LXI
-Proszę... Powiedz mi, że żartujesz... - Joo jeszcze wydawał się spokojny, ale to była jedynie kwestia czasu, nim zmieni się w prawdziwą furię. - Powiesz...mi...że...kurwa...żartujesz...
Hyungwon przymknął oczy, biorąc głęboki oddech. Kolejny raz musiał postąpić wbrew swoim własnym regułom. Nie mógł dłużej znieść ukrywania prawdy, więc zgodził się przeprowadzić z Jooheonem tę trudną rozmowę, przy okazji wstawiając się za tamtą dwójką. Sam nie widział dobrego zakończenia tego wszystkiego, ale... Przeciąganie tego stanu rzeczy zdecydowanie niczego nie polepszało . Chłopak nigdy nie zdecydowałby się wyjawić prawdy, gdyby nie pomoc Chae, a im dłużej Honey był oszukiwany, tym było coraz gorzej.
-Nie bądź na nich zły - poprosił.
-Jak mam nie być zły?! - Zapytał nie dowierzając. - Okłamywał mnie, i za moimi plecami spotykał się z tym...
-Może miał powód, żeby to robić, co? - Na sekundę spojrzał na swoje dłonie, by mieć pewność, że dobrze poprawi bandaże na nich. - Spójrz na siebie - poprosił. - Zachowujesz się jak furiat i nawet nie próbujesz go zrozumieć
-Nie muszę go rozumieć, żeby wiedzieć, co jest dla niego lepsze - prychnął. - Nie daruje Kihyunowi tego wszystkiego, i nawet nie waż mi się przeszkadzać.
-Nie mam zamiaru - przyznał szczerze. - Zrobisz co chcesz i naprawdę mam zamiar trzymać się od tego z daleka - westchnął. - Ale dobrze by było gdybyś się zastanowił, czy ludzie przypadkiem się nie zmieniają. Ostatni raz z Kihyunem rozmawiałeś x czasu temu, więc nie masz pojęcia, czy może nie zrozumiał swoich błędów
-Ty z nim rozmawiałeś - wytknął mu. - Zmienił się?
-Minhyuk jest dla niego ważny.- Odpowiedział czysto wymijająco.
-Może być dla niego najważniejszy na świecie, ale dla mnie to i tak nie ma znaczenia.
-Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym, żeby ich rozdzielić?
-Bo oni nie mogą być razem, nie rozumiesz?! - Wybuchł. - Po prostu nie mogą - pochylił głowę, wplatając palce w swoje włosy, nieco je mierzwiąc.
-Jeżeli masz jakiś problem...
-Nie chcę twojej pomocy - mruknął. - Poza tym nie mam żadnego problemu... Ja po prostu się boje, że Min znowu zostanie zraniony. Co my zrobimy, jeżeli znowu zamknie się w sobie? Jak będziemy mieli go uratować, kiedy kolejny raz dostanie kosza od tego pajaca... Przecież on tego nie przeżyje.
-Nie możesz być pewny, że tak się stanie...
-Jeszcze wspomnisz moje słowa, zobaczysz - zagroził. - On ranił go od tylu lat. Minhyun zawsze stał u jego boku, uśmiechał się...
-Chciałbym ci uświadomić, że ty również tego nie zauważyłeś.
Jooheon zagryzł dolną wargę, zdając sobie sprawę z tego w jaką pułapkę wpadł. Nie zamierzał jednak zrezygnować z walki. W jego opinii Kihyun i Minhyuk to było coś, co nie mogło razem istnieć. Przeznaczone im było być osobno i tyle.
-Ale ja miałem własny związek - burknął. - Ale kiedy tylko dowiedziałem się prawdy, to momentalnie przypomniałem sobie te wszystkie razy, kiedy Minhyuk był dla Kihyuna...
-I Kihyun dla Minhyuka - dopowiedział. - Nie zapominaj, że Ki nie raz się odwdzięczał za dobroć, która dostawał.
-Nie mam zamiaru zrezygnować - warknął.
Co miał zrobić w takim momencie? Zdobył się na krótkie westchnięcie i zrezygnowane spojrzenie, które ani trochę nie dotarło do niezwykle zdeterminowanego Jooheona. Sam jeszcze nie wiedział jakie będą długofalowe skutki tej rozmowy, ale miał wrażenie, że wszyscy pożałują jej przeprowadzenia. Mimo wszystko dobrze się stało, że Joo dowiedział się całej prawdy. Nawet jeśli to nie Hyungwon powinien ją wyjawić, to przynajmniej ta tajemnica została ujawniona i wystawiona na światło dzienne.
-A co z tobą? - Odezwał się nagle.
-Ze mną? - Hyungwon wyglądał na zaskoczonego tym pytaniem. - Dlaczego pytasz?
-Wyglądasz jakby cię samochód potrącił.
-Ach... To - odruchowo przeniósł dłoń na swój policzek, który pokryty był grubą warstwą makijażu. - Bardzo widać? - Zmieszał się.
-Wystarczająco - zmrużył oczy. - Boję się zapytać ile tego jeszcze masz...
-Zamierzasz mi teraz dawać wykład? Przecież wiem, że powinienem dać mu nauczkę, zgłosić to wszystko i wreszcie mieć święty spokój.
-Ale...?
Hyungwon wyraźnie się zawahał. Nie chciał udzielać tej odpowiedzi.
-Boje się - wyznał.
-Ten drań cię zastrasza? Grozi ci, że jeżeli to zgłosisz, to coś ci zrobi?
-Nie... Po prostu się boje.
Trudno było mu to przyznać, ale Hoseok poniekąd stał się jego codziennością. Jego wybuchy, furie i wymierzane ciosy. To była codzienność, do której zdążył się już przyzwyczaić. Mogło wydawać się to naiwne, ale czasami miał wrażenie, jakby rozumiał Hoseoka bardziej niż kogokolwiek innego.
Musiał być naprawdę szalony, skoro taka myśl pojawiła się w jego głowie. Oczywiście, że nie mógł zrozumieć Shina. Jego zachowania łamały wszelkie normy, do których sam był przyzwyczajony, wprowadzał zamęt w uporządkowanym świecie Hyungwona.
-Nie rozumiem cię - wyznał.
-Nie musisz - odpowiedział mu uśmiechem. - To jest sprawa, którą sam muszę się zająć. Nie mieszaj się w to.
-Nie uważasz, że to trochę za dużo? Nie musisz sobie ze wszystkim radzić sam. Wystarczy, że powiesz nam co jest grane i na pewno razem znajdziemy wyjście z tego bagna.
-Źle mnie zrozumiałeś - spoważniał. - Nie chcę waszej pomocy, nie potrzebuję jej.
Zdecydowanie nie był to najmilszy dobór słów na jaki było go stać. Perfekcyjnie jednak przedstawiał to, o co Hyungwonowi chodziło cały czas. Mierzył się z problemem, który sam musi rozwiązać. Nie pomoże tutaj walający się pod nogami Minhyuk, czy agresywny brak bliźniak Jooheona. Zaliczał ich do osób absolutnie nieodpowiednich dla tej sytuacji.
-To było brutalne - skrzywił się Joo.
-Przepraszam - wcale nie wyglądał na skruszonego. Raczej na kogoś kto dodatkowo czerpał satysfakcję z wypowiedzianych słów. - Ale byłem całkowicie szczery.
-I to właśnie mnie bardziej dobija - westchnął. - Dlaczego nigdy nie dajesz sobie pomóc? Uważasz nas za aż tak beznadziejnych przyjaciół?
-Bycie przyjacielem nie ta tutaj nic do rzeczy - wyjaśnił. - Uwielbiam was, jesteście jak moja rodzina, ale... Pewne rzeczy musze po prostu rozwiązać sam.
-Właśnie nie potrafię tego zrozumieć - jęknął. - Tak samo, jak Kihyuna i Minhyuka.
Hyungwon przewrócił oczami.
-Mam nadzieję, że nie zrobisz im krzywdy.
-Zrobię - odpowiedział bez chwili zastanowienia. - Zrobię i to bardzo dużą - obiecał. - A ty nie zmieniaj tematu!
-Po prostu nadal uważam, że patrzysz na to przez pryzmat własnych doświadczeń, zamiast starać się zrozumieć to, co oni czują teraz. Nie masz gwarancji, że to wszystko skończy się źle...
-Obydwoje znamy Kihyuna - zaczął spokojnie. - Naprawdę myślisz, że po prostu się zmienił? Wcale nie będę zdziwiony, jeżeli gdzieś na boku spotyka się z tym całym Shownu i radzi się go odnoście tego, co zrobić, identycznie jak Minhyuka.
-To byłoby naprawdę głupie z jego strony...
-To Kihyun...
~~~
Witajcie
Ja już wiem, kiedy zakończy się ST
^ ^
Mógłbym Wam oczywiście powiedzieć, i tym samym pozwolić Wam na jakieś przygotowanie
Ale po co?
Przecież Wy tego wcale nie potrzebujecie >.>
Dobra
Ale teraz mam bardzo ważne pytanie
Gdzie się ukryć przed wściekłym Jooheonem?
Bo w tym rozdziale, to on na specjalnie szczęśliwego to nie wygląda :D
Będą się bić!
Uh,uh, uh
Już dosłownie za chwilę MX mają comeback >.<
Już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć czym tym razem nas zachwycą
Chociaż, jeżeli nie będzie mi się podobało
To możecie być pewni, że się o tym dowiecie xD
Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność
Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał
Do napisania!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro