CIV
Odrzucił połączenie od Minhyuka, kiedy tylko jego telefon zaczął wibrować. Później mu wszystko wyjaśni, a teraz niestety musiał skupić się na czymś innym... kimś innym.
Shownu z lekkim uśmiechem przyniósł do stolika ich wspólne zamówienie. Widać było, jaką radość sprawiła mu propozycja spotkania, jak i ono samo. Nawet nie wiecie, jak bardzo Kihyun żałował, że nie potrafił podzielić tych wspaniałych uczuć. Zdecydowanie było jeszcze zbyt wcześnie, by myśleć o czymś takim. Jednocześnie nie mógł wiecznie odmawiać sobie spotkań z tym chłopakiem.
-Muszę ci coś powiedzieć - zaczął Hyunwoo, siadając naprzeciwko swojego rozmówcy. Wyglądał na naprawdę podekscytowanego skrywaną nowiną.
-Zaczynam się bać - zaśmiał się, pociągając przez słomkę swojego truskawkowego shake'a.
-Moja mama... - Zaczął. - Wyzdrowiała, nowotwór odpuścił - szepnął podekscytowany.
Kihyun momentalnie się zakrztusił i zaczął gwałtownie kasłać, czym doprowadził Hyunwoo do przedwczesnego zawału.
-Twoja mama miała nowotwór? - Zapytał szczere zszokowany. - Przecież jeszcze miesiąc temu była w pełni zdrowa... Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? Musiało być ci ciężko... - Brzmiał naprawdę pretensjonalnie.
Son lekko uchylił usta. W jednym momencie ogarnęła go niesłychana dezorientacja, która skutecznie wywróciła wszystko do góry nogami. Nawet, jeśli starał się zachowywać pozory, że wszystko jest dobrze, Kihyun doskonale widział po nim, to jak faktycznie się w danym momencie czuł. Nie miał tylko pojęcia, co mogło wywołać taką reakcję. Czyżby aż tak bardzo przejął się jego słowami? Przecież to nie było nic takiego, nie był zły...
W pewnym momencie, chwilę przed tym jak Yoo miał zabrać głos. Hyunwoo wybuchł donośnym śmiechem, porzucając te wszystkie niespodziewane emocje, które jeszcze chwile temu były widoczne na jego twarzy.
-Żartowałem - przyznał lekko. - Gdybyś tylko widział swoją twarz! Naprawdę komicznie wyglądałeś! - Zaśmiał się.
Kihyun zmarszczył brwi.
-Z takich rzeczy nie można żartować! - Oburzył się. - Prawie zszedłem tutaj na zawał, że twojej mamie naprawdę mogło coś grozić... Ugh! - Zdecydowanie nie podobała mu się taka forma zabawy. - Jeżeli jeszcze raz zrobisz coś takiego, to... Pożałujesz - warknął śmiertelnie poważnie.
-Nie gniewaj się na mnie - uśmiechnął się przepraszająco. - Po prostu... Możesz to uznać za karę, że nie odzywałeś się do mnie ostatnio.
-Sam wiesz dlaczego to robiłem... - Zmarkotniał nagle.
Na twarzy Sona nadal pozostawało coś, czego Kihyun nie potrafił zidentyfikować. Coś co chłopak nieudolnie próbował ukryć przed światłem dziennym pod płaszczykiem dobrych chęci. Trudno jednak było stwierdzić, czy Kihyun przez te wszystkie akcje z Minhyukiem, nie stał się po prostu drażliwy na takie rzeczy.
-Też chciałem być dla ciebie podparciem.
-Byłem dla ciebie podparciem? - Zmarszczył brwi.
Kolejna chwila ciszy.
-Oczywiście! Cały czas jesteś.
-Nie wiedziałem - mruknął, zawstydzony niespodziewanym wyznaniem.
-Myślałem, że to oczywiste - speszył się, uciekając nieco dalej wzrokiem. - Ale skoro już się o tym dowiedziałeś... Daj mi się teraz zrekompensować, dobrze? Też chce sprawić byś będziesz chociaż w jakimś stopniu czuł się lepiej.
-Dobrze - zgodził się, lekko kiwając głową. - Obiecuje, że od dzisiaj będę na tobie polegał. Nie wiem jak ci to wyjdzie, ponieważ potrafię być naprawdę ciężki do zniesienia, ale...
-Uwierz mi, że przeszedłem szkolenie w formie posiadania młodszej siostry - zaśmiał się.
To było niewłaściwe... A jednak na jego twarzy mimowolnie pojawiał się szczery uśmiech, kiedy tylko był w otoczeniu tego chłopaka. To właśnie była miłość? Naprawdę potrafiła poradzić sobie z żałobą po stracie jednego z najbliższych przyjaciół? A jeżeli tak... Czy właściwym będzie, jeżeli pozwoli sobie grzać się w jej cieple? Czy Jooheon miałby coś przeciwko...?
Przez ostatni miesiąc jego myśli zdecydowanie krążyły gdzieś dalej, niż dookoła odmiennej orientacji, niekiedy tylko zahaczały o samą osobę Hyunwoo. Wtedy zawsze pozwalał sobie na wymienienie z nim zaledwie kilku wiadomości, nim smutek kolejny raz dogniatał go do ziemi.
A dzisiaj? Wszystko to wydawało się być zaledwie przeszłością. Chyba pierwszy raz docenił możliwość bycia gejem lub bi... Otworzyło mu to ścieżkę, by stać obok tego chłopaka, którego uśmiech tak niebywale go rozczulał.
-Mam coś na twarzy? - Zmarszczył brwi. - Strasznie długo się na mnie patrzysz.
Yoo momentalnie się speszył, opuszczając wzrok na wpół wypitego shake'a.
-Po prostu się zamyśliłem - prychnął. - To wszystko.
-Właśnie! - Klasnął w dłonie. - Miałem ci o tym nie mówić, ale... Wonho pytał się o twojego przyjaciela, Hyungwona.
-Co? - Ożywił się nagle, spoglądając prosto na twarz Sona. - O co pytał?
-Zastanawiał się, czy wszystko jest z nim w porządku.
-On... Martwił się o Hyungwona?
-Na to właśnie wyglądało, prawda?
-Mam złe przeczucia odnośnie tego wszystkiego - skrzywił się, mając w pamięci te wszystkie razy, kiedy tamta dwójka miała ze sobą do czynienia.
Hoseok był człowiekiem czysto nieprzewidywalnym, często wodzonym za nos przez emocje, których nie potrafił okiełznać. Choć Kihyun nie dowiedział się wiele, to z pewnością mógł założyć, że zmartwienie Hoseoka nie przyniesie nic dobrego... Cokolwiek dotyczyło Shina nie mogło się skończyć dobrze.
-Próbowałem się go dopytać o co chodzi, ale... Nie chciał mi nic powiedzieć - skrzywił się, wspominając minioną rozmowę. Zdecydowanie do najprzyjemniejszych ona nie należała. - Ale jego zachowanie... Kurcze. To było naprawdę dziwne, wiesz? Zwykle nie zachowuje się w taki sposób. A martwienie się o kogokolwiek raczej nie leży w jego zwyczaju. Jakoś nie kupuje tego, że stęsknił się za biciem twojego przyjaciela.
-Będziesz miał go na oku? Nie chcę, żeby teraz Hyungwon miał go jeszcze na głowie... Wszystkim jest nam ostatnio ciężko, więc...
-Możesz na mnie liczyć - zapewnił delikatnie przytakując głową.
Skomentował to jedynie krótkim uśmiechem.
Patrząc na jego twarz, w jego oczy, obserwując najdrobniejsze ruchy... Zastanawiał się, czy naprawdę powinien wyznać mu swoją miłość. Te myśli po dzisiejszym dniu będą go nawiedzały ze zdwojoną siłą. W ich relacji przyszedł czas na odwilż, która roztopi stagnację spowodowaną śmiercią Jooheona. Jednocześnie Kihyun wcale nie zapominał o najważniejszym chłopaku w całym swoim przeszłym, teraźniejszym i najpewniej przyszłym życiu - Minhyuku. To nie tak, że te wszystkie słowa były wyssanymi z palca zapewnieniami, które miały jedynie uspokoić Lee. Kihyun naprawdę mówił to, co czuje. Z Minhyukiem łączy go niesamowita więź, bliskość, potrafią rozumieć się niemalże bez słów. Skoczyłby za nim do samego piekła, jeżeli byłoby trzeba... Ale mimowolnie znajdują się na kolizyjnym torze. Stał przed wyborem, którego wcale nie chciał dokonywać. Wybrać przyjaciela, czy chłopaka, z którym możliwy związek kusił niesamowitym aromatem, a także groźbą stracenia dotychczasowego życia.
Znajdował się w poważnym konflikcie, który chciał ze wszystkich sił rozwiązać. Mimo wszystko nie ma zamiaru cofać swoich niedawnych słów. Nie ma zamiaru porzucać Minhyuka. Kiedy to wszystko się zaczęło... Prawie to zrobił, i po tym czasie mógł stwierdzić, że to była jedna z najgorszych decyzji jakie mógł kiedykolwiek podjąć.
~~~
Witajcie
Nadal nie zacząłem pisać
Ale warto zadać sobie pytanie
Czy w rzeczywistości muszę :D
Może do naskrobania został mi już tylko epilog?
Kto wie~
Może w tym momencie łże
A może nie
Ogólnie
To czuje, że znowu będę chory
Więc jest fajnie C:
Wiecie czego dawno nie było w moim opowiadaniu?
Samobójstwa
A ja po poprzednim rozdziale mam doskonałą osobę, która mogłaby mi do tego posłużyć
To brzmi jak plan >.>
Nie uważacie?
...
Sam fakt, że o tym wspomniałem każe sugerować, że tego nie zrobię
...
No chyba, że znowu staram się Was wyprowadzić w pole C:
*Spogląda na rozdział* ShowKi nam hulają, co? :D
Ładna z nich para
Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność!
Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał
Po nim, już część osób powinna się domyślić co nam się kroi
Do napisania!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro