Will #2
To był dla Willa dzień jak każdy inny. Wstał, ubrał się, spakował do szkoły, zabrał pieniądze i... wyszedł przez okno w swoim pokoju.
Tak dla blondyna właśnie tak wyglądała codzienność. Chociaż wszyscy myśleli, że wszystko z nim dobrze to dobrze nie było. Jego matka umarła. O tym wiedzieli wszyscy. Ale nie wszyscy wiedzieli, że jego ojciec przeżył to bardzo źle. Zaczął pić, a Will był dla niego przypomnieniem o tym co go łączyło z Noemi. Will unikał go jak tylko mógł.
Po pierwsze starał się nie chodzić do kuchni bo musiałby przejść obok salonu (gdzie często przebywał jego ojciec) i jego pokoju. A tego naprawdę wolałby nie przeżyć drugi raz. Ostatnio kiedy przeszkodził mu w oglądaniu serialu znad szklanki z jakimś drinkiem to... Will został pobity.
Zawsze było źle, ale to był pierwszy raz kiedy tata podniósł na niego rękę. Zazwyczaj kończyło się na najwyżej krzyku czy pogonieniu do pokoju. A najgorsze, że ojciec całkowicie stracił panowanie nad sobą. Bił w twarz, brzuch, ręce. Will próbował się osłonić ale nie dał rady. Później było jeszcze gorzej. Raz tylko udało mu się naściemniać, że przewrócił się na rowerze i bardzo mocno poobijał kiedy upadł. Ale tylko raz. Jeśli to się powtórzy to nikt mu już nie uwierzy. I dlatego blondyn zdecydował, że będzie unikał ojca jak ognia.
Z rozmyślań wyrwał go huk. To jego jedyny domownik spadł z łóżka.
-,,Pora wychodzić"- pomyślał chłopak i wyskoczył przez okno.
••••
Ulicą szedł niski, huderlawy chłopak. Na ramieniu miał torbę z książkami do szkoły. Na sobie miał kurtkę pilotkę i podarte czarne dżinsy. Wyglądałby jak wielu innych uczniów chodzących do szkoły na obrzeżach (bardzo dalekich obrzeżach) Nowego Yorku. Ale on nie wyglądał jak wszyscy. Był okropnie blady, a ciemne włosy jeszcze to podkreślały. Miał cienie pod oczami jakby się nie wyspał i ten wyraz twarzy mówiący ,,zejdź mi z drogi". Nico wszedł do McDonalda i odrazu podszedł do lady.
- To co zwykle proszę - powiedział to uprzejmie, ale tonem, który nigdy nic dobrego nie wróżył.
- Oczywiście. Pana numerek to 12 - odpowiedziała kasjerka bez zastanowienia i uśmiechnęła się miło, tego klienta znał każdy w tym fastfoodzie. On zawsze zamawiał Happy Meala.
- Która zabawka? - Choć mogłoby się wydawać że licealista nie będzie chciał brać zabawek to jednak on je brał. On był inny niż wszyscy...
- Numer 7 - powiedział Nico di Angelo, odwrócił się na pięcie i postrzegł do swojego stolika. Tego co zwykle.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro