Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nico #15

Nico leżał w zupełnych ciemnościach nie widząc niczego, oprócz swoich rąk i kręgu światła dwadzieścia metrów dalej. Podniósł się z ziemi. Całe ciało go bolało. Każda blizna, którą na sobie nosił, otwarła się na nowo i krwawiła barwiąc na czerwono jego ubranie.

W kręgu światła pojawiła się roześmiana Hazel, która spojrzała na niego. Smutek i zawód zastąpiły uśmiech.

Hazel nie ruszała ustami. Nie mówiła, ale Nico w jakiś sposób wiedział, że to jej słowa. Dźwięk rozbrzmiał w ciemnościach.

Myślałam, że mi ufasz. Chciałam żebyśmy byli rodziną, chciałam... Pomóc.

Nico otworzył usta. Chciał krzyknąć, chciał wyjaśnić wszystko, ale nie mógł. Głos uwiązł mu w gardle. To wszystko było nie tak. Musiał ją odtrącić inaczej oboje by tego pożałowali.

Chłopak poszedł w stronę Hazel, ale coś blokowało jego ruchy. Ciągnęło w stronę ciemności oddalając od siostry. Spojrzał na swoje ręce. Całe owinięte były czarnymi łańcuszkami prowadzącymi w nicość za jego plecami.

Normalnie nie byłoby problemu z zerwaniem takiego łańcuszka. Ale ich były dziesiątki. Nie tylko na rękach, ale też na nogach, kostkach i szyi.

Szarpał się przez chwilę. Musiał się tam dostać, tylko że... Po co?

Nie wiedział.

Coś podpowiadało mu, że wtedy rozwiązanie problemów pojawi się samo. Że będzie mógł w końcu o wszystkim powiedzieć. Że uwolni się od milczenia...

Obok Hazel pojawił się ojciec. I znowu głos bez właściciela przetoczył się po pomieszczeniu.

Wolałbym, żebyś to ty wtedy umarł... Ból byłby mniejszy.

To nie było dla chłopaka zaskoczeniem. Od zawsze wiedział co ojciec myśli, ale coraz to nowe postacie pojawiały się obok jego rodziny.

Miałem poczucie winy odkąd zaczęli cię dręczyć... Tak naprawdę cię nie lubię... - Percy patrzył na niego ze  współczuciem w oczach.

Poprostu mi cię żal - Jason też?

Robię to dla Jasona. Poprosił mnie i znoszę to, chociaż twoje towarzystwo jest irytujące - tylko nie Reyna

Pedał! Idiota! Śmieć! Trup! Debil! Po co żyjesz?! Dziwię się że jeszcze się nie zabiłeś! - kilkoro dzieciaków że szkoły. Takie rzeczy były na porządku dziennym, ale teraz... Czemu to zabolało go tak bardzo? Czemu nie mógł być normalny? Nie wiedział. Teraz naprawdę chciał umrzeć. Wszystkie problemy by zniknęły...

Wszystkie postacie nagle rozwiały się w chmurę złotego pyłu ukazując jasnowłosego chłopaka leżącego na ziemi.

Był on poobijany, zakrwawiony i taki... Słaby. Na początku Nico go nie poznał, ale później blondyn odezwał się.

- Ni-co... p-pomórz m-mi... - Will odezwał się ledwo słyszalnym, załamującym się głosem.

Brunet szarpnął się. Zaczął zrywać każdy łańcuszek osobno, ale było ich zbyt dużo. Te ciągnęły go dalej w ciemność, a on opierał się z całej siły. Coraz bardziej słabł i wiedział, że za chwilę opadnie z sił.

- Will! - wrzasnął Nico ostatkiem sił, ale nikt go nie usłyszał. Coraz bardziej oddalał się od światła kiedy obok niego coś błysnęło na srebrno. Anioł w zielonej czapce z jego rysunków przeleciał za nim muskając palcami każdy łańcuszek. Wszystko czego dotknęła postać rozpadało się. Nico był wolny.

Zerwał się na nogi pobiegł do swojego chłopaka... Za późno...

Will nie oddychał, a Nico wtulił się w jego martwe ciało. Tak samo jak kiedyś osiem lat temu... Ich krew zmieszała się, a brunet zapłakał.

••••Nico••••

Chłopak zerwał się z łóżka i spojrzał na swoje trzęsące się ręce. Żadnej krwi i żadnych ran.

To tylko sen... To się nie wydarzyło. To nie prawda... Tak?

Nicowi zaschło w ustach. Sięgnął pod łóżko i chwycił butelkę. Pusta.Chłopak odrzucił kołdrę i wstał. Wyszedł z pokoju kierując się w stronę kuchni.

••••Hazel••••

Hazel miała zły sen. Nie pamiętała dokładnie co jej się śniło, ale wiedziała, że był tam Nico. Jego słowa dalej rozbrzmiewały echem w jej głowie "Ja nie chcę cię w moim życiu!". 

Hazel zeszła do kuchni żeby napić się wody. Płakała i czuła się okropnie. Nico jej nie ufał i dziewczyna czuła, że go zawiodła.

Nalała sobie wody z kranu do szklanki i oparła się o blat. Wtedy do pomieszczenia wszedł jej brat. Wyglądał na zaskoczonego. Ku zdziwieniu Hazel chłopak miał oczy zaczerwienione od płaczu. Podszedł do niej i objął ją.

- Co się stało? - zapytał zaskakująco miękkim głosem

- Czemu taki jesteś?

- Jaki jestem?

- Taki... taki... Raz się ze mną śmiejesz za chwilę na mnie krzyczysz,  ukrywasz się i masz przede mną tajemnice, ale nie chcesz żebym się martwiła. Dlaczego poprostu nie powiesz mi o co chodzi. Lepiej byś się poczuł, a ja... może mogłabym jakoś pomóc...

- Nie martw się o mnie. A jestem taki bo... nie chcę zepsuć życia kolejnej osobie. A teraz połóż się już spać. Jest późno.

Nico odprowadził dziewczynę do jej pokoju, a później zniknął za drzwiami.

Kompletnie nie miałam weny na ten rozdział, ale kolejny będzie lepszy.

Poza tym zamierzam zacząć pisać one shoty.

I jeszcze jedno: poproszę pisać komentarze. Przyjemnie się je czyta i to dodaje chęci do pisania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro