Nico #27
Nico zastanawiał się co ostatnio działo się z Hazel. Jego siostra prawie przestała się do niego odzywać i patrzyła na niego jakoś tak inaczej. Tak jakby zrobił coś złego.
Chłopak nie wiedział o co chodzi i nie dawało mu to spokoju. I była jeszcze jedna sprawa związana z Hazel...
Chciał w końcu powiedzieć jej o wszystkim. O ojcu i ich relacjach. O Biance i ogólnie chciał z nią szczerze porozmawiać.
I jak zwykle kiedy coś się działo w jego życiu, stał się nerwowy i nie skupiał się na niczym konkretnym, a przez większość czasu był zatopiony we własnych myślach.
Will zauważył, że coś jest nie tak, ale Nico zbył go, mówiąc, że to nic ważnego.
Kłamał. Jak zwykle.
Chodził poddenerwowany i spłoszony. Bał się co może się stać. Co zrobi ojciec jeśli się dowie? Czy dotrzyma słowa i zrobi Hazel krzywdę? Czy Hazel powie Persefono?
Okropnie dużo niewiadomych. Ale on już podjął decyzję. Musi z tym skończyć. To zżerało go od środka, skręcając wnętrzności za każdym razem kiedy o tym myślał.
Pewnego dnia złapał Hazel na górze, kiedy wychodziła ze swojego pokoju.
- Nico? Dobrze się czujesz? Wyglądasz słabo i blado... Bardziej niż zwykle.
- Hazel... Muszę ci coś powiedzieć... Tylko chodźmy stąd. Chodzi o to, czego wcześniej nie chciałem ci powiedzieć.
- Naprawdę? Cudownie! - Nico zaciągnął ją do swojego pokoju i usiadł na krześle, a Hazel rozsiadła się na łóżku. Trochę trzęsły mu się ręce.
- Hej, Nico, wszystko w porządku. Wiesz, że mi możesz zaufać? Poprostu zacznij mówić. Później pójdzie już łatwo.
Nie było łatwo. Nico czuł w gardle rosnącą gulę, a jego głos drżał momentami. Chociaż wcześniej powtarzał sobie w głowie jak powinien to powiedzieć, teraz czuł pustkę. Nie wiedział jak to zrobić, ale w końcu opowiedział o wszystkim co do tej pory ukrywał.
A Hazel milczała i wyglądała, jakby powstrzymywała gniew. Kiedy mówił o tym jak ojciec go zastraszał, żeby nie zdradził niczego jej i mamie, nie wytrzymała.
- Przestań. - syknęła.
- C-co?
- Tata mówił, że będziesz wygadywał kłamstwa na jego temat, ale tego już za wiele. Naprawdę myślisz, że w to uwierzę? Nie chodzi mi o to, że się na ciebie obrażę, ale poprostu... Powinieneś przemyśleć to, co robisz. To te same kłamstwa w które wierzą Jason i Percy? I Will? Jeśli tak, to wyjaśnia czemu tak reagowali, kiedy wspominałam o tacie.
- Ja nie kłamię, naprawdę... Ja...
- Przestań. Poprostu... Przeproś tatę. Wtedy pogadamy.
I wyszła z pokoju.
Nico zacisnął palce w pięści i uderzył w biurko. Był na siebie zły. Mógł opowiedzieć jej o tym wcześniej. Zanim ojciec nakłamał na jego temat.
Położył się w łóżku i wcisnął twarz w poduszkę. I został tak do wieczora.
Kilka godzin później Persefona zapukała do jego pokoju.
- Hej, Nico - zaczęła, otwierając drzwi - Idziemy na zakupy. Chcesz pójść z nami?
- Wszyscy idziecie? - kiwnęła głową - mam jeszcze trochę nauki... Raczej się nie wyrobię - kobieta znów pokiwała głową i wyszła z pokoju.
Tak naprawdę Nico już dawno wszystko zrobił. Po prostu potrzebował teraz kilku dni spokoju i samotności, żeby móc sobie wszystko przemyśleć w swoim tempie.
Usłyszał jak na dole trzaskają drzwi. Postanowił wyjść z pokoju i czegoś się napić. A potem może pójdzie na spacer? Jeszcze nie postanowił, ale świeże powietrze zawsze dobrze na niego działało.
Wyszedł na korytarz i zszedł po schodach. Nalał wody do szklanki i napił się. I wtedy zobaczył ojca, wchodzącego do kuchni wolnym, dumnym krokiem.
Popatrzył na niego i cofnął się trochę kiedy mężczyzna się do niego zbliżył. Złapał go za włosy i pociągną w górę, unosząc jego twarz na wysokość swoich oczu. Nico musiał stanąć na palcach żeby mu dorównać. Chłopak upuścił szklankę, która rozbiła się o podłogę.
- Mówiłem ci, że pożałujesz, jeśli nie będziesz trzymał języka za zębami.
Brunet już wtedy wiedział, że ma kłopoty, ale przecież ojciec nie może mu nic zrobić, prawda? Przecież Hazel i Persefona prędzej czy później wrócą, prawda?
Ojciec drugą ręką uderzył go w twarz, jednocześnie puszczając włosy. Chłopak upadł na podłogę. Zerwał się z ziemi i popędził w stronę wyjścia. I wtedy poczuł mocne uderzenie w plecy, a dźwięk tłuczonego szkła wypełnił jego uszy.
••••Hazel••••
Dziewczyna wróciła do domu przed mamą. Ta spotkała koleżankę w drodze do domu i powiedziała, że za chwilę ją dogoni. Hazel wróciła do domu i jak zwykle chciała powiedzieć, że wróciła. Ale tego nie zrobiła.
Usłyszała cichy, ale niepokojący głos dochodzący z salonu. Na podłodze w korytarzu między salonem, kuchnią, a wyjściem było porozbijane szkło. Kilka odłamków zostało zabarwione czerwoną cieczą.
Dotarła do salonu i zobaczyła coś czego wcześniej nie była w stanie sobie wyobrazić.
Tata trzymał Nica za gardło i coś do niego mówił. Chłopak trzymał tatę za nadgarstki i próbował odciągnąć jego ręce od swojej szyi.
W końcu mężczyzna go puścił. Wtedy Hazel weszła do pokoju i podbiegła do Nica. Był poobijany, na twarzy i rękach widniały siniaki. Miał rozciętą wargę i opuchnięt policzek. W jego ręce tkwiło kilka odłamków szkła.
- Nico, nic ci nie jest? Odezwij się, proszę! - dziewczyna prawie płakała.
- Wyjdź stąd - wyharczał chłopak.
- Posłuchaj go lepiej, Hazel. Jak raz powiedział coś mądrego. - mężczyzna kopnął chłopaka leżącego na ziemi. Ten syknął z bólu i popatrzył zamglonym wzrokiem na swoją siostrę.
- Zostaw go! - krzyknęła dziewczyna i złapała ojca za ramię, gdy ten postawił Nica na nogi uniósł rękę do następnego ciosu. - Proszę, przestań! Błagała i próbowała osłonić bruneta, który ledwo stojąc, oparł się o ścianę.
- Zamknij się! Przestań go bronić! - ryknął ojciec odpycgając Hazel na bok. Brunetka upadając, uderzyła w kant stolika kawowego i straciła przytomność.
Mężczyzna znów zajął się katowaniem swojego syna.
••••Persefona••••
Kobieta kuliła się przy wejściu do salonu. W trzęsących się rękach trzymała telefon.
- Mój Boże... Moja córka... Ona się nie rusza, co mam robić? Proszę mi jakoś pomóc, mój syn... On znów to robi. Moje dzieci... Kiedy ta policja tutaj będzie?! - prawie płakała, szepcząc do słuchawki.
- Proszę się uspokoić, policja i pogotowie będą na miejscu już za chwilę - rozległ się głos z telefonu - To kwestia kilku minut...
- Nie mam kilku minut, nie rozumiesz, człowieku?! On go tam zabije! Idę tam.
- Nie! Pod żadnym pozorem proszę nie wychodzić. Musi pani pozostać w miejscu do puki... - kobieta się rozłączyła i weszła do pokoju.
Kiedy Hades ją zobaczył zatrzymał się w pół kroku. Spojrzał na nią po czym zaczął ją przepraszać i mówić, że coś takiego już się nie powtórzy. Puścił chłopaka, który stękając próbował wstać. Persefona wyminęła męża i pochyliła się nad Nikiem.
- Pomóż Hazel - wybełokotał chłopak. Obraz przed jego oczami rozmazał się, a pokój wypełniły czerwono niebieskie światła. Usłyszał jeszcze huk syren, a później stracił przytomność.
••••Nico••••
Chłopak obudził się w szpitalu. Otworzył oczy i chciał wstać, ale przytrzymały go czyjeś silne ręce. Zobaczył Reynę siedzącą przy jego łóżku.
- Leż, odpoczywaj - powiedziała swoim ciepłym głosem. - Jak się czujesz?
- Wspaniałe wprost. Jakbym mógł przebiec maraton...
- Skoro jesteś w stanie używać sarkazmu, to wszystko w porządku. A tak serio?
- Trochę bolą mnie ręce i plecy i twarz, i nogi i jeszcze kilka innych rzeczy. Ale plecy chyba najbardziej. - powiedział słabym głosem.
- Lekarze powiedzieli, że z tego wyjdziesz, ale i tak się martwiliśmy...
- A co z Hazel? - chłopak uparcie próbował podnieść się do pozycji siedzącej nie wyrywając przy tym kroplówki i nie urażając żadnego ze szwów na rękach.
- Wyszła ze szpitala dziś rano. Persefona rozmawia z lekarzami, a Jason i Will...
- Will tu jest!?
W tym momencie dwóch blondynów z kawami w rękach weszło na salę. Kiedy tylko zobaczyli, że Nico się obudził podbiegli do niego.
Pierwszy dotarł Jason i wciskając Reynie w rękę papierowy kubek z napojem położył ręce na ramionach bruneta.
- Nic ci się nie stało? Bardzo cię boli? Przyjechaliśmy jak tylko się dowiedzieliśmy, że jesteś w szpitalu. Czy ty wiesz ile ja się musiałem z lekarzami wykłócać żeby nas tu wpuścili?! Wiesz?! - potem Jason wziął głęboki oddech. - Cieszę się, że nic ci nie jest.
W tej chwili do łóżka dotarł Will. On bez słowa przytulił go delikatnie.
- Bałem się o ciebie - powiedział cicho.
Nico odwzajemnił uścisk. - Nigdy więcej mnie tak nie strasz.
- Nie będę.
A z Hadesem co się stało?
Werble proszę...
ZOSTAŁ ARESZTOWANY!!!
I w ten oto sposób wątek z ojcem Nica został zakończony. Pozbyłam się już dwóch problematycznych ojców, czyli chyba jestem na dobrej drodze!
Do poczytania w następnym rozdziale, Ludziki!
:3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro