Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

▲▼ ROZDZIAŁ 3 ▼▲

   W ten sam dzień, w którym miał opuścić Wodogrzmoty - przyszedł do niej. W końcu obiecał. Tak strasznie bolało go serce gdy na nią patrzył, gdy w ogóle o niej myślał. Leżała na łóżku, przykryta kocem.

   - Cześć - wykrztusił z siebie.

   - Cześć Dipper - uśmiechnęła się do niego. Miała podkrążone oczy, a jej cera była strasznie blada. W dodatku ledwo było ją słychać. Mimo to brunet odwzajemnił gest. Przez myśl przeszło mu, że gdyby wybrała jego, to nigdy w życiu nie spotkałoby jej coś takiego. Miał rację, to pewne, ale niestety nawet gdyby cofnął czas, to April i tak wybrałaby Billa. Był na przegranej pozycji od samego początku.

   - Mam coś dla ciebie - oznajmił, zza pleców wyciągając bukiet czerwonych róż. - Na pożegnanie - miał ochotę płakać.

   - Jejku, dziękuję ci - dostrzegł łzy w kącikach oczu dziewczyny. - Nie musiałeś - usłyszał to załamanie w głosie.

   - Ale chciałem - wyjaśnił, odkładając kwiaty na stolik. Za chwilę przyniesie jakiś wazon z wodą. - Gdzie Bill? - Usiadł na brzegu łóżka, rozglądając się za demonem.

   - Wciąż szuka sposobu na to, aby mnie uratować - powiedziała. Miał wrażenie, że straciła już całą nadzieję.

- Na pewno mu się uda - chwycił ją za dłoń i ucałował jej wierzch.

- Nie wierzę, że właśnie to powiedziałeś - zaśmiała się, przymrużając oczy.

- Tu nie chodzi o niego, tylko o ciebie - sprostowałem. - Nienawidzę go i to się nie zmieni, ale chcę żebyś żyła - wyjaśnił. - Musi znaleźć jakiś sposób - inaczej to ja zabiję jego, dokończył w myślach.

- I nawet jeśli mu się uda, to nadal będziesz go nienawidzić, prawda? - Zupełnie tak, jakby czytała mu w myślach.

- Dokładnie - potwierdził. - To wciąż jego wina.

- Gdzie zamierzasz jechać? - Zmieniła temat, nie mając ochoty znów kłócić się z nim o to samo.

- Najpierw do Kalifornii, odwiedzić rodziców - mówił. - A potem nie wiem - wzruszył ramionami. - Coś wymyślę - wciąż trzymał jej lewą dłoń.

- Lubisz wtykać nos w nie swoje sprawy, więc nie wątpię - zaśmiała się. Lubił jej śmiech, uważał go za najpiękniejszy na świecie. Ona była najpiękniejsza na świecie. Nawet - a może zwłaszcza - teraz.

- Bardzo zabawne - zakpił.

- Mogę mieć do ciebie prośbę? - Odwróciła wzrok.

- Pewnie, że tak - nie musiała go o to pytać, zrobiłby dla niej wszystko.

- Mógłbyś pojechać też do Phoenix? - Spytała. Chciała się rozpłakać na samą myśl o tym, że prawdopodobnie już nigdy nie zobaczy tamtego miasta. - Mieszkałam tam wcześniej - przypomniała. - Nie ma tam nic ciekawego, ale jeśli ty tam pojedziesz... - Ścisnęła mocniej dłoń Pines'a, starając się powstrzymać łzy. - To tak jakbym ja wróciła do domu - spojrzała na niego; kiedy płakała jej tęczówki stawały się jeszcze bardziej zielone.

- Oczywiście, że mógłbym - odgarnął kosmyk z czoła blondynki. - Obiecuję, że tam pojadę - czuł, że w kącikach i jego oczu zbierają się słone kropelki.

- Dziękuję, będę wdzięczna - pociągnęła nosem.

- To drobiazg - posłał dziewczynie ciepły uśmiech.

- Cieszę się, że cię poznałam Dipper - łkała. - Przepraszam, że nie byłam w stanie odwzajemnić twoich uczuć - nagle poczuła się jak najgorszy potwór.

- Już dobrze - nachylił się, przykładając swoje czoło do jej. - Nie płacz już - poprosił. - Ja też się cieszę, że cię poznałem - wyszeptał. Chciał mieć nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkają, ale czuł, tam głęboko w środku, że to już nigdy nie nastąpi. - Kocham cię, zawsze będę - ten ostatni raz pozwolił sobie złączyć ich usta w pocałunku.

△▽

Jeszcze nim wsiadł do autobusu, poczuł, że coś jest wyraźnie nie tak. Czuł dziwne mrowienie w całym ciele i było mu stanowczo za gorąco. Poza tym trochę kręciło mu się w głowie. Postanowił przełożyć swój wyjazd na następny dzień, a resztę tego spędzić z siostrą.

- Dipper, ej, Dipper - machała mu ręką centralnie przed twarzą, ale on w ogóle nie reagował. - Dipper! - Krzyknęła bliźniakowi prosto do ucha i dopiero to wyrwało go z transu. - Co ci się dzieje?

- Hm? Zamyśliłem się - odparł, wciąż jakby nieobecny.

- Próbuję nawiązać z tobą kontakt od dobrych kilku minut - powiedziała z wyrzutem.

- Przepraszam Mabel, ja... - Przeczesał ręką włosy. Sam nie wiedział co się stało. Przez chwilę czuł się tak, jakby dryfował poza wszelkim czasem i przestrzenią.

- Rozumiem - usiadła obok niego i objęła go ręką. - Nam też jest ciężko - przyznała.

- Nie chcę nawet o tym myśleć - pokręcił głową. - Po prostu nie chcę - wyszeptał.

- Już dobrze - przytuliła go do siebie. - Bill na pewno ją uratuje - w przeciwieństwie do niego, jego siostra miała nadzieję. Już nawet się nie odezwał, po prostu odwzajemnił gest, pozwalając łzom spływać po policzkach.

Został u nich na noc, ale nie mógł spać. Dlatego stał przed drzwiami, przyglądając się rozgwieżdżonemu niebu. Jego myśli były puste, a oczy na wpół otwarte. Znów złapał zawiechę, kompletnie wyłączając się ze świata.

- Możemy porozmawiać? - Głos Willa, który nagle pojawił się obok, sprowadził go z powrotem.

- O czym? - Kątem oka popatrzył na demona. Niezbyt mu ufał, ale uważał, że jest o wiele lepszy od Billa.

- Rozmawiałeś z April? - Popatrzył do góry. Razem z Mabel uwielbiali godzinami leżeć gdzieś na trawie i obserwować sklepienie nad nimi.

- Tak, dlaczego pytasz? - Trzymał ręce w kieszeniach spodni. Nawet się jeszcze nie wykąpał. Zauważył, że demon delikatnie się uśmiecha.

- Nie czułeś się po tym jakoś... Dziwnie?

- O czym ty w ogóle mówisz, co? - Nie miał ochoty na takie podchody.

- Może jeszcze tego nie czujesz, ale ja tak. Pewnie dlatego, że dobrze się nie wchłonęła - stwierdził, a brunet patrzył na niego jak na skończonego debila i wariata. - Cząstka jej duszy - przeniósł swój wzrok na brata swojej ukochanej.

- Że co? - Zamrugał z niedowierzaniem.

- Pewnie zrobiła to nieświadomie - zaznaczył. - Ale jednak. Oddała ci część siebie - oznajmił.

- A to jest w ogóle możliwe? - To było idiotyczne pytanie, zdawał sobie z tego sprawę.

- Ma w sobie moc Billa, więc tak - skinął głową.

- Jakim cudem to czujesz? - Zmarszczył brwi i już miał kontynuować, ale niebieskowłosy przerwał mu, mówiąc:

- Wiem o czym myślisz - przymknął oczy. - Dlaczego on nie wyczuł tego, że April nosi w sobie jego moc? - Dipper uważnie przyglądał się swojemu rozmówcy. - Prawdopodobnie był wtedy za słaby - wzruszył ramionami. - Pewnie gdybym nie zwrócił na ciebie uwagi, to później też bym nie dał rady tego wyczuć - przyznał.

- Co teraz? Czy ja...? - Nie chciał tego mówić.

- Nie sądzę - pokręcił głową. - Nie wiem czy będzie mieć to jakiekolwiek skutki uboczne. Być może, skoro posiadała cząstkę mojego brata - stwierdził. - Więc może zostań tu jeszcze na chwilę? Jakby coś się zmieniło, to dasz mi znać i zobaczymy co się stanie - zaproponował. - To wszystko, co chciałem ci powiedzieć, dobranoc - zniknął, nawet nie raczył skorzystać z drzwi, po prostu zniknął. A Pines stał tam jeszcze przez dłuższą chwilę, myśląc nad tym co powiedział mu demon. Jeśli naprawdę tak jest, to już nigdy się od niej nie uwolni.

Jeszcze tej samej nocy, gdy leżał już w łóżku, w pokoju gościnnym z jedną ręką nad głową - coś nagle rozjaśniło mrok wokół. Blask nie był mocny, ale wystarczył, aby oświetlić najbliższe otoczenie. Spojrzał na swoje ręce, na których powoli rysowały się wzorki, które już kiedyś widział. Nie czuł żadnego bólu, mimo iż świetliste symbole rozchodziły się po całym jego ciele. Ogarnęło go za to przyjemne ciepło i błogość. Nagle przestały się rozrastać, błysnęły mocnym, złotawym światłem, a następnie zniknęły. Siedział tak, na nowo przyzwyczajając wzrok do ciemności; ręce mu się trzęsły, a serce zaciskało w nieprzyjemnym bólu. Jednak nie spowodowało go zdarzenie sprzed chwili. To był ten ból, który nosił w sobie już od bardzo dawna i teraz wreszcie znalazł dla niego ujście.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro