Will #12
Więc po pierwsze chcę podziękować mojej kuzyneczce, która pomogła mi w napisaniu rozdziału (i uparła się żeby napisać kawałek) i mojej siostryczce, z którą mogłam porozmawiać.
Will miał dość. Był piątek godzina 00.30. Chłopak dopiero teraz wrócił z pracy do domu i odrazu padł na łóżko. Jego praca była okropnie męcząca. W szkole było ciężko, a w domu był ojciec. I chociaż się już nie upijał to...on poprostu wrócił do normalności. Jakby nic nigdy się nie zmieniło. Jakby mama nie umarła, a oni nie mieli problemów. Ale najgorsze było to jak mówił do Willa.
"Pościel łóżko, synu, posprzątaj po śniadaniu, synu, umyj naczynia, synu" tak jakby Will nie robił tego na co dzień. I jeszcze to "synu". Okropnie było tego słuchać. Ten człowiek stracił przywilej nazywania Willa synem, kiedy pierwszy raz go uderzył.
Właściwie to nie było, aż tak źle. Blondyn miał teraz Nica, który stał się kimś w stylu jego prywatnego psychologa. I byli już nawet na jednej randce. Często spotykali się z przyjaciółmi Nica, a z Oktawianem Will zerwał kontakt. Jego życie stało się owiele łatwiejsze.
I wtedy zadzwonił telefon.
- Halo?
- Hej. Działo się coś ciekawego u ciebie?
- Cześć Nico. Oprócz tego, że ojciec wymyślił sobie, że pójdziemy do kina to nic.
- Jak było?
- Nie tak źle. Tylko, że raz zbyt gwałtownie się odwrócił, a ja się przestraszyłem i przewróciłem jakieś dziecko...
- Ciekawie... Dobra kończę. Dzwoniłem bo mi się nudziło, ale Jason wraca ...skądś. Pa.
- Cześć.
- Czekaj!
- Hmm?
- Poszedłbyś że mną na kawę jutro?
- Tak!
- Przyjdę po ciebie o trzynastej. Cześć - i rozłączył się.
Will był zdezorientowany. I tak cholernie szczęśliwy, jak jeszcze nigdy.
•••• trochę wcześniej u Nico••••
- Jason, nie! Proszę!! Nie możesz tego zrobić!!!
- Przepraszam, stary...
-Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi! Percy, zrób coś, proszę... Zabierz mu to...
- Nie mogę... Przepraszam, ale wiedziałeś co ryzykujesz...
- Proszę cię, Nico. Przecież to nic strasznego. I dalej możecie być przyjaciółmi...
- Nie możemy, Grace
- Naprawdę, przepraszam... A teraz... - Jason przesunął pionek o jedno pole w prawo - Szach Mat... Wiesz co musisz teraz zrobić...
- Nie.
- Nie taki był układ! - wrzasnął Percy - Za późno. Zgodziłeś się, a ja mam to nagrane! Teraz dzwonisz do Willa i zapraszasz go na kawę!
••••Will••••
Will się denerwował. Bardzo. Za piętnaście minut miał przyjść Nico. Blondyn był okropnie podekscytowany. Nico nigdy go jeszcze nigdzie nie zaprosił. Nawet na spacer. Na ich pierwszą randkę namówił go Will, a poza tym tak oficjalnie nie byli jeszcze parą. Nie trzymali się za ręce, a w szkole Nico zabronił mu się do siebie zbliżać. Prawda, całowali się trzy razy, ale jeszcze żaden z nich nie powiedział na głos ża chce chodzić z tym drugim.
Will kolejny raz przeczesał włosy palcami i przygryzł wargę. Co jeśli stało się coś złego? Jeżeli to nie spodoba się Willowi? A co jeśli Nico znalazł sobie kogoś innego?
Zamartwiałby się dłużej, gdyby nie to, że do jego pokoju wszedł ojciec.
- Jesteś dzisiaj jakiś dziwny. Co się z tobą dzieje? Możesz mi powiedzieć. Jestem w końcu twoim tatą.
- Nie twoja sprawa- warknął Will
- Jesteś moim synem więc moja. Mów co się dzieje, albo nigdzie nie pójdziesz.
- Jeżeli cię to uszczęśliwi to mam ważne spotkanie.
- Z dziewczyną? Czy przyjaciółmi?
- Z moim chłopakiem - wysyczał blondyn przez zęby. I wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Will, nie czekając aż ojciec zdąży zareagować, wybiegł z domu i zatrzasnął drzwi. Obok stał Nico nic nie rozumiejąc i patrząc na niego zdezorientowanym wzrokiem.
- Co się stało?
- Chyba właśnie powiedziałem ojcu, że jestem homo...- wtedy obaj usłyszeli szybko zbliżające się kroki - Spadamy - dodał łapiąc Nica za rękę i ciągnąc go w stronę ulicy.
- Coraz bardziej mnie zadziwiasz, Solace. A potem masz mi wytłumaczyć co się tak właściwie stało!
••••W Restauracji••••
Usiedli przy najmniej widocznym stoliku. Dostali menu, a potem jedna z kelnerek podeszła do nich.
- Więc, co zamawiacie? - dziewczyna zwróciła się do Willa, mrugając do niego jednym okiem.
- Eeeeeeee. Nico?
- Ja poproszę tylko kawę. Czarną z cukrem. - zamkną menu - A ty na co masz ochotę?
- Eeeem. Sernik i cappuccino, proszę.
- Już się robi, słodziaku - odpowiedziała Willowi kelnerka i odeszła
Nico uśmiechał się pod nosem. Wydawał się tą sytuacją szczerze rozbawiony. Patrzył na Willa, który zaczerwienił się i przygryzł wargę.
- Chciałeś mi coś powiedzieć?
- Być może, słodziaku - powiedział, a blondyn zarumienił się jeszcze bardziej
- Przestań! Poprostu powiedz mi o co ci chodzi.
- Później - Will opanował kolory swojej twarzy- Jak myślisz co ci powie ojciec jak wrócisz do domu?
- Trudno powiedzieć... A u ciebie wiedzą, że jesteś gejem... Czy wiedzą... o mnie?
- Jedna osoba wie... A o reszcie narazie nie zamierzam mówić.
- A czy oni...
- Nie będziemy mówić o mojej rodzinie, Williamie - Nico zwracał się tak do niego tylko kiedy zabraniał mu mówić o rodzinie, albo kiedy był naprawdę wściekły. To było smutne. Will otworzył się przed nim. Powiedział mu o wszystkim co go trapi, o problemach, o rodzicach... A Nico... Nie powiedział mu o niczym. O ojcu czasami wspominał, ale nigdy nie mówił dużo o sobie. Zawsze albo zmieniał temat, albo otwarcie mówił, że nie będzie o tym rozmawiać.
To martwiło chłopaka, a kiedy o tym myślał to do głowy wpadały mu coraz dziwniejsze domysły.
Nico cię zdradza...
Nico cię nie kocha...
Chce złamać ci serce...
Udaje...
Ten głosik w głębi jego umysłu podszeptywał mu to kiedy Nico spóźniał się na spotkania, kiedy Will nie widział go na przerwach, kiedy ta dziewczyna podchodziła do jego chłopaka.
••••Jason i Percy••••
Percy i Jason stali w kącie restauracji i obserwowali tą przesłodką parę, jaką tworzyli ich przyjaciele.
- Może gdzieś usiądziemy?- syknął Jason po kilkunastu minutach udawania, że go tam nie ma.
- Tak. Tak, to dobry pomysł- odpowiedział szeptem Percy, ciągle próbując wtopić się we fragment ściany.
Ignorując dziwne spojrzenia ludzi przemknęli na palcach i usiedli przy wolnym stoliku. Natychmiast wzięli do ręki menu i starając nie zepchnąć się nawzajem z krzesła (bo Jason musiał wybrać podwójny stolik, gdzie drugie krzesło stało tyłem do stolika Nicka i Willa) wychylili się zza niego, obserwując ich dokładnie.
- Przesuń się, Jackson!
- Siedzę na samym skrawku, Grace! Jak się przesunę, to spadnę!
- To spadaj i daj mi popatrzeć!
- Ja też chcę popatrzeć, samolubny idioto!
- Daj mi trochę tego menu, widać mi pół twarzy!
- To nie wiem, może załóż kaptur na ten pusty łeb, na przykład!?
- Ta bluza nie ma kaptura, imbecylu!
- Jason, ty babo, mówiłem, żebyś wziął tą pomarańczową bluzę, ale nie, ty się upadłeś na fioletową!
- Nie pasowała mi do butów, Percy!
- Zaraz mnie coś trafi...
- Czyja to niby wina?! Ty wylałeś sok porzeczkowy na moje białe trampki!
- Bo nie mogłeś jak normalny człowiek...
- Czy są panowie gotowi, by złożyć zamówienie? - zapytała głośno kelnerka, próbując zachować profesjonalny uśmiech.
Percy, zaskoczony, całkowicie zsunął się z krzesła i upadł tyłkiem na podłogę. Wstał natychmiast, uśmiechając się przepraszająco do dziewczyny, cały czas zezując na parę.
- Tak- wypalił Jason, próbując ratować sytuację. Spojrzał szybko w menu.- Poprosimy dwa kolorowe shake'i. I wesołe babeczki... cokolwiek to jest- dodał ciszej.
Kelnerka uśmiechnęła się jeszcze raz i odeszła. Percy rozejrzał się dookoła i upewniając się, że nikt na niego nie patrzy, przesunął drugie krzesło obok Jasona. W tym momencie popatrzyła się na niego połowa sali, ale on nie zwracał na to uwagi. Przytulił się do Jasona i schowani za menu zerkali na przyjaciół.
Nagle Nico uniósł głowę i popatrzył w ich stronę, więc szybko ukryli się za kartą. Chłopak tylko omiótł spojrzeniem całą salę i zwrócił wzrok z powrotem na Willa.
- Nie patrzy już?- zapytał Percy, bardzo pragnąc wyprostować szyję z tej niewygodnej pozycji.
- Nie. Siedź cicho- upomniał go Jason, chociaż nie było możliwości, żeby ich usłyszeli.
- Naprawdę mi niewygodnie... Jasooonnn...!- jęknął cicho Percy.
- Wiem, ale wytrzymaj jeszcze trochę, zaraz będzie po wszystkim...
- Mamooo? Dlaczego ci chłopcy się do siebie przytulają? - zapytała mała dziewczynka, patrząc na nich z boku.
Zarumienieni chłopcy podnieśli głowy.
Mama dziewczynki spojrzała na nich ze strachem, łapiąc córkę za rączkę.
- Nie patrz się na nich, kochanie. Idziemy stąd...- i wycofała się powoli. Percy odniósł dziwne wrażenie, że ściskała w dłoni różaniec.
- Ale dlaczego oni...
- Zostaw ich, kochanie, oni pewnie tylko...
- Oto wasze zamówienie- powiedziała kelnerka, niosąc na tacy jednego shake'a we wszystkich kolorach tęczy z wetkniętymi dwiema słomkami i wielobarwnymi babeczkami z posypką w serduszka.
- Dziękujemy- powiedzieli równocześnie, nie zaszczycając jej spojrzeniem. Zdobyli się za to na ładne, choć lekko nieobecne uśmiechy.
- Smacznego, Percy- powiedział Jason, podając przyjacielowi kolorową babeczkę.
- Nawzajem, Jason- odpowiedział, wtykając mu do ust jedną ze słomek.
- Ewww, znajdźcie sobie pokój!- zezłościła się w końcu dziewczyna ze stolika obok, odrywając wzrok od swojego chłopaka.
- Niech pani się nie złości, my tu mamy przyjaciół na randce, których trzeba stalkować- upomniał ją Percy i zaczął pić z drugiej słomki.
Dziewczyna odwróciła się, urażona.
- Oni są tacy słodcy- westchnęli równocześnie, patrząc na swoich gejowskich przyjaciół zza menu podczas jedzenia tęczowych babeczek i picia tęczowego napoju.
••••
Przez kilkanaście minut rozmawiali o błahych sprawach. O ocenach, sprawdzianach, ogólnie o szkole. Will zauważył, że Nico coraz bardziej się denerwuje. Unika wzroku Willa i jest jakiś... dziwny.
Kiedy dostali swoje zamówienia, a kelnerka poflirtowała z blondynem jeszcze chwilę to Nico zaczął wpatrywać się w swoją kawę. Nie patrząc mu w oczy zaczął mówić.
- Will, wiem, że to wcześnie, ale tia amo davvero i poprostu bardzo bym chciał che saremmo com moi. Nie wiem czy ty ti senti lo stesso per me, ma per favore pensaci... Sarai il mio ragazzo?* - Nico patrzył teraz na niego z nadzieją, ale ten kompletnie nie wiedział co ma powiedzieć. Nie rozumiał większości z tego co powiedział brunet. Ale coś musiał odpowiedzieć...ten wzrok...
Kiedy blondyn nie odpowiedział wyraz twarzy Nica zaczął się zmieniać. Chłopak zawstydził się. Bardzo.
- J-jeżeli nie chcesz to nie ważne... Nie będę cię zmuszać...
- C-co? - Nico znowu zaczął wyglądać jak zwykle. Obojętny wyraz twarzy. Zimne, twarde spojrzenie. Jego ciemne oczy i włosy wyróżniały się na tle oliwkowej, bladej skóry, na której wcześniej widniał rumieniec
- Masz tu pieniądze. Zapłać jak skończysz jeść. Ja już pójdę - nagle oboje usłyszeli tłumione szepty. Znajome szepty.
- No nie! W takim momencie?
- Zamknij się, Jackson! Jeszcze nas ktoś usłyszy. - w oczach Nica pojawiła się wściekłość, nienawiść, i żądza mordu. Will na wszelki wypadek cofnął się odrobinę. Gdyby brunet zaczął zabijać wszystko (na przykład Willa) co jest pod ręką.
- Nie wierzę... - Nico obszedł kanapę na której wcześniej siedzieli. To co zobaczył zdenerwowało go jeszcze bardziej niż do tej pory.
- Czy ja i Will nie możemy być sami chociaż przez chwilę? - zapytał tonem cichego mordercy - Co wy tu robicie? - Nagle Nico zobaczył co leży na ich stoliku. Zbladł.
- Myyyyyyy... Jemy razem wesołe babeczki? - odpowiedział Percy
- Tak! Dokładnie tak! Jak tam randka? - Jason próbował zmienić temat
- Grace, co wy odwalacie?!
- Bo wy jesteście taką śliczną parą! - Percy próbował obronić sytuację
- Z naszej czwórki - Nico spojrzał krytycznie na koktajl i babeczki - to zdecydowanie nie ja i Will wyglądamy jak para
- Nie rozumiem o co ci chodzi. My tylko jemy babeczki!
- Oraz tęczowego shake'a z dwoma słomkami... To wcale nie wygląda gejowsko...
Polecam zajrzeć w media. Odrazu ostrzegam sama rysowałam.
*Will wiem, że to wcześnie, ale ja naprawdę cię kocham i poprostu bardzo bym chciał żebyśmy byli razem. Nie wiem czy ty czujesz to samo, ale proszę zastanów się nad tym... Czy zostaniesz moim chłopakiem?*
Odrazu mówię nie mam pojęcia o Włoskim, więc nie mam pojęcia jak to tłumaczyć. Przepraszam za błędy, ale no... Bywa. A wszyscy wiemy jak działa tłumacz Google.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro