
XI
Czy był szczęśliwy? W chwili obecnej było to naprawdę trudne do stwierdzenia, bo jak wszyscy, miewał te gorsze i lepsze dni, jednak z zadowoleniem trzeba było przyjąć fakt, że świat nie okazywał się tak brutalny, jak to na początku mogło się wydawać. Życie bez Kihyuna, nadał było życiem.
-Wpadniesz do mnie?- Zapytał, kiedy razem przemierzali szkolny plac, kierując się prosto w stronę bramy.
-Znowu?- Hyungwon wcale nie wyglądał na zdziwionego, czy zmieszanego propozycją chłopaka. Brzmiało to bardziej jakby się o niego zwyczajnie martwił.
-Nie chce mi się samemu siedzieć, a tylko ty ze mną wytrzymujesz- wzruszył ramionami.
Trzeba było przyznać, że w zasadzie to Minhyuk wcześniej nie zarejestrował, jak mało ma w rzeczywistości znajomych. Do bycia szczęśliwym wystarczało mu to, co zwykle miał, ale to bardzo szybko się posypało. Jooheon, okazało się, że jest szczęśliwie zakochany w chłopaku, którego boi się komukolwiek przedstawić, a Kihyun... Kihyun bawi się w jakiegoś wrednego szeryfa cierpienia, którego jedynym obowiązkiem jest uprzykrzanie życia swojemu ex-przyjacielowi.
Hyungwon skrzywił się, a Minhyuk momentalnie wiedział, że wyższy zaraz mu odmówi.
-Dzisiaj umówiłem się z Jooheonem na korki- uśmiechnął się przepraszająco.
-Na korki- powtórzył. - On musi być naprawdę trudnym uczniem, bo coś często musi cię prosić o pomoc- prychnął, już doskonale zdając sobie sprawę, co w słowniku Hyungwona i Jooheona oznaczają „korki".
Chae uśmiechnął się lekko, zauważając zmianę w tonie chłopaka.
-Czego się nie robi dla przyjaciół, prawda? – Westchnął.
Minhyuk zatrzymał się gwałtownie, ale nie był pierwszym, który to uczynił, bo dosłownie chwilę wcześniej, to właśnie Hyungwon, stanął jak wryty, z szeroko otwartymi oczami. Lee nie potrzebował wiele czasu, by zarejestrować co wywarło, aż tak duże wrażenie na jego przyjacielu.
I mimo wszystko chyba wolałby czegoś takiego nie widzieć. Zaraz przy szkolnej bramie stała grupka składająca się z dobrze im znanych osób, gdzie obecność Shownu i Hoseoka była jeszcze zrozumiała, to stojący razem z nimi Kihyun, był jak policzek, którego nie można było puścić płazem.
-Śmieć- warknął Lee, nie mogąc powstrzymać swojej złości.
Słysząc te słowa, przyjaciel momentalnie wyrwał się z letargu, szybko odwrócił głowę, by tylko nie patrzeć w wiadomym kierunku, cofając się o krok, prawie się wywrócił, kiedy zdrętwiałe ze zdenerwowania nogi, postanowiły odmówić mu posłuszeństwa. Tu już nie chodziło jedynie o Shina, który w tamtym momencie, wgapiał się w coraz to bledszą twarz Hyungwona, prawdopodobnie to właśnie obecność Yoo wywoływała tak negatywne emocje u Chae.
-Ja mu zaraz...- Zagroził.
-Daj spokój- poprosił. - To nic wielkiego, przecież to nie tak, że zaprzyjaźnił się z osobą, która regularnie uprzykrza mi życie, prawda?- Uśmiechnął się smutno.
Dlaczego? Dlaczego to zawsze musiał być uśmiech? Nie ważne czy w życiu chłopaka świeciło jasno słońce, czy padał deszcz... On zawsze reagował uśmiechem, chowając się za tą maską. Gdzie były jego łzy? Wypłakiwał je w samotności, gdy nikt nie patrzył? Gdzie nikt nie uznałby tego za oznakę słabości?
-Hyungwon...- Zaczął ostrożnie, mając w zamiarze pocieszenie w jakiś sposób chłopaka.
-Idź pierwszy- poprosił. - Zapomniałem czegoś zabrać ze szkoły- zaśmiał się krótko, drapiąc w tył głowy.
-Poczekam- zaoferował szybko.
-Nie- uśmiechnął się lekko, choć odpowiedział na to zbyt prędko i stanowczo, by nie wzbudziło to podejrzeń.- To może mi zająć trochę dłużej, dlatego idź do domu, zadzwonię do ciebie potem.
Nie było nawet możliwości prowadzenia dalszej rozmowy, ponieważ Hyungwon, szybko wycofał się w stronę budynku, ale Minhyuk doskonale wiedział, jak to wszystko naprawdę wyglądało. To była ucieczka. Hyungwon uciekał, tak samo, jak jeszcze jakiś czas temu robił to sam Minhyuk, bojąc się konfrontacji z Kihyunem.
Sam nie wiedział, co nim kierowało, ale pewnym krokiem zbliżał się właśnie do grupki, która uszczupliła się jedynie o obecność Hosoeka, który dosłownie w mgnieniu oka się gdzieś ulotnił. Dobre było w tym przynajmniej to, że na pewno nie poszedł do Hyungwona, bo tak musiałby przejść obok samego Minhyuka, który zdecydowanie nie pozwoliłby na coś takiego. Nie tym razem.
Mieli tylko siebie, a skoro Hyungwon się nim opiekował, to Lee musiał odwdzięczyć mu się tym samym.
-Co ty sobie wyobrażasz?- Zaczął, agresywnie popychając Kihyuna do tyłu.
Chłopak kompletnie zaskoczony takim gestem, cofnął się kilka kroków, momentalnie marszcząc ze zdenerwowania brwi.
- O co ci znowu chodzi?- Warknął.
-Możesz nazywać mnie pedałem, śmiać się ze mnie i wyzywać, ale nie powinieneś czegoś takiego robić Hyungwonowi- wytknął mu. - Zapomniałeś co on mu zrobił?Zapomniałeś ile razy musieliśmy do niego latać z tabletkami przeciwbólowymi po tym jak zderzył się z tym kretynem? Przecież on nic ci nie zrobił.
Może trudno w to uwierzyć, ale do Kihyuna trafiły te słowa. Jego oczy momentalnie stały się wilgotniejsze, starał się również za wszelką cenę ukryć drżenie dolnej wargi, ale Minhyuk zbyt dużo czasu w przeszłości poświęcił na studiowanie tej twarzy, by można było zataić przed nim coś tak oczywistego.
I w jednej chwili...
-Nie powinieneś mu wybierać znajomych.
Spokojny, ale stanowczy głos chłopaka, o którego obecności Lee na krótki moment zapomniał, sprawił, że w Minhyuku się wszystko zagotowało. To była sprawa, którą powinni załatwić między sobą. Nikt nie powinien mieć prawa do wtrącania się w nią. Jednak... Umówmy się, co? Shownu, jakby chciał to wcisnąłby Minhyuka w podłogę, dlatego chłopak ograniczył się jedynie do naprawdę mało przyjemnego spojrzenia.
-Brzydzę się tobą- rzucił, poprawiając ramiączko plecaka, które przez zbyt gwałtowne ruchy, zsunęło mu się z ramienia. - Zastanów się czasem, czy nie ranisz innych osób swoim durnym zachowaniem, bo ostatnio masz do tego prawdziwy talent.
-To on zerwał ze mną kontakt- starał się bronić. - Ciągle tylko Minhyuk i Minhyuk... Nie był tylko twoim przyjacielem, a zachowywał się jakbyś tylko ty się liczył- w tamtej chwili jego głos brzmiał naprawdę pretensjonalnie i nie trzeba było być jakimś wielkim znawcą, by zdać sobie sprawę, że Kihyuna niezwykle bolało odejście Chae.
-Wcale mu się nie dziwię -prychnął. - Też nie chciałbym się przyjaźnić z taką gnidą jak ty- warknął. - Znasz Hyungwona, wiesz jaki jest, więc rusz tym pustym łbem i zastanów się dlaczego tak się stało.
Miał być miękki i stale unikać konfrontacji ze swoim byłym przyjacielem? Miał akceptować wszystkie jego słowa i czyny w obawie przed wyjawieniem swojej tajemnicy? Niedoczekanie. Można się kłócić i się nie lubić, ale są pewne rzeczy, których najzwyczajniej w świecie się nie robi. Jak Kihyun będzie po tym wszystkim mógł spojrzeć w oczy Hyungwona?
~~~
*Patrzy jak piękny stos "Złudzenia czytelników" jara się niczym monbebe na widok klaty Wonho*
*Przynosi pianki na pocieszenie*
*Modli się, by czytelnicy zaraz nie wrzucili go do tego stosu*
...
Witajcie
TO NIE BYŁEM JA!
KAZALI MI
SŁOWO
Ale teraz tak z trochę innej beczki
Zawsze mi podkreśla na czerwono imiona chłopaków i potem patrząc na taki rozdział, widzę ile razy ich użyłem
Dużo
Znowu wyzywają się od rowerów >.> To się chyba im nigdy nie znudzi, co? :P
Ale padły też inne słowa
Doszło nawet do rękoczynów
Jeżeli liczycie, że zaraz wyskoczę z czymś w stylu "Niespodzianka! Oni się jednak bardzo, bardzo kochają"
Wtedy odeślę Was do RM by pokazać Wam co potrafię
To tylko jedenasty rozdział \(^-^)/
Jeszcze tylko
1840
i na siebie spojrzą
Ale serio
Nie bijcie mnie
To nie moja wina
Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność!
Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał :3
Do zobaczenia!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro