Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Solitare.

Jak co dzień siedział przygnębiony nad kubkiem kawy i albumem, wpatrując się w niego, jak w namalowane wrota, oglądając dokładnie każdą stronę albumu. Opuszkami palców otulając każde zdjęcie, jakby było to przynajmniej coś ważniejszego, niż tylko papier fotograficzny. Dla niego było. Każde wspomnienie uwiecznione na zdjęciu, wywoływało u niego płacz. Łzy, które ni stąd, ni zowąd, stawały się coraz żywsze, aż w końcu sam dał upust emocjom, które kumulowały się w jego głowie, brzuchu, każdym skrawku jego ciała. Uwielbiał te fotografie bardziej niż cokolwiek innego.

Czarnowłosy pogrupował je. Wiedział gdzie skierować się, kiedy odczuwał bezsilność, przygnębienie, strach, czy euforię. Często podchodził do tego sceptycznie. Jak mógł zamieścić w salonie fotografię, tą szczególną fotografię która pokazywała ich smutek? Płakał tylko w łazience. Pomieszczeniu zimnym, mokrym, wilgotnym. Odpowiednie miejsce, aby wylać litry łez, które trzymał przez cały dzień. Przecież siedział w salonie. Tam nie mógł płakać. Nie mógł płakać, gdy widział jego uśmiech. Musiał się uśmiechać, dla Niego. Toaleta była jedynym miejscem, gdzie Park mógł wykrzyczeć swoje uczucia. Sprostować całą sytuacje. Obecną, jak to co się wydarzyło, co tak bardzo chciał aby wróciło. Obok lustra były poprzyczepiane małe kwadratowe zdjęcia, idealnie komponujące się z białymi kafelkami. Dokładnie pamiętał kiedy je tu przyczepił. W dniu, kiedy to po raz pierwszy zaznał ukłucia w serca, zaś zaraz po niej, dalszy ciąg tej historii został uwieczniony w salonie, gdzie jego serce znów ożyło, było gotowe do dalszego pracowania i bicia.

Co pozostaje w jego sypialni? Pustka, a za razem masa uczuć, która bezwładnie została powieszona na bladych ścianach. Fotografie w całym pokoju, były wielką niewiadomą. Jak mógł w niej spać, kiedy dostawał szału, gdy widział fotografie ich szczęśliwych razem, a obok przedstawiającą jego własną samotność i to obok siebie? Otóż, nie spał w sypialni. Dokonywał tego na co dzień w salonie, gdzie panowała spokojna atmosfera, przyjemna dla jego podświadomości, zaś w sypialni, gdzie zawsze odbywała się wieczorna rutyna, panował chaos.

Jego ciało było złączone wraz z ciałem ukochanego, obaj cieszyli się swoją obecnością. Dlaczego teraz tak nie jest? Dlaczego Park nie ma odwagi wejść do pomieszczenia, gdzie normalni ludzie spędzają tam każdą noc, przychodzą tam w dzień, siedzą na miękkim łóżku wraz ze swoimi połówkami i okazują sobie miłość? On nie mógł, jego druga połowa była wybrakowana. Jak masa puzzli, które nie chciały się łączyć, bo jedna część się zgubiła. Tak samo było i z nim. Brakującą częścią był człowiek o szarych włosach, ciemnych oczach i bladej skórze, która wydawała się sucha i krucha, a jednocześnie była bardzo miękka i przyjemna w dotyku. Przynajmniej miał taką nadzieję.

Spoglądał w przeszłość. Jego przeszłością był Min, który dopełniał go w każdym kawałku jego brakującego elementu. Teraz tylko zszedł do salonu i ujął w swoje dłonie album, na którym widniała mała data.

19116.

Dlaczego akurat właśnie ta? Otóż, to dzień w którym zaznał prawdziwego szczęścia. Miłości, ciepła w sercu, jakby odzyskał osobę, na którą czekał latami. Był to cholerny Min Yoongi, który zawrócił mu w głowie. Człowiek, który był dla Parka ideałem. W każdym calu to on był dla niego cudowny i nic nie mogło tego zmienić. Żadne słowo, które padło z jego ust. Te przykre, które raniły jego serce, były zapowiedzią na coś lepszego. Wiedział, że zaraz zamknie go w swoich ramionach, wręcz nie pozwoli mu uciec.

Uśmiechnął się sam do siebie, jak głupek. Usłyszał dzwonek do drzwi. Któż to? Komornik, policja, sąsiadka, czy listonosz? Sam był ciekaw. Z impetem otworzył drzwi, a na jego twarzy mimowolnie zawitał szczery uśmiech.

Wiedział, że wróci.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro