Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przesłuchanie

••••Will••••

Will i reszta weszli do mieszkania, a Thalia zaprowadziła ich do salonu. Stali wz kanapy i podeszła do nich. Uśmiechnęła się ładnie, ale coś w tym uśmiechu było sztucznego. Włosy splotła ona w długi warkocz, opadający teraz na jej ramię. Zimne, brązowe oczy wpatrywały się w Willa. Reyna ubrana była w dresy i podkoszulek, tak jak Thalia.

- Cześć! Jestem Reyna. Miło cię poznać - dziewczyna podała mu rękę. Blondyn przyjął ją. Ręce mu się trzęsły i był cały spięty, ale jakoś zdołał wydusić odpowiedź.

- Tak... C-ciebie też. Jestem Will.

- Dobra. To jak wszyscy się już znają, to ja będę leciał - powiedział Nico odwracając się do drzwi - Tylko bądźcie delikatniejsi niż ostatnio.

To Nico nie zostaje?

- O to się nie martw. Wiesz jak trudno jest zmyć krew z białego dywanu? - Will spojrzał pod nogi i odsunął się od czerwonej plamy, która się tam znajdowała.

- Spokojnie. To nie krew. Tutaj wylał mi się sok - odezwała się Thalia. - Ostatniego zabili tam. Pokazała czerwoną plamę pod stolikiem kawowym. Blondyn zadziwiająco zbladł.

- Dobra nie ważne. Poprostu chciałbym nacieszyć się chłopakiem trochę dłużej niż miesiąc.

- Nie można go nawet trochę połamać? - zapytała ze słodkim uśmieszkiem Thalia - ostatnio było dobre widowisko!

- Nie martw się, Will. Nie będzie aż tak źle. Nie będzie aż tak źle, prawda, Jason?

- Niczego nie obiecuję.

Nico wyszedł. Will został sam z bandą wariatów. Oj niedobrze.

Sztuczny uśmiech Reyny znikł. Thalia przestała się szczerzyć, a Jason... to już nie był ten sam Jason, którego znał Will. Wszyscy mieli teraz poważne miny.

Reyna wskazała na niewielki stół.

- Siadaj. - Will usiadł na krześle po jednej stronie stołu, a reszta po drugiej. Chłopak tylko w oczach Thalii zobaczył iskierki rozbawienia. Reszta patrzyła na niego jakby zastanawiając się co zrobić ze zwłokami...

Reyna zanim usiadła zarzuciła sobie na plecy purpurowy koc i teraz wyglądała jakoś tak bardziej... królewsko? Tak. To chyba odpowiednie słowo.

Thalia wyszła, mówiąc, że idzie zrobić herbatę.

- No więc... ty jesteś tym chłopakiem Nica? Dużo mi o tobie opowiadał.

- Naprawdę?

- Tak. On i Jason mówili, że muszę cię poznać. A poza tym muszę sprawdzić czy jesteś dla niego odpowiedni.

- W-w jakim sensie?

- Ile masz lat? Gdzie zamierzasz studiować? Jak zamierzasz go utrzymywać?

- Mam 17 lat. Nie wiem gdzie będę studiować, ale w przyszłości chcę zostać lekarzem.

Chłopak postawił na szczerość. I dobrze, bo Reyna w jakiś sposób zawsze wiedziała kiedy ktoś kłamie.

I tak rozmowa ciągnęła się dalej. Reyna i Jason zadawali pytania, Will odpowiadał, a Thalia czasami wtrącała jakieś uwagi, które szczerze mówiąc przerażały Willa. Chłopak bał się, że w końcu padnie pytanie o jego rodzinę. Ale takie nie nadeszło. Było dużo o nim samym i jego planach, przyszłości itp, ale o rodziców nic.

Ale oto nadeszły pytania o Nica...

- Jaki jest jego ulubiony kolor? Czy mam na coś alergię? Który owoc lubi najbardziej?

- Em... najbardziej lubi... czarny... Chyba nie ma na nic alergii... a owocu nie wiem? - Will był okropnie zmieszany. Takich pytań się nie spodziewał!

- Źle. Najbardziej lubi ciemny zielony, ma alergię na pióra, a jego ulubionym owocem jest granat. Okropnie mało o nim wiesz. - stwierdziła Reyna.

••••Nico••••

Kiedy chłopak wyszedł z mieszkania przyjaciółki, odrazu skierował się do najbliższego parku. Usiadł na jednej z ławeczek i rozejrzał się. Nikogo po prawej. Nikogo po lewej. Chłopak wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i paczkę papierosów. Zapalił jednego i zaciągnął się. Dość duży obłoczek dymu wypłynął z jego ust, kiedy wydychał powietrze.

I w ten oto sposób truję się jeszcze bardziej. Hurra.

Pomyślał chłopak znów wkładając do ust papierosa.

••••Will••••

Reszta wizyty była dość spokojna. Kiedy Nico wrócił zrobiło mu się troszkę lepiej, a Reyna, Thalia i Jason odrobinkę złagodnieli. Nico przez chwilę rozmawiał z Reyną na osobności, a Will zastanawiał się o czym mówią. Wcześniej był trochę zazdrosny o Reynę, ale dziś zrozumiał, że dla Nica jest ona bardziej jak siostra niż... No... cokolwiek innego.

Ogólne reszta dnia minęła w miłej atmosferze, ale w końcu trzeba było wracać.

- Will, mimo wszystko, jesteś fajnym facetem i cieszę się, że Nico chodzi z kimś takim jak ty - powiedziała do niego Reyna. - Tylko pamiętaj: jeśli kiedykolwiek go skrzywdzisz to obiecuję, że powieszę cię za włosy na drzewie. Rozumiemy się?

- Oczywiście. - Will przełknął ślinę.

- To dobrze! - dziewczyna klepnęła go w plecy, aż ten się zachwiał.

Zapamiętać: nigdy nie krzywdzić Nica. Reyna jest siiiiiilna.

Kiedy już wyszli, zapakowali się do samochodu i ruszyli w drogę powrotną.

- Nico - zaczął ostro Jason kiedy tylko wyjechali - znowu śmierdzisz papierochami. Jak mi to wytłumaczysz?

- Przepraszam... - mruknął brunet spuszczając wzrok.

- Wiesz, że to okropnie nie zdrowe? A co jak dostaniesz raka? Miałeś tego więcej nie robić.

- Nico, ty palisz? - zapytał blondyn.

- Na miłość boską! Tak, palę. Dajcie mi wreszcie spokój. Miałem trudny dzień, okej?! - zdenerwował się chłopak.

- Co się stało - zapytał Jason z troską w głosie.

- Rodzice - głos mu się załamał - biorą ślub... za dwa tygodnie. Miałem nadzieję, że może... może jeszcze się pokłócą, albo coś. Że Hazel nie będzie musiała tam mieszkać... a zresztą nie ważne. Nie przejmujcie się tym. Poprostu się... trochę zestresowałem.

I wszystko skończyło się jak zwykle. Niciem mówiącym, że wszystko jest dobrze. Ale Will wiedział, że młodszy chłopak tylko tak mówi. Poprostu nie chce ich martwić, ale tak naprawdę w nocy będzie płakać. Będzie miał koszmary. Ale co on mógł zrobić? Był w tej sytuacji bezsilny. Tak jak Nico. Nie miał wpływu na to co się dzieje. Nie mógł nic z tym zrobić. Musiał czekać i zobaczyć, jak się sprawy potoczą.


Przepraszam, że takie krótkie, ale nie miałam weny na ten rozdział. Przepraaaszam!

Do poczytania w następnym rozdziale, ludziki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro