Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9


- Naprawdę twierdzisz, że Salvador Dali jest dużo lepszy od Beksińskiego? Jak możesz ich tak obrażać - pełne niedowierzania spojrzenie Yoongi'ego spoczęło na rozbawionym Hoseoku, który właśnie umoczył swoje różane wargi w złocistym szampanie. Tylko po to, by zaraz przejechać po nich językiem, na którym spoczął speszony wzrok młodego księcia. Jego blade policzki przybrały wówczas pąsowy odcień, a dotychczs rozbiegane oczy skupiły się na jego własnych dłoniach, które nerwowo zaciskał na rąbie koszuli. W ustach momentalnie mu zaschło, przez co musiał nieładnie odchrząknąć, aby móc kontynuować swój wywód. - Jak możesz uważać, że jeden jest lepszy od drugiego? Przecież każdy z nich, pomimo tego, że należeli do jednej epoki, tworzyli indywidualnie. Każdy chciał pokazać coś innego, na swój własny sposób. Takie myślenie, jakie ty reprezentujesz jest ograniczone. Dlaczego żaden człowiek nie może szerzej otworzyć oczu. Przez takie coś są właśnie stereotypy i porównania. Że jeden jest dużo lepszy. Tak samo było z Mickiewiczem i Słowackim. Myślisz, że to miłe? - swój wywód młody arystokrata zakończył prychnięciem, poprzedzonym założeniem swoich rąk na klatce piersiowej, co miało dać jego rozmówcy do zrozumienia, że jest obrażony.

Dla Mina Yoongiego to było nie do pomyślenia, że przedstawiciel rodziny królewskiej, jakim niezaprzeczalnie był Jung Hoseok, miał tak ograniczone myślenie. Przecież już od najmłodszych lat miał wpajane do głowy wartości i nauki, więc jak mógł je pominąć i zacząć gadać od rzeczy. To samo przez się mówiło o nim samym. A jak wiadomo pierwsze wrażenie jest najważniejsze. I jak młody Min zaczynał mieć o rudowłosym dobre mniemanie, tak ten występek, jakim było nieposzanowanie sztuki, drastycznie zmienił jego nastawienie. Powoli nawet zaczynał się zastanawiać co taki ignorant, jak Jung, robi na tym jakże wystawnym przyjęciu. Biorąc pod uwagę oczywiście sarkazm, który towarzyszył słowu "wystawne". Chciał coś na tym ugrać? A może po prostu był jedynym przedstawicielem swojego królestwa i z dwojga złego, to on postanowił je reprezentować, aniżeli jakiś żółtodziób. Niemniej jednak wykazał się swoją niekompetencją podczas tej rozmowy, a to od razu skreślało go z listy potencjalnych kandydatów na przyjaciół młodego księcia.

- Jesteś słodki, kiedy się złościsz - gonitwę myśli młodszego, przerwał spokojny głos rudowłosego księcia, który teraz nachylał się nad Minem urzekając go swoim łobuzerskim uśmiechem. Jakby jeszcze tego było mało, puścił oczko w stronę ciemnowłosego, chyba myśląć, że w ten sposób sprawi, że zmiękną mu kolana. Nie żeby tak nie było, a przynajmniej w połowie, ale jakoś pokłady godności trzeba było zachować. - taki wręcz do schrupania. Co o tym sądzisz?

I tutaj miarka się przebrała. Yoongi aż zachłysnął się powietrzem na te słowa i wstał oburzony, zupełnie nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć. Jego policzki paliły żywym ogniem, a serce kołatało rozbiegane, zaś on sam był wręcz kłębkiem nerwów.

- Słucham?! - zapiszczał niemęsko, ściskając dłonie w pięści.

Co jak co, ale nie spodziewał się tak odważnych słów, po nowo poznanym chłopaku. Nie dość, że ten go niebywale peszył, to jeszcze zachowywał się w tak ordynarny i małostkowy sposób. Co to w ogóle miało znaczyć. Czy on tak bardzo chciał go upokorzyć? Bo innego wytłumaczenia nie dało się na to znaleźć. To była istna abstrakcja. Jakiś nieśmieszny żart, który bawił tylko opowiadającego. Min zupełnie go nie rozumiał. Jakim człowiekiem trzeba być i jak wielki tupet trzeba mieć, aby zrobić coś tak grubiańskiego. I irracjonalnego. Żeby kierować takie słowa do przyszłej głowy państwa? Czy on na pewno nie pomylił osób? I przede wszystkim... czy on się dobrze czuł i nie postradał zmysłów? Przecież jeszcze niedawno rozmawiali normalnie. Dogadywali się. Mieli szansę na zostanie najlepszymi przyjaciółmi. Min był skłonny uznać Hosoeka za niezwykle sympatycznego i pewnego siebie. Ale jak teraz się okazało, aż nazbyt pewnego. W oczach yoongi'ego już zyskał miano największego palanta. Jeżeli przyszły władca może sobie pozwolić na tak pospolite i niewyszukane słownictwo.

A miało być tak pięknie. Min miał mieć bliską jego sercu osobę, nie wliczając w to JeongGuka, który aktualnie gdzieś przepadł. Mieli się spotykac na czwartkowych obiadach i niedzielnych wieczorkach poetyckich, a on. Ten palant popsuł to wszystko jednym zdaniem. Zdaniem, przez które czarnowłosy książe poczuł się niebywale urażony, a poczucie własnej wartości spadło poniżej poziomu pobliskiego morza. Momentalnie przypomniało mu się, jak jeszcze niedawno jego ojczym wykorzystał go. A był przy tym tak samo pewny siebie, jak Jung. I tyle w w zupełności wystarczyło, aby cały dobry humor uleciał całkowicie z tego małego ciałka.

Kocie oczy momentalnie zaszły łzami, a oddech przyśpieszył. W głowie zaczęło mu się kręcić, a obraz stał się niewyraźny. Czuł się fatalnie, jakby zaraz miał zemdleć. Jego ciało zaczynało trząść się w konwulsjach, żółć podeszła do gardła, a ciepłe i zimne poty oblewały go na zmianę. Potrzebował teraz powietrza i ciepłych ramion, które dałby mu ukojenie. Ale zanim dotarłby do Jeona, najprawdopodobniej by zemdlał. A jeszcze tylko brakowało, aby mówiono o nim, że specjalnie zepsuł przyjęcie zaręczynowe swojej matki. Co w żadnym przypadku nie było prawdą. Po prostu poczuł się gorzej i na pewno zaraz mu przejdzie. Musiał tylko wyjść na chwilę na zewnątrz. I już miał postawić pierwszy krok, aby udać się na królewski taras, chcąc ochłonąć i nieco odpocząć, gdy kolana ugięły się pod nim, a oczy przysłoniła ciemność.

- Hej, hej, bo pomyślę jeszcze, że na mnie lecisz - Hosoek zaśmiał się nerwowo, łapiąc w locie filigranowe ciałko, które teraz bezwładne, leżało w jego ramionach. Speszony spojrzeniami innych gości, jedynie uśmiechnął się słabo, po czym chwycił mocniej młodego księcia i nie chcąc robić kolejnej senacji, wyniósł go na dwór.

Nie miał serca kłaść go na zimnej ławce, więc sam zajął na niej miejsce, a Yoongi'ego schował w swoich ramionach. Nie miał pojęcia co się stało Minowi, ale podejrzewał, że była to po części jego wina. Był trochę zuchwały wobec jego osoby. Pozwolił sobie na zbyt wiele, ale nic nie mógł poradzić, że młody arystokrata wydawałmu się szalenie uroczy i słodki. Zupełnie jak maly kociak. Rozczulał go już na samym poczatku znajomości, a gdy poznał go poprzez długą rozmowę, stwierdził, że jest on nie tylko wykształcony, ale i niesamowicie delikatny. Zupełnie jak na artystę przystało. Chciało się go słuchać i oglądać, zakochując się przy tym bez pamięci w jego głosie czy rozmażonym spojrzeniu, kiedy opowiadał o swoich ulubionych poetach.

Był chodzącą inspiracją i nie jeden młody człowiek powinien brać z niego przykład. Niezależnie od swojego statusu. Min mógł byż mentorem, ale i zarówno muzą, którą stał się dla Hosoeka. Hoseoka, który aktualnie obrysowywał koniuszkiem palca kontury warg niższego chłopca, by zaraz potem przenieść swoją dłoń w czarne i gęste pukle, chcąc poznac ich strukturę. Był oczarowany jego osobą i gdyby nie fakt, że nie byli tu sami, byłby skłonny posunąć się do czegoś czego prawdopodobnie by żałował. A jeżeli nie, to pewnym było, że obraz który aktualnie miał przed sobą, wyryłby w swojej pamięci, aby każdego wieczora móc wspominać tę nieziemską istotę, która ponownie pchnęła go w skrzydła sztuki. Dzięki niemu ponownie chciał zacząć tworzyć. I już kiedy miał się odezwać i wygłosić swój długi monolog, ktoś mu przerwał.

Ktoś niebywale rozwścieczony, który gdyby tylko mógł, to w tej chwili wyrzuciłby gościa z zamku. Ale nie mógł tego zrobić. Nie tylko ze względu na Mina, którym ten sie opiekował, ale też ze względu na swoje stanowisko. Był tylko przyszłym doradcą króla, pod warunkiem, że Yoongi zostałby ukoronowany. Teraz to nawet gdyby zawołał straże, że coś się dzieje, nikt by go nie posłuchał. Dlatego też teraz szedł cały nabuzowany, stawiajać duże kroki, tylko po to aby dotzreć do ławki jak najszybciej.

- Zostaw go - rzucił groźnie, zaraz stając naprzeciwko rudowłosego. Z oczu ciskał gromy, a zaciśnięta szczęka zdrdzała, jak bardzo zdenerwowany był. A trzeba przyznać, że było to jego apogeum złości. - kim ty w ogóle jesteś? Jak śmiesz go dotykać? Wiesz kim on jest?

- Tak wiem - żachnął się Jung i zlustrował spojrzeniem wysokiego chłopaka. W żadnym stopniu nie czuł się zagrożony. Wiedział, że ten go nie uderzy ze względu na nieprzytomnego Mina w jego ramionach. - jestem Jung Hosoek, książę Zachodniego Królestwa i syn dobrych przyjaciół rodziny Min. A ty? Kim jesteś?

- Jego chłopakiem, więc byłbym wdzięczny gdybyś w tej chwili go puścił i udał się jak najdalej od tego miejsca, jasne?


a/n: jak wam się podoba zazdrosny Kook? (i rozdział?)

+tęsknił ktoś? bo ja bardzo :(



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro