[011]
Taehyung pierwszy raz samodzielnie jechał pociągiem i stresował się, że zwyczajnej się zgubi. To Jimin był tym, który orientował się gdzie są.
Tym razem chłopak był skazany na siebie. Słuchając muzyki przypatrywał się okolicy przez okno. Obok niego siedziała jakaś młoda kobieta, która dość dziwnie na niego patrzyła.
Ciemnowłosy przeczesał włosy długimi palcami i przyłączył piosenkę, gdyż ta mu się zwyczajnie znudziła. Wreszcie zauważył znajome okolice, więc zebrał swoje rzeczy i skierował się do wyjścia. Gdy tylko usłyszał, że dojechali do Seulu głośno odetchnął z ulgą.
Tae wypatrywał młodszego chłopaka, który obiecał, że gdy starszy przyjedzie, ten będzie już na niego czekał. W tym samym czasie dostał powiadomienie - a raczej prywatną wiadomość na portalu społecznościowym od wymienionego wcześniej chłopaka.
Kookie : POMÓŻ MI PROSZEPROSZEPROSZE
V : Co się dzieję? Gdzie jesteś Jungkook?
Kookie : na stacji kilka osób z klasy mnie znalazło i wypytuja o wszystko
Kookie : weź mnie stąd, proszę Tae...
V : dobra, chyba Cię widzę. Już Cię ratuje dzieciaku
Kookie : alleluyah
Taehyung schował telefon do kieszeni w jeansach i ruszył i kierunku młodszego chłopaka. Rzeczywiście, stał po między prawie dwudziestoma dzieciakami w podobnym wieku do niego. Tae zauważył, że młodszy nawet na nich nie patrzy, ale rozmawia. Widział również jak dwie dziewczyny niemal rzuciły mu się na szyję. Starszy szybko wymyślił plan pomocny młodszemu i od razu ruszył mu na pomoc.
Kiedy przechodził koło nich, rzucił do góry kulkę po torbie orzeszków i krzyknął, że to należało to Justina Biebera - dziewczyny od razu zaczęły się oddalać, a Tae pociągnął do siebie ciemnowłosego.
– Nawet nie wiesz ja bardzo wdzięczny ci jestem. – szepnął młodszy gdy odchodzili. Taehyung nie bardzo wiedział o co chodzi, ale widząc, że młodszy mocno zacisnął szczękę, wolał mi dolewać oliwy do ognia. – Nie lubię ich, bardzo się narzucają.
– Jeśli nie czujesz się komfortowo, nie musisz mi o tym mówić. Nawet mnie nie znasz na tyle, aby o czymś takim rozmawiać dzieciaku. – starszy próbował dodać chłopakowi otuchy, ale nie zbyt potrafił.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro