
LXXXI
Hyungwon patrzył na niego zupełnie osłupiały. W pierwszym momencie żadnemu z nich nie przyszło do głowy, by poruszyć się choćby o najmniejszy milimetr, tak jakby miało to grozić jakąś niebywałą kłótnią, czy kataklizmem.
-Co on tu robi? - Szepnął Minhyuk, powoli odsuwając się od Yoo, który dla odmiany nie wyglądał wcale na zaskoczonego.
-Zaprosiłem go tutaj - sprawiał wrażenie naprawdę skruszonego. - Przepraszam - pochylił głowę
-Dlaczego to zrobiłeś? - Jęknął, przypominając sobie, że jakiś czas temu chłopak faktycznie bawił się telefonem.
-Minhyuk - obydwoje usłyszeli cichy, lekko drżący głos przyjaciela. - Co... Co ci się stało?- Zapytał słabo, nadal nie decydując się na zmniejszenie dzielącej ich odległości.
-A nie widać? - Zirytował się, spoglądając z wyrzutem na przyjaciela.
Hyungwon zdecydowanie nie był gotowy, by zapoznać się ze wszystkimi obrażeniami odniesionymi przez przyjaciela. Już na sam widok twarzy Minhyuka, ugięły się pod nim kolana. Swoim rozbieganym spojrzeniem zdawał się badać każdy, nawet najmniejszy fragment jego skóry.
Nie wierzył w to, co widzi. Nie trzeba było być dobrym obserwatorem, żeby zdawać sobie z tego sprawę.
-Przepraszam - wyszeptał, układając jedną dłoń na brzuchu, a drugą przykładając do ust. - Niedobrze mi.
Lee przymknął na chwilę swoje oczy, kiedy Chae ponownie zniknął im z pola widzenia. Domyślał się, że słaby żołądek chłopaka w połączeniu z jego zdolnością do przejmowania się praktycznie wszystkim, nie będą zbyt dobrymi partnerami w tym przypadku.
-Dlaczego go tutaj zaprosiłeś? - Ponowił pytanie. Tym razem brzmiał już znacznie spokojniej.
-On powinien wiedzieć - starał się wytłumaczyć. - Może w ten sposób zrozumie cokolwiek. Jeżeli zobaczy... Może to jest doskonała okazja, by to wszystko zakończyć. Nie wyobrażam sobie, żeby po tym wszystkim mógł jeszcze stać po stronie Hoseoka. Musi się zdecydować kogo jest przyjacielem.
-Mogłeś mi powiedzieć, że przyjdzie - skrzywił się. - Przygotowałbym się jakoś i...
-I zrobił wszystko, żeby do tej rozmowy nie doszło - prychnął. - Nie wymiękaj teraz - Poprosił, mierzwiąc jego włosy. - Widzę, że po tym zdarzeniu nie potrafisz się otrząsnąć, ale hej! Jestem tutaj, przy tobie. Zostanę u twojego boku, nie ważne co będzie się działo.
-Jesteś ostatnio podejrzanie miły - zmrużył oczy, uważniej przyglądając się przyjacielowi.
Kihyun momentalnie się speszył, pośpiesznie odwracając wzrok, a nawet odsuwając się od coraz bardziej zdezorientowanego Lee. Sytuację zdecydowanie uratował powrót Hyungwona, który inaczej niż poprzednio, zdecydował się w końcu na wejście do pokoju i zmniejszenie dzielącej ich odległości.
-Czy to... - Jego głos był słaby, lekko drżący. - Czy on ci to zrobił? - Wydusił z siebie, zimnymi opuszkami palców, sunąc po poranionej skórze przyjaciela. Robił to z taką delikatnością, że Minhyuk miał wrażenie jakby jego twarz muskały skrzydła motyla.
-Tak - odpowiedział krótko.
-Nie wierzę ci! - Warknął, natychmiastowo cofając dłoń.
Trudno było ocenić, kto w ich towarzystwie był bardziej zdezorientowany i zaskoczony. Kihyun co chwilę przerzucał spojrzenie między przyjaciółmi, nie potrafiąc zebrać swoich myśli po tak niespodziewanym wybuchu Hyungwona, a na twarzy Minhyka również malowało się coś na wzór niedowierzania. On jednak obrał bardziej typową dla siebie opcję.
-To uwierz! - Warknął. - Gdybyś tylko widział jak on mnie...
-To nie może być prawda! - Warknął, odwracając się tyłem do swoich rozmówców i ukrywając twarz w stale drżących dłoniach. - Musiałeś coś zrobić. Sam nigdy by cię nie zaatakował - z mocą odwrócił się ponownie do swojego przyjaciela. W jego oczach było coś oceniającego, obwiniającego. On już znalazł swojego winnego.
-Czy ty go bronisz? - Minhyuk nie potrafił uwierzyć w ani jedno słowo, które usłyszał od przyjaciela. Niesiony nerwami, poderwał się z łóżka, by stanąć twarzą w twarz z Hyungwonem. - Naprawdę nie widzisz tego wszystkiego? Ślepy jesteś? Rzuciło ci się coś na mózg? - Tracąc nad sobą resztki kontroli, złapał przyjaciela za materiał jego bluzy, przyciągając go bliżej. - Obudź się w końcu! To ja jestem twoim przyjacielem! - Krzyknął, odpychając zdezorientowanego Hyungwona.
-Ja...Ja... - Oblizał zeschnięte wargi. - Jestem twoim przyjacielem - Zapewnił. - Ale...
-Zgłoszę to - oświadczył, pozbywając się z głosu wszystkich emocji. - Zrobię to dla ciebie. Ten typ w kocu dostanie to, na co zasłużył.
-Nie rób tego! - Całkowicie spanikowany Chae, złapał swojego przyjaciela za dłoń. To błagalne spojrzenie, które zaobserwował w tamtej chwili w jego oczach było czymś, czego zapewne nigdy nie będzie mógł zrozumieć. - Proszę, nie rób tego - pochylił głowę. - Ja... Obiecuję, że się wszystkim zajmę i... On już nigdy cię nie uderzy, obiecuję!
Szukający pomocy Minhyuk, szybko pobiegł wzrokiem ku Kihyunowi, na jego twarzy nie doszukał się jednak kompletnie żadnego wsparcia. Yoo stale wyglądał jakby nie dowierzał temu, co właśnie się odbywa. Najpewniej w najśmielszych snach nie wyobrażał sobie, że Hyungwon może wybrać oprawcę zamiast przyjaciela. Chłopak niezwykle szybko podchwycił to spojrzenie, w odpowiedzi kręcąc z niedowierzaniem głową. Był równie zawiedziony.
Lee ostatecznie wyrwał swoją dłoń z tego nieoczekiwanego uścisku. Nie miał zamiaru ulegać. Nie w tej sytuacji.
-Kiedyś mi za to podziękujesz - zapewnił, nieco się odsuwając. - Zobaczysz ile Hoseok krzywdy ci wyrządził, kiedy w końcu będziesz od niego wolny.
Szczerze? Już od samego początku cicho zakładał, że Hyungwon może być naprawdę niezadowolony z takiego obrotu spraw. Już na przestrzeni minionych wydarzeń udowadniał, że miejscami podejmowane przez niego decyzje były pozbawione wszelkiej wymaganej logiki. Nigdy w życiu jednak nie spodziewałby się tego jak bardzo przyjaciel mógł posunąć się daleko, by ostatecznie stanęło na jego.
-Proszę - to było jedno, jedyne słowo. Wypowiedziane jednak z zachowaniem wszystkich honoryfikacji. To był pierwszy raz, kiedy Hyungwon zwrócił się do niego w ten sposób.
Myślicie, że to był koniec? Zdecydowanie nie! Widząc jak bardzo nieugięty jest Minhyuk, Hyungwon postanowił sięgnąć po broń ostateczną. Pochylił głowę lekko w dół, by dosłownie w następnej sekundzie paść na kolana, pochylając się tak, że czołem praktycznie dotykał podłogi. To złamało serce Minhyuka. Nie tego chciał...
-Proszę - powtórzył cicho. - Zawsze robiłem dla ciebie wszystko, starałem się i chroniłem. Okazałem ci ciepło w momencie, kiedy byłeś przerażony, użyczałem ci swojego ramienia, gdy świat okazał się być dla ciebie zbyt straszny... Dlatego proszę cię teraz... - Urwał, przełykając własne łzy. - Zostaw to wszystko w moich rękach.
-Hyungwon... - Tylko tyle Kihyun zdołał z siebie wyrzucić przez zaciśnięte gardło. I on wiedział, że Minhyuk, po którego policzkach spływały ciepłe łzy, nie będzie zdolny do podania jakiejkolwiek odpowiedzi.
Skoro słowa zawiodły, trzeba było postawić na czyny. Lee naprawdę nie potrzebował wiele. Padł na kolana zaraz przed Chae, by w następnej chwili wziąć go w ramiona. Dopiero czując jego ciepło, pozwolił sobie na prawdziwy potok łez.
~~~
Witajcie
Ta nowa piosenka od Pentagon
Jest całkiem niezła
Teledysk mi się podoba, ponieważ jest w nim dużo Kino xD
Wybaczcie
Jestem strasznie stronniczy .-.
*Patrzy na scenariusz*
Wczoraj pierwszy raz zacząłem się bać, że nie wyrobię się w moich planach
A zwłaszcza, jeżeli chodzi o sytuacje między Hyungwonem i Wonho
Przy okazji mam do Was bardzo nieprzyjemne pytanie!
Chcecie żebym stosunkowo wcześniej powiadomił Was o epilogu, czy wolicie dostać po twarzy z zaskoczenia?
Znaczy...
Nie żeby czekało nas to w tym, czy przyszłym (A nawet jeszcze przyślejszym) miesiącu
Ale wolę mieć niejako pogląd na sytuacje
*Przerzuca kartkę*
Boje się rozdziału LXXXV
Nie przejmujcie się
Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność!
Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał!
Do napisania
Wy moje pieszczochy!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro