Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XCII

Nie miał pojęcia jak to wszystko rozegrać, a przez to wychodził na naprawdę zmartwionego, co dodatkowo potęgowało troskę Shownu, który co jakiś czas pytał, czy aby na pewno wszystko jest w porządku. Oczywiście, że nie było! Yoo Kihyun... Jak miał przyznać, że zakochał się w chłopaku? Jak miał te uczucia ubrać w słowa? Jak złożyć deklarację, której późniejsze skutki są nie do przewidzenia? To nie były zwyczajne słowa, które można wypowiedzieć pobieżnie, gdzieś po drodze. Może inni tak potrafili, ale na pewno nie Kihyun. Do tego ta niepewność... A co jeśli naprawdę mu się wydaje? Wtedy cała ta relacja, którą mogliby stworzyć nie będzie miała sensu.

Miał się więc wstrzymać, aż uzyska pewność? Zdecydowanie nie należało to do najprostszych zadań na świecie.

-A co z twoją mamą? - Zagadnął, chcąc choć na chwilę przekierować tok myślenia Sona na coś innego. Fakt, nie był to przyjemny temat, ale nie miał innego wyjścia. - Czuje się już lepiej? - Zapytał, szczerze przejęty.

Oczy Shownu momentalnie pociemniały, a Kihyun momentalnie pożałował zadanego pytania. Nie powinien był się wtrącać w ich sprawy osobiste, i to z tak błahego powodu.

Przeniósł dłoń na ramię Sona, by w ten sposób dodać mu choć odrobinę otuchy. Ten odwzajemnił to lekkim, ciepłym uśmiechem.

-Niedługo wypiszą ją ze szpitala - wyznał nie przerywając kontaktu wzrokowego. W jego oczach powoli zaczynały lśnić łzy. - Nie stać nas na dalsze prowadzenie terapii, więc... Wiesz co ona zrobiła? - Uniósł się nagle, co jeszcze bardziej nadawało specjalnych nut do tej wypowiedzi. - Zrezygnowała z niej... - W każdy jego ruchu, geście i słowie przejawiało się cierpienie, którego doświadczał. Nie było niczego na tym świecie, co mogłoby mu pomóc pogodzić się z niechybnie zbliżającą się żałobą, którą przeżywa już dzisiaj. - Ona się już poddała Kihyun, a ja...

-Nie możesz się poddać! - Przejęty, ujął jego dłonie. - Nie możesz - powtórzył, zachowując całą pewność na jaką tylko było go stać. - Ma ci prawo być ciężko, ale nie możesz się poddawać, ponieważ jeżeli ty odpuścisz, to do końca życia będziesz obwiniał się o rzeczy, których nie zrobiłeś dzisiaj.

-Jestem po prostu zmęczony - wyznał. - Każdego dnia przybywają nam jakieś nowe problemy. Boje się, że ich nie udźwignę.

-Nie musisz tego robić sam - uśmiechnął się lekko.

-Muszę - szepnął. - Nie mogę nikogo obarczać moimi własnymi problemami.

To nie był odpowiedni moment na takie wyznania. Shownu znajdował się w dołku, z którego należało go wyciągnąć. Zapewnienie o uczuciach z pewnością miałoby zbawienny wpływ na jego ponury humor  ale to nie był właściwy moment. Kihyun... On nie potrafił tego zrobić. Sam nie wiedział co go blokowało, by wyrzucić z siebie swoje własne myśli. Tyle razy już przerabiał ten scenariusz, a mimo to wcześniej przychodziło mu to znacznie łatwiej... Wcześniej nie musiał wyznawać miłości drugiemu facetowi.

-Nie poddam się - zapewnił po chwili ciszy. Zdecydowanie nie było mu lepiej, ale póki miał cel, zamierzał walczyć.

-Podziwiam cię - westchnął, nieco odchylając głowę do tyłu. Niebo dzisiaj było wyjątkowo bezchmurne, a śnieg zalegający w parku powoli zaczynał topnieć. Było jednak zdecydowanie za wcześnie na wiosnę - zrobiłeś tyle rzeczy, których ja bym nie potrafił. Zastanawiam się co jest ze mną nie tak, że nie potrafię sobie poradzić nawet sam ze sobą.

-Czyli jednak coś się stało - błyskawicznie odnalazł drogę do poprzedniego tematu, co oczywiście naprawdę nie wywoływało entuzjazmu u Yoo.

-Można tak powiedzieć - skrzywił się, decydując się na tę chwilę szczerości. Może tak jak przy Minhyuku, odnajdzie jakąś dziwną odwagę, która pchnie go do działania.

-To coś poważnego? - Był szczerze przejęty, co zdecydowanie nie ułatwiało zadania Kihyunowi, który praktycznie umierał w środku ze stresu.

-Trudno mi powiedzieć - zaśmiał się nerwowo. Zdecydowanie stąpał po cienkim lodzie. - Ja... - Urwał, oblizując usta. - Ja...

-Wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś się czymś serio denerwował. Jeżeli źle się czujesz, albo nie masz dzisiaj humoru, to możemy przełożyć spotkanie na kiedy indziej - zapewnił, ujmując jego dłoń. - Ciesze się, że poświęciłeś dla mnie chociaż tą chwilę.

-Przepraszam - szepnął. - Nie chciałem, żeby tak to wyszło. Miałem ci coś naprawdę ważnego do powiedzenia, ale jestem tchórzem, który... Potrzebuje więcej czasu.

Kolejny raz stracił okazję. Przed chwilą miał niemalże idealne warunki, by to wszystko stało się jasne, ale... Nie potrafił wypowiedzieć słów, które były już na końcu jego języka. Wystarczyło tylko zrobić jeden, malutki krok do przodu, a świat wyglądałby teraz zdecydowanie inaczej. Ściana zbudowana z wątpliwości była jednak zbyt wielka, by tak po prostu można było ją pokonać. Dodatkowo zburzenie jej ściśle wiąże się ze zmianą dotychczasowego życia.

-Nie musisz mnie przepraszać - posłał mu smutny uśmiech. - Nie wiem co chcesz mi powiedzieć, ale wygląda naprawdę ważną sprawę. Dlatego chce, żebyś to naprawdę dobrze przemyślał i następnym razem nie wyglądał jakbyś miał zaraz zejść. Przestraszyłem się przez moment, że mi zemdlejesz - zażartował.

-Ja po prostu...!

-Nigdzie się nie wybieram Kihyunnie - obiecał, obejmując go ramieniem. Przyjacielskość tego gestu zostawiała jednak naprawdę wiele do życzenia. U podstaw leżało coś znacznie innego. - Możesz się zastanawiać ile chcesz, poczekam.

Co on robił w tym miejscu? Nie powinno go tu być, przeżywać tych wszystkich słodkich chwil, podszytych niebywałymi nerwami i strachem. Życie skomplikowało się już zdecydowanie za bardzo, by móc je naprostować. Pozostawało znaleźć nową ścieżkę, skoro ta stara nadal była porośnięta cierniami.

Naprawdę mógł się zgodzić na takie życie? Na życie u boku Shownu? Przecież uczucia, które do niego żywi to istny chaos. Splątana nić, o której rozwiązanie powinieneś się jak najszybciej postarać, ale mimo usilnych prób, nie jesteś w stanie tego zrobić. Nie powinien podejmować żadnych zobowiązań, póki nie będzie wystarczająco pewny...

W ostatnim czasie jedna z tych myśli stawała się wyjątkowo klarowna, ale swoją treścią przerażała go jeszcze bardziej, niż możliwe uczucia do Shownu. Zamykała się w jednym, całkiem prostym pytaniu: „Dlaczego to nie mógł być Minhyuk?" Musiał do reszty zwariować. Jednocześnie był w pełni świadomy tego, że z przyjacielem nigdy nie połączy go taka więź. Prawdopodobnie byłby to najgorszy wybór w ich życiu. Być może byłoby szczęśliwy, ale... Co jeżeli przyszłoby im się rozstać? Co jeżeli okazałoby się, że Kihyun wreszcie wrócił do bycia normalnym i zakochał się w kimś równie normalnym? Miałby serce, by trzymać go dalej przy sobie? Wszystko leżało w jego geście, ponieważ był święcie przekonany, że Minhyuk nigdy nie zdecyduje się odejść z własnej woli.

~~~

Witajcie

Ostatnio ponownie dane mi było spojrzeć na RM

Poza tym, że zobaczyłem tam kilka literówek

Stwierdziłem, że opisywana tam historia była naprawdę przykra i ciężka

Muszę być potworem, skoro coś takiego wymyśliłem

...

Wcale nie jest mi z tym źle :D

Miło było choć przez chwile ponownie spotkać się z tamtymi bohaterami~

Przyznam się Wam, że gdybyście zaczęli mnie wypytywać o fabułę tamtego opowiadania

To owszem, wiedziałbym dużo

Ale zaskakujące jest to o ilu sytuacjach, rozmowach i emocjach zdążyłem już zapomnieć .-.

A jestem przecież ałtorem!

No...

I oczywiście odnalazłem WSN

Organizację mającą za zadanie temperować moje mordercze zapędy xD

Ahhh~

Wspomnienia

*Spogląda na rozdział*

Kihyun

Kihyun

Kihyun

Co my tutaj z Tobą mamy?

A mogłeś mu dzisiaj powiedzieć i byłoby po problemie~

Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał!

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro