Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XCI

-Przepraszam, że musiałeś czekać! - Zaczął na samym wstępie. Doskonale pamiętał, na którą godzinę się umówili, ale akurat dzisiaj cały świat postanowił się na niego uwziąć i zrobić wszystko, by na miejsce dotarł spóźniony.

-Zaczynasz od przepraszania - przewrócił oczami. Na stoliku znajdował się telefon wyświetlający jakiegoś webtoona oraz na wpół wypita kawa. Sam Changkyun natomiast wyglądał na naprawdę porządnie znudzonego oczekiwaniem.

-Przepraszam - opuścił nieco wzrok, siadając naprzeciwko swojego rozmówcy.

Był niewyobrażalnie zestresowany tą rozmową. Lim zadzwonił do niego naprawdę niespodziewanie, a dodatkowo nie przedstawił żadnych konkretniejszych informacji, czego będzie dotyczyło ich spotkanie. Bał się, że chłopak może chcieć mu zwrócić obrączkę, tym samym definitywnie kończąc ich relacje.

Changkyun na chwilę przymknął oczy, gdy do jego uszu dotarły kolejne przeprosiny.

-Przestaniesz? - Zirytował się, co momentalnie sprowadziło Lee na ziemię. - Nie wiem, po co w ogóle się do ciebie odzywałem - mruknął, spoglądając gdzieś w bok.

Te słowa naprawdę zabolały. Przyszedł dosłownie kilka sekund temu, a już sprawy obrały wyjątkowo niekorzystny obrót. Obawiał się, że każde wypowiedziane słowo może jedynie pogorszyć całą tę sytuacją, dlatego w ramach desperacji postanowił po prostu milczeć, czekając aż to Lim wykona ten pierwszy krok. Chłopak jednak zdawał się wcale nie czuć się do tego zobowiązany. Najpierw dokończył swojego webtoona, zablokował telefon, a kiedy skończył dopijać kawę, to... Odpisał na sms'a. Nawet przez sekundę w tym czasie nie uraczył Jooheona swoją uwagą.

-Ja... - Przełamał trwającą ciszę, czym momentalnie zaskarbił sobie uwagę byłego chłopaka. - Naprawdę cieszę się, że chciałeś się ze mną spotkać. Nawet pierwszy do mnie zadzwoniłeś, i to było takie niesamowite, ale... Dlaczego? Myślałem, że nie chcesz mnie więcej widzieć.

-Nie pytaj mnie o takie rzeczy - poprosił. - Myślałem, że między nami wszystko może być już skończone. Ja naprawdę nie chciałem cię już więcej widzieć, ale... Ktoś uświadomił mi pewną bardzo ważną rzecz i... - Urwał, wyraźnie niezadowolony z wypowiadanych przez siebie słów. Warknął coś pod nosem, splatając dłonie na stoliku. Stresował się. - Nie umiem robić takich rzeczy, ale... Wydaje mi się, że za tobą tęskniłem - ten drobny uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, był tym, czego Jooheon potrzebował, by móc dalej żyć. - Nie rób takiej głupiej miny, bo to jeszcze bardziej mnie peszy - warknął, momentalnie zmieniając swoje nastawienie. Niczego innego nie można było od niego oczekiwać. To przecież był Changkyun.

-Nie wiem co powiedzieć - przyznał zgodnie z własnymi odczuciami.

Nigdy nie był dobry w wyrażaniu swoich uczuć. Jego „Kocham cię" było rzadsze od czterolistnej koniczyny, a każdy komplement był opancerzony lepiej niż niejeden czołg, więc dostrzeżenie go momentami było niewykonalne. Niezaprzeczalną korzyścią trwania w tej dłuższej relacji była niewątpliwie umiejętność wyłapywania tych drobnostek.

-Domyślam się - westchnął, w dalszym ciągu przejawiając objawy sfrustrowania. Zdecydowanie wolałby się znaleźć w innej sytuacji, lub tę mieć już daleko za sobą. - Po prostu uświadomiłem sobie jak bardzo cię potrzebuję. Wiem, że popełniłem błąd i... Przepraszam za to.

Był w nim zakochany po uszy, na całego, a nawet jeszcze bardziej. Dokonywał przez to naprawdę strasznych wyborów, a niektóre racjonalne decyzje odkładał po prostu na bok. Miłość najzwyczajniej w świcie go oślepiała. Ale nie miał jej tego za złe na tyle długo, na ile mógł obserwować ten lekki uśmiech pojawiający się na ukochanej twarzy.

-Na pewno jesteś moim chłopakiem? - Zapytał nieco rozbawiony cała tą sytuacją. Teraz, kiedy całe to ciśnienie wreszcie z niego zeszło, mógł pozwolić sobie na chwilę dobrego humoru. Zwłaszcza, że Changkyun również to podchwycił, rozbawiony kręcąc głową na boki.

-Prawda? Sam siebie nie poznaje - zaśmiał się. - W normalnych okolicznościach kazałbym ci spadać, ale Minhyuk...

-Minhyuk? - Był absolutnie zaskoczony obecnością chłopaka w ich rozmowie.

-Czyli ty naprawdę go nie nasłałeś - mruknął, kiwając głową z uznaniem. - Przyszedł do mnie ostatnio i powiedział kilka rzeczy. Myślę, że chyba jesteśmy mu coś winni.

-On... Naprawdę to zrobił? Nie przewidziało ci się?

-Chcesz mnie wkurzyć? - Warknął. - Oczywiście, że to był on! - Prychnął, krzyżując ręce na piersi. - Za kogo ty mnie masz?

-Po prosty nie sądziłem, że on może zrobić coś takiego - wyjaśnił spokojnie.

Ten gest go jakoś wzruszał. Przyjaciel nigdy nie czuł się mocny w doradzaniu komukolwiek, bojąc się odpowiedzialności, jaka tym samym może spaść na jego barki. Trudno mu było jednak zarzucić obojętność wobec swoich znajomych. Minhyuk był typem osoby, która troszczyć się będzie o każdego. Nawet, jeżeli sam będzie twierdzić inaczej... Nawet jeżeli sam przez to będzie musiał cierpieć. To nie było wcale głupie podejście, a chęć bycia potrzebnym, wartościowym dla innych. Czy ktoś oprócz Jooheona widział, jak bardzo Minhyuk bał się zostać kolejny raz porzucony? Prawdopodobnie większość i tak będzie wykorzystywać jego podejście, z Kihyunem na samym czele.

Cichy brzęk metalu stykającego się z drewnianą powierzchnią był tym, co kolejny raz przyśpieszyło rytm jego serca. Na stoliku leżała obrączka, którą ostatnio zabrał ze sobą Changkyun. Jooheon ostrożnie ujął ją w dłonie, jakby chcąc mieć pewność jej autentyczności. To była dokładnie ta bliźniacza do tej, którą sam posiadał.

-Na co czekasz? - Lim wydawał się naprawdę zniecierpliwiony.

W pierwszej chwili nie miał pojęcia, o co tym razem może mu chodzić. Wszystko stało się jasne, kiedy zauważył jego wyciągniętą dłoń i dość wymowne spojrzenie.

-Jesteś niemożliwy - stwierdził, dość nieumiejętnie kolejny raz zaręczając się z własnym chłopakiem.

-Czy ja wiem - wzruszył ramionami. - Ale nie czuje tego samego, co za pierwszym razem, kiedy to zrobiłeś. Musiało mi już przejść.

-A co wtedy czułeś? - Ujął delikatnie jego dłoń

-Serce biło mi jak szalone, chociaż wiedziałem, że to wszystko to jedynie dziecięca zabawa. Naprawdę sprawiło mi to wiele radości tamtego dnia.

-Rozłąka nam chyba dobrze zrobiła. Zrobiłeś się dla mnie strasznie miły.

-Nie przyzwyczajaj się - sięgając przez stół, odgarnął kilka kosmyków z jego czoła. - Wróciłem, Joo - uśmiechnął się, muskając delikatnie jego policzek.

-Widzę głupku - przymilił się do jego dłoni. - Widzę.

Kolejny kryzys był za nimi. Zapewne nie był to ostatni, czy jedyny o tak wielkiej skali. Związek bez sprzeczek i kłótni byłby nierealny. Należało się jednak skupić na tym, że kolejny raz mogli cieszyć się swoją obecnością. Nie ważne, czy była to kawiarnia, a może pokój Jooheona, do którego przenieśli się jakiś czas potem spędzając tam znacznie więcej czasu, niż mogłoby się wydawać.

Na ich wspólnym niebie kolejny raz pojawiło się słońce. A Minhyuk... Mają u tego chłopaka naprawdę spory dług wdzięczności.

~~~

Witajcie

Notre dame

Chyba więcej już nie muszę pisać

To wielka strata

Niezależnie

Wierzący czy ateista

Oby odbudowali ją szybko

...

Miałem o tym napisać już wcześniej

Ale

Matko

Mój instagram nawiedzają zdjęcia półnagiego Wonho

Pamiętam jak jakiś czas temu grzmiałem i huczałem, żeby przestał już ćwiczyć, bo zaczyna to źle wyglądać

Dzisiaj trudno jest mi ukryć podziw

Nie mogłem oderwać wzroku od tak dobrze zbudowanego ciała

I myślę, że zdecydowanie należą mu się słowa uznania za taką pracę

Aczkolwiek dalej nie popieram publicznego rozbierania się

Ku uciesze gawiedzi

Jego roznegliżowanie przestaje mnie już niestety zadziwiać

A zamiast tego stale mnie smuci

O tym oczywiście wypowiadałem się przy okazji gali MAMA, która miała miejsce już dawno, dawno temu

Więc nie będę znowu się wypowiadał! :D

Z ulgą jednak przyznaje, że moje zapotrzebowanie na Hyungwonho zostało uzupełnione w ostatnim czasie, dzięki licznym zdjęciom

...

Mam wrażenie, że powinienem coś jeszcze napisać...

O czymś kurcze zapomniałem

Wasz ałtor od dobrego tygodnia nie napisał żadnego rozdziału

Więc w kadrze zaczyna się lekki popłoch

Muszę wziąć się do roboty

.-.

Dobrze!

W-O-A

Kiedy to się stało? Nim się obejrzałem, a dosięgnęliśmy wspólnie już kolejnej wielkiej liczby

Nie byłbym sobą gdybym z tej okazji nie podziękował Wam

To Wy sprawiliście, że znaleźliśmy się w tym miejscu

Ja mogę pisać i publikować rozdział

Ale bez Waszego wsparcia... To byłyby jedynie teksty umieszczone gdzieś w internecie

Dziękuje, że dostrzegliście mnie pośród tak wielu lepszych i gorszych autorów

Dziękuje, że poświęciliście swój czas

Dziękuje, że zaufaliście temu głupiutkiemu ałtorowi

Obiecuje, że będę starał się jeszcze bardziej byście nigdy nie musieli się wstydzić za bycie moimi czytelnikami

Nie chce Was zawieść

...

Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał!

Do napisania~

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro