Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie jesteś synem Poseidona, Percy!

Nico

Nico zaczynał poważnie żałować swojej decyzji. Przecież mógł odmówić kiedy Jason zaprosił go do siebie z powodu jakiejś niezwykle ważnej sprawy.

- Nie.

- Proszę! - błagał Jason

- Proszę! - błagał Percy

- Nie! Ile razy mam wam powtarzać?!

- Co ci szkodzi? Jak raz na rok pójdziesz z nami na basen, to ci się nic nie stanie.

- A poza tym wszyscy będą.

- Mnie nie będzie. Nie lubię pływać.

- Czemu?

- Woda nie jest w moim typie.

- A ja jestem w twoim typie? - zapytał Percy mrugając kilkukrotnie - W końcu jestem najlepszym pływakiem w naszej szkole.

- Ani ty, Percy, ani woda nie jesteście w moim typie.

- Okej... ale to znaczy, że ja i Percy zobaczymy Willa w samych kąpielówkach przed tobą.

- Co ty powiedziałeś?!

- Że Will też idzie.

••••

I w ten oto sposób Nico skończył idąc z Percym i Jasonem na basen. Już pomijając fakt, że naprawdę nie miał ochoty dziś nigdzie wychodzić to Percy i Jason bez przerwy się kłócili. Chłopak starał się ich ignorować, ale to naprawdę nie było tak proste jak mogłoby się wydawać.

- Mówi się kłykcie!

- Knykcie! We wszystkich książkach, które czytała Piper było knykcie!

- A ja to słyszałem w telewizji! A poza tym w jakim niby zdaniu można użyć takiego słowa?!

- Na przykład... um... aż mu knykcie pobielały.

- Kto opisuje w książkach kłykcie?!

- Knykcie!

- Obaj się zamknijcie! Dlaczego poprostu nie sprawdzicie w internecie?! - Wrzasnął Nico. Obaj chłopcy zamilkli, a Jason wyjął telefon.

- Ha! Miałem rację! *

Po kilku minutach byli już przed budynkiem czekając na Leona. Zobaczyli go chwilę później biegnącego w ich stronę z rozczochranymi włosami i byle jak narzuconą kurtką.

- Jestem! -krzykną latynos - Sorry że tak późno. Zaspałem.

- Leo, jest sobota, 3 po południu jak mogłeś zaspać?

- Nie czepiaj się! Przedawkowałem wczoraj energetyki, okej? A potem nie mogłem spać. Dobra nieważne już. Gdzie Frank i ta jego dziewczyna? I gdzie wasze dziewczyny? I gdzie ten blondynek?

- Frank, ta nowa, Will, Piper i Annabeth są już w środku. Chodźcie - odpowiedział Jason.

••••

- Nie wyjdę! Nie ma mowy!

- Nie marudź tak. Ile można na ciebie czekać - Percy po raz kolejny uderzył w drzwi przebieralni, w której siedział Nico.

- Dobra już dobra... tylko się nie przestraszcie...

- Nie przesadzaj, nie może być aż tak... - Nico otworzył drzwi - ź-źle...

Brunet stał i patrzył w podłogę. Wiedział, że to się tak skończy. Czuł na sobie wzrok wszystkich swoich znajomych. I wiedział też dlaczego tak się na niego patrzą. A mianowicie przez blizny. Dużo białych i czerwonych blizn na całym ciele. Większych lub mniejszych, ale dobrze widocznych na jego bladej, oliwkowej skórze. Oprócz tego kilka małych siniaków na nogach i dwa ogromne fioletowe na żebrach i szyi.

- Już się napatrzyliście? - warknął chłopak, a inni odwrócili wzrok.

Jason pierwszy otrząsnął się z szoku, bo nawet on nie widział wcześniej Nica bez koszulki.

- Dobra! Nie ma co tak stać! Chodźcie już. - pociągnął Leona i Percy'ego w stronę natrysków.

Will został z Niciem sam. Blondyn patrzył na niego tymi swoimi, niebieskimi, współczującymi oczami.

- Nico? Czy... czy to cię boli? - chłopak naprawdę się martwił. To było widać, ale Nico i tak nie chciał o tym mówić. Nikomu. Nawet (swojemuprzyszłemu) chłopakowi.

- To są blizny, Will. To się stało kiedyś. Dawno temu.

- A te siniaki? - Nico nie odpowiedział, a Will tylko westchnął - No dobrze. Nie musisz mówić. Chodźmy już. Pewnie na nas czekają.

Wszyscy mniej więcej się już znali i raczej nie trzeba było nikogo przedstawiać. Z wyjątkiem Willa i Hazel. Tak, ona przyszła z Frankiem.

Kiedy Nico ją zobaczył spojrzał na nią tylko smutnym wzrokiem, ale nie odezwał się. Wszyscy chyba wyczuli, że coś jest nie tak, ale nie zadawali pytań. Chłopak był im za to wdzięczny.

Wszyscy oprócz Percy'ego weszli już do wody. Nico trochę narzekał na zimno, ale nie zbyt długo.

Percy odrazu pobiegł na skocznię (Percy nie powinien biegać po basenie. Został za to skrzyczany przez Annabeth)

- Jestem Percy Jackson, syn Poseidona! - wrzasnął skacząc po czym zniknął pod wodą. Chwilę później wynurzył się. Niestety.- Drżyjcie, śmiertelnicy, przed moją cudownościowością i seksownością!

- Rzeczywiście wyglądasz mega w tych kąpielówkach, bro.

- Broooooo.

- Nie! - krzyknęły Annabeth i Piper podczas gdy Nico wywracał oczami.

Niestety (właśnie, że bardzo stety) Leo podłapał to co powiedział Percy...

- Więc ja byłbym synem Hefajstosa!

- Czemu? - zdziwiła się Hazel

- Bo jestem taaaki gorący. W końcu... WSZYSTKIE PANIE KOCHAJĄ LEONA!!! Nie mów że nie zauważyłaś, mała - Leo mrugną do niej, a ona się zarumieniła. Frank przywołał Leona i odbył z nim krótką pogawędkę.

Latynos wrócił wyraźnie bledszy i odrazu skierował się do Hazel.

- Muszę cię poprosić żebyś już nigdy się do mnie nie rumieniła, inaczej Frank rozwali mi nos.

- Tego nie powiedziałem - obruszył się Skośnooki.

- Powiedziałeś "bo inaczej pożałujesz, Valdez", a ja usłyszałem "inaczej przemebluję ci facjatę" to to samo. Znam się na tym, Chińczyku ty nasz paczkowy.

- Jestem Kanadyjczykiem - mrukną chłopak.

Później przez chwilkę był spokój. Nico popływał sobie na plecach, a później... Percy postanowił zacząć chlapać wodą wszystkich swoich przyjaciół. Nico akurat był najbliżej. Przymykając oczy i starając się nie nałykać wody Nico na zmianę uciekał i krzyczał na Jacksona.

- Bój się mojej potęgi Nicolasie!

- Stop! Czy ty myślisz, że ja mam na imię Nicolas?- zielonooki przestał chlapać i spojrzał na niego ze zdziwieniem.

- A nie?

- Ja zawsze byłem pewny, że jesteś Nicodem. - odezwał się Frank

- Wy naprawdę nie wiecie jak się nazywam? Może też nie wiecie z jakiego kraju pochodzę, huh?

- Jesteś Nico di Angelo i pochodzisz z Włoch. Każdy to wie - powiedział Jason.

- Prawdę mówiąc, to ja nie wiedziałem - mruknął Will, ale nikt go nie słyszał

- Tak. Zgadza się, a Nico to moje pełne imię. Nie zdrobnienie.

- To... by było dziwne. No bo wyobraźcie to sobie. Nicolas albo Nicodem di Angelo, szkolny emo. To poprostu ze sobą nie gra.

- Nie jestem emo!

- Powiedziałchudy, blady nastolatek ubierający się wyłącznie na czarno i praktycznie nie wychodzący na słońce...


*Taka kłótnia naprawdę mi się przydarzyła... to naprawdę była dziwna kłótnia. Pozdrawiam Bisa, który uważał, że mówi się "kłykcie".

Ten rozdział mi nie wyszedł, no ale cóż. Bywa. Następny będzie lepszy... A przynajmniej się o to postaram ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro