CXXII
Kilka ostatnich czynności przygotowawczych, i już był gotowy, by udać się w samobójczą podróż do szkoły. Dzisiaj bardziej niż zwykle nie chciało mu się ruszać tyłka ze swojej bezpiecznej nory, potocznie zwanej pokojem. Przez chwilę nawet rozważał zostanie w domu ale po głębszym przeanalizowaniu wszystkich „za" i „przeciw" zorientował się, że mama pewnie prędzej by mu głowę urwała, niż pozwoliła na kolejny dzień lenistwa. Myślenie typu „Może się nie dowie" nawet nie chodziło w grę. Ta kobieta jakimś sposobem wiedziała znacznie więcej niż można byłoby podejrzewać.
Dlatego już chwilę potem zbiegał po schodach wprost na spotkanie z przeznaczeniem. Nie spodziewał się jednak, że ono, zniecierpliwione i zirytowane brakiem odpowiedzi, postanowiło dopaść go znacznie wcześniej.
-Cześć Minhyuk - zaczął radośnie Kihyun. -Już myślałem, że nie wyjdziesz.
Minhyuk pisnął w mało męski sposób, kiedy usłyszał pierwsze nuty głosu swojego rozmówcy. Autentycznie przestraszył się tego, że ktoś tak znienacka do niego mówi, a do tego kładzie swoją łapę na jego ramieniu. Zdecydowanie nie powinno się robić takich rzeczy z samego rana.
-Mi też ciebie miło widzieć - kontynuował, przylepiając na twarz lekki uśmiech.
Był zmęczony i nawet starannie ukrywanie tego za uśmiechem niewiele pomagało w ukryciu tego. Te jego sińce pod oczami czasem budziły najgorsze wyobrażenia, chociaż tak naprawdę były one wynikiem nieprzespanej nocy, którą chłopak mógłby mieć za sobą. Nie wiedzieć z jakiej przyczyny, Minhyuk momentalnie obarczył się o dzisiejszy stan swojego... chłopaka.
-Cześć - mruknął w końcu, uspokajając się.
-Dlaczego mi nie odpisałeś? - Wyglądał na lekko zranionego.
-Ja... A... - Jąkał się, starając się na szybko znaleźć jakąś dobrą wymówkę. - Byłem zajęty od samego rana, tak! Moja mama miała ten...eee...mały problem i musiałem jej pomóc, dlatego nawet nie zauważyłem, że napisałeś - zaśmiał się nerwowo.
Dopiero po wypowiedzeniu tych wszystkich niepotrzebnych słów, zorientował się, że byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby po prostu dalej piszczał jak baba, albo uśmiechał się i przytakiwał na kolejne ciepłe słowa ze strony Yoo. Przynajmniej nie zrobiłby z siebie kompletnego idioty z samego rana.
-Aha...
-A ty co tutaj robisz tak właściwie?
-Martwiłem się, że możesz chcieć mnie unikać, więc... Przyszedłem po ciebie - podrapał się w tył głowy. - Jeszcze, kiedy wszystko było między nami... inaczej, często chodziliśmy do szkoły razem, więc... Myślę, że mogłoby być fajnie, gdybyśmy poszli razem.
-A to? - Wskazał na małą papierową torebeczkę trzymaną przez Yoo.
-No tak, zapomniałem - zaśmiał się krótko, wznosząc wspomniany przedmiot na wysokość oczu Minhyuka. - Idąc tutaj pomyślałem, że pewnie znowu nie zjadłeś śniadania, więc kupiłem ci słodką bułkę, żebyś zjadł coś podczas drogi.
Wcale się nie mylił. Poza tymi kanapeczkami skradzionymi matce nie miał w ustach absolutnie nic innego. W przeciwieństwie do samego Kihyuna, Minhyuk z samego rana nie potrafił przełknąć praktycznie niczego. Do tego dzisiaj dochodził stres związany z sytuacją w jakiej nagle się znalazł.
-D-dziękuję - mruknął zawstydzony, odbierając ten mały prezent.
Kihyun czujnie rozejrzał się po okolicy, a kiedy tylko upewnił się, że na sto procent są sami, złożył szybkiego całusa na policzku Minhyuka, który w odpowiedzi prawie zszedł na zawał. Zdecydowanie wiele czasu zajmie mu przyzwyczajenie się do takich gestów. Dziwił się jednak, że super hetero Kihyun potrafi wykonywać takie gesty w stronę drugiego faceta. Fakt, Ki całował się już wiele, wiele razy, więc być może to z tego powodu takie rzeczy przychodzą mu łatwiej.
-Co ty robisz? - Szepnął przestraszony.
-Witam się z tobą - wyszczerzył się. - Lepiej się do tego przyzwyczaj, bo planuje to robić jeszcze wiele razy.
-Jesteś szalony... Przez ciebie chyba zacznę chodzić wcześniej na zajęcia - powoli ruszył w kierunku przystanku.
-Wtedy ja też będę przychodził wcześniej - zmarszczył brwi. - Ale proszę, nie rób tego. Mimo wszystko fajnie byłoby się wyspać.
-Dzisiaj chyba ci się to niezbyt udało, co? - Rzucił, napoczynając pałaszowanie podarowanego mu wypieku.
-Ahh... Chodzi ci o moje sińce? - Zaśmiał się krótko. - Nie mogłem jakoś w nocy zasnąć.
-Dlaczego? - Drążył. - Chyba nie planowałeś naszego ślubu - zażartował.
-Co? Nie! - Zaprzeczył szybko. - Po prostu... Martwiłem się o to wszystko, co się między nami teraz dzieje. Naprawdę chce cię uszczęśliwić, dać z siebie absolutnie wszystko... - Urwał. - Tylko... mam jakieś dziwne wrażenie, że ty wcale tego nie chcesz - pożalił się. - Wiem, to głupie myślenie, bo w sumie nie dałeś mi żadnych powodów.
Znajdowali się w tej sytuacji zaledwie chwilę, ale Minhyuk bez żadnych przeszkód mógł wróżyć i przewidywać jak to wszystko będzie wyglądało. Znał przecież Kihyuna bardziej niż samego siebie, bardziej niż kogokolwiek kiedykolwiek pozna. Miał on swoje wady, ale w związkach dawał wszystko, co tylko miał... Nawet jeżeli miało go to unieszczęśliwić. Trudno powiedzieć z czego to wynikało, Ki po prostu nie uznawał równości w takich relacjach, poświęcał się, by ta druga osoba mogła czuć się szczęśliwa. Wiele razy dostawał za to po głowie od coraz bardziej wkurzonego Minhyuka, niestety z naprawdę marnym skutkiem. Wszystko wskazywało na to, że tym razem będzie dokładnie identycznie. Yoo już dał z siebie znacznie więcej niż Minhyuk, który przecież nadal pozostawał w nim zakochany.
-Kihyun - zaczął miękko, pośpiesznie chowając bułkę do papierowej torebki. To zdecydowanie nie był dobry czas na przekąskę.
-Przepraszam - szepnął. - Po prostu... Jeżeli tym razem nam się nie uda, to naprawdę siebie stracimy... Naprawdę się tego boję, nie zostało nam przecież już nic innego...
-Chodź tutaj kretynie - westchnął, biorąc go w objęcia. - Dlaczego wymyślasz takie głupie rzeczy? - Zapytał starając się grać groźnego, kiedy w rzeczywistości był szalenie zmartwiony. - Posłuchaj mnie teraz... Kocham cię, rozumiesz? - Szepnął cicho na wypadek, gdyby ktoś miał ich mijać. - To dla mnie też jest nowa sytuacja, nie mam pojęcia jak powinienem się zachowywać przy nawet najprostszych gestach z twojej strony, boje się, że zrobię coś źle i to wszystko się skończy. Dlatego wychodzi to... Tak.
-Ty nie musisz nic robić - zapewnił. - Po prostu bądź obok. Ja się wszystkim zajmę.
-Nie chcę - zaprotestował, odsuwając się nieznacznie. - Nie chcę - powtórzył. - Związki nie polegają na tym, żeby jedna ze stron się poświęcała. Jeżeli naprawdę chcesz coś ze mną stworzyć, to musisz zapamiętać, że musisz o siebie dbać, a także wymagać ode mnie pewnych rzeczy, których sam będę bał się zrobić
-Na przykład...?
-Na przykład... Pocałunki - wypalił. - Przytulanie się, mówienie sobie słodkich słówek, wychodzenie na randki i inne rzeczy, które robią pary, a o których nie mam zielonego pojęcia - westchnął. - Zgoda?
-Zgoda.
~~~
Witajcie
Relacja rozwija im się prawie tak jak papier toaletowy
...
No, piękne porównanie na sam początek .-.
Wybaczcie mi, ale naprawdę nie wiem o czym mógłbym dzisiaj do Was pisać ^ ^"
Mam kompletną pustkę w głowie po tym jak nie mogłem zasnąć do 4 rano
A do tego zaraz czeka mnie fryzjer .-.
Życie jest takie ciężkie >///<
W każdym razie!
Choć ałtor nawalił nieco z notką
To i tak
Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność!
Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał!
Do napisania!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro