✡16✡
Wiatr przyjemnie obwiewał moje włosy, a promienie słońca łaskotały delikatnie, zarumienione policzki. Opierałem się o granitowy murek, nucąc piosenkę, uwięzioną przez ostatnie czasy w mojej głowie. Otworzyłem powolnie oczy, gdy poczułem pod dłonią wibracje. Uniosłem tylko ledwo widocznie jeden kącik ust do góry i odrzuciłem połączenie. Taehyung dzwonił do mnie już chyba siódmy raz w tym tygodniu, jednak on już jest tylko przeszłością...przeszłością, którą wciąż wspominam.
-Kto dzwonił? -obok mnie w jednej chwili pojawił się Sungoh, który obdarowywał mnie przyjaznym uśmiechem, pokazując śnieżne ząbki.
-Ach, to tylko Tae, nie daje mi spokoju, ale nie odbiorę od niego, nie mam najmniejszego zamiaru... -położyłem głowę na jego kolanach, a ten zaczął bawić się moimi kosmykami włosów.
-Yhm, nie martwię się. -powiedział o wiele cichszym tonem. -Chcesz się gdzieś dziś wybrać?
-Może. -wzruszyłem ramionami. -Tylko, że odbieram Jimina ze szkoły, a potem samego go w domu nie zostawię.
-Nie przesadzaj, jest na tyle duży, że sam sobie powinien poradzić. Nie będzie nas tylko jakieś dwie godziny.
-Mhm, no dobra, zgoda. Zadzwoń do mnie jak będziesz wychodził. -brunet kiwnął głową i zaczął bujać kolanami, dając mi znak, że chce już zejść.
-No to...do zobaczenia Hobi. -chłopak wstał i zaczął się oddalać, jednak w pewnej chwili zwolnił, zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Podszedł do mnie pośpiesznie i złożył na moich ustach czuły pocałunek, na co lekko się zarumieniłem. -Przepraszam, nie powinienem... J-ja po prostu...-zaczął się jąkać i chować twarz w dłoniach. -Po prostu bardzo mi się podobasz i- przerwałem mu, pociągając go za fragment bluzy i zbliżając nasze twarze bardzo blisko siebie. Subtelnie musnąłem jego wargi, a następnie wtuliłem się w niego delikatnie...
Jejku:( Przepraszam, że tak długo mnie tu nie było, ale serio wolałam poczekać aż ta wena mi wróci. Mam nadzieję, że jeszcze zostaliście, i dalej to czytacie:(
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro