raz, spojrzał na Chae, który również mierzył go wzrokiem.

-Zostanę- powiedział ostrożnie. - Ale pod jednym warunkiem- zaznaczył. - Wezwiesz mi taksówkę, mam cholernie daleko do domu.

-Zgoda.

Nie musiał się nawet zastanawiać nad tą odpowiedzią. Byłby zdolny zapłacić za przejażdżkę po całym mieście, jeżeli byłoby trzeba.

***

-W sumie...- Zaczął, po zdecydowanie zbyt długiej chwili ciszy. - Będąc w domu takiego panicza jak ty, spodziewałem się jakiejś wołowiny, a nie... cholernie przesolonej jajecznicy i zwykłej herbaty- skrzywił się, patrząc na zawartość swojego talerza. Nadal mając w ustach ten słony smak potrawy, którą mu zaserwowano

-Przepraszam- mruknął speszony. - Nie za bardzo umiem gotować- wyznał. - Daj mi talerz, odniosę to do kuchni i najwyżej zamówię coś...

-Nie- zaprotestował szybko, nabierając na talerz kolejną porcję jajek. - To jest moje, więc  po prostu to zjem- stwierdził, wpakowując sobie kawałek do ust.

Hyungwon mimowolnie się uśmiechnął. Oczywiście nie powinien tego robić, ale coś w tym agresywnym i wulgarnym chłopaku sprawiało, że nie mógł powstrzymać kącików swoich ust, przed podążeniem nieco ku górze.

-I z czego się tak cieszysz?- Warknął, patrząc ostro na chłopaka, siedzącego nieopodal.

To była zaledwie chwila, której gospodarz tego domu, szybko zreflektował się i ponownie przybrał kamienną twarz. Nie za bardzo widziało mu się prowokowanie tak niebezpiecznego gościa.

-Po prostu... -Zaczął. - Myślę, że całkiem dobrze wyglądasz w moich rzeczach- palnął.

Hoseok spojrzał na swój tors, na którym znajdowała się jedna z tych drogich koszulek, na którą normalnie nie było go stać, a która obecnie tak nieprzyjemnie opinała jego ciało. Zdecydowanie była zbyt mała, jak na kogoś jego postury, jednak na Hyungownie musiała leżeć idealnie. Trochę zajęło, by Wonho zgodził się ją założyć, uprzednio oddając swoje rzeczy do wysuszenia. Chłopak zdecydowanie wolał zostać w swojej, bo choć była trochę wilgotna, to przynajmniej nie sprawiała takiego dyskomfortu.

-Daruj sobie te komentarze, bo naprawdę coś ci zrobię - zagroził.

-Przepraszam- odwrócił wzrok.

Kolejna chwila ciszy, w której Hoseok mierzył się z  częścią swoistej wersji kopalni soli, a Hyungwon dyskretnie na niego spoglądając, zastanawiał się nad podjęciem jakiekolwiek tematu.

-Wtedy w styczniu...- Zaczął cicho.

Ostatecznie to Shin okazał się być tym, który postanowił zakończyć panującą między nimi niezręczność, choć wybrał sobie naprawdę ciekawy sposób, bo poruszanie tak drażliwego dla Hyungwona tematu...Mogło różnie się skończyć.

-Tak?- Chciał dać mu jakiś znak, by kontynuował swoją myśl.

-Próbowałeś to jeszcze robić?- Odłożył widelec na talerz, spoglądając głęboko w oczy swojemu rozmówcy. - No wiesz...

-Nie- odpowiedział natychmiast. - Po tym co wtedy się stało...- Urwał, nie przerywając kontaktu wzrokowego. - Nie miałem ochoty próbować jeszcze raz- uśmiechnął się smutno.

-To dobrze- mruknął, bardziej do siebie.

-Dlaczego o to pytasz? Myślałem, że nie pamiętasz.

-Tak... po prostu, byłem ciekaw- wzruszył ramionami.

Jego przyjaciele nie potrafili zrozumieć, dlaczego do tej pory nie doniósł na Shina i tym samym zakończył całe to cierpienie, z którym musiał mierzyć się niemalże każdego dnia. Nie potrafili oni innego punktu widzenia, ale czy można było ich winić? Nie wiedzieli o wszystkim, co się między nimi wydarzyło.

Wdzięczność jednak powinna mieć swoje granice, prawda? Wydaje się, że Hoseok przekroczył je w momencie, w którym pierwszy raz podniósł rękę na Hyungwona, ale mimo tego... Ten nie potrafił zmienić tego stanu rzeczy. Był mu zbyt dużo winien, by od tak móc pójść dalej.

-Dziękuję - odezwał się cicho.

Wonho momentalnie zmarszczył brwi, na chwilę przerywając żucie.

-Za co?

-Że wtedy tam byłeś- spojrzał gdzieś w bok.

-Jesteś zdrowo powalony, że dziękujesz komuś, kto regularnie cię bije- prychnął. - Ale spoko, nie ma za co.

~~~

Witajcie

Póki mam jeszcze Waszą uwagę, to chce zadać Wam pewne pytanie

Jak Wam na chwilę obecną podoba się opowiadanie?

Fabuła, wykreowane postacie, czy coś co tam jeszcze sobie zażyczycie

Nie musicie odpowiadać na to pytanie

Jest ono czysto poglądowe, więc nie zaprzątajcie swoich główek ^ ^

Dobra!

A teraz ta nieśmieszna anegdotka z mojego ostatniego życia

Jak myślicie? Co robi Ałtor późno w nocy?

JAK MIŁO, ŻE PYTACIE!

Otóż, stwierdziłem sobie:

"Kurde... Nie jest tak późno, a lekarza mam dopiero na 15... Ciul, włączam yt"

To był błąd

Nie pytajcie jaką droga przebyłem od śmiesznych filmików z kpop'u do 40 minutowego filmiku na temat Chanbaeka

Człowieczka wszystko tam wyjaśniała! Rzucała zdjęciami, faktami, wywiadami

W-S-Z-Y-S-T-K-I-M

Ja się nie znam na shipach, okej? W mojej głowie funkcjonuje tylko takie coś jak Hyungwonho

Ale po tym (całkiem długim czasie) zrozumiałem, dlaczego wszędzie migały mi opowiadania o Chanbaekach xD

I wiecie co?

Musiałem się tym z Wami podzielić '-'

Ja już się zamykam~

Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieje, że ten Hyungwonowy rozdział Wam się podobał~

(Jeżeli komuś się wydawał jakiś dłuższy, to i owszem xD Taki był)

W razie jakichkolwiek pytań, czekam wiernie w komentarzach!

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro