LXXX
To było kilka naprawdę długich dni wypełnionych ciszą, niepokojem i przeraźliwym strachem. Jooheon błyskawicznie dopadał do telefonu za każdym razem, kiedy ten wydał z siebie dźwięk lub wibracje. Niestety jego gorące starania były próżne. Lim nie wysłał mu nawet kropki w ramach odpowiedzi na tonę wypracowań słanych mu w sms'ach. Zachowywał się tak jakby całe lata ich związku w jednym momencie się nie liczyły, jakby byli dla siebie zupełnie obcy.
W pewnym momencie Joo miał już naprawdę dość. Był kilka razy w domu chłopaka, pod jego szkołą, czy pracą. Za każdym jednak odchodził, ponieważ człowiek, któremu oddał swoje delikatne serce musiał wkładać naprawdę wielki wysiłek w to, by się przypadkiem nigdzie nie spotkali. Świadomość bycia osobno działała naprawdę niczym trucizna wysysająca z niego ostatnie resztki szczęścia. Tamtego dnia popełnił naprawdę wielki błąd. Wiedział o tym.
Wszystko zmieniło się, kiedy na jedną z naprawdę wielu wiadomości otrzymał odpowiedź. Kilka razy czytał ją od początku, analizował i utwierdzał się w przekonaniu, że nie jest to jedynie wymysł oszalałego z rozpaczy umysłu.
Chcangkyun naprawdę chciał się z nim spotkać. Była to doskonała okazja, by móc sobie wszystko wyjaśnić, przeprosić, a w efekcie pogodzić i znowu być szczęśliwym. Ta burza, która rozszalała się nad ich głowami ostatecznie miała dobiec już końca.
-Zerwijmy - głos Lima nie zadrżał nawet przez chwilę. Był w pełni świadomy tego, co mówi.
-Co? - Jooheon, który jeszcze chwilę temu był istną fontanną szczęścia, w mgnieniu oka porzucił cały swój entuzjazm. Nawet w najczarniejszych scenariuszach nie zakładał, że Changkyun chciałby z nim zerwać.
-To nie ma sensu, Jooheon - spojrzał gdzieś w bok, ewidentnie chcąc uniknąć wzroku swojego ex. - Ostatnia sytuacja udowodniła mi, że nasz związek już od dłuższego czasu nie miał sensu. Często się kłóciliśmy, nie mieliśmy dla siebie czasu... Oczywiście w łóżku było mi wspaniale i zawsze świetnie się bawiłem, kiedy byliśmy razem... - Urwał, oblizując wargi. Tracił kontrolę nad własnymi uczuciami. Maska, którą nałożył na twarz zaczęła powoli pękać.
-Sam nie wierzysz w to, co mówisz - z każdą sekundą był coraz bardziej przerażony. Bał się, że nie będzie wystarczająco silny, by móc zatrzymać przy sobie Changkyuna.
-Nie rób scen - poprosił, ostatecznie powracając do niego wzrokiem. Jego oczy były przeszklone, ale i tak udawał, że to nie ma najmniejszego znaczenia. - Rozstańmy się i więcej się nie spotykajmy.
-Dlaczego to robisz? - Zapytał słabo. - Dlaczego mówisz takie rzeczy? - Z bezsilności zacisnął swoje drżące dłonie w pięści.
-Ludzie przecież się rozstają - westchnął z udawaną obojętnością. Joo znał go już zbyt długo, by nabrać się na jego kiepskie aktorstwo.
-Ale nie my - zaprotestował. - Nie jesteśmy przecież tacy jak wszyscy. Jeżeli było we mnie coś co ci przeszkadzało, to mogłeś mi powiedzieć! Mogłem się zmienić, naprawić i uważać na rzeczy, które cię irytowały. Doskonale wiesz, jak bardzo cię kocham. Zniosę wszystko co zechcesz - mówił zdenerwowany, kompletnie ignorując ludzi siedzących dookoła.
-Chcesz zmienić się cały? - Warknął. - Nie bądź głupi - poprosił.
-Jesteś brutalny - stwierdził, nieudolnie próbując zniwelować drżenie głosu.
-Przepraszam, ale zmusiłeś mnie do tego. Gdybyś po prostu mnie posłuchał, byłoby już po wszystkim.
-Gdybym cię posłuchał... - Urwał, zdając sobie sprawę, że podniesiony ton spowoduje jeszcze większe zniszczenia, niż obecnie. - Wtedy do końca życia nie mógłbym sobie tego wybaczyć.
Leżący na stoliku telefon Changkyuna, niespodziewanie zawibrował, kiedy na jego wyświetlaczu pojawiło się powiadomienie o nowej wiadomości. Lim powoli spojrzał w tamtym kierunku, a przeczytany przez siebie tekst skomentował jedynie cichym westchnięciem.
-Muszę wracać do pracy - stwierdził łagodnie, przesuwając palcem po szklanym ekranie.
-Spotkajmy się jeszcze, proszę - czuł cisnące mu się do oczu łzy. Postanowił jednak spróbować raz jeszcze.
Chłopak na chwilę zastygł w bezruchu, oblizał swoje usta, rozejrzał się nerwowo po sali. Wszystko to tylko po to, by z twarzą pełną niewypowiedzianego żalu, sięgnąć po obrączkę zdobiącą jeden z jego smukłych palców. Biżuteria, jakby znała wagę podejmowanej decyzji, nie chciała początkowo zostać zdjęcia. Dopiero, kiedy Lim wysilił się trochę bardziej odpuściła, ostatecznie zostając ułożona na drewnianym, ciemnym blacie stolika, przy którym siedzieli.
-Przepraszam - wyszeptał łamiącym się głosem. - Nie chciałem cię zawieść.
Moment, w którym Changkyun odkładał obrączkę była doskonałą okazją, by Jooheon w naprawdę łatwy sposób mógł ująć jego dłoń. Zrobił to, czym błyskawicznie zaskarbił sobie spojrzenie swojego byłego, obecnego chłopaka, po którego policzku przemknęła pojedyncza łza.
-Nigdy mnie nie zawiodłeś - zapewnił ciepło, przejeżdżając kciukiem po grzbiecie jego dłoni. - Byłeś i jesteś najjaśniejszą gwiazdą w moim życiu. Każdego ranka rozświetlałeś mój dzień swoją głupotą, mądrością, a nawet tymi wszystkimi docinkami, które były ważną częścią mojej codzienności. Changkyun... Nie ważne jaką decyzję ostatecznie podejmiesz. Ja i tak będę dalej cię kochał.
To był ten moment, kiedy wspomniana maska nie mogła już dłużej trzymać w ryzach tego wszystkiego, co ukrywała. Na twarz młodszego w jednej chwili wdarł się cały ten strach, niepewność i ból, jakie ukrywał wewnątrz siebie, nie próbował już nawet tamować łez, które teraz swobodnie kreśliły ślady na jego twarzy, by ostatecznie odbyć szaleńczy lot, skapując z jego drżącego podbródka.
Opuścił głowę w dół, by choć w ten sposób móc ukryć przed światem swoją bezradność.
-Przepraszam - jęknął, bardzo gwałtownie wstając. - N... Naprawdę przepraszam - wydukał, szybkim krokiem zmierzając ku wyjściu.
Sam Jooheon nie ruszył się z miejsca i opierając łokcie o stolik, ukrył twarz w dłoniach. On również nie dał sobie z tym wszystkim rady, a łzy młodszego i u niego spowodowały chwilowe załamanie, przez które zwilżył swoje policzki. Ta sytuacja była zdecydowanie trudniejsza niż mogła się wydawać.
Co chwila do jego uszu docierały nieznośnie szepty traktujące o sytuacji, której inni klienci byli świadkiem. Były one jednoznacznym sygnałem, że to najwyższa pora, by zmienić miejsce pobytu. Zdecydowanie zbyt wielką szopkę przed chwilą odstawili, żeby móc spokojnie dokończyć zamówiony napój.
Cała ta sytuacja wyglądała naprawdę podle... Przynajmniej do momentu, w którym Jooheon nie odkrył braku bliźniaczej obrączki, której na jego oczach miał pozbyć się Changkyun. Spanikowany szukał jej dookoła miejsca, które zajmowali. Dopiero potem zdał sobie sprawę, że w rzeczywistości nigdzie jej nie zgubił. Lim opuszczający lokal, z pewnością zabrał tę wartościową pamiątkę razem ze sobą.
Dlaczego? Trudno było powiedzieć. Lee jednak z całych sił wierzył, że uczucie, które ich łączyło nie pozwoliło Changkyunowi tak po prostu uciec od tego wszystkiego. Chłopak miał swoją obrączkę, a więc nie odciął się ostatecznie.
~~~
Witajcie
Mógłbym się oczywiście skupić na Jookyunach, które nas nieoczekiwanie zaatakowały
Ale dzisiaj jest ważny dzień!
Dokładnie rok temu
Oficjalnie rozpocząłem współpracę w moją betą ^ ^
Od tamtej pory, naprawdę wiele razy pomogła mi, wsparła i nawet zdarzyło się, że zmieniłem przez nią pogląd na jakąś sytuacje
Uspokajała moje obawy
I dawała kopa, by pisać dalej
Ona również jest odpowiedzialna za wszystko czego tutaj doświadczamy :D
Przecież to ona czyta wszystkie rozdziały jako pierwsza~
To ona, z okazji RM wymusiła na mnie tamtą pamiętną obietnicę
(Której dotrzymałem!)
Nie mogę zrobić nic innego, jak podzielić się z Wami moim szczęściem
Mając taką osobę u swojego boku
Jestem spokojny i szczęśliwy
Dzisiejszy rozdział poświęcam właśnie jej
Dziękuje za bycie obok
Dziękuje za poświęcanie wolnego czasu
Dziękuje za fanarty, które mi wysłała
Dziękuje za każde słowo, każdą literę
Dziękuje.
Wam również! :)
Dziękuje, że dzisiaj byliście tutaj ze mną
Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał!
Do napisania!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro