Prolog
Wiał chłodny wiatr. Pośród rozłożystych paproci świeciły gwiazdy, a ogólna ciemność ogarniała niewielkie jezioro, oblane blaskiem księżyca.
Dookoła sadzawki siedziało mnóstwo kotów. Wszędzie, gdzie tylko spojrzeć migały różnokolorowe futra. Wiele par oczu wpatrywało się w parę, błękitno szarą kocicę i brązowego kocura, która kłóciła się nad taflą wody. Pierwsza odezwała się kocica.
- Dębowe Serce, nie możesz jej wybrać! – choć jeżyła się, w jej oczach można było dostrzec niezdecydowanie, widać było, że zależy jej na czymś. – Nawet nie należy do klanu Rzeki!
- Jest w niej krew klanu – obruszył się kocur, zagniewany. – Nikt nie wypełni tego zadania lepiej Błękitna Gwiazdo!
- Ale to bardzo poważna misja! Ona nigdy nie walczyła o swój klan, nie zna nawet kodeksu wojownika. Samotniczka wychowana przez partnerkę Tygrysiej Gwiazdy – słysząc to imię zebrane koty zaszemrały, niczym fala przypływu. Szepty rozprzestrzeniły się, a byli wojownicy musieli porządnie przemyśleć swoją decyzję.
- Może i tak – oponował dalej kocur. – Ale ta kocica ma serce, potrafi walczyć o to w co wierzy, a co najważniejsze, wierzy w klan Gwiazdy, ponieważ czasem odwiedzała klany i nasłuchała się o nich wielu historii. Wierzę, że da radę. Będzie godnie reprezentować klan Rzeki!
Głos kocura niósł się pośród zebranych. Brzmiał przekonywująco i niektórzy dawni wojownicy zaczęli przytakiwać głową.
- A klan Rzeki? – spytała Błękitna Gwiazda, starając się po raz ostatni przemówić mu do rozsądku. – Przecież oni nawet nie wpuszczą jej na swoje terytorium!
- Przekażę jednemu z wojowników wiadomość – zgodził się Dębowe Serce, poruszając wąsami w zniecierpliwieniu. – Będą wiedzieć, że się pojawi i nie stanie się jej krzywda.
Jednak, kiedy pomruki zgody rozeszły się pośród zgromadzonych, brązowy kocur mruknął do siebie:
- Chyba...
Gdy pośród ciszy koty rozchodziły się, na tafli jeziora wciąż rozbłyskiwała plama podobna do kota. Białe futro i złote oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro