Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXIV

Zdecydowanie nie powinien tego robić, nie był przecież żadnym wariatem, by zadawanie sobie samemu bólu sprawiało mu przyjemność. Zdecydowanie zbyt daleko mu było do takich praktyk, więc... Dlaczego nadal wpatrywał się w wyświetlacz swojego telefonu, zamiast natychmiast odrzucić połączenie? Dlaczego nie działał tak jak podpowiadał mu rozum?

-Halo...?- Zapytał cicho, jakby bojąc się tego, co może usłyszeć od swojego rozmówcy.

-O! Odebrałeś - ucieszył się. - Bałem się, że mnie zignorujesz, czy coś- zaśmiał się cierpko.

-Dlaczego do mnie dzwonisz?

Kihyun nie odpowiedział od razu na to pytanie, co pozwalało Minhyukowi zanotować coraz to więcej szczegółów z otoczenia swojego rozmówcy, takich jak ciężki oddech, pociągnięcia nosem, czy samochody jeżdżące gdzieś w oddali, które w jakiś sposób przypominały te jego, jeżdżące za oknem.

-Dzwonię z powodu Hyungwona- wyznał. - Chcę wiedzieć jak się czuje...- Kontynuował słabo.

Lee całkowicie nieświadomie, spiął wszystkie mięśnie. Nadal przeżywał rozmowę z Hyungwonem w gabinecie higienistki, czuł, że coś wymyka mu się z rąk i nie bardzo może cokolwiek na to poradzić.

-Dlaczego dzwonisz do mnie?- Warknął, zirytowany. - Powinieneś jego się pytać o takie rzeczy, a nie mnie...

-Boje się,Minhyuk- przerwał mu.- Boję się i jest mi wstyd... Mam tylko ciebie, tylko ty możesz mi powiedzieć jak on się czuje.

Przymknął na chwilę oczy, wsłuchując się w ponury głos chłopaka, który wbijał coraz to ostrzejsze szpile w jego serce. Yoo zdecydowanie grał nieczysto. Trudno było tylko stwierdzić, czy faktycznie robił to nieświadomie.

-Nie jest z nim dobrze- odpowiedział, ostatecznie. - Najwyraźniej jest chory na głowę, skoro nie chce zareagować w jakikolwiek sposób.

-Starałem się dowiedzieć o co im poszło- odezwał się cicho. - Ale prawie za to oberwałem i... Naprawdę nie wiem co powinienem robić- westchnął.

To było naprawdę frustrujące. Sam fakt utrzymywania kontaktu z tym chłopakiem sprawiał już mu ból, a do tego on cały czas zdawał się na nim polegać. Jak miał odejść, kiedy cały czas zdarzały się takie rzeczy? Widocznie czas, który spędzili obok siebie, sprawiał, że podświadomie chcieli na sobie polegać.

Problem w tym, że Minhyuk już tego nie chciał, ponieważ znacznie wcześniej niż Kihyun mógł przekonać się jak bardzo to boli.

-Nie powinieneś do mnie dzwonić- zmienił temat.

Z jeden strony czuł swego rodzaju satysfakcje, że Yoo chociaż spróbował dowiedzieć się gdzie leżał początek konfliktu pomiędzy Hyungwonem i Wonho. Z drugiej zaś strony, chłopak robił tak niewiele, jeżeli chodziło o zapobieganie temu, co najgorsze.

-Ale...

-Nie czuję się z tym dobrze- kontynuował, zaciskając mocniej dłoń, w której trzymał telefon.

-Nie rób mi tego...- Poprosił.

- I mam czekać, aż kolejny raz mnie obrazisz? Albo kiedy kto wie, co jeszcze tam sobie wymyślisz? Ja nie mam tyle siły,Kihyunnie...

-Ale ja naprawdę nie wiem co robię źle- dało się usłyszeć przejęcie w jego głosie.- Chciałbym coś powiedzieć, ale na każdym kroku mam się bać, bo coś może cię urazić? Nie możemy się tacy stać...

Naprawdę nie wiedział co powinien odpowiedzieć mu na jego słowa. Dalej mogli toczyć tę bezsensowną rozmowę, mógł się także rozłączyć i już nigdy więcej nie odebrać, miał w rzeczywistości tyle różnych ścieżek, którymi mógł pójść, a jednak z całych sił trzymał się swojego miejsca przy Kihyunie, które już wcale do niego nie należało.

-Chcesz może pójść na spacer?

Zmarszczył brwi, słysząc taką niecodzienną propozycje. Było już zdecydowanie zbyt późno na jakiekolwiek eskapady, dodatkowo dotarcie gdziekolwiek zmarnowałoby tylko cenny czas.

-To nie jest najlepszy...

-Jestem pod twoim blokiem- zaczął szybko. - Tak... Jakoś wyszło.

Chwilę mu zajęło zdecydowanie, co tak właściwie powinien zrobić. Świadomie wybrał jedną z najgorszych dla siebie opcji, jeżeli Hyungwona i Minhyuka coś łączyło, to na pewno podejmowanie naprawdę dziwnych i niezrozumiałych dla nikogo decyzji.

Problem w tym, że Lee swoje wybryki mógł tłumaczyć byciem zakochanym, a Hyungwon...?

-Czekaj- poprosił. - Już do ciebie schodzę.

Schodząc po schodach, modlił się by i to spotkanie nie zakończyło się tak jak wszystkie poprzednie. Nie chciał raz jeszcze płakać przez osobę, w której tak potwornie się zadłużył.

-Szybki jesteś- zaczął, z uśmiechem, kiedy tylko Minhyuk wyszedł na zewnątrz.

-I tak nie mamy za dużo czasu- mruknął. - Nie chciałem go dodatkowo marnować.

-To miłe- uśmiechnął się, ruszając przed siebie. - Nie sądziłem, że będziesz chciał ze mną gdziekolwiek wyjść.

-Skoro i tak już tutaj przyjechałeś, to szkoda by było gdybyśmy choć na chwilę się nie spotkali.

Łagodnie mówiąc... Było niezręcznie. Zdecydowali się na kilka okrążeń dookoła bloku, w którym mieszkał Minhyuk, ale wcale nie zapowiadało się na to, by mieli wymienić ze sobą choć kilka słów. Zdecydowanie mieli na to ochotę i raz za razem któryś z nich podejmował się próby rozpoczęcia konwersacji. Była między nimi jakaś niewidzialna ściana, mur który z każdą chwilą zdawał się coraz większy. Powoli przestawali się dostrzegać.

Woleli milczeć, ponieważ każde słowo było zwiastunem kolejnej kłótni.

Dopiero kiedy mieli się żegnać, to właśnie Kihyun postarał się, by to wszystko nie skończyło się w tak zimny sposób i już kiedy Minhyuk miał odchodzić, złapał jego dłoń, prosząc go w ten sposób, by został jeszcze na chwilę. Udało się.

- Naprawdę tak skończymy? -Zapytał smutno, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że koniec tej rozmowy zdecydowanie nie mógł należeć do najweselszych.

-Ja...- Zaczął Minhyuk. - Naprawdę chciałbym przestać cię kochać, wiesz? Mówię to już kolejny raz, ale... nie spodziewałem się, że to będzie tak bolesne i męczące.

- Wszystko byłoby zdecydowanie prostsze, gdybym też się w tobie zakochał- wyznał, odchylając głowę w tył. - Nie musielibyśmy się kłócić, udawać i kończyć tego wszystkiego. To byłoby idealne, przecież i tak spędzaliśmy ze sobą większość czasu.

Minhyuk mimowolnie uśmiechnął się na słowa byłego przyjaciela. Obydwoje zdawali sobie sprawę, że nie było realnej szansy na to, by Kihyun kiedykolwiek mógł się w nim zakochać, coś w tym życiu musiałoby pójść naprawdę nie tak, by był na to choć cień szansy.

Jednak nieco pokrzepiający był fakt, że sam Kihyun o tym wspominał. Trudno było to wyjaśnić, ale Minhyuk odbierał to jako swego rodzaju akceptacje z jego strony.

-Mam nadzieje, że nie będę cię więcej ranił, wiesz?- Uśmiechnął się lekko. - Ale mam wrażenie, że nie unikniemy tego w żaden sposób.

-Może naszym przeznaczeniem jest ranić siebie nawzajem?

-Wierzysz w takie rzeczy?-Zmarszczył brwi.

-Ani trochę- wzruszył ramionami. - Ale to jest całkiem pokrzepiające... Fakt, że i tak nie możemy tego zmienić, ponieważ zostało już dawno zaplanowane - uśmiechnął się, przenosząc wzrok na ich dłonie, które nadal pozostały ze sobą splecione.

~~~

*Pluje herbatą*

TO WY JESTEŚCIE JUŻ W TYM MOMENCIE HISTORII? PRZECIEŻ ONI ZARAZ ZACZNĄ SIĘ PIEP...

>KOMUNIKAT ZOSTAŁ PRZERWANY<

Witajcie

Huhuhu

Ałtor używa capsa

TAK! MY TEŻ MAMY TEN PRZYCISK NA KLAWIATURZE

Ostatnio

(Na całe nieszczęście tego świata)

Znalazłem swoje stare opowiadania

Przez stare, rozumiem

Pierwsze

Drugie

Trzecie

Które napisałem w życiu

Myślałem, że ostatnio zaliczam jakiś regres, jeżeli chodzi o moje umiejętności pisarskie, ale po zobaczeniu tego...Stwierdziłem, że nie jest tak źle xD

*Wskazuje na wielkie ognisko za sobą*

Pozbyłem się dowodów zbrodni

Niestety żartuje

One dalej straszą ludzi w internecie

Ale szansa, że ktoś je znajdzie jest porównywalna

*Szuka dobrego porównania*

Do tego, że Kihyun i Minhyuk pocałują się przed 200 rozdziałem

Nie ma za co

Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał! :D

(Swoją drogą, to bardzo miłe, że mnie o tym zapewniacie, pod każdym rozdziałem)

W razie jakichkolwiek pytań, czekam w komentarzach~

Do napisania!

*Powstrzymał się, by nie wstawić Wonho w za ciasnym sweterku, jako przyciągacza uwagi*

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro