Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

CXXII

Kilka ostatnich czynności przygotowawczych, i już był gotowy, by udać się w samobójczą podróż do szkoły. Dzisiaj bardziej niż zwykle nie chciało mu się ruszać tyłka ze swojej bezpiecznej nory, potocznie zwanej pokojem. Przez chwilę nawet rozważał zostanie w domu  ale po głębszym przeanalizowaniu wszystkich „za" i „przeciw" zorientował się, że mama pewnie prędzej by mu głowę urwała, niż pozwoliła na kolejny dzień lenistwa. Myślenie typu „Może się nie dowie" nawet nie chodziło w grę. Ta kobieta jakimś sposobem wiedziała znacznie więcej niż można byłoby podejrzewać.

Dlatego już chwilę potem zbiegał po schodach wprost na spotkanie z przeznaczeniem. Nie spodziewał się jednak, że ono, zniecierpliwione i zirytowane brakiem odpowiedzi, postanowiło dopaść go znacznie wcześniej.

-Cześć Minhyuk - zaczął radośnie Kihyun. -Już myślałem, że nie wyjdziesz.

Minhyuk pisnął w mało męski sposób, kiedy usłyszał pierwsze nuty głosu swojego rozmówcy. Autentycznie przestraszył się tego, że ktoś tak znienacka do niego mówi, a do tego kładzie swoją łapę na jego ramieniu. Zdecydowanie nie powinno się robić takich rzeczy z samego rana.

-Mi też ciebie miło widzieć - kontynuował, przylepiając na twarz lekki uśmiech.

Był zmęczony i nawet starannie ukrywanie tego za uśmiechem niewiele pomagało w ukryciu tego. Te jego sińce pod oczami czasem budziły najgorsze wyobrażenia, chociaż tak naprawdę były one wynikiem nieprzespanej nocy, którą chłopak mógłby mieć za sobą. Nie wiedzieć z jakiej przyczyny, Minhyuk momentalnie obarczył się o dzisiejszy stan swojego... chłopaka.

-Cześć - mruknął w końcu, uspokajając się.

-Dlaczego mi nie odpisałeś? - Wyglądał na lekko zranionego.

-Ja... A... - Jąkał się, starając się na szybko znaleźć jakąś dobrą wymówkę. - Byłem zajęty od samego rana, tak! Moja mama miała ten...eee...mały problem i musiałem jej pomóc, dlatego nawet nie zauważyłem, że napisałeś - zaśmiał się nerwowo.

Dopiero po wypowiedzeniu tych wszystkich niepotrzebnych słów, zorientował się, że byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby po prostu dalej piszczał jak baba, albo uśmiechał się i przytakiwał na kolejne ciepłe słowa ze strony Yoo. Przynajmniej nie zrobiłby z siebie kompletnego idioty z samego rana.

-Aha...

-A ty co tutaj robisz tak właściwie?

-Martwiłem się, że możesz chcieć mnie unikać, więc... Przyszedłem po ciebie - podrapał się w tył głowy. - Jeszcze, kiedy wszystko było między nami... inaczej, często chodziliśmy do szkoły razem, więc... Myślę, że mogłoby być fajnie, gdybyśmy poszli razem.

-A to? - Wskazał na małą papierową torebeczkę trzymaną przez Yoo.

-No tak, zapomniałem - zaśmiał się krótko, wznosząc wspomniany przedmiot na wysokość oczu Minhyuka. - Idąc tutaj pomyślałem, że pewnie znowu nie zjadłeś śniadania, więc kupiłem ci słodką bułkę, żebyś zjadł coś podczas drogi.

Wcale się nie mylił. Poza tymi kanapeczkami skradzionymi matce nie miał w ustach absolutnie nic innego. W przeciwieństwie do samego Kihyuna, Minhyuk z samego rana nie potrafił przełknąć praktycznie niczego. Do tego dzisiaj dochodził stres związany z sytuacją w jakiej nagle się znalazł.

-D-dziękuję - mruknął zawstydzony, odbierając ten mały prezent.

Kihyun czujnie rozejrzał się po okolicy, a kiedy tylko upewnił się, że na sto procent są sami, złożył szybkiego całusa na policzku Minhyuka, który w odpowiedzi prawie zszedł na zawał. Zdecydowanie wiele czasu zajmie mu przyzwyczajenie się do takich gestów. Dziwił się jednak, że super hetero Kihyun potrafi wykonywać takie gesty w stronę drugiego faceta. Fakt, Ki całował się już wiele, wiele razy, więc być może to z tego powodu takie rzeczy przychodzą mu łatwiej.

-Co ty robisz? - Szepnął przestraszony.

-Witam się z tobą - wyszczerzył się. - Lepiej się do tego przyzwyczaj, bo planuje to robić jeszcze wiele razy.

-Jesteś szalony... Przez ciebie chyba zacznę chodzić wcześniej na zajęcia - powoli ruszył w kierunku przystanku.

-Wtedy ja też będę przychodził wcześniej - zmarszczył brwi. - Ale proszę, nie rób tego. Mimo wszystko fajnie byłoby się wyspać.

-Dzisiaj chyba ci się to niezbyt udało, co? - Rzucił, napoczynając pałaszowanie podarowanego mu wypieku.

-Ahh... Chodzi ci o moje sińce? - Zaśmiał się krótko. - Nie mogłem jakoś w nocy zasnąć.

-Dlaczego? - Drążył. - Chyba nie planowałeś naszego ślubu - zażartował.

-Co? Nie! - Zaprzeczył szybko. - Po prostu... Martwiłem się o to wszystko, co się między nami teraz dzieje. Naprawdę chce cię uszczęśliwić, dać z siebie absolutnie wszystko... - Urwał. - Tylko... mam jakieś dziwne wrażenie, że ty wcale tego nie chcesz - pożalił się. - Wiem, to głupie myślenie, bo w sumie nie dałeś mi żadnych powodów.

Znajdowali się w tej sytuacji zaledwie chwilę, ale Minhyuk bez żadnych przeszkód mógł wróżyć i przewidywać jak to wszystko będzie wyglądało. Znał przecież Kihyuna bardziej niż samego siebie, bardziej niż kogokolwiek kiedykolwiek pozna. Miał on swoje wady, ale w związkach dawał wszystko, co tylko miał... Nawet jeżeli miało go to unieszczęśliwić. Trudno powiedzieć z czego to wynikało, Ki po prostu nie uznawał równości w takich relacjach, poświęcał się, by ta druga osoba mogła czuć się szczęśliwa. Wiele razy dostawał za to po głowie od coraz bardziej wkurzonego Minhyuka, niestety z naprawdę marnym skutkiem. Wszystko wskazywało na to, że tym razem będzie dokładnie identycznie. Yoo już dał z siebie znacznie więcej niż Minhyuk, który przecież nadal pozostawał w nim zakochany.

-Kihyun - zaczął miękko, pośpiesznie chowając bułkę do papierowej torebki. To zdecydowanie nie był dobry czas na przekąskę.

-Przepraszam - szepnął. - Po prostu... Jeżeli tym razem nam się nie uda, to naprawdę siebie stracimy... Naprawdę się tego boję, nie zostało nam przecież już nic innego...

-Chodź tutaj kretynie - westchnął, biorąc go w objęcia. - Dlaczego wymyślasz takie głupie rzeczy? - Zapytał starając się grać groźnego, kiedy w rzeczywistości był szalenie zmartwiony. - Posłuchaj mnie teraz... Kocham cię, rozumiesz? - Szepnął cicho na wypadek, gdyby ktoś miał ich mijać. - To dla mnie też jest nowa sytuacja, nie mam pojęcia jak powinienem się zachowywać przy nawet najprostszych gestach z twojej strony, boje się, że zrobię coś źle i to wszystko się skończy. Dlatego wychodzi to... Tak.

-Ty nie musisz nic robić - zapewnił. - Po prostu bądź obok. Ja się wszystkim zajmę.

-Nie chcę - zaprotestował, odsuwając się nieznacznie. - Nie chcę - powtórzył. - Związki nie polegają na tym, żeby jedna ze stron się poświęcała. Jeżeli naprawdę chcesz coś ze mną stworzyć, to musisz zapamiętać, że musisz o siebie dbać, a także wymagać ode mnie pewnych rzeczy, których sam będę bał się zrobić

-Na przykład...?

-Na przykład... Pocałunki - wypalił. - Przytulanie się, mówienie sobie słodkich słówek, wychodzenie na randki i inne rzeczy, które robią pary, a o których nie mam zielonego pojęcia - westchnął. - Zgoda?

-Zgoda.

~~~

Witajcie

Relacja rozwija im się prawie tak jak papier toaletowy

...

No, piękne porównanie na sam początek .-.

Wybaczcie mi, ale naprawdę nie wiem o czym mógłbym dzisiaj do Was pisać ^ ^"

Mam kompletną pustkę w głowie po tym jak nie mogłem zasnąć do 4 rano

A do tego zaraz czeka mnie fryzjer .-.

Życie jest takie ciężkie >///<

W każdym razie!

Choć ałtor nawalił nieco z notką

To i tak

Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał!

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro