XCVI
Czuł jego ciepły, rozemocjonowany oddech, dłonie kurczowo zaciskające się na materiale ulubionej koszulki, a mając zamknięte oczy, doskonale potrafił wyobrazić sobie twarz Minhyuka. Jego policzki czerwone od zawstydzenia mieszającego się nieustannie z podnieceniem, lekko rozchylone usta czekające jedynie na obiecaną, długo wyczekiwaną pieszczotę, którą dostarczyć miał mu Kihyun.
Ale czy aby na pewno? Niemalże czuł jak ich wargi stykają się ze sobą tworząc coś niezwykłego, pisząc kolejny rozdział ich historii. Dzisiaj miał zasmakować tego zakazanego owocu, przed którego skosztowaniem wzbraniał się tyle czasu. Nagle, niczym strzała, jego serce przebiła świadomość własnych czynów, tego co obydwoje w tym momencie wyprawiali. Pozwalając się porwać namiętności, będąc otumanieni podnieceniem, prawie popełnili błąd, którego żałowaliby jeszcze przez długi czas.
Yoo delikatnie ułożył dłoń na piersi niczego nieświadomego jeszcze przyjaciela. W tej pozycji bardzo dokładnie czuł szaleńczy bieg serca Minhyuka, które wyrywało się właśnie z powodu tego dotyku, a także złożonej chwilę temu deklaracji. To dało mu ostateczną pewność, że obrali najstraszniejszą z możliwych dróg.
Nie mógł przecież zranić Minhyuka w ten sposób, nie chciał tego zrobić. Mógł to zrobić każdemu... Tylko nie jemu.
-Przepraszam - szepnął starając wyrwać się ze szponów pokusy spróbowania tych ust, z których z każdą kolejną sekundą znikał uśmiech. - Nie... Nie powinniśmy tego robić. To nie jest właściwe.
Zawód, który z każdą kolejną chwila zdobywał pełną dominację na Minhyukiem, niezaprzeczalnie łamał mu serce. Nie do tego przecież chciał doprowadzić! Lee jeszcze tego nie rozumiał, ale Kihyun uratował ich obydwóch. Naprawdę trudno było przewidzieć, do czego mógł doprowadzić ich ten pocałunek. A co jeżeli on na nowo rozpaliłby w Minhyuku to uczucie, które ostatnio wszystko między nimi zniszczyło? A co jeżeli Kihyun dzisiaj posunąłby się o krok dalej? Nie chciał tego przed sobą przyznać, ale naprawdę był do tego zdolny.
-Nie - głos Lee był cichy, a sam chłopak niemalże kulił się ze wstydu. - To ja przepraszam - próbował się uśmiechnąć, ale kąciki jego ust mimowolnie ciągnięte były w dół. - Mówiłem, że to był głupi pomysł, więc nie masz mnie za co przepraszać. To raczej ja powinienem ciebie...
-Minhyuk - dotknął jego twarzy, co spotkało się z natychmiastową reakcją chłopaka. Kilka słonych łez wyznaczyło ścieżkę po jego policzkach.
-Cholera - pokręcił głową w niedowierzaniu swojej własnej głupocie. - Musiało mi naprawdę odbić, że zacząłem przed tobą płakać - przygryzł dolną wargę, usilnie starając skryć swój wzrok przed Kihyunem, który obserwował go z rosnącym niepokojem.
-Nic się przecież nie stało - szepnął. - Do niczego nie doszło.
-Wcale nie! - Wybuchł. - Nie widziałeś tego? Prawie się pocałowaliśmy, a ja... To co przed chwilą czułem... - Nie potrafił ubrać własnych myśli w słowa. - Tak bardzo bym chciał, żeby moje życie wyglądało inaczej. - Jęknął coraz bardziej zanosząc się niemym szlochem.
-Ja... - Tylko tyle udało mu się powiedzieć. Był całkowicie bezsilny. - Dlaczego znowu do tego doszło?- Pytanie skierował bardziej do samego siebie, niż przyjaciela- Przecież to miał być spokojny dzień...
-Jestem sobą tak potwornie zawstydzony - uniósł wzrok ku górze, tak jakby imało to jakoś powstrzymać potok łez. - Zakochałeś się w Hyunwoo, a ja... Tkwię w błędnym kole, które polega na tym, że się załamuje, dołuje, a ty musisz mnie ratować i wmawiać, że wszystko jest między nami dobrze... Ale wiesz co? - Urwał. - W cholerę nie jest między nami dobrze.
Zobaczcie tylko, jak szalał, kiedy posiadał samą świadomość o uczuciach swojej wielkiej, nieprzemijającej, wspaniałej i jedynej miłości. Pomyślcie tylko, co zrobi, gdy związek tamtej dwójki okaże się faktem. A tak stanie się na pewno. Nie wierzył, by ktokolwiek mógł oprzeć się jego Kihyunowi. Był całkowicie hipnotyzujący, magnetyzujący, a przede wszystkim... Był po prostu dobry. Zbyt dobry. Nawet jeśli w ostatnim czasie zdarzyło mu się pokazać swoje zepsucie, to z pewnością było to oznaką jego strachu i dezorientacji, która musiał odczuwać w tamtym momencie.
-Nie chce z ciebie rezygnować - jego głos był pewny. - Nigdy nie chciałem, więc... Zapomnijmy o tym, co miało miejsce przed chwilą. Przypomnij sobie o tym wszystkim, co ci niedawno mówiłem - poprosił, ujmując jego dłonie. - Tamte słowa mówiłem prosto z serca. Nie miały one dla ciebie żadnego znaczenia? Ile razy mam ci powtarzać, że jesteś dla mnie najważniejszy na świecie? Kocham cię...
-Ale nie kochasz mnie tak jakbym ja tego chciał - uśmiechnął się smutno, spoglądając na ich splecione dłonie. - Możesz mi tysiąc razy... Milion razy powtarzać i zapewniać o tym, co czujesz - spojrzał Kihyunowi głęboko w oczy. Widział w nich strach, a także poczucie winy. - Ale dla mnie i tak nie będzie się to liczyło. Zakochałem się w tobie po uszy.
-Minhyuk... - Starał się coś powiedzieć.
-Jestem samolubny i dobrze o tym wiesz - zaśmiał się krótko z własnej bezsilności. - Wiesz, że nigdy nie będzie mi ciebie dość.
-I co w związku z tym? Co chcesz mi przez to powiedzieć? Dlaczego w ogóle rozmawiamy w ten sposób, skoro do niczego nie doszło? Dlaczego stale musimy przeżywać coś takiego?! Ja tylko chcę mieć cię z powrotem! - Uniósł się. Cała sytuacja, w której się znaleźli, zdecydowanie go przewyższała, a dzisiejsze spotkanie zdecydowanie nie powinno obrać takiego kierunku. - Dlaczego musimy kłócić się o każdą rzecz, którą robimy razem? - Szepnął, całkowicie pozbawiony energii.
Minhyuk nie chciał odpowiadać na liczne pytania, które zostały mu zadane. Zapewne miał odpowiedź na nie wszystkie, tutaj jednak nie było już nic do powiedzenia. Kolejny raz udowodnili sobie jak bolesna stała się ich relacja. W mgnieniu oka potrafili wywołać kolejny kryzys, a przecież... „Nic takiego się nie stało". Wręcz przeciwnie... Stało się.
Kihyun całkowicie się poddał, rozkładając się na podłodze w akcie bezsilności.
-Jesteśmy beznadziejni, wiesz o tym? - Zagadnął po dłuższej chwili ciszy, podczas której żaden z nich nie potrafił znaleźć odpowiednich słów.
-Wiem - szepnął, opierając brodę o podciągnięte kolana. - Jesteśmy strasznie beznadziejni - przymknął na chwilę oczy
-Musimy znaleźć jakiś sposób, żeby między nami znowu było dobrze.
-Wierzysz, że uda nam się cokolwiek wymyślić? Spójrz na to, co już mamy za sobą - poprosił. Kihyun leżący na podłodze, lekko się skrzywił. - W ostatnim czasie mieliśmy już tyle bezsensownych sprzeczek i kryzysów, że sam dziwię się, jak nasza znajomość to wytrzymała. Dla innych musimy wyglądać jak wariaci.
-Lubię być wariatem - wyznał. - Ale nie sam - spojrzał na niego z lekkim uśmiechem.
Przez chwilę pozostawał niewzruszony na tę oczywistą zaczepkę, po chwili jednak na jego twarzy pojawił się mimowolny uśmiech.
~~~
Witajcie
Naprawdę ktoś myślał, że się pocałują?
To już chyba nie pierwszy raz, kiedy stosuje taką zagrywkę xD
Coś czuje, że niektórzy z Was będą chcieli mi zrobić krzywdę C:
Nie boje się
(Żartuje, boje się strasznie)
Wiecie co jest zabawne?
Oprócz Waszego rozczarowania oczywiście
Że ałtor nie ma internetu, bo jest nieco poza Łodzią
Przypominają mi się wakacje, w które nie miałem dostępu do sieci przez... No będzie z miesiąc
I tym razem dziękuje za internet w telefonie
Dziękuje Wszystkim za odpowiedź na moje ostatnie pytanie!
Jednomyślnie stwierdziliście, by prolog pojawił się po mojej przerwie
Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność
Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał
Do zobaczenia!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro