✡3✡
Siedziałem już od kilku minut zdezorientowany na podłodze. Przez cały czas myślałem o zaistniałej sytuacji, masując przy tym bolące i spuchnięte miejsce. Powolnym ruchem wstałem i oparłem się ręką o ścianę. Zmierzałem w kierunku swojego pokoju, kiedy nagle Kim zagrodził mi drogę tak, bym nie mógł wyjść.
-Dokąd zmierzasz ? -spytał z uśmiechem na twarzy, łapiąc za mój rękaw i ciągnąc w stronę łóżka.
-Ja... miałem zamiar iść do swojego pokoju. -powiedziałem niepewnie, próbując wyrwać rękę z uścisku Taehyunga.
-Nie, nie, nie...-pokręcił głową. - Dziś śpisz ze mną. Nie mogę pozwolić, żebyś w nocy potajemnie spotkał się ze swoim kochankiem, gdy ja będę spał.
-Przecież ja nie mam żadnego kochanka ! - zdziwiłem się, wybuchając po chwili głośnym śmiechem, przez co w rezultacie dostałem od V'a w głowę.
-Tak, jasne. A teraz wskakuj pod kołdrę, bo jestem już strasznie zmęczony i marzę o tym, by zanurzyć się w ciepłej pierzynce. -pchnął mnie na materac, po czym ułożył się obok mnie. - Dobranoc.
-Zanim zaśniesz...Możemy porozmawiać ?
-Jutro skarbie, dobra ? Zaraz zasnę i nie myślę już racjonalnie. -oczka mu się kleiły, więc stwierdziłem, że faktycznie lepszym rozwiązaniem będzie porozmawiać jutro.
-Dobra, to dobranoc.
~*~
Wstałem dosyć wcześnie, bo o szóstej rano, jednak o dziwo Taehyunga nie było obok. Powędrowałem schodami na dół i ruszyłem w stronę kuchni, z której wydobywała się piękna woń gofrów, polanych syropem klonowym i bitą śmietaną.
-Cześć kochanie. -podszedłem do mojego chłopaka , przytuliłem go od tyłu, dając przy tym buziaka w policzek, a następnie chwyciłem za talerz z przygotowanym śniadaniem i podreptałem z nim do stołu.
-Fajnie, że już wstałeś Hobiś. -nic nie odpowiedziałem, tylko dalej napychałem sobie buzię jedzeniem. -Chciałeś ze mną wczoraj o czymś porozmawiać. - na te słowa od razu spoważniałem. Odłożyłem talerz na bok i ruchem ręki pokazałem mu gest, który oznaczał, by zbliżył się do mnie.
-Chodzi o twoje zachowanie. - ścisnąłem mocno dłonie w pięści, patrząc prosto w oczy Tehyunga.
-W jakim sensie ?
-Nie rozumiesz ?! -lekko się poddenerwowałem. - Twoje ciągłe zmiany nastroju! Dziś jesteś dla mnie miły i kochany, a jeszcze wczoraj zlałeś mnie pasem. O co ci chodzi człowieku ?!
-Hobi...przepraszam. Nie panuję nad sobą! Boję się ciebie stracić... Za bardzo cię kocham, żeby pozwolić ci kiedykolwiek odejść, ale przecież wiesz, że nie jesteś bez winy... - po policzku spływała mu pojedyncza łza.
-Wiem. -chwyciłem Taehyunga za bluzę i pociągnąłem go do siebie, aby usiadł mi na kolanach.-Dlatego także cię przepraszam. Nigdy Cię nie zostawię i nigdy nie popełnię już tamtego błędu, ale ty ... obiecaj mi, że postarasz się nie tracić nad sobą kontroli.
-Obiecuję. -chłopak wtulił się we mnie, wycierając o mój sweter swój zasmarkany nos.
To niezrozumiałe zachowanie Kim'a ... powód był taki oczywisty, a w dodatku w większości spowodowany przeze mnie... Kilka miesięcy temu zdradziłem Tae z jego najlepszym przyjacielem, Yoongim. Okrutnie go tym zraniłem i zawiodłem na całej linii. On jednak mi wybaczył, ale od tamtego czasu bardzo się zmienił.
No, no... Hobi niby taki święty a tu proszę!
Mamy kolejny rozdział, najdłuższy (wow) (500 słów, przeważnie mają tak ok.300) i mam nadzieję , że Wam się spodoba ! <33
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro