Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 20

Od "kłótni" w galerii minęło trzy dni. Dla Louisa naraziłabym nawet mój honor i odezwała się pierwsza, ale mnie po prostu boli to, że nie jestem dla niego tak ważna, aby chciał nazywać mnie swoją dziewczyną. I na początku to ja bałam się, że zranię jego, jednak wydaje mi się, że on byłby w stanie zrobić to nawet mocniej. I to strasznie głupie, ale podczas tych kilku tygodni on stał się ważną częścią samej mnie. Dziwnie jest obudzić się ze świadomością, że on jest na mnie zły. Te kilka dni były niby zwyczajne, ale takie puste. Robiłam wszystko, żeby jak najmniej myśleć. Nie dopuszczałam do siebie nawet Maxa. To był chyba pierwszy moment, kiedy wiedziałam ,że on nie potrafiłby mi pomóc tak jakbym chciała...

Chodziłam bez celu po mieście, kiedy nagle moją uwagę przyciągnęła znajoma sylwetka. Byłam pewna, że drobna blondynka obrócona do mnie tyłem to Kate. W pierwszej chwili chciałam do niej podejść i zwyzywać, ale kiedy tylko zobaczyłam jaka ta dziewczyna jest smutna to odechciało mi się krzyczenia na kogokolwiek. W jej oczach był taki ból, że po prostu podeszłam i przytuliłam ją, a ta rozpłakała się w moich ramionach.
Zaciągnęłam ją do pobliskiej kawiarni, chciałam z nią pogadać na spokojnie, ale przypomniało mi się jak mój najlepszy przyjaciel cierpiał przez tą dziewczynę.
- Wiesz co zrobiłaś? Lubisz ranić ludzi? Jak Max był dla ciebie taki okropny, to było z nim normalnie zerwać a nie zdradzać z dziewczyną. - powiedziałam wkurzona. - Zważając na to, że jesteśmy w miejscu publicznym to twoja buźka będzie cała.
- Ty nic nie rozumiesz. - powiedziała głosem zachrypniętym od ciągłego płaczu. - To wcale nie tak Charlie. - No to jak? Oświeć mnie.
- Jestem biseksualna, ale ogólnie zawsze wolałam dziewczyny. Maxa traktowałam jak kumpla, fajnie się z nim gadało, poza tym ja miałam dziewczynę, ale kiedy tylko pierwszy raz mnie pocałował to poczułam coś takiego czego nie czułam jeszcze nigdy. No wiesz...- żywo gestykulowała rękami. - Po pewnym czasie nie wyobrażałam sobie już chwili bez niego. Zerwałam nawet z Alex. Chciałam mu o wszystkim powiedzieć, ale on wtedy powiedział, że mnie kocha, tak bardzo chciałam mu odpowiedzieć tym samym, a ja po prostu uciekłam. On zasługuje na kogoś lepszego niż ja. Żaden człowiek nie zasługuje na kłamstwo.
- On bez ciebie cierpi bardziej, jeszcze nie widziałam, żeby na kimś zależało mu tak bardzo jak na tobie.
- Obiecaj, że mu tego nie powiesz.- Kate powiedziała poważnie.
- Co? Ale dlaczego? Już go nie chcesz? - zapytałam dziewczyny.
- Nie jestem dla niego wystarczająco dobra, obiecaj.
- Nie będę obiecywać takich absurdów.
- Chcę żeby to zostało między nami, proszę ...
- No ok, obiecuję. - jednak ona nie wiedziała, że moje palce były skrzyżowane za plecami.
Przytuliłam ją na pożegnanie. Jedyne o czym teraz marzyłam to żelki i sen.
Jednak nie było mi to dane, kiedy tylko weszłam na moją ulicę zobaczyłam Lou z jakimś badylkiem w ręce...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro