Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 18

Kolejny zwykły, nudny dzień. Właśnie kończę moją pracę w kawiarni. Dzisiaj było w miarę spokojnie, nikt nie krzyczał i się nie dąsał. Hmm pomyślmy dlaczego. O tak wiem! Zdziry Kim nie było w pracy to pewnie dla tego. Dostałam dzisiaj podwyżkę od szefa. Jupi! Kupię sobie nowe buty. Muszę wyciągnąć Maxa na zakupy, a może poprosiłabym Louisa. W końcu on też jest facetem. Dziwne się czuję, bo nie wiem do końca jak to między nami jest. Już miałam zamykać kawiarnię, kiedy ktoś zapytał w szybę. Podeszłam i zobaczyłam przemoczonego Louisa. Wpuściłam go do środka. Od razu namiętnie pocałował mnie w usta i posadził na ladzie nie przerywając pocałunku. Uwielbiam to uczucie, kiedy on to robi. Mam całe te pieprzone motylki w brzuchu, a w głowie mi szumi. Po paru pięknych chwilach oderwał się ode mnie zdyszany.
- No cześć. - odezwałam się pierwsza. - Lubię kiedy mnie tak witasz.
Uśmiechnęłam się i pstryknęłam go w nos. On tak uroczo zmarszczył brwi. Jeszcze raz mnie pocałował. Złapał mnie za biodra i postanowił na posadzce.
- Zamykaj szybko, bo mam zamiar gdzieś cię zabrać. - powiedział i złapał moją rękę.
Zamknęłam i wsiadłam do jego samochodu. Lou położył rękę na moim kolanie i zaczął nią kręcić małe kółeczka. Strzepnęłam ją. Jednak ona wróciła na swoje miejsce. I tak to wyglądało przez całą drogę. Ja ją odtrącałam a on śmiał się w najlepsze. Podczas drogi przestało padać i zrobiło się słonecznie. Dotarliśmy nad jakiś ogromny zalew pełen ludzi.
- Co będziemy robić? - zapytałam ciekawa.
- Zobaczysz. - uśmiechnął się tajemniczo.
Weszliśmy po drabinie na górę i tam był mały domek z którego ciągnęły się liny wysoko nad zalewem. Louis chyba myślał, że będę się bała, ale ja uwielbiam wysokość i różne ekstremalne rzeczy. Przytuliłam się do niego i czule pocałowałam. On splótł nasze palce. Pracownicy zaczęli zapinać nasze uprzęże i sprawdzać wszystko. Poczułam adrenalinę w moim ciele.
- Ale będzie fajnie. - usłyszałam najcudowniejszy szept przy moim uchu.
I zaczęliśmy jechać. Najpierw powoli, a potem coraz bliżej wody. Całą drogę krzyczałam i śmiałam się razem z Lou. Kiedy zatrzymaliśmy się na drugim końcu dalej byłam szczęśliwa.
- Dziękuję. Było super. - powiedziałam do mojego towarzysza.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. - pocałował mnie w czoło.
Całą drogę powrotną rozmawialiśmy o głupotach i dużo się śmialiśmy.
- Lou?
- Tak kochanie.
- A poszedłbyś ze mną jutro na zakupy?
-Z miłą chęcią.

Podjechaliśmy pod dom. Nie chciałam zostać sama.
- Zostaniesz na noc? - zapytałam cichutko. - Ale nie, że ten teges, tylko tak po prostu spać.
Byłam mega zawstydzona, a na moich policzkach pierwszy raz od niepamiętnych czasów pojawiły się dwie czerwone plamki.
Louis pogładził mnie po policzku.
- Jesteś piękna. - szepnął w moje wargi i delikatnie pocałował. - Oczywiście, że z tobą zostanę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro