Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXXIV

Czy był głupi? Zdecydowanie był.

Czy popełniał błędy? Nawet ich już nie zliczy.

Czy miejscami wyobrażał sobie za dużo? Prawdopodobnie.

Ta sprawa w ogóle nie powinna go obchodzić. Przecież Shownu nie był dla niego nikim ważnym, znali się naprawdę krótko i zdecydowanie zbyt słabo, by móc się martwić o niego w tym stopniu, w jakim czynił to Kihyun.

-Co ty tutaj robisz? - Głos Sona nie brzmiał oskarżycielsko. Sam chłopak wyglądał za to na naprawdę zmęczonego i przygnębionego. Prawdopodobnie wolał tego widoku oszczędzić Kihyunowi, to nie było raczej coś, co powinien był podziwiać. - Mówiłem, żebyś tutaj nie przychodził - westchnął, rozglądając się po szpitalnym korytarzu. Wzrokiem szukał swojej siostry, która zniknęła dobrą chwilę temu, i jeszcze się nie pojawiła.

-Przepraszam - był naprawdę skruszony. Sam zdawał sobie sprawę, że nie powinno go tutaj być. Nie był nikim ważnym dla nich. A jednak pojawił się w tym miejscu i wcale nie zamierzał odchodzić. - Ale musiałem tutaj przyjść... Nie gniewaj się na mnie. - Poprosił cicho.

-Nie gniewam się - przymknął na chwilę oczy, opuszczając głowę. Serce Kihyuna łamało się na ten widok. Nawet nie wyobrażał sobie, co musi teraz przezywać. - Tylko nie będę mógł się tobą zajmować - uprzedził.

-Potrafię sam się sobą zająć - obiecał, kucając przed chłopakiem. - Nie będę dla ciebie problemem, obiecuję - ujął go za dłonie, czym błyskawicznie skupił na sobie spojrzenie Hyunwoo. W jego oczach powoli zaczynały lśnić łzy. To wszystko wyraźnie go przytłaczało. - Jak ona się czuje...?

Shownu wyraźnie się spiął słysząc to pytanie. Nie znaczyło jednak, że wcale się jego nie spodziewał. Wręcz przeciwnie, czekał aż przyjaciel w końcu je zada. Wisiało ono w powietrzu w momencie, w którym wypowiedzieli do siebie pierwsze słowa dzisiejszego dnia.

-Źle - jego głos był naprawdę cichy, ledwo słyszalny nawet na ogarniętych ciszą, szpitalnych korytarzach. - Ja... - Głos mu się urwał, co momentalnie zmotywowało Kihyuna, by objąć chłopaka ramionami, szczelnie go przytulając. W tej pozycji, czuł jak cały drży. - Myślałem, że to już koniec - kontynuował. - Ale nie... Ona dalej musi cierpieć. Teraz wzięli ją na jakieś badania i... Kihyun... - Kolejny raz załamał mu się głos. Yoo, który zdecydowanie nie radził sobie z tą sytuacją lepiej, zagryzł dolną wargę, by przypadkowo nie wydać z siebie żałosnego jęku. - Boję się... Boję się, że ją stracę... Boje się, że zostaniemy sami... Boję się... Że już nigdy więcej nie usłyszę jej głosu.

-Jestem przy tobie - zapewnił, samemu czując, że te słowa w rzeczywistości nie mają żadnej mocy. - Zostanę tutaj dzisiaj z tobą - obiecał, lekko unosząc wzrok. Szybko spostrzegł stojącą nieopodal młodą dziewczynę, będącą wciąż w szkolnym mundurku. Uśmiechała się ciepło w jego kierunku, a kiedy zorientowała się, że została zauważona, skinęła głową ruszając w ich stronę. Wiedział kim ona była. Shownu przedstawił mu swoją siostrę już jakiś czas temu.

-Oppa - Kihyun był pod wrażeniem brzmienia jej głosu, jak i również delikatności z jaką ułożyła swoją dłoń na plecach swojego starszego brata. - Idź do domu - poprosiła. - Zostanę tutaj i będę przy niej czuwać.

Kihyun czując się lekko niezręcznie obejmując swojego przyjaciela w obecności jego siostry, wstał i odsunął się na bezpieczną odległość. Nie żeby miał z tym jakiś problem, ale nie chciał, by dziewczyna odniosła jakieś mylne wrażenie na temat ich relacji.

Shownu uniósł na nią spojrzenie swoich mokrych od łez oczu. Wcale nie wyglądał jakby miał zamiar ruszyć się z tego miejsca. To wszystko mogło być dla niego bardzo ciężkie, ale przynajmniej w ten sposób mógł mieć pewność, że nikogo nie zawiedzie. Jeżeli będzie tutaj na miejscu... Przynajmniej będzie mógł dać z siebie wszystko.

-Nie mogę - jego głos brzmiał nadzwyczajnie spokojnie. Yoo doskonale wiedział, że Son nie chciał dodatkowo martwić swojej siostry. - Idź do domu - poprosił łagodnie. - Powinnaś się pouczyć...

-Oppa - jęknęła, wyraźnie zirytowana. - Pouczyć się mogę na miejscu, a ty tutaj nie odpoczniesz - starała się go przekonać. – Oppa - Tym razem zwróciła się do Kihyuna. - Pomóż mi, przekonaj go.

***

-Powinienem być tam razem z nimi - zaczął, siadając na kanapie w swoim domu. Przez całą drogę od szpitala, aż do tego miejsca, nie wyglądał ani trochę lepiej. W pewnym momencie Kihyun zaczął nawet lekko panikować.

Sam nie wiedział jakim cudem udało im się przekonać Hyunwoo, by faktycznie poszedł do domu. Niemniej Kihyun czuł się z tego powodu bardzo dumny. Zdecydowanie byłoby znacznie gorzej, gdyby chłopak tam został nic nie jedząc, ani nie pijąc ze zmartwienia. Jeżeli nie chciał martwić swojej mamy. Musiał zadbać o samego siebie. A w tym właśnie zamierzał pomóc mu dzisiaj Yoo.

-Zostanę tutaj dzisiaj z tobą - obiecał. - Jeżeli oczywiście chcesz... - Mruknął speszony.

-Chcę - reakcja Sona była niemalże natychmiastowa, co wywołało lekki uśmiech na twarzy Kihyuna. Naprawdę poczuł się w tamtym momencie potrzebny. - Nie chcę dzisiaj zostać sam - jego głos ponownie stał się cichy i niepewny.

Dzisiaj musiał poznać tę stronę Hyunwoo, której nigdy nie oczekiwał poznać. Chłopak przyparty do muru odsłonił przed nim wszystkie możliwe karty. W jednym momencie przestał udawać silnego i pewnego siebie, a... Stał się po prostu ludzki. Pokazując swój własny strach, obawy, a także powoli ogarniającą rozpacz. Udowodnił jaki jest naprawdę. W jakimś sensie było to właśnie to czego Kihyun od samego początku w nim szukał - wada.

-Nie zostaniesz sam - starał się brzmieć ciepło. Ostrożnie zajął miejsce obok niego, ponownie tego dnia biorąc go w objęcia. Shownu nawet nie potrzebował zachęty, momentalnie odwzajemnił ten ciepły gest.

-Naprawdę cieszę się, że dzisiaj ciebie mam przy sobie - jego głos był stłumiony, ale jednocześnie na tyle wyraźny, by móc z nim usłyszeć tę niezwykła nutkę wdzięczności. - Nie wiem jak mógłbym poradzić sobie z tym wszystkim, gdybym miał zostać sam...

-Nie musisz mi za to dziękować - zapewnił, wzmacniając swój uścisk. Tak naprawdę nie wiedział jak mógłby mu pomóc w tej sytuacji. Podzielenie się swoim ciepłem było jedynym dobrym pomysłem, który przychodził mu do głowy.

-Kocham cię za to - wyszeptał cicho.

Chyba pierwszy raz te słowa nie brzmiały jak wyrok... Chyba pierwszy raz miały w sobie coś, co naprawdę potrafiło ruszyć serce Kihyuna, cisnąć do jego oczu łzy wzruszenia. Naprawdę nie wiedział, dlatego reagował w ten sposób. Niewątpliwie bał się tego uczucia, ale jednocześnie był gotowy zaryzykować, by móc zajrzeć za tę grubą i zakurzoną kurtynę niepewności. Chciał poznać świat skrywający się za nią.

~~~

Witajcie

Na dniach zmienię nazwę z "Kihyuk" na "Showki"

Mój plan przyciągnięcia Was tutaj zadziałał prawidłowo!

*Szaleńczy śmiech*

Ale teraz tak poważniej

Nie bijcie mnie za ten rozdział xD

Z tego miejsca...

*Kłania się*

Składam specjalne podziękowania dla osób, które pod ostatnim rozdziałem tak wytrwale zwracali mi uwagę na błędy, które nieopacznie się do niego wkradły

Dziękuje, że razem z nami dbacie o to, by ST było jak najlepsze w obiorze

Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał~

Do napisania

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro