Will #6
Will został sam na polanie. Trząsł się. Płakał. Okrył się szczelniej kurtką Nica. Było zimno. Nawet bardzo zimno, ale Will się tym nie przejmował.
Zapiął kurtkę i włożył ręce do kieszeni. Postanowił, że zaryzykuje powrót do domu. Bo przecież nie mógł zostać na noc w lesie. Prawda?
Szedł na oślep przez las. Nie pamiętał jak trafił na polanę. Pamiętał tylko o tym co powiedział mu Nico. Nico go rozumiał. Też był bity przez ojca. Stracił ukochaną osobę. Tak jak Will. Ale blondyn zaprzepaścił szansę na polepszenie kontaktów z Niciem.
Wszedł na podwórko i odrazu skierował się do okna swojego pokoju.
A więc ojciec się zlitował. Will wślizgnął się do środka niczym cień i odrazu padł na łóżko.
Teraz nie myślał już o niczym. Chciał tylko chwili spokoju.
Nie zdawał sobie sprawy, że wykrzyczenie Nicowi wszystkiego co go trapi, pomogło mu. Spał spokojnie, wiedząc, że gdzieś tam śpi osoba, która go rozumie.
- Kocham cię Nico di Angelo - wyszeptał i zasną
••••Nico••••
Nicowi śnił się koszmar. Śnił o Willu o tym jak zrozumiał co do niego czuje i o tym co Will do niego powiedział w lesie. To może się wydawać dziwne, ale śnił też o swojej kurtce.
Nico obudził się na kanapie w domu Jasona. Rozejrzał się po pokoju i spojrzał na zegarek. Dziesiąta dwanaście. Nie jest źle. Zazwyczaj w weekendy wstawał dopiero po dwunastej.
Wstał, przeczesał włosy dłonią i skierował się do kuchni.
To co powiedział Jason, było dość nietypowe. Żadnego ,,dzień dobry, jak się spało" czy czegoś takiego.
Zamiast tego powiedział ze śmiertelnie poważną miną:
- Kim jest Will Solace? - Nica zamurowało. Nie wiedział co powiedzieć.
- Skąd ty...
- Gadasz przez sen. Najpierw krzyczałeś, że go kochasz później, że nie pozwolisz go skrzywdzić, a jeszcze później, że nie chcesz go znać. Więc? Kim jest Will?
- Nienawidzę cię Grace. Will to chłopak i on... chyba mi się spodobał.
- Chyba?
- No dobra spodobał mi się.
- A dlaczego krzyczałeś, że nie dasz go skrzywdzić?
- Bo on... on też ma problemy. Podejrzewam, że biją go w domu.
- Powiedział ci tak?
- Nie, ale powiedział, że żyje w strachu przed jedyną osobą która mu jeszcze została. Zrobił to kiedy poobijany i zakrwawiony przybiegł na moją polanę, a potem...
- Co potem - zapytał Jason łagodnym tonem
- Potem powiedział, że jestem nic nie wartym śmieciem, a ja powiedziałem, że nie chcę go dłużej znać i uciekłem... A teraz mam co do niego mieszane uczucia.
- Oj Nico, Nico. Musisz się nauczyć jak rozmawiać z ludźmi - Percy wstał i przyszedł do kuchni.
- Bo akurat ty wiesz o tym najlepiej, Jackson. A tak w ogóle to czemu masz wstawione własne łóżko?
- Zastanówmy się... Bo będę tu mieszkał?
- Co?!
- Och przepraszam, zapomniałem zapytać cię o zgodę wasza królewska niskość. Więc czy mogę sam wybrać sobie współlokatora? - zapytał Jason
- Nie, bo nazwałeś mnie waszą królewską niskością.
- Przykro mi Percy. On tu rządzi, nie ja.
- Zmienię zdanie jak Percy postawi mi McDonalda.
- Stoi - odparł Percy.
- Nawet nie wiesz w co się wkopałeś bro.
••••w McDonaldzie••••
Percy nie wiedział, że ludzkie ciało potrafi wchłonąć tyle fastfoodów w tak krótkim czasie. Zrozumiał jak wielki popełnił błąd, kiedy Nico podszedł do kasy.
- To co zwykle? - zapytała pani zza lady, a Nico uśmiechnął się drapieżnie.
- Nie tym razem. Poproszę 7 Happy Mealów dwa kubełki i trzy dolewki.
- Dobrze to będzie 25$.
- Kolega zapłaci - Nico uśmiechnął się słodko do Percy'ego złapał numerek i poszedł do stolika. Percy zadziwiająco pobladł, ale zapłacił tak jak się umawiali.
- Nigdy więcej nie postawię ci Maca - jęknął waląc głową w stół - Jason jak ty z nim wytrzymujesz. On jest taki drogi w utrzymaniu...
Nico pożerał właśnie 3 Happy Meala kiedy zadzwonił telefon Jasona.
- Halo? Mhm. NAPRAWDĘ?! - ryknął zwracając na siebie uwagę całego lokalu - Reyna przyjeżdża!
Nico ożywił się.
- Serio?! Kiedy?!
- Dziś o 15 mamy być w galerii. Ty też Percy.
- Ja?
- Tak, Reyna chce cię poznać. Czyż to nie cudowne?
••••15.03 - w centrum••••
Jason i Percy o czymś gadali, a Nico wpatrywał się w wejście do centrum. Zastanawiał się, czemu jej jeszcze nie ma. I nareszcie zobaczył ją. Wysoką, wysportowaną Reynę z brązowymi włosami i dobrze opaloną skórą.
- Część! - zawołała Reyna - stęskniłam się - dała Jasonowi i Nicowi po buziaku w policzek po czym podeszła do Percy'ego. Połorzyła ręce na jego ramionach i przyjrzała mu się - No, no. Całkiem fajny - powiedziała i jemu też dała buziaka
- Mam dziewczynę... - mruknął Percy
- Naprawdę? Ja też! Później mi o niej opowiesz. A teraz. Z okazji, że w końcu do was przyjechałam to chcę sobie kupić bluzę. A wy pomożecie mi wybrać. Już wiem gdzie pójdziemy. Chodźcie.
Poszli do kilku sklepów. Reyna powiedziała, że to już ostatni. I wtedy się zaczęło...
- Nico, powinieneś się inaczej ubierać - zaczęła Reyna
- Nie ma mowy, i nie ubiorę niczego, co dla mnie wybierzecie - syknął Nico
- Jesteś pewien?- Jason złapał go za ramię i wszedł z nim do największej przebieralni, a Percy wszedł za nim. Reyna przyszła za chwilę niosąc...
- Nie odważycie się - Nico zaczął się wyrywać, ale Jason trzymał go mocno - nie ubiorę tego.
Przez następne 5 minut z przebieralni dochodziły krzyki, nie występujące zazwyczaj w przebieralniach.
- Percy złap go za ramię. Ok, a teraz...
- Nico nie kop mnie!
- ŁAPY PRZY SOBIE JACKSON!
- Auć! On gryzie!
- Czekaj jeszcze nie...
- ŻYWCEM MNIE NIE WEŹMIECIE!
- Nico! To bolało!
- A teraz go przytrzymaj! A teraz go puść.
- JAK JUŻ WAS ZAMORDUJĘ TO SPALĘ WASZE ZWŁOKI W OGROMNYM OGNISKU!!! DEMONY BĘDĄ ZE MNIE DUMNE!!!
W końcu jedna z ekspedientek zapytała niepewnie:
- Czy wszystko w porządku?
- WASZE DUSZE SPŁONĄ W CZELUŚCIACH PIEKŁ...- Nico nie dokończył bo Jason zasłonił mu usta
- Tak, jakoś sobie radzimy - powiedziała Reyna odsłaniając kotarę - czy on nie jest uroczy?
Ekspedientka ledwo powstrzymywała śmiech. Zza kotary wyłonił się chudy nastolatek z bladą cerą, czarnymi włosami i oczami pałającymi nienawiścią, podtrzymywany za ramiona przez dwóch większych chłopców. To byłoby przerażające gdyby nie to, że był ubrany w białą koszulkę z tęczowym jednorożcem i napisem ,,my little unicorn".
Reyna wyciągnęła telefon i zrobiła kilka zdjęć. Nico na wszystkich albo udawał, że nie żyje, albo wystawiał środkowy palec... Ewentualnie jedno i drugie.
- Umrzecie powoli. Bardzo bolesną, niespodziewaną i zupełnie niezaplanowaną przeze mnie śmiercią...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro