Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXII

Było kilka rzeczy, których Minhyuk tego dnia naprawdę nie chciał robić. Zaliczało się do nich między innymi dostanie jakiejś zakaźnej choroby, zostanie potrąconym przez auto i rozmowa z Shownu późnym popołudniem. Wszystkie te rzeczy dały się policzyć na palcach jednej ręki, ale nie zmieniało to faktu, że wszystkie były dla niego śmiertelnym zagrożeniem.

Chłopak przyszedł tuż po skończonych zajęciach, jakby wyczekując momentu, kiedy Kihyun wyjdzie z sali i oddali się dostatecznie daleko, by nie zostać przez niego zauważonym. Głosem, który niezbyt akceptował sprzeciw, zaprosił go na krótką rozmowę... Na dachu szkoły. Dokładnie na tym, na którym nie tak dawno temu znalazł Hyungwona.

-Dlaczego chciałeś ze mną porozmawiać? - zaczął ostrożnie, strategicznie trzymając się z dala od krawędzi. Nie miał pojęcia na jaki pomysł tak właściwie wpadł ten cały Hyunwoo, a zdecydowanie wolał nie ryzykować własnego życia. Ten człowiek był przecież blisko z Hoseokiem, więc nic nie przeszkadzało, by był równie powalony co on.

-Cieszę się, że znalazłeś dla mnie chwilę - westchnął, opierając się plecami o niewielki murek. Skrzyżował ręce na piersi, obarczając Minhyuka ciężkim wzrokiem, od którego chłopak niemalże się uginał. Ta sytuacja zdecydowanie nie była komfortowa.

-Tak jakby nie dałeś mi wyboru - mruknął, planując najbardziej optymalną drogę ucieczki. - To... o czym chciałeś porozmawiać...? Trochę mi się śpieszy i...

-Odpuść sobie-  poprosił. - Wiesz, że to i tak nie ma sensu, więc odpuść - jego głos był spokojny, pewny znaczenia wypowiedzianych słów. Ich wagi i późniejszych konsekwencji, jakie mogą z nimi iść. Shownu sprawiał wrażenie, jakby dokładnie wiedział, co chce osiągnąć. I właśnie po to sięgał. Nie był Minhyukiem, który bał się zrobić najmniejszy krok.

-Nie rozumiem o czym mówisz - zaśmiał się nerwowo, lekko drapiąc się w tył głowy. - Co mam sobie odpuścić?

-Proszę nie utrudniaj nam tej rozmowy - wyglądał na naprawdę zmęczonego grą, do której zapraszał go Minhyuk. - Już dawno przestaliśmy być małymi dziećmi.

-Nie odpuszczę go sobie - spoważniał nagle, nabierając dziwnej pewności siebie.

O to w tym właśnie chodziło, prawda? Los prawdopodobnie wystawił go na kolejną próbę, dzięki której chciał sprawdzić czystość jego uczuć. Oczywiście, że łatwiej byłoby w tym momencie powiedzieć: „Masz rację... On nigdy nie był mi pisany". Prawdopodobnie zgadzałoby się to z najgłębszymi obawami Minhyuka. Nie miał zamiaru jednak poddawać się tak łatwo. Nawet jeżeli ta walka była już przegrana... Nawet jeżeli to Shownu będzie tym, który ostatecznie wygra serce Kihyuna, to...

Zacisnął coraz mocniej zaciskał dłonie w pięści.

-Na pewno jesteś jego przyjacielem? - Zapytał, pochylając się lekko do przodu. Za jego plecami słońce chowało się już za horyzont, kolorując niebo na wiele sposobów.

-Jestem jego najlepszym przyjacielem - uśmiechnął się lekko. - Nie możesz mi kazać, żebym przestał go kochać.

Shownu przymknął na chwilę oczy. Zapewne Minhyuk trafił w to, czego jego dzisiejszy przeciwnik najbardziej się obawiał. Nawet jeśli Son był w wielu aspektach lepszy, to nadal znajdował się na przegranej pozycji, ponieważ brakowało mu czegoś, co stale trzyma Kihyuna w pobliżu Lee. Wspomnień. Starych, nowych, radosnych i tych smutnych... Wspólnych.

-Jako jego najlepszy przyjaciel powinieneś go wspierać, a nie stale obrzucać go swoimi problemami - zirytował się, przez co Minhyuk odruchowo cofnął się o kilka kroków. - Nie widzisz, że twoja obecność go męczy? Wiesz o czym mi opowiada, kiedy się spotykamy? O Tobie. Narzeka na ciebie.

-Gdyby tak było... Już dawno by zakończył ze mną tą znajomość - wszeptał. - Nie pobiegłby za mną, kiedy wy...

-Jesteś dla niego jedynie przyjacielem z dzieciństwa. Nie chce się z tobą rozstać, ponieważ czuje do ciebie przywiązanie. Nie różnisz się niczym od szczeniaka, czy ulubionej pary butów.

Jego słowa bardziej, niż kiedykolwiek wywierały na nim coraz to większe wrażenie. Jego wspomniana już wcześniej pewność siebie, przeświadczenie o swojej racji i ta dziwna agresja, sprawiały Minhyukowi nie lada problem. Nie umiał się z nim mierzyć, jego drążące serce zbyt absorbująco podchodziło do wypowiadanych w jego kierunku słów.

Świat przed nim zdawał się zamazywać. Cisnące się do oczu łzy zdecydowanie nie pomagały zachować mocnej pozycji podczas tej rozmowy.

-Widzisz? - Złagodniał nagle. - Sam wiesz, że mam rację.

-Ty nic nie wiesz - wziął głęboki oddech. - Pojawiłeś się znikąd i uważasz, że go znasz... Że wiesz o nim więcej, niż ja dowiedziałem się przez te wszystkie lata. To ty jesteś w błędzie, a nie ja! - Wybuchł.

-Dlaczego w takim razie cały czas się waha? Dlaczego po wyjściu na jaw mojego kłamstwa po prostu nie zostawił mnie w tyle?

-Jest za dobry, by kogokolwiek zostawić w tyle...

-Stworzenie z nim silnej relacji zajęło mi o wiele mniej czasu, niż tobie - odepchnął się od murku, podchodząc nieco bliżej swojego rozmówcy. - Nie musisz robić tego, co chcę - wytłumaczył. - Powinieneś jednak mieć na uwadze to, co będzie najlepsze dla Kihyuna. Chyba powinieneś przestać być już samolubny i robić z siebie wieczną ofiarę. On odrzucił twoje uczucia i poszedł dalej. Zrób to samo.

-Dlaczego to robisz? - Zapytał cicho. - Dlaczego po prostu nie zostawisz nas w spokoju?

-Ponieważ go kocham - uśmiechnął się lekko. - Chcę dla niego jak najlepiej.

-I uważasz, że przy tobie będzie mu najlepiej?

Twarz Sona straciła nieco ze swojej pewności siebie.

-Wątpię żebym mógł dać mu szczęście na które zasługuje - wyznał. - Jednak będzie mu zdecydowanie lepiej przy mnie, niż przy tobie.

-Nie możesz tego wiedzieć...

-Chcesz się o tym przekonać na własnej skórze? Chcesz czuć jak się od ciebie oddala i powoli odchodzi do mnie? Już dzieli swój czas, by móc spotykać się z nami regularnie. Tylko czekać, aż wybierze kogo woli bardziej.

-Ktoś taki jak ty... - Uniósł spojrzenie, wprost na twarz Shownu. - Nigdy nie będzie dla niego wystarczająco odpowiedni. Jesteś dwulicowy i zakłamany. Nie cofniesz się przed niczym, żeby osiągnąć swój cel.

-Prawda - ta reakcja naprawdę zbiła Minhyuka z tropu. - Ale to właśnie sprawia, że jestem o wiele lepszym wyborem. Nie będę się bał dla niego zaryzykować. Będę umiał go ochronić, a nie płakać po kątach i bać się odpowiedzialności za swoje własne słowa.

To była jego prawdziwa twarz? To był ten chłopak, który czasem przychodził do ich klasy, by poinformować o kolejnej sprzeczce między Hyungwonem i Hoseokiem? To nie był on... Tamten chłopak nie był osobą, która właśnie stała przed nim.

-Nigdy ci nie pozwolę zabrać Kihyuna dla siebie - powiedział stanowczo. - Nawet jeśli przegram... To i tak nie pozwolę ci go zdobyć tak łatwo.

~~~

Szanowne zgromadzenie czytelnicze

Szanowni komentujący

Szanowni gwiazdkujący

I szanowni czytający

Jako Ałtor tego zacnego opowiadania

Mam niezwykłą przyjemność powiadomić Was o uzupełnieniu przeze mnie zapasu rozdziałowego

Z dumą informuje, że wynosi on 10/10

Płyniemy moi Państwo, płyniemy

*Oklaski*

Witajcie

Uh, uh, uh

Już jutro wracają nasi chłopcy, co? >.>

Jako, że mój instagram wręcz naszpikowany jest MX

Nie uniknąłem spoilerów, które pojawiły się na ostatnim live

Już wiem, którą kartę będę chciał koniecznie mieć :D

A raczej, na która będę gorąco liczył

Żeby nie mieć sobie absolutnie nic do zarzucenia

Tradycyjnie wybiorę losową wersję

I całego albumu przesłucham dopiero, kiedy wpadnie w moje kościste łapki

Już nie mogę się doczekać~

Dziękuje szanowna izbo, za dzisiejszą wizytę

Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał

Do zobaczenia!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro