Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✡3✡


Siedziałem już od kilku minut zdezorientowany na podłodze. Przez cały czas myślałem o zaistniałej sytuacji, masując przy tym bolące i spuchnięte miejsce. Powolnym ruchem wstałem i oparłem się ręką o ścianę. Zmierzałem w kierunku swojego pokoju, kiedy nagle Kim zagrodził mi drogę tak, bym nie mógł wyjść.

-Dokąd zmierzasz ? -spytał z uśmiechem na twarzy, łapiąc za mój rękaw i ciągnąc w stronę łóżka.

-Ja... miałem zamiar iść do swojego pokoju. -powiedziałem niepewnie, próbując wyrwać rękę z uścisku Taehyunga.

-Nie, nie, nie...-pokręcił głową. - Dziś śpisz ze mną. Nie mogę pozwolić, żebyś w nocy potajemnie spotkał się ze swoim kochankiem, gdy ja będę spał.

-Przecież ja nie mam żadnego kochanka ! - zdziwiłem się, wybuchając po chwili głośnym śmiechem, przez co w rezultacie dostałem od V'a w głowę.

-Tak, jasne. A teraz wskakuj pod kołdrę, bo jestem już strasznie zmęczony i marzę o tym, by zanurzyć się w ciepłej pierzynce. -pchnął mnie na materac, po czym ułożył się obok mnie. - Dobranoc.

-Zanim zaśniesz...Możemy porozmawiać ?

-Jutro skarbie, dobra ? Zaraz zasnę i nie myślę już racjonalnie. -oczka mu się kleiły, więc stwierdziłem, że faktycznie lepszym rozwiązaniem będzie porozmawiać jutro.

-Dobra, to dobranoc.

~*~

Wstałem dosyć wcześnie, bo o szóstej rano, jednak o dziwo Taehyunga nie było obok. Powędrowałem schodami na dół i ruszyłem w stronę kuchni, z której wydobywała się piękna woń gofrów, polanych syropem klonowym i bitą śmietaną.

-Cześć kochanie. -podszedłem do mojego chłopaka , przytuliłem go od tyłu, dając przy tym buziaka w policzek, a następnie chwyciłem za talerz z przygotowanym śniadaniem i podreptałem z nim do stołu.

-Fajnie, że już wstałeś Hobiś. -nic nie odpowiedziałem, tylko dalej napychałem sobie buzię jedzeniem. -Chciałeś ze mną wczoraj o czymś porozmawiać. - na te słowa od razu spoważniałem. Odłożyłem talerz na bok i ruchem ręki pokazałem mu gest, który oznaczał, by zbliżył się do mnie.

-Chodzi o twoje zachowanie. - ścisnąłem mocno dłonie w pięści, patrząc prosto w oczy Tehyunga.

-W jakim sensie ?

-Nie rozumiesz ?! -lekko się poddenerwowałem. - Twoje ciągłe zmiany nastroju! Dziś jesteś dla mnie miły i kochany, a jeszcze wczoraj zlałeś mnie pasem. O co ci chodzi człowieku ?!

-Hobi...przepraszam. Nie panuję nad sobą! Boję się ciebie stracić... Za bardzo cię kocham, żeby pozwolić ci kiedykolwiek odejść, ale przecież wiesz, że nie jesteś bez winy... - po policzku spływała mu pojedyncza łza.

-Wiem. -chwyciłem Taehyunga za bluzę i pociągnąłem go do siebie, aby usiadł mi na kolanach.-Dlatego także cię przepraszam. Nigdy Cię nie zostawię i nigdy nie popełnię już tamtego błędu, ale ty ... obiecaj mi, że postarasz się nie tracić nad sobą kontroli.

-Obiecuję. -chłopak wtulił się we mnie, wycierając o mój sweter swój zasmarkany nos.

To niezrozumiałe zachowanie Kim'a ... powód był taki oczywisty, a w dodatku w większości spowodowany przeze mnie... Kilka miesięcy temu zdradziłem Tae z jego najlepszym przyjacielem, Yoongim. Okrutnie go tym zraniłem i zawiodłem na całej linii. On jednak mi wybaczył, ale od tamtego czasu bardzo się zmienił.


No, no... Hobi niby taki święty a tu proszę!

Mamy kolejny rozdział, najdłuższy (wow) (500 słów, przeważnie mają tak ok.300) i mam nadzieję , że Wam się spodoba ! <33



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro