Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nico #27

Nico zastanawiał się co ostatnio działo się z Hazel. Jego siostra prawie przestała się do niego odzywać i patrzyła na niego jakoś tak inaczej. Tak jakby zrobił coś złego.

Chłopak nie wiedział o co chodzi i nie dawało mu to spokoju. I była jeszcze jedna sprawa związana z Hazel...

Chciał w końcu powiedzieć jej o wszystkim. O ojcu i ich relacjach. O Biance i ogólnie chciał z nią szczerze porozmawiać.

I jak zwykle kiedy coś się działo w jego życiu, stał się nerwowy i nie skupiał się na niczym konkretnym, a przez większość czasu był zatopiony we własnych myślach.

Will zauważył, że coś jest nie tak, ale Nico zbył go, mówiąc, że to nic ważnego.

Kłamał. Jak zwykle.

Chodził poddenerwowany i spłoszony. Bał się co może się stać. Co zrobi ojciec jeśli się dowie? Czy dotrzyma słowa i zrobi Hazel krzywdę? Czy Hazel powie Persefono?

Okropnie dużo niewiadomych. Ale on już podjął decyzję. Musi z tym skończyć. To zżerało go od środka, skręcając wnętrzności za każdym razem kiedy o tym myślał.

Pewnego dnia złapał Hazel na górze, kiedy wychodziła ze swojego pokoju.

- Nico? Dobrze się czujesz? Wyglądasz słabo i blado... Bardziej niż zwykle.

- Hazel... Muszę ci coś powiedzieć... Tylko chodźmy stąd. Chodzi o to, czego wcześniej nie chciałem ci powiedzieć.

- Naprawdę? Cudownie! - Nico zaciągnął ją do swojego pokoju i usiadł na krześle, a Hazel rozsiadła się na łóżku. Trochę trzęsły mu się ręce.

- Hej, Nico, wszystko w porządku. Wiesz, że mi możesz zaufać? Poprostu zacznij mówić. Później pójdzie już łatwo.

Nie było łatwo. Nico czuł w gardle rosnącą gulę, a jego głos drżał momentami. Chociaż wcześniej powtarzał sobie w głowie jak powinien to powiedzieć, teraz czuł pustkę. Nie wiedział jak to zrobić, ale w końcu opowiedział o wszystkim co do tej pory ukrywał.

A Hazel milczała i wyglądała, jakby powstrzymywała gniew. Kiedy mówił o tym jak ojciec go zastraszał, żeby nie zdradził niczego jej i mamie, nie wytrzymała.

- Przestań. - syknęła.

- C-co?

- Tata mówił, że będziesz wygadywał kłamstwa na jego temat, ale tego już za wiele. Naprawdę myślisz, że w to uwierzę? Nie chodzi mi o to, że się na ciebie obrażę, ale poprostu... Powinieneś przemyśleć to, co robisz. To te same kłamstwa w które wierzą Jason i Percy? I Will? Jeśli tak, to wyjaśnia czemu tak reagowali, kiedy wspominałam o tacie.

- Ja nie kłamię, naprawdę... Ja...

- Przestań. Poprostu... Przeproś tatę. Wtedy pogadamy.

I wyszła z pokoju.

Nico zacisnął palce w pięści i uderzył w biurko. Był na siebie zły. Mógł opowiedzieć jej o tym wcześniej. Zanim ojciec nakłamał na jego temat.

Położył się w łóżku i wcisnął twarz w poduszkę. I został tak do wieczora.

Kilka godzin później Persefona zapukała do jego pokoju.

- Hej, Nico - zaczęła, otwierając drzwi - Idziemy na zakupy. Chcesz pójść z nami?

- Wszyscy idziecie? - kiwnęła głową - mam jeszcze trochę nauki... Raczej się nie wyrobię  - kobieta znów pokiwała głową i wyszła z pokoju.

Tak naprawdę Nico już dawno wszystko zrobił. Po prostu  potrzebował teraz kilku dni spokoju i samotności, żeby móc sobie wszystko przemyśleć w swoim tempie.

Usłyszał jak na dole trzaskają drzwi. Postanowił wyjść z pokoju i czegoś się napić. A potem może pójdzie na spacer? Jeszcze nie postanowił, ale świeże powietrze zawsze dobrze na niego działało.

Wyszedł na korytarz i zszedł po schodach. Nalał wody do szklanki i napił się. I wtedy zobaczył ojca, wchodzącego do kuchni wolnym, dumnym krokiem.

Popatrzył na niego i cofnął się trochę kiedy mężczyzna się do niego zbliżył. Złapał go za włosy i pociągną w górę, unosząc jego twarz na wysokość swoich oczu. Nico musiał stanąć na palcach żeby mu dorównać. Chłopak upuścił szklankę, która rozbiła się o podłogę.

- Mówiłem ci, że pożałujesz, jeśli nie będziesz trzymał języka za zębami.

Brunet już wtedy wiedział, że ma kłopoty, ale przecież ojciec nie może mu nic zrobić, prawda? Przecież Hazel i Persefona prędzej czy później wrócą, prawda?

Ojciec drugą ręką uderzył go w twarz, jednocześnie puszczając włosy. Chłopak upadł na podłogę. Zerwał się z ziemi i popędził w stronę wyjścia. I wtedy poczuł mocne uderzenie w plecy, a dźwięk tłuczonego szkła wypełnił jego uszy.

••••Hazel••••

Dziewczyna wróciła do domu przed mamą. Ta spotkała koleżankę w drodze do domu i powiedziała, że za chwilę ją dogoni. Hazel wróciła do domu i jak zwykle chciała powiedzieć, że wróciła. Ale tego nie zrobiła.

Usłyszała cichy, ale niepokojący głos dochodzący z salonu. Na podłodze w korytarzu między salonem, kuchnią, a wyjściem było porozbijane szkło. Kilka odłamków zostało zabarwione czerwoną cieczą.

Dotarła do salonu i zobaczyła coś czego wcześniej nie była w stanie sobie wyobrazić.

Tata trzymał Nica za gardło i coś do niego mówił. Chłopak trzymał tatę za nadgarstki i próbował odciągnąć jego ręce od swojej szyi.

W końcu mężczyzna go puścił. Wtedy Hazel weszła do pokoju i podbiegła do Nica. Był poobijany, na twarzy i rękach widniały siniaki. Miał rozciętą wargę i opuchnięt policzek. W jego ręce tkwiło kilka odłamków szkła.

- Nico, nic ci nie jest? Odezwij się, proszę! - dziewczyna prawie płakała.

- Wyjdź stąd - wyharczał chłopak.

- Posłuchaj go lepiej, Hazel. Jak raz powiedział coś mądrego. - mężczyzna kopnął chłopaka leżącego na ziemi. Ten syknął z bólu i popatrzył zamglonym wzrokiem na swoją siostrę.

- Zostaw go! - krzyknęła dziewczyna i złapała ojca za ramię, gdy ten postawił Nica na nogi uniósł rękę do następnego ciosu. - Proszę, przestań! Błagała i próbowała osłonić bruneta, który ledwo stojąc, oparł się o ścianę.

- Zamknij się! Przestań go bronić! - ryknął ojciec odpycgając Hazel na bok. Brunetka upadając, uderzyła w kant stolika kawowego i straciła przytomność.

Mężczyzna znów zajął się katowaniem swojego syna.

••••Persefona••••

Kobieta kuliła się przy wejściu do salonu. W trzęsących się rękach trzymała telefon.

- Mój Boże... Moja córka... Ona się nie rusza, co mam robić? Proszę mi jakoś pomóc, mój syn... On znów to robi. Moje dzieci... Kiedy ta policja tutaj będzie?! - prawie płakała, szepcząc do słuchawki.

- Proszę się uspokoić, policja i pogotowie będą na miejscu już za chwilę - rozległ się głos z telefonu - To kwestia kilku minut...

- Nie mam kilku minut, nie rozumiesz, człowieku?! On go tam zabije! Idę tam.

- Nie! Pod żadnym pozorem proszę nie wychodzić. Musi pani pozostać w miejscu do puki... - kobieta się rozłączyła i weszła do pokoju.

Kiedy Hades ją zobaczył zatrzymał się w pół kroku. Spojrzał na nią po czym zaczął ją przepraszać i mówić, że coś takiego już się nie powtórzy. Puścił chłopaka, który  stękając próbował wstać. Persefona wyminęła męża i pochyliła się nad Nikiem.

- Pomóż Hazel - wybełokotał chłopak. Obraz przed jego oczami rozmazał się, a pokój wypełniły czerwono niebieskie światła. Usłyszał jeszcze huk syren, a później stracił przytomność.

••••Nico••••

Chłopak obudził się w szpitalu. Otworzył oczy i chciał wstać, ale przytrzymały go czyjeś silne ręce. Zobaczył Reynę siedzącą przy jego łóżku.

- Leż, odpoczywaj - powiedziała swoim ciepłym głosem. - Jak się czujesz?

- Wspaniałe wprost. Jakbym mógł przebiec maraton...

- Skoro jesteś w stanie używać sarkazmu, to wszystko w porządku. A tak serio?

- Trochę bolą mnie ręce i plecy i twarz, i nogi i jeszcze kilka innych rzeczy. Ale plecy chyba najbardziej. - powiedział słabym głosem.

- Lekarze powiedzieli, że z tego wyjdziesz, ale i tak się martwiliśmy...

- A co z Hazel? - chłopak uparcie próbował podnieść się do pozycji siedzącej nie wyrywając przy tym kroplówki i nie urażając żadnego ze szwów na rękach.

- Wyszła ze szpitala dziś rano. Persefona rozmawia z lekarzami, a Jason i Will...

- Will tu jest!?

W tym momencie dwóch blondynów z kawami w rękach weszło na salę. Kiedy tylko zobaczyli, że Nico się obudził podbiegli do niego.

Pierwszy dotarł Jason i wciskając Reynie w rękę papierowy kubek z napojem położył ręce na ramionach bruneta.

- Nic ci się nie stało? Bardzo cię boli? Przyjechaliśmy jak tylko się dowiedzieliśmy, że jesteś w szpitalu. Czy ty wiesz ile ja się musiałem z lekarzami wykłócać żeby nas tu wpuścili?! Wiesz?! - potem Jason wziął głęboki oddech. - Cieszę się, że nic ci nie jest.

W tej chwili do łóżka dotarł Will. On bez słowa przytulił go delikatnie.

- Bałem się o ciebie - powiedział cicho.
Nico odwzajemnił uścisk. - Nigdy więcej mnie tak nie strasz.

- Nie będę.


A z Hadesem co się stało?

Werble proszę...

ZOSTAŁ ARESZTOWANY!!!

I w ten oto sposób wątek z ojcem Nica został zakończony. Pozbyłam się już dwóch problematycznych ojców, czyli chyba jestem na dobrej drodze!

Do poczytania w następnym rozdziale, Ludziki!

:3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro