LXIII
Czuł się dosłownie tak jakby był chory. Od czasu jego rozmowy z Shownu nie minęło co prawda zbyt wiele czasu, bo raptem kilka godzin. Słyszane wtedy słowa jednak stale rozchodziły się echem po jego głowie. Mimowolnie analizował je na każdy możliwy sposób, doszukując się coraz to nowszych szczegółów, które zdecydowanie go nie pocieszały.
Co on w ogóle sobie myślał rzucając mu wyzwanie? Musiał oszaleć! Przecież nigdy nie wygra... Ma w sobie za mało... wszystkiego, by móc cokolwiek zrobić. Patrzenie jak Kihyun z każdą chwilą się od niego oddala, było jednak znacznie gorsze, niż świadomość własnej niemocy. Prawdopodobnie właśnie to pchnęło go do podjęcia tak niebezpiecznej decyzji.
-I co ja mam teraz zrobić? - Zapytał sam siebie.
Sam nie wiedział dlaczego, ale tuż po powrocie do domu sięgnął pod łóżko, by z tamtejszych czeluści wyciągnąć dokładnie to samo pudełko po butach, w którym ukrył wszystkie wspomnienia związane z Yoo. Być może brzmiało to niebywale dziecinnie, ale... Naprawdę w tamtej chwili pragnął go zobaczyć, a nie mogąc go mieć w wersji fizycznej - wybrał pewien kompromis.
-Teraz mówisz do zdjęć, kochanie? - Kobieta oparła się o framugę, bacznie obserwując każdy ruch swojego syna, który siedział na podłodze w dokładnie tej samej pozycji, w której zastała go poprzednim razem.
-Zdjęcia mnie przynajmniej nie obrażają - naburmuszył się. - W przeciwieństwie do ciebie!
Kobieta zebrała się jedynie na ciche westchnięcie i zrezygnowane pokręcenie głową. Już jakiś czas wcześniej próbowała wyciągnąć z syna jakiekolwiek informacje, które w choć najmniejszym stopniu pozwoliłyby zrozumieć jej, jego sytuację. Chłopak jednak zbywał ją krótkimi słowami, albo w ogóle nie odpowiedział. Za najciekawsze zajęcie wybrał sobie wówczas leżenie twarzą w poduszczę.
Mimo wszystko miała pewne przeczucie, które podpowiadało jej skąd taki, a nie nastrój u jej jedynaka. Jego życie w ostatnim czasie naprawdę mocno się skomplikowało. Nawet jeśli nie raczył jej o tym powiedzieć, to hej! Była jego matką i miała jakiś dziwny super dar, dzięki któremu dostrzegała takie rzeczy.
-Przyszłaś po to, żeby się ze mnie śmiać?
-Nie - odpowiedziała krótko. - Chciałam powiedzieć, że jakbyś chciał porozmawiać z odkurzaczem to daj mi znać - rzuciła, wycofując się. - Przy okazji mógłbyś też poodkurzać.
-Jesteś bez serca - stwierdził posępnie.
-Jakbyś był swoim rodzicem, też byś go nie miał - odgryzła się.
Odczekał dosłownie chwile po tym jak rodzicielka opuściła jego pokój. Ostatecznie ze sterty zdjęć wybrał kolejne. Kihyun uśmiechał się na nim promiennie. Doskonale pamiętał tamte wakacje! Byli wtedy na plaży mieszczącej się w Sokcho, i właśnie postanowili bawić się jak nigdy przedtem w życiu. Jeszcze nie znali Hyungwona, którego spotkali rok później, czy Jooheona, który przez przypadek wjechał w Kihyuna rowerem. W tamtym czasie wydawali się być tak strasznie beztroscy. Przecież nic nie mogło ich rozdzielić, prawda? Tak strasznie brakowało mu takiego myślenia, i dzisiaj.
-Jak mam cię nie stracić? - Szepnął, przejeżdżając ostrożnie kciukiem po fotografii. - Obiecałeś, że mnie nie skrzywdzisz, a... - Urwał, zauważając, że to co robi i tak jest bezsensowne. Sam się pogrążał, zamiast szukać wyjścia z tej całej sytuacji.
Przez to wszystko zaczął się zastanawiać, czy ta cała sytuacja wynikła z ponownego wyznania uczuć Kihyunowi. Być może to właśnie w tamtej chwili znów przelał czarę i zmusił Yoo do ponownego zastanowienia się nad tą całą przyjaźnią, która ich łączyła. Chłopak w pierwszej chwili mógł znieść to dobrze, ale nigdy nie można było być pewnym, czy nie były to jedynie pozory.
Najbardziej na świecie bał się tego, że mógłby być dla niego ciężarem, którego należy się pozbyć.
Znał go przecież... Kihyun nikogo nie zostawiał w tyle. To właśnie powiedział kilka godzin temu, Shownu. Z każdą mijającą chwilą zaczynał jednak wątpić w słuszność wypowiedzianych przez siebie słów. Ta kwestia być może była już poruszana naprawdę wiele razy, ale skoro stale wracała, znaczyło to o jej ważnej roli w całej tej sytuacji. Kihyun nie był już osobą, którą Minhyuk zna na wylot. Obraz przyjaciół wiedzących o sobie absolutnie wszystko rozpadł się na malutkie kawałeczki z chwilą, kiedy Yoo dowiedział się o jego uczuciach.
***
-Obudzisz się? - Usłyszał cichy głos przy uchu.
Jeżeli jest czegoś czego zdecydowanie nie powinno się robić. To było to budzenie Minhyuka w tak niecodzienny sposób. Chłopak całkowicie wystraszony, machnął ręką, i zapewne, gdyby Yoo nie spodziewał się tego ataku, to mogłoby skończyć się dość nieprzyjemnym powitaniem. Lata znajomosci robiły jednak swoje.
-Nadal masz ten dziwny odruch - zaśmiał się. - Ale miło, że się w końcu obudziłeś - uśmiechnął się na powitanie.
-C...Co ty tutaj robisz?- Zapytał, dziękując sobie w duchu, że uprzednio zdążył pochować wszystkie pamiątki z powrotem do pudła. Trudno byłoby wyjaśnić to Kihyunowi.
-Twoja mama mnie wpuściła - kciukiem wskazał na drzwi. - Dzwoniłem do ciebie z milion razy, ale nadal nie odbierałeś, więc... Myślałem, że się na mnie obraziłeś, czy coś. Trochę się martwiłem, więc przyszedłem - mówił nieco speszony.
Dlaczego on zawsze musiał to robić? Dlaczego jego obecność w ostatnim czasie dawała więcej pytań, niż odpowiedzi. Patrząc na jego twarz z tak bliska, jak mówił wierzyć, że naprawdę dane jest im się rozdzielić?
-Kihyun... - Zaczął, może nieco zbyt łzawo, bo przyjaciel stojący kilka kroków od niego, wyglądał na poważnie zaniepokojonego.
-Co jest Minhyuk? - Przybliżył się, kładąc dłonie na obu ramionach chłopaka. - Wystraszyłem cię? Jeżeli tak to nie chciałem i...
-Jestem twoim przyjacielem, prawda? - Zapytał cicho. - Nie chcesz mnie zostawić? Powiedz mi... Powiedz mi jak mogę siebie naprawić, żebyś nadal chciał być przy mnie.
Yoo w pierwszej chwili uchylił usta w akcie zdziwienia. Jego szeroko otwarte oczy były najprawdziwszym manifestem szoku i niedowierzania. Przychodząc tutaj zapewne nie spodziewał się usłyszeć takich słów. Nie wiedział co się stało od ich ostatniego spotkania, ale niezaprzeczalnie czuł się winowajcom tego, przez co musiał przejść Minhyuk. Gdyby tamtego dnia go nie przytulił...
-Nie musisz się zmieniać - przytulił go mocno, przy okazji siadając na łóżku, na którym od samego początku znajdował się Minhyuk. - Popełniłem wiele błędów chcąc żebyś zmienił swoje uczucia. Dzisiaj chce żebyś po prostu był sobą.
-Ale... Może to, że cię kocham... To niszczy naszą przyjaźń.
-Ale jesteś beksą - zaśmiał się, odsuwając się na tyle, by móc z lekkim uśmiechem spojrzeć na jego zapłakaną twarz i rozczochraną grzywkę, którą jakby odruchowo poprawił. - Nie przeskoczymy tego, wiesz? Szczerze mówiąc to sam, co chwila zmieniam zdanie odnośnie tego, co powinienem myśleć na ten temat. Z każdą chwilą coraz to nowsze rozwiązania wydają się być tymi dobrymi. Ale jest jedno, które nigdy się nie zmienia.
-Jakie? - Zapytał cicho, pozwalając, by przyjaciel starł łzy z jego policzków.
-Kochasz mnie czy nienawidzisz, chcę być przy tobie.
~~~
Witajcie
Wczoraj mieliśmy cb, więc lojalnie zawiadomię Was o moich odczuciach
Teledysk- Posiada naprawdę dobre ujęcia, jestem pod wrażeniem
Stylówka chłopaków- Wyglądają naprawdę bosko, brak mi słów
Choreografia- Nie mogę się doczekać, aż będę mógł zobaczyć ich w jakimś programie muzycznym
Sama piosenka- Bolą mnie od niej uszy... Ma kilka fajnych momentów, ale... Nie przekonam się do niej. Jestem zdecydowanie zawiedziony
Album- Dzięki uprzejmości niektórych z Was. Wiem, że są na nim piosenki, które mogą przypaść mi do gustu i uratować ogólne wrażenie. Album to jednak nie tylko piosenki, ale również photobook, dlatego ostateczny werdykt zatrzymam na później
Chciałbym zaznaczyć, że nie jestem żadnym opiniotwórcą, a słowa które do Was kieruje są moimi osobistymi odczuciami
Mam nadzieje, że Wam "Alligator" się spodobał
Mam nadzieje, że kochacie tą piosenkę
Trzymajmy kciuki za naszych chłopców xx
Myślę, że to będzie na tyle, jeżeli chodzi o tę notkę ^ ^
Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał
Dziękuje za Waszą dzisiejsza obecność
Do napisania!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro