Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XI

Czy był szczęśliwy? W chwili obecnej było to naprawdę trudne do stwierdzenia, bo jak wszyscy, miewał te gorsze i lepsze dni, jednak z zadowoleniem trzeba było przyjąć fakt, że świat nie okazywał się tak brutalny, jak to na początku mogło się wydawać. Życie bez Kihyuna, nadał było życiem.

-Wpadniesz do mnie?- Zapytał, kiedy razem przemierzali szkolny plac, kierując się prosto w stronę bramy.

-Znowu?- Hyungwon wcale nie wyglądał na zdziwionego, czy zmieszanego propozycją chłopaka. Brzmiało to bardziej jakby się o niego zwyczajnie martwił.

-Nie chce mi się samemu siedzieć, a tylko ty ze mną wytrzymujesz- wzruszył ramionami.

Trzeba było przyznać, że w zasadzie to Minhyuk wcześniej nie zarejestrował, jak mało ma w rzeczywistości znajomych. Do bycia szczęśliwym wystarczało mu to, co zwykle miał, ale to bardzo szybko się posypało. Jooheon, okazało się, że jest szczęśliwie zakochany w chłopaku, którego boi się komukolwiek przedstawić, a Kihyun... Kihyun bawi się w jakiegoś wrednego szeryfa cierpienia, którego jedynym obowiązkiem jest uprzykrzanie życia swojemu ex-przyjacielowi.

Hyungwon skrzywił się, a Minhyuk momentalnie wiedział, że wyższy zaraz mu odmówi.

-Dzisiaj umówiłem się z Jooheonem na korki- uśmiechnął się przepraszająco.

-Na korki- powtórzył. - On musi być naprawdę trudnym uczniem, bo coś często musi cię prosić o pomoc- prychnął, już doskonale zdając sobie sprawę, co w słowniku Hyungwona i Jooheona oznaczają „korki".

Chae uśmiechnął się lekko, zauważając zmianę w tonie chłopaka.

-Czego się nie robi dla przyjaciół, prawda? – Westchnął.

Minhyuk zatrzymał się gwałtownie, ale nie był pierwszym, który to uczynił, bo dosłownie chwilę wcześniej, to właśnie Hyungwon, stanął jak wryty, z szeroko otwartymi oczami. Lee nie potrzebował wiele czasu, by zarejestrować co wywarło, aż tak duże wrażenie na jego przyjacielu.

I mimo wszystko chyba wolałby czegoś takiego nie widzieć. Zaraz przy szkolnej bramie stała grupka składająca się z dobrze im znanych osób, gdzie obecność Shownu i Hoseoka była jeszcze zrozumiała, to stojący razem z nimi Kihyun, był jak policzek, którego nie można było puścić płazem.

-Śmieć- warknął Lee, nie mogąc powstrzymać swojej złości.

Słysząc te słowa, przyjaciel momentalnie wyrwał się z letargu, szybko odwrócił głowę, by tylko nie patrzeć w wiadomym kierunku, cofając się o krok, prawie się wywrócił, kiedy zdrętwiałe ze zdenerwowania nogi, postanowiły odmówić mu posłuszeństwa. Tu już nie chodziło jedynie o Shina, który w tamtym momencie, wgapiał się w coraz to bledszą twarz Hyungwona, prawdopodobnie to właśnie obecność Yoo wywoływała tak negatywne emocje u Chae.

-Ja mu zaraz...- Zagroził.

-Daj spokój- poprosił. - To nic wielkiego, przecież to nie tak, że zaprzyjaźnił się z osobą, która regularnie uprzykrza mi życie, prawda?- Uśmiechnął się smutno.

Dlaczego? Dlaczego to zawsze musiał być uśmiech? Nie ważne czy w życiu chłopaka świeciło jasno słońce, czy padał deszcz... On zawsze reagował uśmiechem, chowając się za tą maską. Gdzie były jego łzy? Wypłakiwał je w samotności, gdy nikt nie patrzył? Gdzie nikt nie uznałby tego za oznakę słabości?

-Hyungwon...- Zaczął ostrożnie, mając w zamiarze pocieszenie w jakiś sposób chłopaka.

-Idź pierwszy- poprosił. - Zapomniałem czegoś zabrać ze szkoły- zaśmiał się krótko, drapiąc w tył głowy.

-Poczekam- zaoferował szybko.

-Nie- uśmiechnął się lekko, choć odpowiedział na to zbyt prędko i stanowczo, by nie wzbudziło to podejrzeń.- To może mi zająć trochę dłużej, dlatego idź do domu, zadzwonię do ciebie potem.

Nie było nawet możliwości prowadzenia dalszej rozmowy, ponieważ Hyungwon, szybko wycofał się w stronę budynku, ale Minhyuk doskonale wiedział, jak to wszystko naprawdę wyglądało. To była ucieczka. Hyungwon uciekał, tak samo, jak jeszcze jakiś czas temu robił to sam Minhyuk, bojąc się konfrontacji z Kihyunem.

Sam nie wiedział, co nim kierowało, ale pewnym krokiem zbliżał się właśnie do grupki, która uszczupliła się jedynie o obecność Hosoeka, który dosłownie w mgnieniu oka się gdzieś ulotnił. Dobre było w tym przynajmniej to, że na pewno nie poszedł do Hyungwona, bo tak musiałby przejść obok samego Minhyuka, który zdecydowanie nie pozwoliłby na coś takiego. Nie tym razem.

Mieli tylko siebie, a skoro Hyungwon się nim opiekował, to Lee musiał odwdzięczyć mu się tym samym.

-Co ty sobie wyobrażasz?- Zaczął, agresywnie popychając Kihyuna do tyłu.

Chłopak kompletnie zaskoczony takim gestem, cofnął się kilka kroków, momentalnie marszcząc ze zdenerwowania brwi.

- O co ci znowu chodzi?- Warknął.

-Możesz nazywać mnie pedałem, śmiać się ze mnie i wyzywać, ale nie powinieneś czegoś takiego robić Hyungwonowi- wytknął mu. - Zapomniałeś co on mu zrobił?Zapomniałeś ile razy musieliśmy do niego latać z tabletkami przeciwbólowymi po tym jak zderzył się z tym kretynem? Przecież on nic ci nie zrobił.

Może trudno w to uwierzyć, ale do Kihyuna trafiły te słowa. Jego oczy momentalnie stały się wilgotniejsze, starał się również za wszelką cenę ukryć drżenie dolnej wargi, ale Minhyuk zbyt dużo czasu w przeszłości poświęcił na studiowanie tej twarzy, by można było zataić przed nim coś tak oczywistego.

I w jednej chwili...

-Nie powinieneś mu wybierać znajomych.

Spokojny, ale stanowczy głos chłopaka, o którego obecności Lee na krótki moment zapomniał, sprawił, że w Minhyuku się wszystko zagotowało. To była sprawa, którą powinni załatwić między sobą. Nikt nie powinien mieć prawa do wtrącania się w nią. Jednak... Umówmy się, co? Shownu, jakby chciał to wcisnąłby Minhyuka w podłogę, dlatego chłopak ograniczył się jedynie do naprawdę mało przyjemnego spojrzenia.

-Brzydzę się tobą- rzucił, poprawiając ramiączko plecaka, które przez zbyt gwałtowne ruchy, zsunęło mu się z ramienia. - Zastanów się czasem, czy nie ranisz innych osób swoim durnym zachowaniem, bo ostatnio masz do tego prawdziwy talent.

-To on zerwał ze mną kontakt- starał się bronić. - Ciągle tylko Minhyuk i Minhyuk... Nie był tylko twoim przyjacielem, a zachowywał się jakbyś tylko ty się liczył- w tamtej chwili jego głos brzmiał naprawdę pretensjonalnie i nie trzeba było być jakimś wielkim znawcą, by zdać sobie sprawę, że Kihyuna niezwykle bolało odejście Chae.

-Wcale mu się nie dziwię -prychnął. - Też nie chciałbym się przyjaźnić z taką gnidą jak ty- warknął. - Znasz Hyungwona, wiesz jaki jest, więc rusz tym pustym łbem i zastanów się dlaczego tak się stało.

Miał być miękki i stale unikać konfrontacji ze swoim byłym przyjacielem? Miał akceptować wszystkie jego słowa i czyny w obawie przed wyjawieniem swojej tajemnicy? Niedoczekanie. Można się kłócić i się nie lubić, ale są pewne rzeczy, których najzwyczajniej w świecie się nie robi. Jak Kihyun będzie po tym wszystkim mógł spojrzeć w oczy Hyungwona?

~~~

*Patrzy jak piękny stos "Złudzenia czytelników" jara się niczym monbebe na widok klaty Wonho*

*Przynosi pianki na pocieszenie*

*Modli się, by czytelnicy zaraz nie wrzucili go do tego stosu*

...

Witajcie

TO NIE BYŁEM JA!

KAZALI MI

SŁOWO

Ale teraz tak z trochę innej beczki

Zawsze mi podkreśla na czerwono imiona chłopaków i potem patrząc na taki rozdział, widzę ile razy ich użyłem

Dużo

Znowu wyzywają się od rowerów >.> To się chyba im nigdy nie znudzi, co? :P

Ale padły też inne słowa

Doszło nawet do rękoczynów

Jeżeli liczycie, że zaraz wyskoczę z czymś w stylu "Niespodzianka! Oni się jednak bardzo, bardzo kochają"

Wtedy odeślę Was do RM by pokazać Wam co potrafię

To tylko jedenasty rozdział \(^-^)/

Jeszcze tylko

1840

i na siebie spojrzą

Ale serio

Nie bijcie mnie

To nie moja wina

Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał :3

Do zobaczenia!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro