Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

- Co wczoraj jadłeś? - zapytał Theo, kiedy po piętnastu minutach siedzieli już u niego w pokoju. Blondyn uznał, że najlepiej nada się nowy dziennik. Zawsze miał kilka czystych, grubych zeszytów na wypadek skończenia poprzedniego. - Tylko dokładnie, nie pomiń niczego.

Stiles westchnął cicho, starając sobie dokładnie przypomnieć, co poprzedniego dnia miał w ustach.

- Na śniadanie zjadłem dwa naleśniki - powiedział po chwili namysłu. Widząc, że chłopak jeszcze nic nie zapisał, dodał. - Z czekoladą.

Zauważył małe skrzywienie na twarzy blondyna. Odwrócił od niego wzrok, już nie chcąc się bardziej dołować. Przez słowa chłopaka na temat jego wyglądu, wyjątkowo zaniżył swoją samoocenę. Szczerze, to przez chwilę nawet chciało mu się płakać. Starał się jednak zachować resztki godności i nie okazywać słabości. 

Przetarł twarz dłonią, a z jego ust ponownie wydobyło się westchnienie. 

- Na lunch frytki - mruknął. Gdyby na stołówce ich wczorajszego dnia nie podawali, to nawet by ich nie tknął. Ale nie mógł tak po prostu przepuścić okazji porządnego najedzenia się fast foodem.

- Szkolna porcja? - zapytał, zapisując to. Odpowiedziało mu tylko skinienie głowy przez brązowowłosego. - Tylko raz, czy było tego więcej?

- Lydia jest na diecie - stwierdził, po czym wyprostował się na krześle. - Więc wzięła drugą dla mnie.

Theo pokręcił z niezadowoleniem głową, jednak nic mu na to nie odpowiedział. Nadal siedział z nogą założoną na nogę i w grubym swetrze. Stilinskiego niesamowicie to dziwiło, gdyż on sam pocił się, mając na sobie szorty i bluzkę z krótkim rękawem.

- Później na obiad zjadłem pierogi z kapustą. Moja mam była Polką, więc często z tatą je jemy...

- Ile? - przerwał mu. 

Stiles podrapał się po karku. Sam nie miał pojęcia ile mógł zjeść.

- Coś koło dwudziestu - powiedział i poczekał jeszcze chwilę aż wszystko zapisze. - Później mój tata poszedł na posterunek, więc wybrałem się do Scotta. I na kolację zjadłem trzy kawałki pizzy. Hawajska.

Na długą chwilę zapadła cisza, podczas której Theo ciągle coś bazgrał w zeszycie. Stiles czuł się dziwnie. Jakby Raeken gardził ilością spożytego przez niego jedzenia. Dla Stilinskiego było to coś nowego i odrobinę dziwnego. Myśląc tak nad tym, czuł się, jakby poważnie zgrzeszył. I jakby czekała go za to ogromna kara, którą zapamięta na długo.

Theo odłożył długopis na biurko i spojrzał na Stilesa, pokazując mu cyferki zapisane na kartce. Blondyn musiał się wyjątkowo postarać, żeby to wszystko obliczyć. Zwłaszcza, że wszystko pisał z pamięci.

- Widzisz to? - zapytał, pokazując mu na wynik. Stiles westchnął głośno. Wiedział, jak to wszystko wyglądało i zrobiło mu się wstyd. Faktycznie, jak mógł się dziwić, że przytył, kiedy wpakował w siebie jednego dnia prawie trzy tysiące kalorii. - Nadal jesteś zaskoczony wynikiem na wadze? 

Stilinski jedyne co mógł zrobić, to pokręcić przecząco głową. Rozumiał zirytowanie blondyna. Sam by się wkurzył, gdyby ktoś narzekał mu na swoje dodatkowe kilogramy, obżerając się poprzedniego dnia jak świnia.

Szatyn delikatnie opuścił głowę. Niby nie znał Theo prawie w ogóle, ale nie umiał jakoś powstrzymać uniżenia przed nim. Można by powiedzieć, iż nawet uległości. Zrobiło mu się też wstyd, co Raeken od razu zauważył przez delikatnie zaróżowione policzki.

- Moja dieta nie toleruje porażek. Zapisz sobie te słowa i jeśli faktycznie masz ochotę na stracenie tych kilogramów, to nawet nie przychodź do mnie z jakimkolwiek potknięciem.

Stiles przymknął oczy. Ton głosu Theo był bardzo nieprzyjemny. Wręcz ostry i szorstki. Odrobinę bał się tego, co będzie się działo zaraz po tym, jak wyjdzie z tego domu, jednak nie zamierzał się już na starcie poddawać. W końcu on sobie nie da rady?

- Pamiętaj o tym, co ci powiedziałem. Nikt nie lubi obwisłych brzuchów i ociekających tłuszczem ud. Nikt nie chce się spotykać z tłustymi świniami.

Chłopak kiwnął twierdząco głową.

- Masz rację. Zrobię wszystko, byś tylko był ze mnie dumny.

Na twarzy Theo pojawił się szeroki uśmiech. Wyciągnął rękę i poklepał go po ramieniu, mówiąc, żeby tak trzymał. W tamtym momencie Stiles czuł się lekko nieprzytomny, sam nie miał pojęcia, czemu nie chciał zawodzić kogoś, kto był dla niego zupełnie obcy. Jednak mimo tego, ofiarował swoją pomoc całkowicie bezinteresownie. Dlaczego więc miałby nie korzystać?

Zaraz po tym Raeken podniósł się i podszedł do komody. Wyciągną z niej dość grubą teczkę i wybrał z niej karteczkę z podpisem Tydzień 1. Wrócił na swoje miejsce i zszywaczem przypiął ją do jednej z kartek zeszytu.

- Mam kilka kopii tego - powiedział cicho. - Zalecane produkty, które mają stosunkowo mało kalorii, ale zniwelują głód na jakiś czas. - Podał mu ten zeszyt. - Twoje ograniczenie na siedem dni, to osiemset kalorii. Patrząc na to, ile jesz, wydaje się być to za mało, jednak gwarantuje ci, że za niedługo stwierdzisz, że to wcale nie było tak mało, jak myślałeś. Może nawet za dużo.

Stiles spojrzał na produkty, razem z wypisanymi do tego kaloriami. Nie było ich tam wiele, jednak tak jak mówił blondyn, były nawet sycące. Najlepszą perspektywą z tej listy było jabłko, ale podejrzewał, iż szybko by się znudził jego smakiem.

- Chciałbym, żebyś zapisywał tutaj wszystko, co wziąłeś do ust. Tylko nie pokazuj mi się tutaj z jakąś słodyczą lub niezdrowym napojem. Zalecam ci pić zwykłą, niegazowaną wodę. Nie ma żadnych kalorii, a ugasi twoje pragnienie.

Szatyn kiwnął głową. Już odrobinę się uspokoił i delikatne nerwy zastąpiło małe uczucie podniecenia na zmianę swojej sylwetki. Osiemset kalorii to faktycznie nie było dużo, jednak skoro Theo stwierdził, że da radę, to da i będzie dobrze.

Stiles podniósł się z krzesła. Odrobinę się zasiedział, gdyż była już dwudziesta trzydzieści sześć, co znaczyło, że jego tata miał zaraz wrócić. Stwierdził, iż jeszcze dzisiaj pozwoli sobie na kolacje z nim bez przejmowanie się o kalorie, jednak od jutra sztywno będzie się jej trzymał.

- Czekaj jeszcze chwilę - mruknął, otwierając komodę. Po raz kolejny wyciągnął jakąś kartkę i sięgnął po zszywacz. Stilinski podał mu zeszyt, a Raeken przypiął do niego tabelę z ćwiczeniami. - Codziennie, zaczynając już od dziś. Na początku jakoś bardzo się nie przemęczysz. Ćwiczysz coś w szkole?

- Gram w lacrosse'a - powiedział dumnie. Pamiętał doskonale, jak ciężko było mu się dostać do drużyny. To było dla niego chyba największe dokonanie do tej pory. Stać razem ze swoimi mocnymi przyjaciółmi ramię w ramię podczas meczu, było wspaniałym uczuciem.

- To dobrze - pochwalił go z uśmiechem. - Ale treningi, ani żadne dłuższe spacery czy bieganie, nie zwalnia cię z ćwiczeń. Pamiętaj o tym.

Po słowach blondyna obydwoje udali się na dół. Jak wspomniał Theo, nikogo nie było. Czuł się dziwnie z myślą, że miał zostawić go całkowicie samego. W końcu inna sytuacja była z nim, gdyż w każdej chwili mógł iść odwiedzić tatę. Raeken natomiast nie miał do kogo się udać.

Przy samych drzwiach, Theo objął go, delikatnie przesuwając ręką po jego ciele.

- Jeśli przyjdzie ci taka myśl, że chciałbyś się poddać - mruknął mu do ucha. - To pamiętaj o tym, co ci mówiłem. Nikt nie chce się spotykać z tłustą świnią.

A Stiles nie mógł się z nim nie zgodzić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro