Sol & Luna
W bajkowym świecie istniały różne królestwa. Poznaliśmy już niektóre z nich, ale jeszcze nie wszystkie. Królestwo Słońca służyło słońcu, które było ich symbolem życia. Królestwo Księżyca oddawało cześć srebrnemu globowi, będącemu dla nich symbolem śmierci.
Dawno, dawno temu, a może nie aż tak dawno, urodziły się dwie księżniczki. Księżniczka Sol miała piękne, rude włosy i ciemną skórę – była idealną przedstawicielką Królestwa Słońca. Po drugiej stronie rzeki urodziła się księżniczka Luna, która miała czarne włosy i bladą cerę, będąc idealną księżniczką Królestwa Księżyca. Od dnia ich narodzin los splótł ich ścieżki, by kiedyś mogły się spotkać.
Pewnego gorącego dnia księżniczka Sol wymknęła się spod czujnego oka strażników i pobiegła nad rzekę. Była jeszcze wtedy dzieckiem, a dokładniej nastolatką. Dziewczyna bez wahania zrzuciła swoją letnią suknię i wskoczyła do błękitnej wody. Gdy wynurzyła się, usłyszała chichot. Przestraszyła się, że ktoś przyłapał ją na takim wybryku, lecz rozejrzawszy się, dostrzegła dziewczynę o czarnych włosach. To był ktoś z Królestwa Księżyca. Siedziała przy brzegu i patrzyła na nią z uśmiechem.
– Hej ~ przywitała się nieznajoma.
Sol natychmiast zanurzyła się w wodzie, chcąc ukryć swoją zarumienioną twarz. Nigdy wcześniej nie widziała nikogo tak pięknego, ale wiedziała, że nie powinna z nią rozmawiać. Była przecież księżniczką Królestwa Słońca – nie wypadało jej rozmawiać z kimś takim! Rudowłosa wybiegła z wody, szybko narzuciła sukienkę i uciekła jak najdalej... zapominając o swoich butach.
Pięć lat później nadszedł dzień, na który czeka każdy dwudziestolatek w królestwie – dzień, w którym słońce ukaże mu bratnią duszę. Księżniczka czekała na ten moment z ekscytacją, wiedząc, że w taki właśnie sposób poznali się jej rodzice i wszyscy inni, których znała. Słońce nigdy się nie myliło, a ona pragnęła poznać przeznaczoną jej miłość.
Sol wzięła głęboki oddech i podeszła do złotej misy z wodą, która miała pokazać jej bratnią duszę. Dotknęła powierzchni wody, spodziewając się, że zajaśnieje w kolorach słońca i ukaże jej twarz wybranka. Jednak nie… Woda zaświeciła się na biało, a w jej głębi ukazała się twarz dziewczyny, którą rozpoznała od razu. To była ta sama dziewczyna, którą spotkała przy rzece kilka lat temu.
Rudowłosa szybko cofnęła ręce, rozglądając się nerwowo. Nikt poza kapłanem nie zauważył, co widziała. Kapłan patrzył na nią z obrzydzeniem, ale zaraz zmienił wyraz twarzy i uśmiechnął się szeroko do zgromadzonych.
– Niestety, tym razem nie udało się określić bratniej duszy księżniczki! – skłamał.
Przecież widział to samo, co ona; dziewczynę z Królestwa Księżyca.
– Może za rok – pocieszyła ją mama.
– Czasem tak bywa – dodał ojciec.
Nie wiedzieli, co zaszło, i Sol pragnęła, by tak zostało. Nie mogła pozwolić, by poznali prawdę. Nigdy by jej nie zaakceptowali, zwłaszcza jeśli chodziło o dziewczynę z Królestwa Księżyca.
Kilka miesięcy później odbył się bal maskowy, na który przybył nieproszony gość. Dziewczyna stanęła przed królewską parą oraz ich dziećmi, skłoniła się, po czym zdjęła czerwony kaptur, odsłaniając swoje czarne włosy.
– Jesteś stamtąd... – zauważyła królowa.
– Witam was serdecznie. Przepraszam, że przychodzę w ten sposób, ale muszę wam coś przekazać. Mam na imię Luna i niedawno skończyłam dwadzieścia lat. Podczas mojej ceremonii bratniej duszy, księżyc ukazał mi księżniczkę Sol.
– To jakaś niedorzeczność! Czy to ma być niby zabawne? – wykrzyknąła królowa.
– To nie żart – odparła Luna. – Księżniczka skończyła już dwadzieścia lat. Z pewnością i jej ukazałam się w wizji słońca.
Szare oczy Luny spojrzały na Sol, przypominając jej uczucia, które zrodziły się tamtego dnia nad rzeką. Czy naprawdę były sobie przeznaczone? Czy to tylko błąd słońca i księżyca? Czy taka miłość była w ogóle możliwa?
– Słońce nie wskazało mi jeszcze bratniej duszy... - odpowiedziała niepewnie księżniczka Sol. Czy napewno nie będzie żałować tej dezycji?
Luna została tego dnia wyprowadzona przez straż i odesłana z powrotem do swojego królestwa.
W końcu ponownie nadszedł dzień urodzin Sol i odkrycia, kim jest jej bratnia dusza.
– Sol, sprawa wygląda tak: wybrałem dla ciebie partnera i dziś zostanie on ogłoszony – powiedział kapłan tuż przed ceremonią.
– Co? W jakim sensie?
– Jest pewien chłopak, który również został połączony z kimś z innego królestwa. Niestety, twoja sytuacja wymaga natychmiastowego wyboru partnera, a wiem, że będziecie do siebie pasować.
Sol nie miała czasu, by przemyśleć te słowa. Zbliżała się ceremonia. Kiedy zanurzyła ręce w wodzie, poczuła się winna, widząc bladą twarz dziewczyny, która była jej przeznaczona, ale wciąż nie przyznawała się do prawdy.
– Azir! Bratnią duszą księżniczki jest Azir! – ogłosił kapłan.
Chłopak wstał, a tłum klaskał, obserwując, jak podchodzi bliżej księżniczki, która wciąż trzymała ręce w wodzie. Im bliżej słyszała jego kroki, tym bardziej czuła, że to nie było właściwe. Czy słońce mogło się wogóle mylić?
– Nie, poczekaj! – Jej głos drżał. Tłum spojrzał na nią z zaciekawieniem. Księżniczka spojrzała na twarz Azira, świadoma, że nigdy nie będzie w stanie go pokochać, nie chciała takiego życia. Tylko jedna osoba była w jej sercu i tylko ona mogła dać jej szczęście. – To księżniczka Luna jest mi przeznaczona. To ona jest moją bratnią duszą – wyznała.
– Księżniczko, spójrz jeszcze raz – odchrząknął kapłan. – W wodzie jest obraz Azira, nie Luny.
– Tak jak rok temu, teraz również widzę odbicie księżniczki Luny, a nie nikogo innego! - wyznała prawdę przed tłumem.
Księżniczka Sol wzięła głęboki oddech, przygotowując się na burzę, którą wywołały jej słowa. Cisza, która zapadła w sali po tym, jak ogłosiła, że Luna jest jej przeznaczoną bratnią duszą, była ciężka i naładowana napięciem. Kapłan, który stał obok, patrzył na nią z widocznym gniewem i dezaprobatą. Jego głos, zimny i stanowczy, rozbrzmiał w przestrzeni.
- Księżniczko, nie możesz zlekceważyć naszej tradycji i twierdzić, że słońce popełniło błąd - powiedział, nie kryjąc rozczarowania. - To niedorzeczność! Wybrało ci Azira, jak każdemu w twojej rodzinie wskazywało odpowiedniego partnera. To nie jest miejsce na żarty.
Sol uniosła głowę, nie pozwalając, by gniew kapłana ją złamał. W jej sercu wciąż rozbrzmiewało echo chwili, w której ujrzała Lunę w wodzie; to uczucie było zbyt prawdziwe, by je zignorować.
- Słońce nie może się mylić, to prawda - odpowiedziała stanowczo, ale spokojnie. - Gdy spojrzałam w świętą wodę, zobaczyłam jedynie Lunę, nie Azira.
Jej słowa przyciągnęły uwagę nie tylko kapłana, ale i jej rodziców. Królowa i król patrzyli na nią z mieszaniną gniewu i rozczarowania, jakby ich córka zawiodła ich oczekiwania. Królestwa parą podeszła do niej.
- Sol - zaczęła królowa, łagodniejszym, ale stanowczym głosem. - Wiem, że twoje serce może być zbuntowane. Młodość ma swoje pragnienia, lecz nasz świat rządzi się innymi prawami. Twoje uczucie do Luny... nigdy nie byłyby właściwe. Kapłan wie co robi.
Król, choć początkowo milczał, po chwili dołączył do rozmowy. - Być może jest to próba dla ciebie, dla nas wszystkich. Musisz zrezygnować z tej drogi i zaakceptować wybór, który przyniesie ci stabiline królestwo i przyszłość w zgodzie z naszymi tradycjami.
Sol poczuła, jak jej serce ściska się z bólu. To, co mówił ojciec, raniło ją głęboko. W tej samej chwili jednak, pośród zebranych gości dostrzegła spojrzenia pełne zrozumienia. Niejedno spojrzenie skierowane było ku niej z cichym wsparciem; widziała uśmiechy, delikatne kiwnięcia głową. Przymierzeńcy, którzy wierzyli, że mówiła prawdę.
- Może... - rozbrzmiał głos staruszki, której głowa była pokryta siwymi włosami, a oczy błyszczały mądrością lat. - Może to znak. Może to czas, by dwa królestwa zjednoczyły się. Sol i Luna... światło i mrok. Jeśli faktycznie w odbiciu wody widnieje Luna, nie walczmy z przeznaczeniem.
Kilka innych osób, w tym młodsza kobieta i mężczyzna w strojach dworskich, zaczęło przytakiwać. - To miłość, która może przynieść nam pokój - powiedzieli niemal jednogłośnie.
Król i królowa spojrzeli na siebie, wyraźnie zaskoczeni, że tak wielu zgromadzonych sprzyjało temu. Sol poczuła nową nadzieję, wiedząc, że w tej walce nie jest sama. Nie opuściła wzroku, trwając przy swoim postanowieniu.
- Nie wyrzeknę się tego, co pokazało mi słońce - powiedziała stanowczo, patrząc prosto w oczy kapłana. - To, że pokazało mi Lunę, nie jest pomyłką.
Kapłan spojrzał na króla, oczekując stanowczej reakcji, lecz król jedynie zmarszczył brwi, milcząc. Wszyscy zebrani w sali czekali na to, co miało się wydarzyć dalej - czy królestwo zaakceptuje to, co postanowiło słońce, czy spróbuje podważyć jego wolę?
Król patrzył na zgromadzony tłum. Było widać zarówno sceptyczne spojrzenia, jak i pełne nadziei oczy tych, którzy wspierali Sol i Lunę. Chłodny powiew niósł szepty ludzi – jedni wątpili, inni wierzyli, że miłość między Księżniczką Sol a Luną jest znakiem nowej ery od Słońca.
Król zatrzymał wzrok na zdeterminowanej twarzy Sol, a potem spojrzał na odbicie Luny w spokojnych wodach. Zrozumiał, że choć to było niespodziewane, miało to moc zjednoczenia dwóch królestw. Co najważniejsze, tego chciała jego córka.
Król pdetchnął głęboko, podniósł rękę i przemówił:
- W wodzie zaiste widnieje twarz Luny. Połączrnir mojej córki i księżniczki Luny, choć nieoczekiwana, niesie nadzieję i siłę. Widzę, jak wielu z was wspiera ich uczucie, wierząc, że to właśnie ono może przynieść pokój między naszymi królestwami. Dlatego ogłaszam dziś, że ich związek został bogłosławiony przez słońce i zostanie błogosławiony przezzemnie.
Radość rozbrzmiała wśród zgromadzonych, a ich entuzjazm sprawił, że kapliczkę wypełniła fala oklasków i wiwatów. Gdy tylko król zakończył swoje przemówienie, królowa jednak zwróciła się do Sol z lodowatym spojrzeniem.
- Córko, - powiedziała z ciężkim tonem, a jej głos był pełen goryczy. - Nie zdajesz sobie sprawy, co to oznacza. Myślisz, że ten związek przyniesie ci szczęście?
— Wielka Królowo — zaczął kapłan, jego głos dźwięczał jak dzwon — twoje zaniepokojenie jest w pełni zrozumiałe. Choć przeznaczenie od Słońca jest potężną siłą, nie możemy zapominać o niebezpieczeństwach, które mogą z niej wynikać. Związek ten, choć wzniosły w swoich intencjach, niesie ze sobą ryzyko, które może zburzyć równowagę między naszymi królestwami.
Sol poczuła, jak serce jej opada. Ich słowa sprawiły, że wątpliwości zaczęły krążyć w jej umyśle. Co jeśli mieli rację?
Król za to, z uśmiechem na twarzy, złapał Sol za dłoń, a jego głos stał się bardziej osobisty, jakby mówił tylko do niej.
- Sol, – powiedział, spoglądając jej głęboko w oczy. – Jesteś moim największym skarbem. Wiedz, że twoje szczęście zawsze będzie dla mnie najważniejsze. Co dalej się stanie, tego jeszcze nie wiemy, ale obojętnie co przed tobą, będę zawsze twoim wsparciem.
Po tym, oba królestwa zostały błogosławione przez Słońce i Księżyc, ogłaszając związek Sol i Luny. Wkrótce po tym ogłoszeniu zorganizowano festiwal, aby uczcić zjednoczenie obu królestw. Uczestnicy przybyli z różnych zakątków, aby celebrować różnorodność kultur i tradycji. W trakcie festiwalu odbyły się wspólne tańce, występy artystyczne oraz pokazy tradycyjnych potraw z obu królestw. Atmosfera była pełna radości, a ludzie zaczęli zbliżać się do siebie, zapominając o dawnych uprzedzeniach. Matka Sol, królowa, widząc entuzjazm i jedność wśród ludzi, postanowiła wesprzeć córkę. Kapłan również zmienił swoje podejście i zdecydował się wspierać związki między obiema królestwami.
Luna, otoczona blaskiem lampionów, spojrzała na Sol z błyskiem w oczach.
- Sol, czy zatańczysz ze mną? – powiedziała z uśmiechem.
Sol, czując falę radości, skinęła głową. Z uśmiechem sięgnęła po dłoń Luny, przyciągając ją bliżej.
Gdy zaczęły tańczyć, wokół nich wzbierała muzyka, a dźwięki instrumentów unosiły się w powietrzu, otaczając je magiczną atmosferą festiwalu. Ludzie tańczyli w rytm melodyjnych dźwięków, a radosne okrzyki i śmiechy wypełniały dwór. Wokół nich rozkwitał festiwal, a one były jego sercem, bijącym w rytm miłości i nadziei.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro