Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

▲▼ ROZDZIAŁ 16 ▼▲

   Za namową Dippera została dziś w domu. Po tym, co stało się w nocy wolał nie ryzykować. Miał złe przeczucia i był niemal pewien tego, że Fene w końcu wykona ruch. Ale chyba był na to gotowy. Odnosił dziwne wrażenie, że jeśli będzie tego potrzebował, to otrzyma pomoc. Od niej.

   Siedząc na kanapie, dyskretnie obserwował Natalię. Musiał przyznać sam przed sobą, że poczuł niesamowitą ulgę, gdy powiedziała, że nic nie czuła do tego demona. Czy to możliwe? - Myślał. W rękach trzymał kubek z herbatą dla odmiany. - Czy możliwym jest, żeby zastąpiła April? - Zauważyła, że gdziekolwiek nie pójdzie, śledzi ją bystry wzrok bruneta. Uśmiechnęła się do niego, ale ten nie zareagował. - Nie - odpowiedział sobie. - Nie chcę, żeby ją zastąpiła - dodał. - To brzmi fatalnie - uznał. - Chcę... Czego, tak właściwie? - Jeśli miałoby się opisać sylwetkę czarnowłosej, to możnaby było powiedzieć, że jest zwyczajna. Nie była ani chuda, ani gruba, tylko tak cudownie zwyczajna. Ale chyba to mu się podobało. Chyba, bo sam już nie był pewien. - Chcę, żeby po prostu była - stwierdził po chwili, uśmiechając się lekko. Dziewczyna speszyła się nieco, zastanawiając się, nad czym myśli. Gdyby chciała, to mogłaby się łatwo dowiedzieć. Sęk w tym, że sumienie jej na to nie pozwalało. Jemu natomiast przez myśl przemknęło, że może zabrałby ją ze sobą w swoją dalszą podróż.

   - Dipper - pomachała mu ręką przed twarzą, nachylając się lekko. - Hej, nic ci nie jest? - Pstryknęła palcami.

   - Co? - Zamrugał. Znów stracił łączność ze światem i dał się porwać swoim myślom. Odkąd blondynka przekazała mu tą moc, zdarzało mu się to coraz częściej. - Wybacz - odparł.

   - Nic się nie stało - powiedziała, siadając obok niego. Chciała go dotknąć, ale zawahała się. - O czym tak myślisz? - Zapytała zamiast tego.

   - Hm? A, o niczym - nie spojrzał na nią. - Zastanawiam się, co zrobię, jak już się go pozbędziemy - wyjaśnił. - W sensie... - Zamilkł, bo zabrakło mu słów. Bał się spytać fioletowookiej o to, czy zechciałaby jechać z nim. Chyba nie poradziłby sobie z odrzuceniem. - Natalia - odwrócił się nagle twarzą do niej i gdy ich oczy się spotkały, poczuł, że zapomina o bożym świecie. Więc urwał wpół zdania, patrząc na dziewczynę z otwartymi ustami.

   - Dipper? - Odsunęła się nieznacznie. Wiedziała jak działa na mężczyzn. Ale miała wrażenie, że tym razem to kompletnie co innego.

   - Ja... - Wydukał. - Chciałem cię o coś spytać - otrząsnął się, a następnie odwrócił wzrok. Na jego policzki wkradł się ledwo widoczny rumieniec. Żadne z nich nie zorientowało się, że trzyma jej dłoń. - Ale zapomniałem o co - sam nie wiedział dlaczego to go tak rozbawiło. Czarnowłosa natomiast widząc uśmiech dwudziestoośmiolatka, sama się zaśmiała i po chwili oboje śmiali się nie mając pojęcia dlaczego. Gdy przestali, mieli łzy w oczach.

   To był dla niego szok. Przecież rozmawiał z nią raptem dwa dni temu. Czuł, że słone kropelki mimowolnie spływają po jego twarzy. Stał tak w drzwiach, wpatrzony w łóżko, na którym leżała. Trzęsły mu się ręce, a serce biło nierównomiernie.

   - Nie - głos chłopaka brzmiał naprawdę okropnie. - Nie - omal nie upadł, gdy spróbował zrobić choć krok do przodu. Na całe szczęście Will go podtrzymał.

   Nie było go przy tym. W momencie kiedy odchodziła, on był w domu u siostry. Dowiedział się dopiero po czasie i nawet nie doczytał wiadomości do końca, tylko od razu przybiegł tutaj. Tysiące myśli obijały mu się w głowie, przyprawiając o ból. Ignorował go, bo był inny, który odczuwał znacznie mocniej. Miał wrażenie, że cały jego świat się rozpada. I wtedy nieco oprzytomniał, przypominając sobie o czymś niezwykle istotnym.

   - Gdzie Bill? - Wciąż rozkojarzonym wzrokiem rozejrzał się po pokoju, szukając go. - Gdzie on jest!? - Ogarnęła go taka wściekłość, że gdyby demon pojawił się przed nim, to Pines prawdopodobnie zabiłby go gołymi rękami.

   - Nie ma go - poczuł dłoń niebieskowłosego na swoim ramieniu. Gwałtownie odwrócił się w jego stronę; w brązowych oczach widać było szaleństwo. - Umarł razem z nią - dodał, patrząc na bliźniaka Mabel ze smutkiem i współczuciem.

   - Co? - Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. - Co za skończony tchórz! - Stracił panowanie nad sobą. - Sukinsyn! Nie potrafił jej uratować! - Wywrócił stolik, na którym stały kwiaty, które wcześniej przyniósł zielonookiej. - To przez nie- poczuł czyjeś ramiona obejmujące go od tyłu.

   - Dipper, uspokój się, proszę - musiała przyznać, że nieco się wystraszyła. - Błagam - mocniej ścisnęła brata. Ten zacisnął pięści i przygryzł wargę. Miał ochotę coś rozwalić i jednocześnie płakać. Kłębiło się w nim tyle emocji, że nie potrafił ich wszystkich wyrazić. Dlatego stał tak w bezruchu, pozwalając siostrze zebrać jego rozbite serce.

   Stwierdził, że przypomniało mu się to w najmniej odpowiedniej chwili. Jednak, nie odczuł tego tak źle, jak myślał. Chyba obecność Natalii jakoś rozwiała ten żal i smutek. Dopiero teraz zorientował się, że przez cały ten czas trzymał jej dłoń. Spojrzał na ich splecione ręce, a następnie powoli przeniósł wzrok na twarz czarnowłosej. Milczeli, ale to była dobra cisza, taka, która zbliża ludzi do siebie. Nagle poczuł, że ma ochotę pocałować siedzącą przed nim dziewczynę. Powoli zaczął się do niej przybliżać, jakby bojąc się, że ta ucieknie. Ale ona nie zamierzała tego robić. Choć trochę zaskoczył ją taki obrót spraw, to nie zamierzała zepsuć tej chwili i spoglądając na usta chłopaka sama zmniejszyła dystans między nimi.

   Tymczasem obserwujący ich Fene miał wrażenie, że zaraz oszaleje. Był wściekły, choć to i tak mało powiedziane. Nie mógł do tego dopuścić, po prostu nie. Bolało go to. Bolało go to, bo doskonale wiedział, że demonica z własnej woli zamierza odwzajemnić gest bruneta, a gdy on tak robił, to albo odsuwała się z niesmakiem, albo robiła to z niechęcią. Zabiję go. - Myślał, stając przed domem. - Zajebię. - Bariera nie stanowiła dla niego żadnej przeszkody. Nie teraz, gdy zazdrość, gniew i rozgoryczenie wzięły nad nim górę. Czuł się wręcz niepokonany.

   Cały budynek zatrząsł się w posadach, gdy dzieliły ich już ledwie milimetry. Natychmiastowo odsunęli się od siebie, rozglądając się wokół z paniką w oczach. Wstrząsy były na tyle mocne, że wszystko, co wisiało na ścianach spadło, a meble zaczęły się nieznacznie przemieszczać. Tynk sypał się z sufitu, informując, że jeśli tak dalej pójdzie, to zwali im się na głowy.

   - To Fene - wydukała. Teraz bała się jak nigdy wcześniej.

   Kurwa - przemknęło mu przez myśl, gdy stanął przed dziewczyną, gotowy bronić ją własnym ciałem. Rozkojarzyli się, a przecież demon tylko na to czekał i Dipper doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nagle ktoś wyważył drzwi mocnym kopnięciem, wpuszczając do środka stumień światła. Po chwili wyłoniła się z niego ciemna postać z szerokim uśmiechem na ustach.

   - Puk, puk - powiedział i wszystko wokół zamarło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro