Koniec.
Hue... Hue hue. Ostatni rozdział
Tak bez zapowiedzi... No ale cóż, w końcu wszyscy lubią niespodzianki prawda? Prawda...?
Tak zaczął się początek końca...
Nico i Hazel wracali z zakupów. Znaczy Hazel wracała z zakupów na które praktycznie siłą zaciągnęła Nica. Był już wieczór i zaczynało się robić ciemno. Hazel coś tam gadała, ale Nico nie słuchał. Myślał o tym kim będzie jak dorośnie. Za rok miał zdawać maturę i nie wiedział na jakie studia ma iść. Nie wiedział czy w ogóle chce iść na studia. Krótko mówiąc kompletnie nie miał planu na życie.
A temat jego myśli płynnie przeszedł na dorosłość, kiedy już znajdzie jakąś pracę i będzie miał dom i rodzinę. No właśnie. Rodzinę. Wiedział, że chciał być z Willem. To na pewno. Ale chciał mieć też dzieci. Naprawdę chciał wychować kogoś, kto będzie dobrym człowiekiem, który nie jest idiotą jak większość wszechświata w tych czasach. I chciał zapewnić komuś lepsze dzieciństwo niż miał on sam.
Ale to raczej nie było możliwe z biologicznego punktu widzenia.
Hazel dźgnęła go łokciem w żebra.
- Nie słuchasz mnie!
- Słucham!
- Tak? To co powiedziałam?
- Jednak nie słucham...
- Jesteś okropny, wiesz? Jak się już zamyślisz, to gdybym zaczęła na ciebie wrzeszczeć, to byś nawet okiem nie mruknął!
- Zdarza się...
- Zdarza się zbyt często - powiedziała, rozglądając się i wchodząc na przejście dla pieszych.
Przechodząc przez ulicę usłyszeli pisk opon.
Zobaczyli obraz wprost wyjęty z koszmarów Nica.
Rozpędzony samochód jechał prosto na nich. A chłopak nie myślał o tym co robi. Nie myślał o następstwach tego co zaraz miało się stać. Nic go nie obchodziło. Nic poza tym, że nie może stracić kolejnej siostry.
Dosłownie w ostatniej chwili odepchnął Hazel, wskakując pod koła samochodu. W głowie zobaczył na raz dziesiątki obrazów. Siebie, Biankę i ojca kiedy jeszcze mieszkali we Włoszech, ich w dniu przeprowadzki, jego i Biankę oglądających gwiazdy i ten moment kiedy Bianka wskoczyła pod samochód tak, jak on teraz. Znowu zobaczył jej twarz przed śmiercią i dokładnie usłyszał jej ostatnie słowa. Później nadeszły wspomnienia ojca bijącego go za byle drobiazgi, dręczenie w szkole, wyśmiewanie i dokuczanie. A potem przypomniał mu się dzień kiedy pierwszy raz zobaczył Willa. To było pierwszego dnia po tym jak Will przeniósł się do jego szkoły. Ich pierwsze spotkanie. Później dzień w którym Hazel i Persefona się wprowadziły. I jeszcze kilka obrazów. Całe dotychczasowe życie dosłownie przeleciało mu przed oczami, a to wszystko w kilka krótkich sekund.
A więc tak umrę...
Przy zderzeniu odleciał kilka metrów do tyłu, a samochód wpadł w poślizg i wylądował w rowie na poboczu.
Dzwoniło mu w uszach. Nie wiedział ile leżał na asfalcie i co stało się z Hazel. Mógł skupić się tylko na jednym. Na wszechogarniającym bólu, rozchodzącym się od klatki piersiowej przez całe ciało. Nie mógł się ruszyć, nawet kiedy próbował. Próbował kilka razy. A później dał sobie spokój. Poddał się. Obraz rozmazał się, kiedy zamykał oczy.
••••
Kiedy je otworzył, zobaczył człowieka, który pochylał się nad nim. Słyszał syrenę. Ale to było jedyne co zdążył zobaczyć. Znowu stracił przytomność.
••••
Znów się obudził. Widział coś, ale nie wiedział na co patrzy. Słyszał, ale nie rozróżniał słów. Nagle poczuł się bardzo senny. Jego oczy zaszły mgłą. Zasnął. Nareszcie odpocznie od tego wszystkiego. Nareszcie to wszystko się skończy...
••••Will••••
Około rok później
Will był ubrany na czarno. To nie zdarzało się często. Ale dziś była rocznica. Rocznica śmierci kogoś, kogo nigdy nie zobaczy. Kogoś kto mógłby być teraz obok niego...
Był na cmentarzu. Klęczał nad jednym z wielu grobów.
Pociągnął nosem i zamrugał, żeby odpędzić łzy. Miał wrażenie, że wszystko co do tej pory zdarzyło się w jego życiu było bez znaczenia. Że nie było takie złe, jak się wcześniej wydawało. I że cokolwiek kiedykolwiek się stanie, nie będzie gorsze od tego...
Tylko nie płacz. On nie chciałby żebyś płakał. Zrób to dla Nica. Bądź silny dla niego. I dla Hazel.
Will przetarł oczy wierzchem dłoni. Hazel nie miała takich problemów. Płakała, a jej łzy kapały, jedna po drugiej spadając na płytę nagrobną.
I w końcu Will dał sobie spokój z powstrzymywaniem płaczu.
To jest warte tej jednej łzy.
Ale na jednej się nie skończyło. Jego piękne, niebieskie oczy błyszczały w słońcu. Słońcu, które nie powinno pojawiać się tego dnia.
Nico wstał z ławeczki i kucnął przy swoim chłopaku. Otarł jego łzy i uśmiechnął się lekko do niego. Sam też płakał, ale nie zwracał na to uwagi.
- Czemu płaczesz? Przecież nie było tak źle.
- Ale... To co powiedziałeś... Nie wiedziałem, że ty... że to wszystko dla ciebie było takie trudne...
- Will, Bianca umarła dawno temu. To poprostu kolejna rocznica. Nie płacz tylko dla tego, że opowiedziałem wam dokładniej co się działo, zanim Hazel się wprowadziła.
- Ale to było poprostu straszne... To co przeżyłeś... - Hazel znowu zaczęła płakać.
- I już wiecie czemu tak długo siedziałem cicho? - odgarnął włosy z twarzy - Chodźmy już. - wytarł oczy rękawem - I przestańcie płakać. Moje życie wcale nie było aż takie złe...
••••Kilka lat później••••
Will patrzył na swojego chłopaka. Obaj siedzieli na ławce w parku. A Will bardzo się denerwował. Co jeśli coś pójdzie nie tak?!
Nico patrzył na niego tymi swoimi przenikliwymi oczami.
- Coś się dzieje? Wyglądasz trochę słabo... Może wrócimy już do domu? - zapytał z troską w głosie.
- Nico... - Will wstał z ławki i uklęknął na jedno kolano, wyciągając z kieszeni małe pudełeczko - Czy... Czy wyjdziesz za mnie?
Nico wstał i zakrył usta rękami. W jego oczach zebrały się łzy.
Po karku Willa spłynęła kropelka zimnego potu. Wcześniej sprawdził jak jest po włosku tak i nie. Ale i tak się bał. Stres wyżerał mu jasność myślenia i w jego głowie ciągle pojawiał się obraz Nica odmawiającego mu.
- Ja... Oh mio Dio sí! Will ovviamente!
Rzucił mu się w ramiona, nie zwracając uwagi na pierścionek w pudełeczku w rękach blondyna. Ujął jego twarz w ręce i pocałował go.
Will postanowił wziąć to jako tak.
I to był najpiękniejszy dzień w jego dotychczasowym życiu.
••••Kolejny Time Skip••••
Nico się stresował. Kolejny raz poprawił krawat i przeczesał włosy. Jason stał obok niego z uśmiechem dumnego ojca.
- Wszystko będzie dobrze - uspokajał go blondyn.
- Łatwo ci mówić - burknął młodszy - To nie ty wychodzisz za mąż.
Wtedy drzwi się otworzyły, a Jason poprowadził Nica do ślubu jakby rzeczywiście był jego ojcem. Percy siedzący w jednej z pierwszych ławek prawie płakał. Reyna też wyglądała jakby powstrzymywała łzy, ale mimo wszystko się uśmiechała. Leo patrzył w okno nie przejmując się praktycznie niczym. Frank i Hazel uśmiechali się. Pojawiły się nawet Annabeth i Piper. Ale najważniejsze osobą dla Nica był teraz Will. Stojący na środku, zapatrzony w bruneta. Jego biały garnitur wydawał się świecić w promieniach słońca, które padały na niego. I pomimo tego, że w sali siedzieli inni goście, to dla tej pary nie liczyło się nic. Byli tylko oni dwaj i nadchodzące małżeństwo...
••••Znowu trochę później••••
Will i Nico leżeli na kanapie we własnym domu. Blondyn głaskał bruneta po głowie. Oglądali coś w telewizji. Nico według Willa wyglądał pięknie z włosami związanymi w kitkę i kieliszkiem wina w ręku.
- Chcę mieć dzieci - powiedział cicho młody mężczyzna popijając wino.
To wyznanie zaskoczyło starszego. Jego mąż nigdy o tym nie wspominał. Ale to nie zmieniało faktu, że Will też dużo ostatnio o tym myślał.
- I będziesz miał... - odpowiedział całując go w czoło.
••••THE END••••
I tak oto kończy się to Solangelo.
Rozpoczynam długo wyczekiwany urlop na czas nieokreślony. Robię sobie przerwkę albowiem w tym roku mam egzaminy. Cudownie wprost (wyczuj sarkazm). I będę miała duuużo nauki, bo muszę się podciągnąć z kilku przedmiotów.
Poza tym dziś mija idealnie pół roku odkąd zaczęłam pisać na Wattpadzie!
Chcę też podziękować wszystkim za dotrwanie do końca tego... Czegoś... Cokolwiek to było... Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki i wyświetlenia i za czas który poświęciliście na czytanie! Lepszych czytelników nie mogłam sobie wymarzyć ^^
Kontynuacja
Będzie obecna, a podczas tego roku postaram się napisać całość a na następnych wakacjach wrzucać wszystko ładnie po kolei w ładnych odstępach.
Kontynuacja będzie pisana w tej samej książce. Tytułu zmieniać nie będę. Do tego co będzie działo się dalej będę dodawać swoich własnych bohaterów i o jednym z nich właśnie będzie ta druga część opowiadania.
Mam nadzieję, że to się spodoba.
I do poczytania, Ludziki! Kocham was całym moim serduszkiem! I nie przesadzam, bo jak mi jest smutno to czytam wasze komentarze i jest mi tak miiiiło ♥♥♥
:3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro