Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

▲▼ ROZDZIAŁ 7 ▼▲

   Nazywał ją swoją Panią. Już wtedy miał mentalność psa - zaśmiała się, choć tak naprawdę wcale nie było jej do śmiechu. Wspomnienia związane z Fene przewijały się w jej głowie, zupełnie tak jakby ktoś celowo wcisnął przycisk 'replay'.

   - Nauczę cię korzystać z twoich nowych zdolności - oznajmiła, prowadząc go za rękę. Ludzie ich nie widzieli. - I będziesz mógł robić, co tylko zechcesz - obiecała. Dopóki nie zacznie mnie to denerwować - dodała w myślach, a on patrzył na nią z podziwem. Miał jasne oczy i ciemne, przydługie włosy.

   - I będę mógł się zemścić? - Zapytał z nadzieją.

   - Ależ oczywiście - uśmiechnęła się, na co chłopczyk podskoczył wesoło. Wyglądali jak matka z dzieckiem. - Czego najpierw chciałbyś się nauczyć? Czytania w myślach? Teleportacji? Telekinezy? Zmieniać kształt? - Wymieniała. Postanowiła zacząć od rzeczy prostych i najbardziej przydatnych. Z wiekiem sam zacznie się rozwijać i nie będzie już potrzebował, aby ta trzymała go za rączkę.

   - Wszystkiego! - Wykrzyknął. Normalna kobieta pomyślałaby, że to urocze, więc Natalia zaśmiała się w odpowiedzi.

   Był całkiem bystry i szybko się uczył, co na dobrą sprawę podobało się czarnowłosej. Chyba nie dałaby sobie z nim rady, gdyby było inaczej i wykończyłaby go przy pierwszej lepszej okazji. Nie należała do cierpliwych istot. Nim się obejrzała, chłopak podrósł i zaczął patrzeć na nią kompletnie inaczej niż do tej pory. Ona jednak się nie zorientowała. Nie do momentu, gdy ten postanowił pokazać jej swoje uczucia.

   - Jaki ty jesteś niekompetenty! - Ryknęła. - Żałuję, że zmarnowałam na ciebie tyle energii. - Odwróciła się, ale on złapał ją za rękę, a następnie złączył ich usta w pocałunku.

   - Przepraszam moja Pani - zwiesił głowę. - Obiecuję, że już więcej nie pożałujesz - jego oczy błyszczały dziką rządzą. To był znak, że powinna coś z tym zrobić. Posłała mu gniewne spojrzenie i już miała zamiar go odepchnąć, a następnie dodać jeszcze kilka nieprzychylnych uwag, ale Fene ponownie wpił się w usta fioletowookiej. Pozwoliła mu na to, popełniając tym samym błąd.

   Przewracała się z boku na bok, nie mogąc zmróżyć oka. Technicznie, nie potrzebowała snu. Ale to było przyjemne zajęcie, więc je praktykowała. Jednak wspomnienia z dawnych lat tym razem postanowiły odebrać jej tą możliwość. Nie powinien był czuć się tak pewnie w moim towarzystwie - doszła do wnisoku. Jednak musiała przyznać przed sobą, że fajnie było, gdy nazywał ją "Panią". Nigdy nie należała do tych najpotężniejszych, a on dodatkowo podnosił jej samoocenę. Być może dlatego trzymała go przy sobie? Bo odezwał się w niej jakiś kompleks niższości? W tamtych czasach była nieco narwana, impulsywna i uważała się za niemalże bóstwo. Dopiero gdy pewien świrnięty trójkąt, zaproponował jej współpracę, trochę się opamiętała. A teraz... Teraz to już w ogóle była kimś innym. Zmieniła się diametralnie.

   Podniosła się i usiadła na krawędzi łóżka, wzdychając. Czarne loki opadły na jej twarz, kompletnie ją zasłaniając. Nie były zbyt długie, sięgały ledwie do łopatek. Były za to niesamowicie gęste i mocne. Miała na sobie jakąś starą, luźną koszulkę w spranym kolorze, która zsunęła się lekko, odsłaniając jej ramię. Powoli wstała i podreptała do kuchni, chcąc zrobić sobie jakąś herbatę. To był jej ulubiony napój. Kątem oka zauważyła, że drzwi do pokoju, w którym śpi Dipper są lekko uchylone, a on sam siedział na łóżku z laptopem na kolanach. Zapukała grzecznie, a następnie otworzyła je szerzej.

   - Też nie możesz spać? - Oparła się o framugę.

   - Nie chce mi się - odparł, nie patrząc na nią. - A ty? - Spytał jakby od niechcenia.

   - Nie mogę zasnąć - wyjaśniła. - Chcesz herbaty?

   - Poproszę - mruknął, cały czas stukając w klawiaturę. Jak tylko wróciła, odłożył urządzenie na bok, przesuwając się i biorąc od niej jeden kubek. - Dzięki.

   - Drobiazg - usiadła obok.

   - Szukałem czegoś na jego temat - dmuchnął. - Ale nic nie znalazłem. Nic kompletnie - westchnął.

   Nic dziwnego. To ja go stworzyłam - odpowiedziała mu w myślach. - To pewnie dlatego.

   - I co teraz? - Spytała, mając nadzieję, że Pines opracował już jakiś plan działania, ale ten wzruszył ramionami.

   - Poszukam jeszcze, a jeśli niczego nie znajdę, to trudno - mówił to z dziwnym spokojem.

   - Jesteś pewny siebie, co? - Uśmiechnęła się; lubiła takich ludzi. Niestety z tym często wiązała się głupota. Ale brunet wyglądał na inteligentnego chłopaka.

   - Powiedzmy, że miałem do czynienia z czymś o wiele gorszym i potężniejszym - stwierdził, uśmiechając się smutno pod nosem. Pomyślał o Cyferce, to jasne, tyle że jego obraz jakoś szybko się rozmył i został zastąpiony przez jasnowłosą dziewczynę z cudnym uśmiechem na ustach.

   - Coś się stało? - Wydał jej się być przygnębiony.

   - Nie - pokręcił lekko głową, po czym podniósł wzrok i spojrzał na fioletowooką badawczo. - Boisz się? - To pytanie ją zatkało. Co miała mu odpowiedzieć? Że sama nie wie? Że gdyby nie osłabła, to sama by sobie z nim poradziła?

   - Być może - wzruszyła ramionami, spoglądając do kubka. - Możemy nie wyjść z tego ży-

   - Nie martw się - położył rękę na kolanie dziewczyny. - Nie pozwolę, żeby cię skrzywdził - zapowiedział.

   - Dziękuję - poczuła, że robi jej się jakoś tak miło. - Postaram się nie sprawiać kłopotów - uznała, że powinna to powiedzieć.

   - Niby jak miałabyś mi sprawiać kłopoty? - Zaśmiał się. Sam już nie wiedział, czy wierzyć czarnowłosej, czy nie.

   - No ty masz te swoje moce, a ja... - Gestykulowała ręką, zupełnie tak, jakby zabrakło jej słów.

   - Ale nie lubię ich używać - przyznał. - Przypominają mi o kimś, o kim chcę zapomnieć - objaśnił.

   - Znam to - westchnęła. Ich oczy spotkały się na krótką chwilę, odnajdując między sobą nić porozumienia. Po chwili oboje parsknęli śmiechem, nie wiedzieć czemu.

   - Myślałem, że nie znajdę tu nic interesującego - powiedział.

   - A tu proszę, natrafiłeś na dziewczynę uciekającą przed demonem - zaśmiała się. - Wybacz, że cię w to wciągnęłam - naprawdę było jej głupio.

   - Weź przestań, tego właśnie szukałem, przygody - musiała przyznać, że miał całkiem uroczy uśmiech.

   - Więc ci się udało - rozłożyła ręce. - Gdzie pojedziesz jak już rozwiążemy mój problem? - Poczuła nagłą chęć dowiedzenia się o nim wszystkiego.

   - Obiecałem komuś, że wpadnę do Phoenix, więc to będzie kolejny punkt mojej wycieczki - oznajmił. - A ty? Co zrobisz? - Spojrzał na nią z zaciekawieniem.

   - Może też gdzieś wyjadę? - Spytała, spoglądając w sufit. - Już chyba za długo siedzę w tym mieście - mruknęła. - Ale nie wiem - przeniosła swój wzrok z powrotem na Dippera. - Pomyślę nad tym później - stwierdziła ostatecznie.

   Było koło trzeciej, gdy razem odpłynęli i zasnęli obok siebie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro