Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXVII

Całe to spotkanie musiało odbyć się na całkowicie neutralnym gruncie, gdzieś, gdzie Kihyun i Jooheon nie czuliby się z jakiś powodów osłabieni. Z gry wypadała więc kawiarnia, w której pracował Changkyun, ale również dom Yoo, który faktycznie okazał się jedną z pierwszych propozycji. Cała trójka zdecydowała się ostatecznie pójść na łatwiznę, i dzięki wspaniałomyślności Hyungwona, przenieść się do jego pokoju stołowego. Przy tym długim i masywnym stole faktycznie będą się czuli, jakby omawiali przyszłość kraju, Kihyun natomiast widział w tym wszystkim całkiem inny pozytyw - jeżeli usiądzie na samym końcu, to szansa, że Jooheon go sięgnie jest naprawdę niska. Chłopak musiałby naprawdę szybko biegać, albo mieć współpracownika.

-Denerwuje się - szepnął, stale obserwując plecy Hyungwona, który właśnie ruszył otworzyć drzwi. Chwilę wcześniej posłał mu pokrzepiający uśmiech, który w żadnym wypadku mu nie pomógł.

-Ja też - Minhyuk szepnął mu do ucha. I on patrzył w dokładnie tym samym kierunku. Jego żołądek nieprzyjemnie ściskał się na myśl tego, co niebawem się stanie. Sytuacji wcale nie poprawił głos Jooheona dobiegający do nich z przedpokoju. - Ucieknijmy - zaproponował.

-Głupi jesteś? - Spojrzał na niego pełen paniki. - Chcesz żeby jeszcze Hyungwon na nas polował? Jeżeli chcesz mnie zabić, to mogłeś wymyślić coś innego.

-Daj spokój... Nie to miałem na myśli, ale... Cały się trzęsiesz i w ogóle...

-Co on tutaj robi? - Doskonale znali ten głos, ale chyba po raz pierwszy słyszeli w nim taki jad i nienawiść. Jooheon gromił ich wzrokiem, nie trudząc się nawet zamaskowaniem tego jaką nieprzyjemność Kihyun sprawił mu samą swoją obecnością. - Może to i lepiej - spojrzał szybko na Hyungwona, który zdążył go już wyminąć, by zasiąść mniej więcej w połowie stołu.

-Mogę mieć do was jedną prośbę? - Zaczął spokojnie. Jooheon ostrożnie odsunął krzesło, siadając dosłownie na wprost Kihyuna. - Zróbcie to tak, żeby nie doszło do rozlewu krwi - w normalnej sytuacji każdy odebrałby to jako żart. Lustrując jednak twarze wszystkich obecnych w tamtej chwili, można było stwierdzić, że wszystko jest możliwe.

-Niczego nie obiecuje - Joo już nie wyglądał na tak wzburzonego jak na samym początku. Zapewne i on dojrzał okazję wynikającą z tego spotkania. Przecież sam chciał to wszystko wyjaśnić. - Chcesz mi coś powiedzieć? - Jego wzrok momentalnie posmutniał, uniósł wyczekująco jedną z brwi. To było jedynie pytanie, ale i tak zdołało swoją wagą wgnieść Kihyuna w krzesło.

Chłopak wziął głęboki oddech. Teraz nie miał już nic do stracenia, stanął z nim twarzą w twarz, a skoro postanowił być już czarnym rycerzem Minhyuka... Musiał się naprawdę postarać, by gniew ich wspólnego przyjaciela go nie dosięgnął. Lee w żaden sposób nie zasługiwał, by być winnym tej całej sytuacji. W ostatecznym rozrachunku pragnął być tylko szczęśliwy.

-Nie wiń za to wszystko Minhyuka - poprosił, jednocześnie chowając drżące dłonie pod blat. Był niemalże pewien, że wspomniany przed chwilą chłopak przygląda mu się teraz zdezorientowany. Hyungwon, który również obserwował tę sytuację, momentalnie zrozumiał, jaką strategię obrał Yoo. Zamierzał wziąć całą odpowiedzialność na siebie. - Cała ta sytuacja wynikła jedynie z mojej winy... Jeżeli w jakimś stopniu nadal uważasz mnie za przyjaciela... - Urwał, zdając sobie sprawę jak bardzo bał się odpowiedzi na to pytanie. Siedząc naprzeciwko niego doskonale widział, jak zaskoczony unosi brew, kręcąc głową w niedowierzaniu. - Po prostu nie chcę, żebyście kłócili się z tak głupiego powodu... Z mojego powodu - spuścił głowę, by wyrazić swoją skruchę. Był gotowy nawet przed nim uklęknąć, byleby otrzymać wybaczenie.

-To ma mnie do czegokolwiek przekonać? - Zaśmiał się, sam nie dowierzając w to, co właśnie usłyszał. Przez chwilę się zastanawiał, czy Kihyun na pewno sobie z niego nie żartuje. - Przecież wiem, że Minhyuk maczał w tym wszystkim palce! - Krzyknął, a jego głos rozniósł się echem po domu. Hyungwon, który moment wcześniej przymknął oczy, w duchu dziękował, że Pani Oh wyszła dzisiaj wcześniej. - Obydwoje jesteście śmieszni – warknął i zacisnął dłonie, które od samego początku znajdowały się na stole.

Minhyuk prawie się wyrwał, chcąc wtrącić się do toczonej rozmowy, ubiegł go jednak Kihyun, który wcale nie zamierzał tak łatwo odpuścić tego co sam sobie założył.

-Tym razem mówię prawdę - starał się go przekonać. - Minhyuk nakrył mnie na... - Momentalnie spojrzał na chłopaka. Te jego zmartwione i pełne troski ślepia przynosiły mu jakąś ulgę w tym wszystkim. Nie musiał nic mówić, by dodać mu wsparcia i nowych sił. - To ja wyszedłem z inicjatywą. To ja starałem się go przekonać, że bez niego sobie nie poradzę. To ja zatrzymałem go przy sobie... Nie obchodzi mnie, czy mi teraz uwierzysz. Tak właśnie to wyglądało.

Jooheon w poszukiwaniu prawdy, przeniósł spojrzenie na Hyungwona, który jedynie skinął głową potwierdzając taką wersję wydarzeń. Mimo wszystko ani trochę nie zmniejszyło to palącego go bólu, nadal pozostawała sprawa, której nie mógł im darować. Przed tym spotkaniem naprawdę chciał na nich wrzeszczeć, wyzywać i robić inne straszne rzeczy. Wszystko to stało się nieważne, kiedy tylko zobaczył ich twarze, przerażenie w ich oczach było smutną prawdą, która niczym strzała przeszyła jego serce. Bali się go. Byli przyjaciółmi... A oni się go bali. Ta świadomość ściskała mu gardło, sprawiała, że wszystkie szczęśliwe wspomnienia stawały się wyblakłe.

-Tak - kontynuował Kihyun, nie doczekując się żadnej reakcji ze strony swojego rozmówcy. - Okłamaliśmy cię, wplątaliśmy w to nawet Hyungwona i Changkyuna - to był kolejny strzał dla Jooheona. Nawet nie rozważał prawdziwości tych słów. Wiedział, że tak naprawdę było. - Przepraszam cię za to... Musisz jednak wiedzieć, że dwa razy nie popełnię tego samego błędu. Dziękuje ci, że starałeś się chronić Minhyuka. Wydaje mi się, że zbyt późno to zrozumiałem.

-Dlaczego? - Zapytał cicho. - Jesteśmy przyjaciółmi, a wy... - Urwał. - To boli, wiecie? Co według was mogłem wam zrobić? Pobić? Zabić? Obydwoje strasznie mnie zawiedliście. Nie dlatego, że znowu się ze sobą trzymacie. Teraz mam to szczerze w dupie - posłał im pełne bólu spojrzenie. - Hyungwon musiał was wyręczyć, bo wy nie mieliście wystarczającej odwagi - bez żadnego uprzedzenia wstał od stołu, pozwalając by krzesło, na którym siedział bezwiednie się przewróciło. - Wydaje mi się, że nie mamy już o czym rozmawiać. Miło przynajmniej, że się przyznaliście, a nie dalej szliście w zaparte. Szkoda tylko, że nigdy nie uważaliście mnie a przyjaciela, skoro mieliście o mnie tak fatalne zdanie.

-Jooheon, to nie tak! Przecież jesteś naszym przyjacielem, dobrze o tym wiesz! - Pierwszy raz podczas tego spotkania, głos zabrał Minhyuk, który był autentycznie przerażony tym, co przed chwilą usłyszał. Wszystko wyglądało tak, jakby odzyskując jednego przyjaciela, stracił kolejnego.

-Sam trafię do wyjścia Hyungwon.

Chłopak jedynie skinął głową.

-Zostańcie - poprosił, kiedy Minhyuk wyrwał się, żeby popędzić za oddalającym się już Joo. - Dajcie mu czas na przemyślenie tego wszystkiego - westchnął. - Wszyscy naprawdę bardzo go zraniliśmy.

~~~

Witajcie

Wattpad już wie, że RM było lepszymi Kihyukami, niż ST

A Wy jak uważacie? :D

W ogóle!

Monster X wygrali nagrodę!

To już druga podczas tego comebacku~

Gratuluję!

(Nie bijcie mnie za to przejęzyczenie)

Niestety Wonho trafił do szpitala .-.

O ile dobrze kojarzę, to przed programem skarżył się na ból brzucha >.<

Dobrze, że nie ciągnął tego dalej, a faktycznie poszedł coś z tym zrobić

Dodatkowo!

Szykuje nam się światowa trasa koncertowa!

Jeżeli chłopcy trafią do Polski

Wybierzecie się? ^ ^

Ja prawdopodobnie spróbuje zawalczyć o bilety

Tak, bilety

Ale nie wiem jak mi to wyjdzie xD

...

Śmiejcie się

Ale ostatnio dla odstresowania

Zacząłem grać w minecrafta >.<

Musiałem Wam to wyznać ;-;

Nie mogłem Was dłużej okłamywać ;-;

Kochajcie mnie ;-;

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro