Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVI

           

Minhyuk przejawiał wiele naprawdę wspaniałych talentów, ale zdecydowanie jednym z najlepszych był ten, przez który chłopak zawsze zjawiał się w złym miejscu o jeszcze gorszej porze. Tak jak wtedy, kiedy czekając na autobus, który chociaż trochę miał ułatwić jego drogę do szkoły, spotkał Kihyuna.

W tamtym momencie dla chłopaka najbardziej logiczną opcją wydawało się odejście gdzieś dalej i nie narażanie się na kolejne wyzwiska ze strony dawnego przyjaciela, ale... Nie mógł tego zrobić. Wzrok, którym zmierzył go Yoo, kiedy ich spojrzenia spotkały się pierwszy raz tamtego dnia. Nie mógł go po prostu tak zostawić.

-Cześć- mruknął cicho, stając obok.

Kihyun jeszcze przez chwilę milczał, w międzyczasie chowając dłonie do kieszeni. Teraz kiedy Lee mógł przeznaczyć więcej czasu na obserwacje. Widział doskonale zadrapanie na jego policzku, które musiało być wynikiem starcia z Jooheonem, o którym dowiedział się w miniony weekend. Coś nieprzyjemnie ścisnęło żołądek Minhyuka

-Cześć- szepnął, nawet nie spoglądając na swojego rozmówcę.

O czym mieli tak właściwie rozmawiać? Nawet nie byli już przyjaciółmi! Od czasu tego fatalnego wyznania... Byli dla siebie bardziej jak śmiertelni wrogowie niż chociażby dalecy znajomi. Każde ich słowo czy wzrok, skanujący sylwetkę drugiego miał jakieś dziwne, negatywne zabarwienie.

Nie dzisiaj.

-Starałem się go powstrzymać- wyszeptał, ostatecznie decydując się na spojrzenie w oczy Minhyukowi, który wcale nie pozostawał mu dłużny.- Shownu...- Sprecyzował- naprawdę starałem się go powstrzymać, ale...- Zamilkł- Czy z Jooheonem wszystko jest dobrze?- Zapytał nieśmiało. - Nawet nie odczytuje moich wiadomości- wyznał.

-Jest w dobrych rękach- zapewnił. - Nie musisz się martwić, czuje się naprawdę dobrze. Był tylko trochę zły.

Przez chwilę nawet chciał wspomnieć w czyich to rękach ich wspólny przyjaciel czuje się tak dobrze, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. To była sprawa, którą Joo i Kihyun musieli załatwić między sobą, zresztą... Chłopak naprawdę źle znosił, w jego opinii, nagłe zmiany orientacji swoich znajomych. To zdecydowanie nie był czas na mówienie takich rzeczy.

Uśmiechnął się.

Na twarzy Yoo pojawił się nikły uśmiech, który musiał być dowodem na to, że... No właśnie. Dowodem na to, że Kihyun wcale się nie zmienił od tamtego wyznania. Nadal pozostawał tym miękkim i czułym chłopakiem, który martwi się i troszczy o swoich przyjaciół. Człowiekiem, który podkrada frytki, kiedy nie patrzysz i który nie zacznie jeść pizzy, póki nie zrzuci z niej każdej pieczarki.

Dopiero teraz mógł dojrzeć, że wszyscy pozostawali tacy sami, a mimo to coś sprawiało, że już nie mogli stać obok siebie, by cieszyć się swoją obecnością.

-A ty? Jak się trzymasz?- Zapytał niepewnie.

-Tamta sytuacja  z Shownu i Hoseokiem- zaczął. - Naprawdę nie wiedziałem, że Hyungwon tak zareaguje- wyznał skruszony, nieco spuszczając głowę. - Powinienem był się tego domyślić, przewidzieć i trzymać się z daleka, a teraz... Jest mi tak strasznie głupio z tym wszystkim.

- Myślę, że on się wcale na ciebie nie gniewa- rzucił lekko. - Znasz przecież Hyungwona- uśmiechnął się lekko. - Wystarczy, że wyjaśnisz całą sytuację i będzie po wszystkim.

-Gdyby to było takie łatwe- westchnął.

-Czasami sami utrudniamy niektóre rzeczy.

-Zaczynasz mówić jak Hyungwon- zaśmiał się krótko, co również momentalnie poprawiło humor Minhyukowi.

-Widzisz? Musisz to z nim wyjaśnić i szybko go ode mnie zabrać- mówił z uśmiechem.

Kihyun jeszcze przez jakiś czas utrzymywał go na swojej twarzy, by w pewnym momencie stracić cały entuzjazm.

-Nienawidzicie mnie, prawda?- Zapytał cicho.

Widocznie Yoo naprawdę nie chciał zadawać tego pytania, przejeżdżające nieopodal samochody, prawie całkowicie zagłuszyły skruszony głos chłopaka. Na całe szczęście znajdował się zbyt blisko, by mogły to zrobić.

-Nie- wyznał.

Kihyun wyglądał na naprawdę zaskoczonego taką odpowiedzią.

- W zasadzie to...- Urwał- Tęsknie za tobą.

Był w pełni świadomy tych wszystkich gorzkich słów, którymi w przeszłości uraczył go ten chłopak. Wiedział, że przyznając się do czegoś takiego, kolejny raz wystawił się na atak, nie widział jednak powodu, by kłamać. Nawet jeżeli Kihyun zachowywał się podle, to powinien przynajmniej znać prawdę.

Nienawiść prowadziłaby tylko do jeszcze większej tragedii.

-Przepraszam- kontynuował. - Nie chciałem cię wtedy popchnąć i wyzywać- westchnął. -Poniosło mnie, bo martwiłem się o Hyungwona. Myślałem, że specjalnie tam stanąłeś żebyśmy cię zobaczyli i.... Naprawdę głupio to wszystko wyszło.

Zapewnił Chae, że nigdy nie przeprosi Kihyuna za to, co stało się tamtego dnia. Wtedy nie widział możliwości na szczerą rozmowę między nimi, a teraz? To było zwykłe spotkanie na przystanku. W tej chwili mogli rozmawiać normalnie, nie mając w planach zaczęcia obrażania drugiej strony.

Co było z nimi nie tak?

-Dziękuję - szepnął w odpowiedzi Yoo, spoglądając gdzieś w dal. - Naprawdę dziękuję.

Nie usłyszał przeprosin za to wszystko, co się stało. To było zwykłe podziękowanie. W zasadzie to Minhyuk chyba nie oczekiwał niczego więcej ze strony swojego rozmówcy. Nie mógł go w jakikolwiek sposób zmusić do przeprosin, czy zmiany swoich własnych poglądów. W zamian, cieszył się z możliwości normalnej rozmowy z nim. Po tych wszystkich wydarzeniach, jakie miały ostatnio miejsce, to i tak było niezwykle dużo.

Dzisiejsze spotkanie dawało mu jakąś dziwną nadzieje, że ta tragedia, na którą spisywał ich relacje, nie jest chyba aż tak wielka, bo oto wśród tych zgliszczy, niegdyś wspaniałej przyjaźni, obydwoje odnaleźli wspólne drzwi, przez które mogli, choć na chwile się dojrzeć.

-Nie wsiadasz?- Zapytał zaskoczony Minhyuk, kiedy zorientował się, że Yoo nie idzie za nim w kierunku autobusu.

Chłopak jakby wyrwał się z letargu, momentalnie czujniej spoglądając w twarz swojego rozmówcy.

-Nie- odpowiedział krótko. - Ja...- Rozejrzał się nerwowo po przystanku. - Zapomniałem czegoś z domu, pojadę następnym- podrapał się w tył głowy, z niewinnym uśmiechem.

To było oczywiste kłamstwo i Lee nawet nie musiał się zastanowić, by je wychwycić. Nie chciał jednak drążyć tego tematu. Były przyjaciel zapewne musiał mieć jakiś powód takiego zachowania... Problem w tym, że Minhyuk w życiu by nie przypuszczał, że tak szybko będzie mu dane go poznać. Już kiedy autobus odjeżdżał z przystanku, zauważył Shownu, który cały zdyszany podbiegł do Yoo i z uśmiechem na twarzy mówił coś w jego stronę, a Ki... Jego uśmiech posłany w kierunku człowieka, w którego stronę nie powinien się uśmiechać...

Cała ta scena sprawiła mu jakiś dziwny ból, natychmiastowo zmuszając do odwrócenia wzroku i zaciśnięcia dłoni na materiale swojego plecaka, który tradycyjnie spoczywał na jego kolanach. Jakieś dziwne uczucie przeszywało jego serce.

Czym była ta straszna niepewność na widok tej dwójki? Dlaczego bał się, że oni...

~~~

Witajcie

Choroba vs Autor

Część druga

Już w kinach

Tak, zdecydowanie jest zabawne

Ale hej!

Mamy sukces :D

Ściąłem włosy, a mój chłopak powiedział, że ze mną nie zerwie >.>

Teraz liczyć, że wilk okaże się równie łaskawy

(Nie, nie ściąłem się na łyso, taki odważny to ja nie jestem)

Uh uh uh

Mamy jakieś przejawy naszych Kihyuków, co?

Marne, bo marne

Ale przynajmniej są! :D

Przynajmniej nie wyzywają się od rowerów

Więc dla mnie to jest sukces

Dobra!

Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność

Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał

Do zobaczenia!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro