Nico #28
••••Nico••••
Chłopak siedział nad książkami w swoim pokoju. Nadrabiał zaległości. Lekarz kazał mu odpoczywać, więc praktycznie cały tydzień przeleżał we własnym łóżku, codziennie odwiedzany przez Jasona, Willa i Percy'ego.
Jeszcze nie przyzwyczaił się do myśli, że jego ojciec został skazany za to co zrobił. Jeszcze do niego nie dotarło, że już nie mieszka z tym człowiekiem pod jednym dachem.
Jutro miał iść do szkoły po dłuższej nieobecności i trochę się stresował. Czy ludzie w szkole wiedzą co się stało? Czy znowu stanie się jednym z głównych tematów rozmów i plotek? Nie chciał tego. Chciał powrócić do normalności i udawać, że nic się nie stało.
Ale to było nie za bardzo możliwe. Kiedy wrócił ze szpitala, Hazel zaczęła go przepraszać. Dłuuugo jej to zajęło. A Persefona ciągle mamrotała do siebie pod nosem, że powinna coś zauważyć i że to jej wina.
A to nie było przecież winą żadnego z nich.
Nico nie miał Hazel za złe, że mu nie uwierzyła. Ojciec nagadał jej bzdur, a jemu zabronił z nią rozmawiać. To normalne, że wzięła jego stronę.
••••
W szkole nie było aż tak źle jak się spodziewał. Kilka osób coś tam szeptało kiedy przechodził obok, a część klasy dziwnie na niego patrzyła, ale to ignorował. Dlatego, że był przyzwyczajony i nie było to zbyt dużym problemem. Chłopak poprostu naciągnął kaptur na głowę, a twarz schował za włosami. Garbił się, chodząc po korytarzach i unikając kontaktu praktycznie ze wszystkimi. Włącznie z Willem. Blondyn miał dziś ważny test i znając go, uczył się teraz w jakimś kącie.
Dzień mamy jął mu dosyć miło. Ale jak wszystkie dosyć miłe dni musiało stać się coś nie miłego. A konkretnie, to stała się Clarisse. Jak zwykle.
Zastąpiła mu drogę na jednym z korytarzy. Tym razem była sama. Nie miała nikogo ze sobą, co było trochę nienormalne. W końcu hieny żyją i atakują w stadach, co nie?
- Di Angelo! Dawno cię nie widziałam. - powiedziała z tym swoim złośliwym uśmiechem - Wiesz co o tobie mówią?
- Nie, ale pewnie zaraz i tak mi powiesz. Clarisse, nie masz nikogo innego do gnębienia? Bo ja trochę nie mam dziś na to nastroju.
- O, jaki wyszczekany! Pedał, śmieć i do tego jeszcze syn kryminalisty. Mówią, że twój tatulek trafił do więzienia. Co na to powiesz?
- Tak... nareszcie.
Mina Clarisse była bezcenna. Zdziwiona i trochę skołowana.
- Co powiedziałeś?
- Tak, mój ojciec w końcu trafił do więzienia. Już? Usłyszałaś co chciałaś? To teraz daj mi przejść.
Chłopak wyminął ją. Wiedział, że dziewczyna nie spodziewa się po nim nawet słowa. A takiej odpowiedzi na pewno się nie spodziewała.
Chłopak dotarł do klasy i usiadł w swojej ławce. Teraz mieli matematykę. Nauczyciel był dosyć luźny i czasami zadawał tylko kilka zadań, a tym co skończyli pozwalał robić co chcą, żeby tylko nie byli głośno. Tak było też tym razem.
Nico skończył zadania po kilkunastu minutach, a przez resztę lekcji bazgrolił po marginesach zeszytu.
I wtedy na jego ławce wylądowała kulka papieru.
Nico wyprostował ją i przeczytał co było tam napisane:
Twojego tatę zamknęli w więzieniu. Ty powinieneś być zamknięty w psychiatryku, dziwaku. Zapamiętaj to sobie.
Nico westchnął ciężko. Co on im zrobił? Czym im się kiedykolwiek naraził, że tak go traktują? Zastanawiał się, czy gdyby choć trochę się zmienił, to mogłoby być inaczej? Tyle razy wyobrażał sobie inną, lepszą wersję siebie. Nie aż tak bladą twarz, brak worów pod oczami, może trochę inne ubrania. Ale za każdym razem kiedy się nad tym zastanawiał, miał w głowie jedną myśl:
To nie jestem ja.
A nawet gdyby wcześniej się zmienił, to czy teraz Will byłby z nim? Czy byłby szczęśliwy jako jedno wielkie, chodzące kłamstwo? Czy kiedykolwiek poznałby Jasona i Reynę, czy może miałby innych przyjaciół? Czy tata w końcu by go zaakceptował? I czy Hazel zostałaby jego siostrą?
Ale zawsze dochodził do jednego wniosku. Że jego życie nie jest takie złe. Że są ludzie, którzy mają gorzej od niego. Może i jego dzieciństwo nie było najlepsze, ale zawsze wiedział, że kiedyś będzie lepiej. Że pewnego dnia wszystko się ułoży, a swoją przeszłość będzie mógł co najwyżej powspominać. Może pewnego dnia skończą się jego koszmary i pobudki w środku nocy. I że przestanie miewać myśli samobójcze i się ciąć.
I teraz to się działo. Najgorszy czas w jego krótkim życiu dobiegł końca. Wszystko się ułożyło.
A wracając do myśli samobójczych... Dalej miał w szufladzie kilka listów z tamtego okresu, kiedy kompletnie się załamał. Były tam listy do Bianki i listy samobójcze też. Do ojca. Do Jasona. Do Reyny. Pisał w nich dlaczego chce to zrobić. Nigdy nie potrafił wyjaśnić czemu śmierć nie wydawała się tak straszna jak wszyscy mówili. Nigdy raczej się jej nie bał. Rozumiał, że to nieunikniona część życia i trzeba się z nią pogodzić. Tyle razy wyobrażał sobie śmierć, że teraz była dla niego bardziej jak wspomnienie. Nie jak odległa przyszłość.
Zastanawiał się też czy gdyby poprostu pewnego dnia znikną, rozpłynął się w powietrzu, czy ktoś by go szukał? Zatęskniłby za nim?
Raczej nie.
Wtedy zadzwonił dzwonek. Ale nie przerwał jego rozmyślań. Czasami poprostu przypominał sobie to, co działo się kilka lat temu, zanim się pogodził z tym co się dzieje. Kiedy jeszcze chciało mu się płakać za każdym razem, kiedy ktoś rzucał kąśliwą uwagę, albo zaczynał się z niego nabijać.
W takich chwilach chciał być zupełnie sam. Zazwyczaj robił sobie herbatę, zawijał się w kołdrę na łóżku i przez długie godziny wpatrywał się w ścianę pustym wzrokiem, myśląc o wszystkim i o niczym jednocześnie.
Po dłuższym zastanowieniu, musiał wyglądać trochę dziwnie, kiedy tak robił, ale cóż, takie jest życie. Każdy ma swoje dziwactwa i nie powinien z nich rezygnować. Nikt nie powinien rezygnować z bycia sobą tylko po to żeby inni go polubili, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto cię zaakceptuje i może nawet pokocha. Tak nauczyło go życie. I wiedział, że ta wiedza będzie mu towarzyszyła już zawsze.
Po dłuższych przemyśleniach zawsze dochodził do wniosku, że te szesnaście lat życia dużo go nauczyło. Więcej niż niektórych dorosłych. Mówią, że mądrość przychodzi z wiekiem. Ale on uważał, że to nie prawda. Mądrość przychodzi wraz z naszymi doświadczeniami. I z tym jakie wnioski z nich wyciągniemy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro