Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXIV

-Co znaczy, że „nie pójdziesz ze mną do pierdolonego kina, bo musisz zabić swoich przyjaciół"? - Warknął, choć przez ich obecność w miejscu publicznym zrobił to stosunkowo cicho, nie chcąc na siebie zwracać większej uwagi. Ale i tak niektóre osoby będące w pobliżu odwróciły się dyskretnie w ich stronę, zniesmaczone tak skandalicznym zachowaniem młodego człowieka.

-My po prostu to przekładamy, a nie odwołujemy - próbował ratować sytuację. W rzeczywistości faktycznie chciał to odwołać, ale widząc reakcję swojego chłopaka, szybko zmienił zdanie.

-Zdajesz sobie sprawę, że wziąłem specjalnie wolne w pracy? - Skrzyżował ręce na piersi, niebezpiecznie daleko odchylając się na krześle. Jooheon wiedział, że to już jest TEN stan, w którym nie ma ratunku.

-Ja naprawdę nie chciałem, ale... Czasami po prostu muszę też zająć się czymś innym. To wszystko - mruknął, skubiąc skórki przy paznokciach, ze zdenerwowania. - Nie musisz się na mnie gniewać - drgnął przestraszony, słysząc jak Changkyun mało delikatnie odstawia filiżankę z herbatą na spodek. Przyprowadzenie go do herbaciarni pełnej takich przedmiotów nagle przestało mu się wydawać takim fantastycznym pomysłem.

-Idź sobie do tych swoich przyjaciół - westchnął, wstając z miejsca. Charakterystyczne szurnięcie po drewnianym parkiecie nie było niczym wyjątkowym. Lee jednak wiedział co kryło się za tym gestem. Jego chłopak był już na tyle zirytowany, by darować sobie dbanie o takie szczegóły jak lekkie uniesienie krzesła .- Pójdę sobie do kina z moim Hyungiem - prychnął. - Kolacje też zjem z moim Hyungiem, i wiesz co? MOGĘ TEŻ SIĘ Z NIM PRZESPAĆ, JEŻELI BĘDĘ CHCIAŁ! - Zgarnął swoje rzeczy z oparcia, i nawet nie trudząc się założeniem ich na siebie ruszył prosto do wyjścia.

Jooheon cały czerwony, ukrył twarz w dłoniach. Kochał Changkyuna i to nawet bardziej niż bardzo. Nienawidził jednak tej jego drażliwości, czepialskości i wybuchowości, kiedy tylko coś poszło nie po jego myśli. Ta scena nie była pierwszą i zapewne ostatnią w ich związku. Już kiedyś zrobił coś podobnego, a następnie nie odzywał się przez... Jakiś czas. Dokładniej dopóki Jooheon nie przyszedł i go nie przeprosił. Oczywiście i wtedy nie obyło się bez pewnych nieprzyjemnych komentarzy.

Co miał tak właściwie zrobić? Przecież go nie zmieni. Chłopak faktycznie zachowywał się momentami karygodnie, ale... Właśnie takiego go kochał. Miał ostry, drapieżny charakter, ale zdecydowanie znacznie częściej bywał po prostu kochany i „przytulaśny". Nie minęło dużo czasu, a Jooheon już szedł kilka kroków za Limem.

-Załóż coś na siebie, bo się przeziębisz - mruknął, zakładając na jego ramiona swoją własną kurtkę. Chłopak nadal nie zdecydował się na założenie własnych rzeczy.

-Spieprzaj, nie chce z tobą rozmawiać - fuknął, przyśpieszając kroku. - Idź sobie do swoich przyjaciół. Oni są przecież ważniejsi, niż twój chłopak, który na co dzień wypruwa sobie żyły i bierze wolne tylko wtedy, kiedy chce spędzić z tobą trochę czasu.

-Skarbie, przepraszam - mruknął, przytulając go od tyłu. Changkyun chcąc nie chcąc, zatrzymał się.

Być może nie powinien podkulać ogona i przepraszać. Widział w tym jednak drogę do szybkiego zakończenia tej ich mini kłótni, a nie potrzebne było mu jeszcze takie zmartwienie. Obydwoje wiedzieli, że ta sprzeczka zrani ich obydwóch.

-Po prostu... - Zamilkł, odwracając się w jego stronę. - Chciałem spędzić z tobą tylko jeden dzień - westchnął. - To jest tylko jeden dzień! Dlaczego nie możesz z nimi porozmawiać jutro, albo pojutrze? Stanie im się coś?

W pewnym sensie musiał mu nawet przyznać racje. To nie tak, że Lim powiedział mu o swoich planach urlopowych dopiero teraz. Już jakiś czas temu wspominał o dniu „tylko dla nas". Wiązało się to z różnymi warunkami pogodowymi. Na przykład z tym, że matka chłopaka wyjeżdża.

-Nie przemyślałem tego - spuścił głowę. - Nie możesz mi tego wybaczyć?

-Bo ty w ogóle nie myślisz! - Warknął. - I nie wybaczę ci! Doskonale wiem, co chcesz zrobić - skrzywił się.

-Co mam zrobić, żebyś przestał się gniewać?

-Pocałuj mnie – powiedział, nie potrzebując nawet sekundy na zastanowienie się. Wyglądał tak jakby dokładnie to wszystko zaplanował, choć w rzeczywistości z pewnością działał spontanicznie. Miał talent do stawiania przed Jooheonem naprawdę trudnych zadań.

-Ale... - Urwał, rozglądając się nerwowo dookoła. - Tutaj...? - ściszył głos.

-A masz z tym jakiś problem? - Uniósł jedną brew do góry. Zwykle Lee uwielbiał ten drobny, niezamierzony gest pojawiający się na ukochanej twarz. Teraz wyglądał on iście szatańsko.

-Nie - odpowiedział krótko.

Oczywiście, że miał z tym problem! Nie był zwolennikiem publicznego okazywania sobie uczuć, a zwłaszcza robienia tego na ulicy, gdzie było tyle osób, które w każdej chwili mogą ich zobaczyć, zrobić zdjęcie, czy wyzwać. Changkyun czasami zapominał, że nie wszystkim musi się podobać związek dwóch chłopaków.

Rozejrzenie się na boki w celu zbadania zainteresowania przechodniów. Szybki cmok w policzek i było po sprawie... Prawie. Lim miał jednak nieco inną wizję przeprosinowego pocałunku

-I co? Już? - Wyglądał na rozbawionego. - W usta kochanie, w usta - wskazał palcem na swoje wargi, chcąc się upewnić, że Jooheon doskonale będzie wiedział co zrobić.

-Nienawidzę cię - warknął.

Wziął głęboki oddech, zamknął oczy, ułożył usta w dziubek i... Usłyszał pełen szczerości śmiech, który znał tak doskonale.

-Ja z tobą naprawdę nie mogę wytrzymać - gdy tylko otworzył oczy ujrzał rozbawionego Changkyuna, kręcącego głową na boki. - Już nie rób z siebie błazna i chodź - westchnął, zdejmując z siebie kurtkę swojego chłopaka i wystawiając ją w jego kierunku. - Załóż ją debilu, bo się przeziębisz - posłał mu lekki uśmiech.

Lee odetchnął, szybko odbierając i zakładając na siebie okrycie. Zdążył już lekko zmarznąć przez to wystawanie na mrozie.

-Czyli się na mnie nie gniewasz? - Wolał się upewnić. Z Changkyunem przecież nic nie było wiadome.

-Gniewam się - słowa momentalnie gaszące entuzjazm Jooheona. - Będziesz musiał mi to wynagrodzić... Ale uprzedzam, że bardzo się gniewam - rzucił rozbawiony, bez zastanowienia ruszając do przodu, zostawiając swojego osłupiałego chłopaka w tyle.

Lee przez chwilę stał tam z lekko uchylonymi ustami, na których z każdym ułamkiem sekundy pojawiał się coraz większy uśmiech.

-Oj ja już ci to wynagrodzę! - Zawołał za nim.

-Nie dasz rady! - Rozbawiony odwrócił się w jego stronę, nie przerywając swojego marszu.

-Jeżeli zaraz się przewrócisz, to faktycznie nie dam rady - dobiegł do niego, zarzucając mu ramie na szyję. - Kocham cię - szepnął mu na ucho.

-On mnie kocha! - Krzyknął na cały głos, wskazując palcem na przestraszonego Joo.

-Nienawidzę cię.

-On mnie nienawidzi! - Powtórzył dokładnie tak samo, jak chwilę wcześniej.

~~~

Witajcie

Wczoraj dałem mojemu bratu przeczytać pierwsze dziesięć rozdziałów ST

Stwierdził, że miejscami tak zionęło gejozą, że nie mógł sobie z tym poradzić xD

(Zgadzam się)

Na swoją ulubioną postać wybrał sobie "tego bogatego" więc domyśliłem się, że chodzi o Hyungwona xD

Ulubioną sytuacją okazałą się być scena, w której Kihyun i Minhyuk odnajdują pobitego Hyungwona

Jak on to ujął:

"Kiedy ten bogaty został pobity przez tego umięśnionego"

Tak.

Teoretycznie zadeklarował się, że będzie czytał dalej xD

Ale ja się już trochę boje

Ale hej!

Stwierdził, że poza gejozą, to naprawdę przyjemnie mu się czytało!

Czuje się jak dumny paw!

Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność

Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał

I nie jedzcie chleba tostowego z ziemi

Nie bądźcie jak Wonho xD

Do napisania

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro