Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

CII

Otarł pojedynczą łzę spływającą po policzku w wyniku czystej nieuwagi. Jego myśli znowu zatańczyły barwny taniec dookoła osoby Jooheona...

Jooheona, którego tak strasznie mu brakuje.

Jooheona, którego głosu już nigdy nie usłyszy.

Jooheona, którego pomocy już nigdy się nie doczeka.

Jooheona, którego...

Jooheona...

Kolejne łzy, cichy szloch, kolejne wiadomości bez odpowiedzi.

Nadal się łudził, że to wszystko musi być jakimś złym snem, nieśmiesznym żarem, który ktoś sobie z nich robił. Wstając rano marzył, by otrzymać jakąkolwiek, nawet najgłupszą odpowiedź od niego... Z każdym rankiem przychodzi coraz większe rozczarowanie, bolesna świadomość, że śmierć na dobre zabrała jego rycerza, który niemalże zawsze był gotowy stanąć w jego obronie.

Minhyuk tak wiele razy marzył o śmierci, kiedy przeżywał ciężkie chwile... A ona ostatecznie zabrała nie tą osobę, którą powinna. Joo przecież znacznie bardziej nadawał się do życia, był cenniejszy, potrzebniejszy... Po prostu był...

-Minhyuk... - usłyszał cichy głos Kihyuna, który poinformował o swoim przybyciu, krótkim pukaniem w drzwi. - Nie odbierałeś, więc... Przyszedłem - jego głos był ledwie słyszalny, zupełnie tak jakby nie chciał zbudzić przyjaciela, skrytego w ciemnościach swojego pokoju i jedyne światło pochodzące od telefonu, rozjaśniało jego twarz.

-Byłem zajęty - pociągnął nosem, przesuwając delikatnie palcem po szklanym ekranie.

-Czym? - Zapytał pełen zrozumienia dla nastroju przyjaciela.

Minhyuk milczał. Nie odpowiedział nawet wtedy, kiedy Kihyun usiadł na jego łóżku i wziął telefon do rąk, by samemu przekonać się, co było tak bardzo pochłaniające. Niestety jego najgorsze obawy sprawdziły się niemalże całkowicie. Lee czytał wszystkie rozmowy, jakie kiedykolwiek przeprowadził z Joo.

-To nie jest właściwe - szepnął, samemu starając się powstrzymać łzy napływające do oczu.

-Tęsknie za nim - jęknął żałośnie. Szybko ukrył twarz w poduszce, by wyciszyć niekontrolowany szloch.

-Też za nim tęsknie - przyznał cicho, gładząc delikatnie jego plecy. Nie miał pojęcia w jaki sposób mógłby choć trochę zmniejszyć jego smutek. Sam był w nim przecież zatopiony po uszy. Jako jedyny nie zdążył się z Jooheonem pogodzić...

-Wiesz, co jest najgorsze? Ja wiem, że on na pewno nie chciałby, żebyśmy tak bardzo rozpaczali... A mimo wszystko nie umiem tego powstrzymać. On jest jedynym, o czym potrafię myśleć, a przez to wszystko jeszcze bardziej się dołuje. Mam wrażenie jakbym miał z tego powodu zaraz zwariować - żalił się.

-Pamiętaj, że jestem przy tobie - uśmiechnął się pokrzepiająco, choć Minhyuk nie miał żadnego możliwości zauważenia tego.

-Ty też mnie opuścisz...

Cały się spiął, gdy tylko usłyszał te słowa. Ostatnio nie poruszali tego tematu, będąc zbyt zajęci zdecydowanie ważniejszymi rzeczami. Sam powrót tego tematu budził w Kihyunie uczucie mdłości oraz nieprzerwany niepokój, który pochłaniał wszystko, co tylko mógł.

-Nie kontaktuje się z Hyunwoo - szepnął. - Jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie, żebym potrafił z nim rozmawiać. Wiem, czego on ode mnie oczekuje... Sam wiem, czego od siebie oczekuję. Nie potrafiłem poradzić sobie z tym wszystkim przed... No sam wiesz... A teraz jakikolwiek gest w stronę Shownu wydaje mi się całkowicie niewłaściwy.

-Jesteś głupi, wiesz o tym?

-Wiem - kolejny smutny uśmiech. - Ale nic nie potrafię poradzić na cierpienie.

-Co ty wiesz o cierpieniu? Ciebie przynajmniej ktoś kocha...

-Ja ciebie kocham - zmierzwił jego włosy. - Po prostu ty nie chcesz tego dostrzec.

Minhyuk kolejny raz postanowił darować sobie jakąkolwiek odpowiedź. Zdecydowanie tak było dla niego wygodniej. Obydwoje przecież zdawali sobie sprawę, że nie o taki rodzaj miłości chodziło Minhyukowi. Chłopak oczekiwał tej romantycznej, gorącej, nieokiełznanej, a nie tej przyjacielskiej. Ostatecznie Kihyun nic nie mógł na to poradzić. Jego nastawienie niewiele się zmieniło od ostatniego czasu.

-Nawet nie chcę wiedzieć, jak to wszystko musi przeżywać Changkyun.

-Hyungwon przecież powiedział, że...- Zaczął Yoo.

-Dlatego martwię się jeszcze bardziej! - Wybuchł. - Fakt, że wydaje się obojętny... Jestem pewien, że z jakiegoś dziwnego powodu zaczął to wszystko dusić w sobie. Nikt z nas nie zna go tak dobrze jak znał go Joo... Ale ja z nas wszystkich mimo wszystko miałem z nim najwięcej kontaktu. Uwierz mi, że to nie jest typ osoby, który potrafiłby sobie tak szybko poradzić z taką stratą.

-No chyba nie myślisz, że będzie chciał zrobić coś głupiego, prawda...?

-Ja... Nie wiem -  zmarkotniał. - Mówię po prostu, że powinniśmy się nim zaopiekować... Za Jooheona. Jestem pewien, że on nie chciałby, żebyśmy zostawili go samego w takiej chwili.

Mówienie o nim w czasie przeszłym... To nadal nieprzyjemnie ściskało serce Minhyuka. Stanowiło jednak pewien krok do przodu w całej tej tragedii. Potrzebował zaakceptować śmierć, by ostatecznie móc się z nią pogodzić. Doskonale wiedział, że bolesne doświadczenia potrzebują chwili, by wyblaknąć, stając się jedynie wspomnieniami. Trudność polegała na tym, że Minhyuk wcale nie chciał zapominać. To tak jakby ktoś kazał zapomnieć mu Jooheona, którego uśmiech, głos, ciepły ton zaczął powoli się zacierać.

Tego bał się najbardziej... Że zapomni.

Kolejny raz znalazł się w dziurze, z której nie potrafił się wydostać. Tym razem nie oczekiwał nawet ratunku. Wszyscy jego poprzedni bohaterowie znajdowali się przecież w dokładnie tym samym miejscu, sami oczekując na ratunek. Czy jest możliwe, by w szybkim czasie po prostu pójść dalej?

Kihyun ułożył się na boku, gdzieś niedaleko za jego plecami, przez jakiś czas nie podejmując absolutnie żadnej inicjatywy. W pewnym momencie jednak przysunął się bliżej, układając wolną dłoń na brzuchu przyjaciela, zachęcił go do przysunięcia się odrobinę bliżej. Sam również nie pozostawał bierny, na własną rękę zmniejszając dzielącą ich odległość. Ostatecznie przymilił policzek do nieco odstających łopatek swojej nowej przytulanki. Yoo... Kiedy był jeszcze w związku pamiętał, że ta pozycja potrafiła łagodzić nawet największy smutek. Nie był do końca pewien jak Minhyuk zareaguje na pozycję przeznaczoną przede wszystkim dla par.

-Kiedyś bym zwariował, gdybyś mi tak zrobił - odezwał się, jakby wywołany myślami swojego przyjaciela. - Ale teraz... Nie czuję tego - jego głos momentalnie posmutniał. - Ale dziękuję... To naprawdę kojące czuć twoją obecność, bliskość, ciepło... Dziękuję, że się starasz, chociaż pewnie tobie też nie jest za łatwo się z tym wszystkim pogodzić.

Kihyun wbrew sobie wzmocnił uścisk, mimowolnie potwierdzając słowa Minhyuka.

-Poradzimy sobie ze wszystkim, jeżeli będziemy razem, słyszysz? - Starał się brzmieć jak najcieplej tylko umiał. - Straciliśmy już wystarczająco, by jeszcze stracić siebie...

-To nie jest takie łatwe Ki... Nawet nie wiesz jak boli mnie, kiedy myślę, że i ty mnie opuścisz.

-Nie opuszczę - zaprotestował. - Zawsze będę stał przy tobie. Nawet jeśli nie będziesz chciał mnie znać... Nawet jeśli będę kochał kogoś innego... Ty zawsze będziesz pierwszy, najważniejszy.

Obydwoje pamiętali niemalże identyczną deklarację, którą Yoo złożył ponad miesiąc temu.

-Boje się - wyszeptał.

-Zdaj się na mnie - wtulił się. - Polegaj na mnie, przyjdź do mnie, kiedy będzie ci ciężko. Nie ważne, jakie straszne rzeczy nas spotkają. Ja już zawsze będę po twojej stronie.

~~~

Witajcie

Tak naprawdę, to nie będę kłamał

Nie mam pojęcia o czym mógłbym Wam dzisiaj opowiedzieć w tej notce .-.

"Te ałtor, rzuć jakimś nieśmiesznym żartem"

Nieśmieszna to jest obecnie depresja Minhyuka po stracie Jooheona

Chociaż...

Dobra, nie będę takim zwyrolem C:

Już wystarczy, że dostajecie depresji podczas czytania tego wszystkiego

Czuje się poniekąd spełniony~

Cóż

To będzie na tyle :D

Ostatnio cały czas mieszają mi się dni .-. Myślałem, że publikacja miała być wczoraj, więc...

Dziękuje za Waszą dzisiejszą obecność!

Mam nadzieje, że rozdział Wam się podobał!

Do napisania!

ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro