Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nico #21

Autorka: *buduje bunkier z poduszek
*barykaduje się w pokoju
*zakłada zbroję
Autorka: Jestem gotowa... jedziemy z rozdziałem...

Nico był na domówce u Lou Ellen. Minął tydzień, odkąd ujawnili się z Willem w szkole. Nie było tak źle jak się spodziewał. Kilka osób zerwało kontakt z Willem, ale znacznie więcej przestało dokuczać Nicowi. Teraz nie musieli już udawać, że się nie znają. Teraz niektórzy czasami zagadywali Nica na przerwach (czego szczerze mówiąc chłopak nie lubił) co było z ich strony nawet miłe.

Brunet stał oparty o barierkę werandy. Nie chciał tu przychodzić, ale Will go namówił. A chłopak nie umiał mu się oprzeć. Zgodził się i poszedł, pomimo nieprzyjemnego ucisku w żołądku, który zawsze zwiastował coś niedobrego. Nico czuł, że stanie się coś złego... i miał rację

Głośna muzyka, głośni ludzie, smród alkoholu... Nico tego nie lubił. Potrzebował się przewietrzyć i stał teraz, wpatrując się w nocne niebo. W gwiazdy. Chłopak zawsze lubił gwiazdy.

Drgnął gwałtownie, kiedy ktoś położył mu rękę na ramieniu. Odwrócił się i zobaczył dziewczynę o blond włosach i orzechowo-brązowych oczach. Była mocno pomalowana, a poza tym widać było, że trochę już wypiła tego wieczoru. Trochę za dużo. Uśmiechnęła się do Nica po czym oparła się o barierkę obok niego.

- Heeeeej. Jesteś Nico, prawda? - zapytała dziewczyna.

- Tak - mruknął brunet w odpowiedzi. Nie miał dziś ochoty na jakiekolwiek kontakty z jakimikolwiek istotami żywymi. I martwymi też nie.

- Nico di Angelo? - upewniła się.

- Tak. Czego ty właściwie ode mnie chce... - nie dokończył. Dziewczyna szybko pocałowała go w usta, a on nie zdążył nic zrobić, bo ta odczepiła się od niego i odeszła szybkim krokiem.

- Zrobiłam to! Wygrałam! Dawajcie moje pieniądze! - krzyczała do kilku osób, odchodząc.

Nico westchnął ciężko, wytarł usta rękawem i znów odwrócił się w stronę nieba. Nie chciało mu się nic robić z faktem, że ktoś go pocałował. To nie jego wina, a poza tym to był jakiś głupi zakład. Opowie o tym Willowi kiedy będą sami.

- Ni-cooooo - brunet odwrócił się żeby zobaczyć swojego chłopaka. Kompletnie pijanego i zataczającego się podczas chodzenia. Świetnie. Tylko tego mu brakowało.

- Will, dobrze się czujesz? - zapytał.

- Ja cudownie. A ty jak się bawisz, całując obce dziewczynyy?

- Och. Widziałeś to. To był tylko jakiś głupi żart...

- Więc dla ciebie to tylko żarty, tak!?

- Nie o to mi chodziło. To ona...

- Zdradzasz mnie?!

- C-co? Nie! Will ja - blondyn znowu mu przerwał.

- Ile razy to robiłeś? Z kim jeszcze? Z Reyną? Z tą dziewczyną, do której ciągle piszesz listy?

- Czy ty masz na myśli Biankę? Bo jeśli tak...

Następne słowa Willa sprawiły, że przez chwilę nie mógł oddychać. Łzy napłynęły do oczu. Nogi się pod nim ugięły.

- T-ty nie mówisz na serio, prawda? Powiedz, że żartujesz!

- Nie żartuję - kiedy do Nica dotarło co Will powiedział, to już nawet nie próbował go słuchać. Przebiegł obok blondyna i zaczął przepychać się przez tłum. Zdawało mu się, że ludzie specjalnie nie dają mu przejść.

W końcu dotarł do drzwi. Wybiegł na ulicę i jak najszybciej pobiegł do domu.

Nie obchodził go chłód. Nie obchodziły go łzy spływające po policzkach. Nie obchodzili go ludzie patrzący na niego. Teraz cały jego umysł był pusty. Nie myślał o niczym. Chciał teraz poprostu być w domu. Pod kołdrą. Odcięty od świata i życia społecznego. Życie społeczne bolało. Fizycznie, kiedy się nad nim znęcali i psychicznie teraz, kiedy stało się to.

Dotarł do swojego domu i nawet nie zdejmując butów pobiegł do pokoju i zatrzasnął drzwi. Doprowadziły go zdziwione spojrzenia Hazel i Persefony.

••••Hazel••••

Dziewczyna była bardzo zaskoczona, kiedy jej brat wpadł do domu i bez przywitania poszedł do pokoju. Kiedy przechodził obok zobaczyła łzy w jego oczach. Co mogło stać się tym razem? Hazel nie miała pomysłu.

- Może idź sprawdzić co się stało? - zapytała Persefona.

- Przecież wiesz, że się pokłóciliśmy. O niczym mi nie powie, mamo.

- Prędzej powie tobie niż mnie. Idź. Chociaż spróbuj. Martwię się o niego.

- Ja też. - westchnęła i zaczęła wspinać się po schodach.

Kiedy dotarła do pokoju brata, zapukała lekko do drzwi. Kiedy nie odpowiedział jej nawet najmniejszy dźwięk, weszła do środka.

Zobaczyła Nica, leżącego na łóżku, wciskającego twarz w poduszkę i aż trzęsącego się od płaczu. Zrobiło jej się go żal. Tak, pokłócili się, ale dziewczyna nie miała mu tego za złe. Nie chowała urazy. Było jej poprostu przykro. A teraz jej brat płakał i ogólnie wyglądał jak siedem nieszczęść.

Usiadła obok niego na łóżku. On nie zareagował. Położyła mu rękę na ramieniu. Nie zareagował. Potrząsnęła nim lekko. Dopiero teraz uniósł delikatnie głowę. Miał zaczerwienione oczy i skórę jeszcze bledszą niż zawsze. Miał minę jakby właśnie zawalił się jego cały świat.

- Nie. - powiedział, kiedy Hazel otworzyła usta.

- Ale...

- Nie. Nie chcę o tym rozmawiać - głos lekko mu się załamał.

Po dłuższej namowie, wreszcie opowiedział co się stało. Kiedy mówił więcej łez pojawiło się na jego policzkach i głos mu się łamał. Hazel przytuliła go, a on na dobre się rozkleił.

- Nie płacz. Może... może nie chciał tego powiedzieć. Był przecież pijany, tak? - mówiła miękkim głosem - pogodzicie się. Na pewno.

- Nie wiem. Nie ważne, że był pijany. Powiedział to. A to... boli...

Przewidzieli tak jeszcze około godziny. Mało rozmawiali. Ale obecność dziewczyny pomogła Nicowi.

Will

Will obudził się na kanapie u Lou. Prawie nic nie pamiętał z poprzedniego wieczoru i koszmarnie bolała go głowa.

Wrócił do domu i ogarnął się. Postanowił spotkać się z Nikiem. Zadzwonił kilka razy, ale chłopak nie odebrał. Wysłał też kilka sms-ów.

Do: Nico💗💗💗
10.36
Hej! Chcesz się spotkać?

Jak tam po imprezie?

Nico

Odpisz. Martwię się

Nico! Proszę

Obraziłeś się?

Coś się stało? Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć?

Neeks!

Will westchnął ciężko. Nico odczytał wiadomości, ale nie odpisał. Co mogło się stać? Chłopakowi nic nie przychodziło do głowy. Postanowił zadzwonić do Hazel. Może ona będzie coś wiedzieć.

- Cześć, Hazel!

- Czego chcesz? - zapytała dziewczyna nawet się nie witając.

- Chciałem zapytać gdzie jest Nico. Nie odbiera telefonów i nie odpisuje na wiadomości. Zaczynam się martwić. Wiesz o co może mu chodzić? Bo...

- Po tym co mu zrobiłeś, jeszcze się pytasz? Jak możesz zachowywać się tak, jakby nic się nie stało!? Jesteś okropny!

- Powiedz mi przynajmniej gdzie on jest. Muszę z nim porozmawiać.

- Jest u Jasona. Ale nie radzę ci tam iść. Jason cię zamorduje.

I się rozłączyła.

Will zignorował jej ostrzeżenie i uznał, że musi się dowiedzieć co takiego zrobił.

Uczesał się, przebrał i wymknął z domu.

••••

Zapukał do drzwi. Kiedy nikt nie otwierał, uchylił drzwi i wszedł do środka.

- Cześć! Drzwi były otwarte, więc wszedłem... - skierował się do salonu.

Zobaczył Nica siedzącego na kanapie z podkulonymi nogami. Oczy miał zaczerwienione od płaczu. Jason siedział obok i coś mówił. Kiedy wszedł Will odwrócił się do niego i poderwał się z kanapy.

- Tyyyyyyyyyyy. Jak śmiesz tutaj przyłazić - złapał go za koszulkę i potrząsnął nim - Ciesz się, że znam twoją sytuację. Tylko dlatego cię teraz nie zabiję.

Puścił go.

- Przepraszam, ale ja nie wiem co zrobiłem. Nic z wczoraj nie pamiętam.

Nico wstał.

- Zerwałeś ze mną.

Te słowa uderzyły w blondyna. Ten myślał, że źle zrozumiał. Że mu się przesłyszało.

- J-ja... co?

- Zer-wa-łeś ze mną - wycedził przez zęby chłopak, a oczy mu się zaszkliły - nazwałeś mnie zdrajcą, oszustem i kłamcą. Powiedziałeś, że nie będziesz się spotykać z czymś takim jak ja.

- Nico przepraszam... byłem pijany, nie chciałem tego zrobić. Naprawdę.  Wybacz mi, proszę...

- Potrzebuję przerwy, Solace. We wszystkim. Wczoraj był koniec roku szkolnego, a w wakacje i tak nie spotykalibyśmy się tak często. Rodzice chcą wziąć urlop i wyjechać gdzieś. A ja zamierzam z tego skorzystać.

- Czyli, że... wolisz spędzać czas z nimi niż ze mną?

- Chcę zobaczyć jak to jest mieć normalne życie i rodzinę. Ojciec już od dawna nic nie zrobił. Może... może się zmienił - powiedział z nadzieją w głosie.

- Chcesz mnie tak teraz zostawić?

Oczy bruneta zabłysły groźnie, a Will wiedział, że popełnił błąd.

- To nie ja cię zostawiłem.

- A-ale ja naprawdę nie chciałem...

- Ja poprostu muszę sobie wszystko przemyśleć. Bez ciebie i bez innych. Sam. Nie utrudniają mi tego

Will patrzył na Nica, który wydawał się niewzruszony całą tą sytuacją. I gdyby nie oczy, to nie byłoby widać, że coś jest nie tak. Reszta twarzy pozostawała bez wyrazu. Jak zwykle.

Jason położył blondynowi rękę na ramieniu i skierował go do drzwi.

Will wyszedł na zewnątrz i skierował się do lasu. On też musiał przemyśleć kilka rzeczy. Głównie to jak bardzo teraz siebie nienawidzi.













Oświadczam, że rozdział jest wcześniej z okazji końca roku i dlatego, że jadę (czytaj: uciekam) w Bieszczady (więc narazie nie możecie mnie zamordować) i nie mogłabym dodać rozdziału w piątek.

Poza tym miłych wakacji Ludziki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro