▲▼ ROZDZIAŁ 15 ▼▲
Obudziła się przytulona do Dippera i choć było jej całkiem przyjemnie, to pomimo tego poczuła się strasznie źle. Miała mu powiedzieć, ale jakoś wyleciało jej to z głowy. Tak świetnie się wczoraj bawili - nie chciała tego niszczyć. A potem te zwidy... Wszystko poszło nie tak jak powinno. Pierwszy raz okłamując kogoś, czuła się tak podle. Zazwyczaj nie miała z tym problemu. Nie do końca wiedziała co ma o tym myśleć; ludzie cenią sobie szczerość u innych, ale ona przecież jest demonem. Tylko nikt poza nią i Fene nie ma o tym pojęcia. Od samego początku miała świadomośc tego, że źle zapoczątkowała tą relację i teraz, gdy pomału zaczynało jej zależeć na chłopaku, coraz bardziej tego żałowała. Mogłaby po prostu zniknąć, wymazując siebie z jego wspomnień, ale nie chciała tego robić. Polubiła go. Spojrzała na wciąż śpiącego bruneta. Przez myśl przemknęło jej, że mogłaby się tak budzić codziennie.
Dotyk demona był wręcz lodowaty i przyprawiał ją o dreszcze. Skrzywiła się, odsuwając od niego. Ten spojrzał na nią zaskoczony.
- Coś się stało, moja Pani? - Głos miał cudowny, jeden z takich, który uwielbiają kobiety.
- Straciłam ochotę - mruknęła, wstając z jego kolan, po czym zniknęła. Zastanawiała się, czy to dlatego, że zmieniła go w demona. Wiedziała doskonale jaki jest ludzki dotyk i twierdziła, że Fene już dawno go zatracił. Było jej chyba w pewien sposób smutno z tego powodu. Może nie potrzebnie to zrobiłam? - Myślała, idąc ze zwieszoną głową; była w jakimś małym miasteczku. Czasami pytała samą siebie, czy gdyby jasnooki nie stał się taki jak ona, to czy byłaby w stanie odwzajemnić jego uczucia. Nigdy nie była w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Odebranie mu mocy, równałoby się z jego śmiercią, a tego chyba nie chciała robić. W gruncie rzeczy nic do niego nie miała. Był, bo był. I tak rzadko kiedy zwracała na niego uwagę. Czasami faktycznie ją denerwował i robił tak głupie rzeczy, że aż brakowało jej słów. W takich momentach miała ochotę się go pozbyć. Ale wtedy przypominała sobie zadowoloną minę dzieciaka, któremu udało się opanować pierwsze demoniczne sztuczki. Przyjemnie się na to patrzyło. Na usta czarnowłosej wkradł się smutny uśmiech.
Było już ciemno i zimno, a na ulicach nie było ani jednej żywej duszy. Żółtawe światło lamp migało, gdy przechodziła obok, a z nieba zaczął sypać śnieg. Zatrzymała się na chwilę, spoglądając w zachmurzone niebo. Nie czuła chłodu, bo nie chciała go czuć. Wyciągnęła rękę, na którą spadło kilka płatków; nie roztopiły się. Otrzepując dłoń ruszyła dalej, aby zderzyć się z szybko idącym mężczyzną.
- Oh przepraszam panią bardzo - powiedział, łapiąc ją za ręce. - Nie zauważyłem pani - uśmiechnął się do niej.
- Ja pana też nie - przyznała. Kaptur niby przypadkiem zsunął się z jej głowy, odsłaniając przepiękną - zdaniem jegomościa - twarz.
- Nie jest pani zimno? - Zapytał, wpatrując się w Natalię jak w obrazek.
- Troszeczkę - mruknęła, delikatnie unosząc kąciki ust.
- Zapraszam do mnie na coś ciepłego - zaproponował. To było to.
- Z chęcią skorzystam - oznajmiła, idąc za - jakby nie patrzeć - całkiem przystojnym człowiekiem.
Tą noc spędziła z wysokim, niebieskookim blondynem, uświadamiając sobie, że czas zostawić Fene za sobą. Ich... Relacja nie miała żadnej przyszłości, a ona chyba nie zniesie jego amorów. Niezbyt przejmowała się tym, że demon ją kocha. Miłość dla niej nie tyle co nie istaniała, ale nie miała żadnego znaczenia. Tym bardziej jego miłość.
Nawet nie zauważyła kiedy Pines się obudził. On sam przez chwilę wpatrywał się w oczy dziewczyny, dochodząc do wniosku, że ich kolor - choć nietypowy - jest naprawdę bardzo ładny.
- Dzień dobry - powiedział w końcu, a ta wzdrygnęła się na dźwięk jego głosu.
- Dzień dobry - odparła, oddychając z ulgą. Nie miała pojęcia, dlaczego się tak wystraszyła. - Chyba cię nie obudziłam, co? - Dodała, uśmiechając się.
- Nie - odwzajemnił gest. - Wszystko w porządku? - Odrzucił na bok wszelkie uprzedzenia i wątpliwości.
- Tak - podniosła się, przeciągając. - Czuję się po prostu koszmarnie zmęczona - przyznała. Dipper stwierdził, że na twarzy czarnowłosej nie widać żadnych oznak zmęczenia. - Dziękuję - spojrzała na niego przez ramię. - Za to... No wiesz - nie wiedziała jak to ująć.
- Nie ma sprawy - odparł, siadając obok niej. - Wiem jak to jest - przyznał.
Ciekawe czy on też ma koszmary - przemknęło jej przez myśl.
- Masz naprawdę dobre serce - oznajmiła.
- Nie przesadzaj - parsknął.
- Mówię poważnie. Ile ludzi zdobyłoby się na coś takiego? - Zapytała. Nie miał pojęcia co jej odpowiedzieć.
- Po prostu wiem w jakiej sytuacji się znajdujesz - powiedział po chwili namysłu. - Demony - wstał z łóżka - potrafią być naprawdę upierdliwe - przed oczami pojawił mu się obraz żółtego trójkąta.
- To fakt - zaśmiała się. Siebie samą chyba powoli zaczynała postrzegać bardziej jako człowieka.
- Natalia, mogę cię o coś zapytać? - Potrzebował odpowiedzi na to, co zrodziło się w jego głowie dzisiejszej nocy zanim jeszcze zasnął.
- Jasne - nie mogła przewidzieć tego, co zaraz usłyszy.
- Czy ty - nie patrzył na nią, nie mógł - czułaś coś do niego? - Miał ochotę uderzyć się w czoło.
- Do Fene? Nie - póki co, to chyba jedyna szczera odpowiedź jaką mu udzieliła. - A dlaczego pytasz? - Zainteresowała się.
- Z ciekawości - wymamrotał.
Czyżby na coś liczył? - Spytała się w myślach, podobnie zresztą jak on sam. - Dalej nie możesz się z tym pogodzić, prawda? - Przypomniała sobie jak wspominał o dziewczynie, która wolała demona zamiast niego. - Trochę mnie to bawi - przyznała. - Ale chyba jednak bardziej mi ciebie żal, wiesz? - Bez słowa przytuliła się do dwudziestoośmiolatka, zamykając oczy. Tego się nie spodziewał i już miał coś powiedzieć, ale nie zdążył.
- Nie myśl o tym - szepnęła. - Rozumiem, że jest ci ciężko, ale musisz się w końcu od tego uwolnić - mówiła. - Bo inaczej pociągnie cię to na samo dno - oznajmiła. Już chciała dodać, że mu pomoże, ale w porę ugryzła się w język. Brunet natomiast odwzajemnił jej gest, mocniej przyciskając do siebie. Chciał coś powiedzieć, ale czuł, że gardło mu się zaciska i nie może wykrztusić z siebie ani słowa. Mimo wszystko, dziękował dziewczynie w myślach. Potrzebował takiego wsparcia. Nagle zaczęło mu się wydawać, że być może fioletowooka jest tym, czego szukał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro