✡14✡
Szedłem wąskim korytarzem, mijając nauczycieli, rozbieganych uczniów i uśmiechające się sprzątaczki. Jedną ręką poprawiłem swoje gęste, rude włosy, a drugą schowałem w kieszeni szarej bluzy. Tancerze z mojej grupy czekali już przed salą, niektórzy ćwiczyli nowe kroki taneczne, inni natomiast śmiali się i rozmawiali w najlepsze. Tylko on, ten jeden chłopiec siedział sam skulony pod ścianą. Zawsze bolało mnie to, gdy widziałem jego smutek w oczach, więc tym razem postanowiłem do niego podejść i porozmawiać na spokojnie.
-Ej, młody, nie idziesz do swoich kolegów? -czarnowłosy podniósł głowę i spojrzał na mnie krzywo.
-Pan mówi do mnie? Pff, ja nie mam kolegów. Ja kurwa nie mam nikogo! -wstał, za nim zdążyłem coś powiedzieć i odszedł.
-Zaczekaj! -podbiegłem do niego i chwyciłem za jego drobną, bladą rączkę. -Rodzice nie mówili, że to tak nie ładnie przeklinać? -chłopak nagle zesztywniał.
-Moi rodzice zginęli w wypadku, kiedy miałem cztery lata. -w kącikach jego oczu zebrały się łzy, a ja bez zastanowienia wtuliłem go w siebie.
-P-przepraszam, nie wiedziałem. -pogłaskałem go delikatnie po karku.
-Nic nie szkodzi. Proszę się mną nie przejmować, czy coś i przepraszam, że na początku byłem taki oschły. Jimin jestem. -podał mi dłoń, którą od razu uścisnąłem.
-Hoseok. -uśmiechnąłem się i objąłem go ręką w pasie. -Chodź, wejdziemy już do klasy.
-Dobrze proszę pana. -przełożył przez ramię swoją sportową torbę i zaczął powolutku dreptać za mną.
-Mów mi po imieniu. Po prostu Hoseok, ale dla przyjaciół jestem J-Hope.
Hałas uderzających o siebie dzwonków, odbił się echem po całej szkole, więc wszyscy uczniowie zgodnie weszli na halę. Czuję, że dzięki Jiminowi szybciej zapomnę o Taehyungu.
Jaka u Was pogoda? Bo u mnie cieplutko;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro