Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

one shot

Jak zawsze spóźniłam się na autobus. Na Brada nie ma co liczyć, bo pewnie jest dalej w pracy. Czyli w sumie wychodzi na to, że muszę iść te osiem kilometrów pieszo. Jeju jak mi się nie podoba ten pomysł. W tych szpilkach to już w ogóle. Chciałam zajebiście wyglądać to teraz mam. Zdjęłam buty i szłam boso po chodniku. Nagle zaczęło padać. W sumie fajnie biegło się w taki deszcz. Na ulicy nie ma żywej duszy, a ja biegnę i śmieję się sama do siebie.

Cała mokra wpadłam do domu.
- Cześć kotek. - powiedział Brad i namiętnie naparł na mnie swoimi ustami. - Stęskniłem się za tobą.
Miział mnie nosem po szyi, a ja zaczęłam się śmiać, ponieważ mam tam straszne łaskotki i on doskonale o tym wiedział.
- Czym sobie zasłużyłam na takie powitanie? - zapytałam rozbawiona.
- Po prostu cię kocham, a ja uwielbiam uszczęśliwić osoby, które kocham. - dał mi buziaka w policzek. - Nawet się nie rozbieraj Maddi. Wychodzimy.
- Ale jak idioto, jestem przemoczona.
Nawet nie miałem czasu mu odpowiedzieć, bo po prostu wyciągnął mnie z mieszkania i zakluczył drzwi.
Szłam obok niego obrażona, a on wydawał się czymś bardzo przejmować, bo nie odzywał się prawie wcale. Miałam ochotę hi zapytać, no ale przecież byłam na niego obrażona.
-No już się nie gniewaj. Złość piękności szkodzi. Kochanie moje. - przytulił mnie mocno, a ja się w niego wtuliłam. Na niego nie da się gniewać.
Przystanęliśmy w wesołym miasteczku.
- Chcesz popcorn? - uroczo zapytał. Wybrałam sobie świetnego chłopaka, a może to on mnie wybrał?
- Poproszę. - uśmiechnęłam się szeroko. - Co ty taki spięty jesteś?
Nie odpowiedział nic.
Poprowadził mnie w kierunku największej karuzeli.
- Nie wejdę tam, przecież wiesz, że mam ten cholerny lęk wysokości. - mruknęłam w jego szyję.
-Jeden, jedyny raz. No proszę. Pierwszy raz widziałem, żeby mu tak bardzo na czymś zależało.
Niepewnie weszłam z Bradem do kapsuły. Od razu zamknęłam oczy.
- Wiesz, jak się zabijemy to pamiętaj, że Cię kocham najmocniej na całym świecie. - powiedziałam wystraszona. Mocno objęłam go rękami w pasie.
- Madii daj oddychać. - zaśmiał się, ale jakoś tak nie szczerze.
Nagle ta machina śmierci zatrzymała się na samej górze.
Zaczęłam krzyczeć.
- Wiedziałem, że to nie był dobry pomysł. - powiedział smutny. - No ale przynajmniej oryginalnie.
Zaśmiał się zestresowany i ukląkł przede mną na jedno kolano.
Z kieszeni wyciągnął małe, niebieski pudełeczko.
- Czy ty Madeleine uczynisz mi tą przyjemność i zostaniesz moją na resztę naszego życia, którego nie wyobrażam sobie bez ciebie. Kocham twój uśmiech, twoje śliczne oczy i kocham kiedy jesteś szczęśliwa, i chciałbym być tym, który ten uśmiech wywołuje. Kocham to, że ze mną wytrzymujesz, mimo że mogłabyś po naszych kłótniach po prostu odejść. A ja boję się ciebie stracić. I z góry przepraszam za całą tą karuzelę.
Teraz nie masz za bardzo jak uciec. - podrapał się zakłopotany po głowie. - Czy zostaniesz moją żoną?
Zapytał z mocą i ogromnym uczuciem.
Nie byłam w stanie wydusić słowa, więc po prostu rzuciłam się na niego, przywracając nas.
- Tak. - tylko na tyle było mnie stać. - Kocham Cię tak mocno, że aż boli.
Otarł moje łzy, a ja nawet nie zorientowałam się, że płaczę.
- Mam nadzieję, że to ze szczęścia.-uśmiechnął się.
- Eeeee niie. - odpowiedziałam i zaśmiałam się przez łzy. - Chcę na ziemię.
-Wszystko dla mojej królowej. - kiedy tylko powiedział te słowa karuzela zjechała w dół.

Z dedykacją dla takiej jednej Magdy ♥♡♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro