VI
Nie zamierzał siedzieć pod ścianą przez resztę swojego życia, a także nie zamierzał użalać się nad sobą do późnej starości. Był miękką kluchą, ale stawał się również niezwykle zaborczy, gdy coś zaczynało iść nie po jego myśli. Za punkt honoru stawiał sobie wtedy robienie wszystkiego na przekór. Tyle, że tym razem jego przeciwnik był niezwykle silny, a do tego posiadał specjalną broń. Serce Minhyuka, choć strzaskane, to niezaprzeczalnie nadal należało do przyjaciela z dzieciństwa, a to w żaden sposób nie ułatwiało zadania.
W pewnym momencie, idąc korytarzem dostrzegł Yoo i nawet jeśli w pierwszej chwili cofnął się o krok, to już w kilku kolejnych, znalazł się za jego plecami, kładąc mu dłoń na ramieniu, co niezaprzeczalnie wystraszyło chłopaka, który w reakcji podskoczył zaskoczony.
Lee uśmiechnął się z satysfakcją.
-Hyungwon pojechał do domu?- Zapytał luźno, z udawaną łagodnością.
Kihyun zamrugał kilka razy, jakby chciał w ten sposób sprawdzić, czy aby na pewno dobrze dosłyszał, a także czy jego oczy nie przedstawiają mu jakiegoś fałszywego obrazu rzeczywistości.
-Ymm... Tak, przed chwilą ktoś po niego podjechał.
Minhyuk pokiwał ze zrozumieniem głową, dając znać, że przyjął do wiadomości słowa przyjaciela, który z każdą chwilą wydawał się być coraz to bardziej zmieszany zaistniałą sytuacją. Nawet jeżeli Lee wiedział, jak się zachować, to Kihyun nie miał zielonego pojęcia jak odnaleźć się w tej grze pozorów.
-Będziemy musieli go odwiedzić po szkole - zakomunikował. - Jego rodziców pewnie znowu nie będzie - westchnął. - Wcale się nie zdziwię, jeżeli i tym razem nie zorientują się, że ich jedyny syn został pobity.
-Aaa... Tak, tak... Będziemy musieli to zrobić -powiedział, lekko marszcząc brwi, co swoją drogą Minhyuk uznał za całkiem urocze i choć chciał sobie strzelić w twarz za takie myślenie, to nie mógł oprzeć się temu co podpowiadało mu jego serce.
-To co? Widzimy się później- uśmiechnął się lekko.
Szybko wyminął chłopaka i już za jego plecami porzucił swój uśmiech, oddychając głęboko. Nie spodziewał się, że zadanie, które sam przed sobą postawił może być takie trudne. Zdecydowanie był to dobry kierunek, ponieważ umożliwiał on jakoś załagodzenie konfliktu, ale... Koszt który ponosił okazywał się niezwykle przytłaczający.
-Czekaj - usłyszał za sobą.
Poczuł uścisk na nadgarstku, który wcale nie był zaskoczeniem. Kihyun miał w zwyczaju go zatrzymywać w ten sposób, kiedy nie był chętny do bardziej dyplomatycznych rozwiązań.
-Hm?- Odwrócił się w kierunku przyjaciela, starając nie dać po sobie poznać, że w tej chwili wolałby być w zupełnie innym miejscu.
-Dlaczego zachowujesz się... Tak?- Zapytał spokojnie, uwalniając nadgarstek Minhyuka.
-Niby jak?- Zmarszczył brwi.
-Nie udawaj głupiego- poprosił. - Znamy się tyle czasu, myślisz, że nie wiem co w tej chwili robisz?
Lee momentalnie spoważniał, co można było zaobserwować na jego twarzy. Oczy natychmiast straciły swój blask, a uśmiech, choć od jakiegoś czasu pozostawał sztuczny, to w chwili obecnej znikł na dobre z jego twarzy.
-Jak widać nie znamy się, aż tak dobrze- mruknął. - Poza tym w dalszym ciągu nie wiem, o co ci chodzi.
-Mam to powiedzieć tutaj? Przy wszystkich?- Warknął, kontrolnie rozglądając się po korytarzu.
-A ma to jeszcze jakieś znaczenie?- Zapytał niemrawo, nieco przygaszony agresywną postawą Kihyuna.
To co obserwował zdecydowanie nie było podobne do Yoo. Oczywiście, chłopak denerwował się jak każdy człowiek, ale pierwszy raz mógł być świadkiem, kiedy jego słowa tak paskudnie ociekały jadem.
-Słuchaj...- Warknął, przybliżając się nieco. - To nie ja wyskoczyłem z tym wszystkim pierwszy, nie zgłaszałem się, żeby mieć zakochanego w sobie przyjaciela-pedała.
-Pedała - powtórzył cicho.
Kihyun jakby dopiero, co zdał sobie sprawę z tego co właściwie powiedział. Rozszerzył oczy, szczerze zdziwiony znaczeniem słów, które padły z jego własnych ust.
-T-to... To nie miało tak zabrzmieć.- W jego głosie dało usłyszeć się cień skruchy
-Ale zabrzmiało- przymknął na kilka sekund oczy, by poradzić sobie jakoś ze łzami cisnącymi się pod powiekami.
Spodziewał się usłyszeć wiele słów od strony swojego... Chyba już byłego przyjaciela, ba! Miał nadzieje, że przy wspólnej pracy być może uda się sprawić, by Kihyun zaakceptował nie tyle co uczucia, ale przynajmniej orientacje Minhyuka. To przecież nie było znowu tak wiele... Jednak widocznie wystarczająco, by słowa... Yoo, skutecznie zburzyły powoli budującą się nadzieje.
W tamtej chwili coś zgasło w Minhyuku na dobre.
-Ja...- Odezwał się nagle Lee, ale tak właściwie nie miał pomysłu co mógłby powiedzieć. - Myślę...- Przełknął ostrożnie ślinę, zmuszając się do spojrzenia w twarz Kihyuna. - Myślę, że do Hyungwona powinniśmy jednak pójść osobno- uśmiechnął się słabo, choć jego oczy zdradzały całkowicie inne uczucia.- Przepraszam- szepnął.
Zastanawiał się, czy przez ten cały czas naprawdę był ślepy na to jak brutalny potrafił być Kihyun. Jedną sprawą było nieodwzajemnienie czyichś uczuć, a drugą naśmiewanie się z kogoś z... Takiego powodu. Sam Minhyuk nie miał do końca pojęcia, czy ból, który w tamtej chwili rozrywał jego ciało był spowodowany tym, że nigdy do końca nie zaakceptował tego jaki jest, czy może fakt, że te słowa padły z ust tak ważnej dla niego osoby.
Dzisiejszy dzień był serią brutalnych porażek, które w rzeczywistości mogły być zwiastunem tego, jak od teraz będzie wyglądała jego codzienność. Wiadome było, że Kihyuna nie będzie mógł wiecznie unikać, zmiana szkoły również nie wchodziła grę.
Życie było strasznie okrutne.
Już miał odejść, uciec, by nie narażać się na kolejne upokorzenia ze strony osoby, z którą miał związanych tyle miłych wspomnień, które z każdym tyknięciem zegarka zdawały się mieć coraz mniejsze znaczenie w obliczu brutalnej teraźniejszości.
Nie ruszył się z miejsca.
Zdecydowanie miał coś jeszcze do powiedzenia.
-Wiesz - zaczął pewniej.
Kihyun uniósł wzrok, wyraźnie zaciekawiony.
-Zawiodłem się na tobie, wiesz? Nie zrobiłem nic złego, a ty traktujesz mnie jak najgorszego wroga - wyznał. - Patrząc na ciebie teraz zastanawiam się jak mogłem się z tobą przyjaźnić tyle czasu.
-Myślę dokładnie to samo- wtrącił się, agresywnie. - Nie mam pojęcia, jak mogłem wytrzymać z kimś tak obrzydliwym jak ty.
Minhyuk wziął głęboki oddech.
-W takim razie-urwał. - Nie uważasz, że najlepszym wyjściem będzie to wszystko zakończyć? Skoro to wszystko i tak nie ma już sensu, to powinniśmy przestać się przyjaźnić- powiedział niezwykle spokojnie.
Wbrew wszystkiemu czego mógł w tamtej chwili spodziewać się Minhyuk... Tego jak zareagował jego były przyjaciel nie przypuszczał. Na twarzy Kihyuna początkowo pojawiło się całkowite i szczere niedowierzanie, które po chwili zostało zamaskowane zawiedzeniem. Chłopak spojrzał gdzieś w bok, ale zdecydowanie zbyt późno, by Minhyuk nie mógł dojrzeć jego zaszklonych oczu.
-Tak- odezwał się w końcu, wracając pewnym wzrokiem do swojego rozmówcy. - Ale pamiętaj, że to wszystko twoja wina.
-Nie tylko moja- odezwał się cicho.
-Gdybyś tylko nie wyskakiwał z czymś tak głupim - zacisnął dłoń w pięść.
-Zakochałem się pierwszy raz- wyznał. - Ja nigdy się nie śmiałem, kiedy ty znowu latałeś za kolejnymi dziewczynami- przypomniał mu. - Mimo wszystko... Cieszę się, że na koniec dowiedziałem się, co o tym wszystkim myślisz- westchnął, odchylając lekko głowę do tyłu, by powstrzymać cisnące się do oczu łzy. - Dzięki i... Cześć
-Minhyuk...- Rzucił miękko, jakby z poczuciem winy. - Czekaj...- Szepnął.
Jednak było już zdecydowanie za późno, by móc zawrócić.
~~~
Witajcie
*Patrzy na rozdział*
No głupi są
Po prostu głupi
No i co ja mogę?
Nic nie mogę >.<
*Wciąga powietrze*
Czujecie to? Tak pachną Kihyuki bez Kihyuków
Wiem, jestem potworem
Ale hej!
*Łapie Hyungwona za policzki*
Patrzcie jaki on jest uroczyście uroczy
*Chrząka*
To może teraz tak trochę poważniej, co?
Wbrew wszystkim znakom na niebie i ziemi, to ja naprawdę nie mam zamiaru przeciągać tych Kihyuków do Waszej emeryturki ^ ^
Mają po prostu ciężkie początki
A bardzo nie w moim stylu byłoby dawanie Wam wszystkiego na tacy ^ ^
Licze, że Wasza lista śmierci nie zwiększyła się o imie jednego niepozornego (ale niezwykle uroczego i wspaniałego) ałtora
Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność
Ostatnio zauważyłem, że przybyło do nas kilka nowych osób, co sprawiło mi niezwykłą radość
Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał!
W razie jakichkolwiek obiekcji
Służę pomocą
Do zobaczenia!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro