Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Will #6

Will został sam na polanie. Trząsł się. Płakał. Okrył się szczelniej kurtką Nica. Było zimno. Nawet bardzo zimno, ale Will się tym nie przejmował.

Zapiął kurtkę i włożył ręce do kieszeni. Postanowił, że zaryzykuje powrót do domu. Bo przecież nie mógł zostać na noc w lesie. Prawda?

Szedł na oślep przez las. Nie pamiętał jak trafił na polanę. Pamiętał tylko o tym co powiedział mu Nico. Nico go rozumiał. Też był bity przez ojca. Stracił ukochaną osobę. Tak jak Will. Ale blondyn zaprzepaścił szansę na polepszenie kontaktów z Niciem.

Wszedł na podwórko i odrazu skierował się do okna swojego pokoju.

A więc ojciec się zlitował. Will wślizgnął się do środka niczym cień i odrazu padł na łóżko.

Teraz nie myślał już o niczym. Chciał tylko chwili spokoju.

Nie zdawał sobie sprawy, że wykrzyczenie Nicowi wszystkiego co go trapi, pomogło mu. Spał spokojnie, wiedząc, że gdzieś tam śpi osoba, która go rozumie.

- Kocham cię Nico di Angelo - wyszeptał i zasną

••••Nico••••

Nicowi śnił się koszmar. Śnił o Willu o tym jak zrozumiał co do niego czuje i o tym co Will do niego powiedział w lesie. To może się wydawać dziwne, ale śnił też o swojej kurtce.

Nico obudził się na kanapie w domu Jasona. Rozejrzał się po pokoju i spojrzał na zegarek. Dziesiąta dwanaście. Nie jest źle. Zazwyczaj w weekendy wstawał dopiero po dwunastej.

Wstał, przeczesał włosy dłonią i skierował się do kuchni.

To co powiedział Jason, było dość nietypowe. Żadnego ,,dzień dobry, jak się spało" czy czegoś takiego.

Zamiast tego powiedział ze śmiertelnie poważną miną:

- Kim jest Will Solace? - Nica zamurowało. Nie wiedział co powiedzieć.

- Skąd ty...

- Gadasz przez sen. Najpierw krzyczałeś, że go kochasz później, że nie pozwolisz go skrzywdzić, a jeszcze później, że nie chcesz go znać. Więc? Kim jest Will?

- Nienawidzę cię Grace. Will to chłopak i on... chyba mi się spodobał.

- Chyba?

- No dobra spodobał mi się.

- A dlaczego krzyczałeś, że nie dasz go skrzywdzić?

- Bo on... on też ma problemy. Podejrzewam, że biją go w domu.

- Powiedział ci tak?

- Nie, ale powiedział, że żyje w strachu przed jedyną osobą która mu jeszcze została. Zrobił to kiedy poobijany i zakrwawiony przybiegł na moją polanę, a potem...

- Co potem - zapytał Jason łagodnym tonem

- Potem powiedział, że jestem nic nie wartym śmieciem, a ja powiedziałem, że nie chcę go dłużej znać i uciekłem... A teraz mam co do niego mieszane uczucia.

- Oj Nico, Nico. Musisz się nauczyć jak rozmawiać z ludźmi - Percy wstał i przyszedł do kuchni.

- Bo akurat ty wiesz o tym najlepiej, Jackson. A tak w ogóle to czemu masz wstawione własne łóżko?

- Zastanówmy się... Bo będę tu mieszkał?

- Co?!

- Och przepraszam, zapomniałem zapytać cię o zgodę wasza królewska niskość. Więc czy mogę sam wybrać sobie współlokatora? - zapytał Jason

- Nie, bo nazwałeś mnie waszą królewską niskością.

- Przykro mi Percy. On tu rządzi, nie ja.

- Zmienię zdanie jak Percy postawi mi McDonalda.

- Stoi - odparł Percy.

- Nawet nie wiesz w co się wkopałeś bro.

••••w McDonaldzie••••

Percy nie wiedział, że ludzkie ciało potrafi wchłonąć tyle fastfoodów w tak krótkim czasie. Zrozumiał jak wielki popełnił błąd, kiedy Nico podszedł do kasy.

- To co zwykle? - zapytała pani zza lady, a Nico uśmiechnął się drapieżnie.

- Nie tym razem. Poproszę 7 Happy Mealów dwa kubełki i trzy dolewki.

- Dobrze to będzie 25$.

- Kolega zapłaci - Nico uśmiechnął się słodko do Percy'ego złapał numerek i poszedł do stolika. Percy zadziwiająco pobladł, ale zapłacił tak jak się umawiali.

- Nigdy więcej nie postawię ci Maca - jęknął waląc głową w stół - Jason jak ty z nim wytrzymujesz. On jest taki drogi w utrzymaniu...

Nico pożerał właśnie 3 Happy Meala kiedy zadzwonił telefon Jasona.

- Halo? Mhm. NAPRAWDĘ?! - ryknął zwracając na siebie uwagę całego lokalu - Reyna przyjeżdża!

Nico ożywił się.

- Serio?! Kiedy?!

- Dziś o 15 mamy być w galerii. Ty też Percy.

- Ja?

- Tak, Reyna chce cię poznać. Czyż to nie cudowne?

••••15.03 - w centrum••••

Jason i Percy o czymś gadali, a Nico wpatrywał się w wejście do centrum. Zastanawiał się, czemu jej jeszcze nie ma. I nareszcie zobaczył ją. Wysoką, wysportowaną Reynę z brązowymi włosami i dobrze opaloną skórą.

- Część! - zawołała Reyna - stęskniłam się -  dała Jasonowi i Nicowi po buziaku w policzek po czym podeszła do Percy'ego. Połorzyła ręce na jego ramionach i przyjrzała mu się - No, no. Całkiem fajny - powiedziała i jemu też dała buziaka

- Mam dziewczynę... - mruknął Percy

- Naprawdę? Ja też! Później mi o niej opowiesz. A teraz. Z okazji, że w końcu do was przyjechałam to chcę sobie kupić bluzę. A wy pomożecie mi wybrać. Już wiem gdzie pójdziemy. Chodźcie.

Poszli do kilku sklepów. Reyna powiedziała, że to już ostatni. I wtedy się zaczęło...

- Nico, powinieneś się inaczej ubierać - zaczęła Reyna

- Nie ma mowy, i nie ubiorę niczego, co dla mnie wybierzecie - syknął Nico

- Jesteś pewien?- Jason złapał go za ramię i wszedł z nim do największej przebieralni, a Percy wszedł za nim. Reyna przyszła za chwilę niosąc...

- Nie odważycie się - Nico zaczął się wyrywać, ale Jason trzymał go mocno - nie ubiorę tego.

Przez następne 5 minut z przebieralni dochodziły krzyki, nie występujące zazwyczaj w przebieralniach.

- Percy złap go za ramię. Ok, a teraz...

- Nico nie kop mnie!

- ŁAPY PRZY SOBIE JACKSON!

- Auć! On gryzie!

- Czekaj jeszcze nie...

- ŻYWCEM MNIE NIE WEŹMIECIE!

- Nico! To bolało!

- A teraz go przytrzymaj! A teraz go puść.

- JAK JUŻ WAS ZAMORDUJĘ TO SPALĘ WASZE ZWŁOKI W OGROMNYM OGNISKU!!! DEMONY BĘDĄ ZE MNIE DUMNE!!!

W końcu jedna z ekspedientek zapytała niepewnie:

- Czy wszystko w porządku?

- WASZE DUSZE SPŁONĄ W CZELUŚCIACH PIEKŁ...- Nico nie dokończył bo Jason zasłonił mu usta

- Tak, jakoś sobie radzimy - powiedziała Reyna odsłaniając kotarę - czy on nie jest uroczy?

Ekspedientka ledwo powstrzymywała śmiech. Zza kotary wyłonił się chudy nastolatek z bladą cerą, czarnymi włosami i oczami pałającymi nienawiścią, podtrzymywany za ramiona przez dwóch większych chłopców. To byłoby przerażające gdyby nie to, że był ubrany w białą koszulkę z tęczowym jednorożcem i napisem ,,my little unicorn".

Reyna wyciągnęła telefon i zrobiła kilka zdjęć. Nico na wszystkich albo udawał, że nie żyje, albo wystawiał środkowy palec... Ewentualnie jedno i drugie.

- Umrzecie powoli. Bardzo bolesną, niespodziewaną i zupełnie niezaplanowaną przeze mnie śmiercią...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro