Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 21

Przyciągnął mnie do siebie i złożył całusa na moim ustach.
- Mam dla ciebie kwiatka. - wyciągnął rękę z różą w moją stronę.- Gniewasz się jeszcze?
- Nie gniewałam się, myślałam, że to ty gniewasz się na mnie. -zaśmiałam się cicho.
- Ja? Na ciebie ? Nigdy Charlie.
- Wchodzisz? - wpuściłam go do domu. - Poczekaj na mnie chwilę to się przebiorę. Zrób mi coś do jedzenia.
Pokazałam mu język i pognałam na górę.
- A co to ja kucharz ?! -krzyknął za mną.
Jednak kiedy wróciłam czekały na mnie tosty i kakao.
- Jesteś najlepszy. - przelotnie pocałowałam go w usta.
- Wykorzystujesz mnie. - zaśmiał się i upił łyk mojego kakao.
- Idziemy na spacer? - zapytał kiedy skończyłam mój posiłek.
- Yhmmm ... tylko zamknę dom. - ubrałam buty i wyszliśmy.

Od godziny chodziliśmy po parku, mimo że zimno to było naprawdę pięknie. Rozmawialiśmy o tym co każde z nas lubi i czego nie. Dowiedziałam się, że on nie lubi snickersów, no jak tak można.
W pewnej chwili zatrzymał się i obrócił mnie twarzą do siebie. Przez moment tak staliśmy i po prostu się na siebie patrzyliśmy. Lou postanowił przerwać ciszę i odezwał się pierwszy. Byłam zaskoczona tym co wydobywało się z jego ust.
- Wiesz chyba cię kocham, jesteś bardzo ważna dla mnie i chciałbym żebyś była moją dziewczyną. - patrzył mi prosto w oczy, a ja zaniemówiłam. Nie odzywałam się dłuższą chwilę.
Nerwowo podrapał się po karku.
- Wiesz, jak nie chcesz to powiedz.- powiedział mocno zestresowany.
- To nie chodzi o to, że nie chcę. Po prostu nie wiedziałam, że myślisz o nas poważnie, nie wiem czy się nadaję na twoją dziewczynę. - zaśmiałam się smutno.
- Pozwól, że o tym zdecyduję już ja. - pocałował mnie z uczuciem i wyciągnął małe pudełko z kieszeni.- Proszę.
Dał mi pudełeczko w którym była bransoletka z zawieszkami - L + CH.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję. - rzuciłam się na Louisa w efekcie czego wylądowaliśmy w liściach.
- To zgadzasz się ? Bo teraz to już nie wiem. - zapytał, kiedy leżeliśmy na ziemi.
- No ok, ale na próbę. - wyciągnęłam rękę w jego kierunku, jednak on nie uścisnął jej. Od tak zaczął mnie całować. Jakaś staruszka pokręciła głową na nasze zachowanie, ale kto by się nią tam przejmował.
- Przestań. - śmiałam się przeraźliwie głośno. - No Lou, bo się obrażę.
Kopałam go i wierciłam się, jednak on dalej robił co chciał.
W pewnym momencie zaczął padać deszcz, a my szybko wstaliśmy i zaczęliśmy uciekać do domu. Oczywiście nie obyło się bez wypadków. Louis kilka razy upadł, a ja zamiast mu pomóc, śmiałam się z jego głupoty. Za którymś razem pociągnął mnie za sobą w efekcie czego do domu wróciliśmy cali mokrzy i brudni.

- Idę pod prysznic. - powiedziałam kiedy weszłam do domu.
- Idę z tobą. - to oczywiście Louis. - Eeeee niie? Dobrze się czujesz?
- Tak, no weź. Będę grzeczny.
- Pff już Ci wierzę. - uciekłam na górę i szybko zamknęłam się w łazience. Obok drzwi usłyszałam lamenty Louisa. Ups...
Stałam pod gorącą wodą i rozmyślałam o tym jak moje życie się zmieniło. Z beznadziejnego w najlepsze.
Nagle poczułam za mną czyjąś obecność, wystraszona obróciłam głowę i zobaczyłam uśmiechniętego, nagiego Louisa.
Mój wzrok zjechał oczywiście tam gdzie nie powinien, a chwilę później na moich policzkach pojawiły się czerwone plamki.
- Ale jak ..?
- Znalazłem zapasowy klucz.
Zaczął mnie całować, postanowiłam mu przerwać kiedy zrobiło się zbyt namiętnie, bo widziałam, że potem nie byłaby w stanie mu odmówić.
- Spokój cię ratuje. - wystawiłam język w jego stronę. - Jak nie to cię stąd wyrzucę.
Chwilę było spokojnie, ale później znowu zaczął mnie macać, musiałam mocno zagryzać wargi, aby nie jęczeć.
- Prze.. przestań. - powiedziałam.
- No już dobrze, dobrze. - podniósł ręce do góry. - Ale ja nie mam takich fajnych cycków jak ty.
Zrobił smutną minkę.
Zaśmiałam się, on jest taki głupiutki.
Ubraliśmy się i zeszliśmy na dół.
Zrobiłam popcorn i oglądaliśmy jakiś głupawy film w telewizji.
Usunęłam otulona jego ramieniem i pięknym zapachem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro