Nico #4
Po spotkaniu z Solacem, Nico normalnie poszedł do szkoły.
Dzisiejszy dzień był nawet znośny, a według Nica to odpowiednik szczerzenia się i podskakiwania z ekscytacji u kogoś innego.
Ale on nie mógł sobie na to pozwolić. Ten dzień był wspaniały właśnie dlatego że nikt nie zwrócił na niego uwagi. Nikt go nie popchnął, nikt nie zwyzywał i nie wytrącił mu książek z rąk. A to było ogromnym sukcesem. Takie dni czasem się ludziom zdarzały. Wesołe, lekkie, bezproblemowe. Ale Nico wiedział, że z pechem, który go prześladuje nie może być tak dobrze.
I miał rację...
••••Will••••
Will był przerażony spotkaniem z tym chłopakiem. Pomimo tego, że nienawidził ojca to bał się, że trafi do domu dziecka albo wyjedzie z kraju do dalszej rodziny. A tutaj miał przyjaciół, pracę ( musiał zarabiać na siebie ), tutaj było jego życie!
A on tak bardzo bał się zmian. Nie było tego po nim widać. Zawsze roześmiany, radosny, promieniujący szczęściem nastolatek. Nikt nigdy nie podejrzewał, że coś jest nie tak. Aż do tej chwili.
A co jeśli Nico o wszystkim wie? Co jeśli się wygada?
Ten niski chłopak przerażał Willa, a jednocześnie Will chciał być blisko niego. Głaskać jego włosy, wtulić się w tą jego kurtkę, z którą nigdy się nie rozstawał, powiedzieć mu o wszystkim co go trapi ale chciał też odsunąć go od siebie jak najdalej...
Ale Will nie mógł sobie pozwolić żeby ktoś się dowiedział. Musiał zachować swoje problemy w sekrecie przed brunetem. On go przejrzał i to było okropne.
Will postanowił poradzić sobie z tym tak jak że wszystkim. Uciec od tego. Postanowił że będzie unikał Nica di Angelo.
••••Wieczorem u Nico••••
Nico po szkole poszedł do parku. Został tam naprawdę długo. Stracił poczucie czasu. A teraz musiał wrócić do domu. Otworzył furtkę, przeszedł przez podjazd i staną przed drzwiami swojego domu. Wziął głęboki oddech, uspokoił się i przygotował na to co zaraz miało się stać...
Zapukał do drzwi. Usłyszał zgrzyt klucza w zamku, a zaraz potem ujrzał swojego ojca górującego nad nim i patrzącego na niego z odrazą.
- Gdzieś ty był gówniarzu. - sykną i złapał go boleśnie za kark. Wciągną go do środka i zamkną drzwi. Mężczyzna popchnął Nica na ścianę. Ten nie protestował.
- Zadałem ci pytanie, słyszałeś?!- Nico milczał. Nie zamierzał odzywać się do osoby, której tak nienawidził.
- Nie odpowiadasz co? TO cię nauczy szacunku do starszych!!! - wrzasnął i uderzył chłopaka w twarz.
Nico upadł na podłogę, a ojciec odwrócił się od niego.
- Bianca zawsze mi odpowiadała... - powiedział cicho, a z jego oczu pociekły łzy.
Nico nie czekając dłużej wstał otworzył drzwi i wybiegł przed dom. Odrazu zwrócił się w stronę lasu. Zawsze tam chodził.
••••W lesie••••
Nico po drodze kupił trochę lodu. Teraz przyciskał go do twarzy idąc krętymi ścieżkami wydeptanymi przez zwierzęta. W końcu zaszedł na swoją polankę. Przychodził tam zawsze kiedy chciał pomyśleć. Tym razem myślał o Willu. Ale jego myśli szybko przeszły na inny temat. A konkretnie na Percy'ego.
Nico myślał o tym jak się poznali i o tym jak zakończyła się ich znajomość. Percy był starszy od Nica o rok. Kiedy Nico był w pierwszej gimnazjum zakochał się w nim. To było piękne uczucie. Nico patrzył na niego z miłością przez całą pierwszą gimnazjum. Bardzo długo zbierał się w sobie żeby mu to powiedzieć i w końcu zrobił to. To był pierwszy z dwóch razy kiedy Nico stracił nad sobą panowanie. Percy powiedział mu, że przeprasza, ale ma dziewczynę którą kocha i że jest hetero. Nico zaczął płakać. Wszyscy na niego patrzyli, a on nie potrafił powstrzymać łez. Stał wtedy na korytarzu i płakał. Percy objął go, ale Nico go odepchnął.
Wszyscy na nich patrzyli. Percy upadł na ziemię, a że był popularny to kilku chłopaków i dziewczyn stanęło w jego obronie. Kilkoro z nich kopnęło go, uderzyło i zwyzywało od pedałów, idiotów i nienormalnych. Percy mówił żeby przestali, ale oni nie chcieli słuchać, odciągnęli Percy'ego dalej chociaż on chciał mu pomóc. Powiedzieli żeby trzymał się od niego z daleka.
Pomyślał wtedy o Willu. O jego blond włosach w nieładzie, błękitnych oczach niczym niebo w lecie i ustach, które całowały gdyby tylko mógł. Ale nie mógł. Chciał powiedzieć Willowi o swoich uczuciach żeby mieć to już za sobą. Żeby Will go wyśmiał, poobrażał, i zostawił tak jak kiedyś Percy i...
Nico uśmiechną się na myśl jak go to wtedy zabolało, ale uśmiech zniknął z jego twarzy kiedy pomyślał o Biance... Jego ukochanej siostrze która...
Z rozmyślań wyrwał go dźwięk nadbiegającego człowieka.
••••Will••••
Po pracy (jeżeli zmywanie naczyń i kelnerowanie w jakiejś obskórnej knajpie można nazwać pracą) poszedł do domu. Miał nadzieję że będzie mógł wejść przez okno, ale niestety. Okno było zamknięte więc będzie musiał wejść drzwiami.
Kiedy tylko je otworzył do jego uszu dotarła salwa śmiechu.
O nie. Onienienienienie!
Czy ci koledzy jego ojca spod ciemnej gwiazdy musieli dzisiaj się tu przypałętać?
Jak najciszej zamkną drzwi i na palcach zaczął iść w stronę schodów. Kiedy przechodził obok salonu obok niego przeleciała pusta butelka, która roztrzaskała się o ścianę.
Żeby butelka w niego nie trafiła Will musiał uskoczyć w bok. Potkną się o własne nogi i zanim się zorientował leżał na ziemi, a nad nim stał jego pijany ojciec i równie pijani koledzy.
- To jest twój syn? Wygląda okropnie.- powiedział jeden z nich
- I jeszcze jest okropnie niewychowany, tak przeszkadza tacie w interesach...
- My go nauczymy jak się zachować!!! - wykrzyknął któryś z nich radośnie, podniósł go i postawił na nogi tylko po to żeby za chwilę pchnąć go w stronę kolejnego typka, który go uderzył. Ale najgorsze dopiero nadeszło. Wszyscy czterej rzucili się na niego. Kopali, bili, jeden z nich oblał go piwem.
Will cudem podniósł się i przedarł do drzwi. Pobiegł w noc nie wiedząc gdzie zmierza. Wtedy potrafił myśleć tylko o bólu ,który niczym stado mrówek wrzerał mu się w ciało i w pamięć. Czuł pieczenie na twarzy i ledwo widział co robi. Łzy spływały po jego policzkach. Krew z rozciętej brwi zalewała mu oczy.
Wybiegł na jakąś polankę oparł się o drzewo i usiadł na ziemi. Wybuchną płaczem. Emocje kotłujące się pod maską szczęścia wzięły górę, spływając po twarzy chłopaka w postaci łez.
I wtedy pojawił się Nico di Angelo. Znalazł się za Willem jakby wyszedł z cienia. Will spojrzał na niego oczami pełnymi ogromnego cierpienia, bólu i zagubienia. W tym spojrzeniu kryło się nieme błaganie o pomoc i tyle silnych emocji, że Nico aż się cofną. W tym momencie Will przypominał mu jego samego sprzed kilku lat. Nico opanował się. Podszedł do niego i podał mu lód w woreczku. Will przyjął go, ale nic nie powiedział.
Nico nie mógł patrzeć na tego chłopaka w takim stanie. Tego chłopaka z którym miał tyle wspólnego ale równocześnie tak bardzo się różnili. Kochał go. Niezależne od tego jak bardzo nie chciał mieć złamanego serca po raz drugi.
Uklęknął przy nim i skrawkiem swojej koszulki otarł mu krew z twarzy. Kiedy to zrobił, zdjął swoją kurtkę i okrył nią trzęsącego się chłopaka, a potem delikatnie go objął.
- Spkojnie. Wszystko będzie dobrze. - powiedział Nico zaskakująco miękkim głosem. Will uspokoił się trochę, ale teraz targały nim tak ogromne emocje, że nie panował nad sobą.
- Nie nic nie będzie dobrze!!!- wrzasnął Will. - Nie wiesz jak to jest stracić ukochaną osobę, nie wiesz jak to jest żyć w ciągłym strachu przed jedyną osobą która ci jeszcze została!!! A wiesz dlaczego nie rozumiesz tak prostych rzeczy?!? Bo jesteś zwykłym, bezużytecznym ŚMIECIEM!!! - do chłopaka dotarło do powiedział. Cała złość z niego wyparowała ale było już za późno. - N- Nico ja...
- Zamilcz- jego głos był cichy, ale przepełniony mocą. - Masz rację Solace - to słowo wypowiedział jak obelgę - Jestem bezużytecznym śmieciem, ale wiem jak to jest. Moja matka nie żyje, moja siostra umarła przeze mnie, moja miłość mnie odrzuciła! Codziennie patrząc w okno zastanawiam się czy nie skończyć tego koszmaru. Kiedy ty i twoi koledzy śmiejecie się że mnie, ja zastanawiam się czy ojciec dziś mnie uderzy czy zostawi na zewnątrz na noc! Chciałem ci pomóc, ale ty wolisz być taki jak oni, normalny i idealny, dręczący takich jak ja!!!
- Nico j-ja - Will był przerażony. W oczach Nica zobaczył nienawiść
- Nie odzywaj się!!! Nie zasługujesz na to żeby się do mnie odzywać. Nie chcę cię znać... - ostatnie słowa Nico wycedził przez zęby poczym odwrócił się na pięcie i pobiegł w las zostawiając tam Willa i swoją kurtkę.
Nico biegł na cmentarz. Płakał. A przecież nie robił tego ani razu od śmierci swojej siostry. Pobiegł tam nie myśląc o tym, że jest noc a on nie ma kurtki. Nic go już nie obchodziło. Chciał tylko chwili spokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro