Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 27

Dziękuję za każdą gwiazdkę i komentarz *,*
《KŁANIA SIĘ NISKO》

Obudziłam się rano w progu drzwi, z głową Louisa na moim brzuchu. Powinnam mieć ogromnego kaca i nie pamiętać nic, jednak tak dobrze niestety nie było. Pamiętałam wszystko.
Nie, pieprzone łzy. Zostańcie na swoim miejscu, jednak i tą walkę przegrałam. Wygramoliłam się spod ciała Louisa i ruszyłam w kierunku kuchni. Chciałam sobie zrobić płatki, ale kiedy próbowałam zalać je mlekiem to spadło mi i rozlało się po podłodze. Brawo. To też potrafię spieprzyć. Oparłam się o lodówkę i płakałam. Znowu.
- Słoneczko, ej nie płacz. - to Louis, powiedział to tak niepewnie, jakby się bał.
- Spierdalaj. - powiedziałam.
- Wytłumaczę ci to wszystko, a potem jeśli będziesz dalej tego chciała to wyjdę. - powiedział smutny.
- Nic od ciebie nie chcę, możesz wyjść już teraz .- wstałam, otarłam łzy i zaczęłam go wypychać za drzwi.
Byłam już blisko drzwi, kiedy chłopak otrząsnął się i nie dał mi się wywalić z mieszkania.
- Wypierdalaj, słyszysz. Już! Nie chcę Cię tu, nienawidzę cię, idź i nie wracaj. - krzyczałam a łzy tworzyły delikatne dróżki na moich policzkach. - No na co czekasz?
Ku mojemu zdziwieniu chłopak ruszył w kierunku drzwi, a jego duża ręka odnalazła klamkę. Kiedy już otwierał drzwi ostatni raz spojrzał na mnie.
- Nie mogę, nie chcę ... - podbiegł w moją stronę i przytulił. Rozpłakał się, tak to nawet ja nie płakałam. Trzymał mnie tak kurczowo, że to aż bolało. Też chciałam się w niego wtulić, jednak po prostu nie mogłam.
- No dalej. - powiedział chłopak jakby widząc moje wahanie. Przytuliłam go, a głowę schowałam w jego szyi.
Złapał mnie za tyłek i podniósł tak, że nogami oplatałam jego biodra. Poddałam się temu, ponieważ nie miałam już siły stawiać oporu, a poza tym to było tak cholernie dobre.
Szedł powoli, prowadząc nas w kierunku kuchni. Posadził mnie na blacie i stanął pomiędzy moimi nogami. Złapał mnie za rękę i patrzył w moje oczy.
- Przepraszam za wczoraj. - powiedział. - To wca...
- Przepraszasz mnie? - zaśmiałam się szyderczo.
- Daj mi to wytłumaczyć. I chociaż raz siedź cicho. - powiedział głosem zachrypniętym od płaczu.
- No na pew. ..- jednak nie dane mi było skończyć, ponieważ przerwał mi pocałunkiem. W tej małej pieszczocie było tyle emocji, miłości, że kompletnie poddałam się jego miękkim wargom.
Po chwili dotarło do mnie to co robię i z trudem to przerwałam.
- Ta dziewczyna z wczoraj to Crissy, faktycznie kiedyś byliśmy razem, ale to było na długo przed tobą, nigdy bym cię nie skrzywdził ani nie bawił się tobą. - popatrzył mi w oczy- Ona była we mnie zakochana, jednak ja nigdy nie czułem tego co ona, związałem się z nią, bo myślałem, że miłość przyjdzie z czasem, jednak teraz wiem, że ona czekała na ciebie. Całe moje serce jest twoje. Nie potrafię bez ciebie żyć . Nie wiem czemu ona tam wczoraj była ,nie zapraszałem jej. A tym bardziej nigdy cię z nią nie zdradziłem. Kochanie nie potrafiłbym być z kimś innym niż ja. Wierzysz mi?- zapytał zagubiony.
- Nawet jeśli ci wierzę to co to zmieni, to i tak nie ma sensu. - odpowiedziałam ostro.
- Co nie ma sensu? - zapytał zdezorientowany.
- My. - powiedziałam prosto.
Popatrzył na mnie przerażony tymi zranionymi oczyma.
Wyszedł trzaskając drzwiami.
A moje serce rozpadło się na kawałki drugi raz podczas kilkunastu godzin.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro